Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

1
Nauczyciele ... - cześć ich pamięci

Janusz Korczak
Obrazek
Kiedy śmieje się dziecko ... śmieje się cały świat

Janusz Korczak, właściwie Henryk Goldszmit, ps. Stary Doktor (ur. 22 lipca 1878 lub 1879 w Warszawie, zm. około 6 sierpnia 1942 w Treblince) – polski pedagog, publicysta, pisarz i lekarz żydowskiego pochodzenia. Prekursor działań na rzecz praw dziecka i całkowitego równouprawnienia dziecka. Wprowadził samorządy wychowanków, które miały prawo stawiać przed sądem swoich wychowawców. Wprowdził pierwsze pismo publikowane przez dzieci. Prekursor działań resocjalizacji nieletnich, diagnozowania wychowawczego, opieki nad dzieckiem trudnym.
Rodzina Goldszmitów mieszkała przy ulicach: Bielańska 18 (prawdopodobne miejsce urodzenia), Krakowskie Przedmieście 77, Miodowa 19, Pl. Krasińskich 3, Nowosenatorska 6 (dziś ul. Moliera). Lata szkolne (1886-1897) spędził w szkole początkowej Augustyna Szmury na ul. Freta, następnie uczęszczał do ośmioklasowego gimnazjum na warszawskiej Pradze (obecnie VIII Liceum Ogólnokształcące im. Władysława IV w Warszawie). Szkoła, jak wszystkie w tym czasie w zaborze rosyjskim, była z językiem wykładowym rosyjskim, gdzie nawet język polski i religię wykładano po rosyjsku. W wieku 15 lat, jak napisał w swoim pamiętniku: ... padłem w szaleństwo, furię czytania. Świat mi znikł sprzed oczu, tylko książka istniała. Dorastanie i dojrzewanie Janusza Korczaka przebiegało w trudnych warunkach materialnych. Po śmierci ojca w 1896 jako uczeń V klasy (miał wtedy 17-18 lat) udzielał korepetycji, by pomóc w utrzymaniu rodziny.

W 1898 rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Cesarskiego w Warszawie. Latem 1899 roku Korczak pojechał do Szwajcarii, aby bliżej poznać działalność i twórczość pedagogiczną Pestalozziego. Zwiedzając kraj szczególnie interesował się szkołami, szpitalami dla dzieci, a także bezpłatnymi czytelniami pism dla dzieci i młodzieży. W 1905 po wysłuchaniu pięcioletniego kursu nauk medycznych i złożeniu obowiązującego egzaminu otrzymał dyplom lekarza 17 marca 1905. Pomiędzy 1903-1912 pracuje jako pediatra w Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów przy ul. Śliskiej 51 – Siennej 60 (dom przechodni). Korczak jako lekarz miejscowy korzystał ze służbowego mieszkania na terenie szpitala; otrzymywał 200 rubli rocznie w czterech ratach; na każde wezwanie udawał się do chorego. Współpracował z Samuelem Goldflamem, z którym podjął szeroką działalność społeczną. Pomiędzy 1904 - 1905 bierze udział jako lekarz wojskowy w wojnie rosyjsko-japońskiej. W 1907 pojechał na cały rok do Berlina, aby uzupełnić swe wiadomości medyczne. Słuchał wykładów (za które sam płacił) i odbywał praktykę w klinikach dziecięcych; zwiedzał też różne zakłady wychowawcze. W 1911 roku podjął decyzję, że nie założy rodziny[45]. Pomiędzy 1914 - 1918 jest jest młodszym ordynatorem szpitala dywizyjnego na froncie ukraińskim; następnie jest odwołany do pracy lekarskiej w przytułkach dla dzieci ukraińskich pod Kijowem. Pracuje na krótko do domu wychowawczego dla chłopców polskich w Kijowie, który prowadzi Maryna Rogowska-Falska. W 1918 Korczak wraca do Warszawy i czasowo pracuje w szpitalu epidemicznym w Łodzi i na Kamionku pod Warszawą.

W gettcie nosił polski mundur wojskowy i nie zgadzał się na noszenie niebieskiej Gwiazdy Dawida bo uważał, że jest to desakracja symbolu. W ostatnich trzech miesiącach swojego życia, od maja 1942 roku, pracował nad pamiętnikiem (opublikowanym w Warszawie w 1958 roku) z getta warszawskiego. Pisanie rozpoczął w 1939 roku, przestał pisać dziennik przez około 2.5 roku kiedy całą jego energię zajęła opieka nad dziećmi z Domu Sierot. W tym czasie zastanawiał się nad popełnieniem samobójstwa i eutanazją noworodków i starych ludzi w gettcie; miał środki na popełnienie samobójstwa. Igor Newerly próbował w tym czasie dostarczyć Korczakowi lipne dokumenty, ale Korczak odmówił wyjścia z getta.[47] Jego ostatni zapisek w Dzienniku jest z 5 lub 6 sierpnia, 1942 i dotyczy roślin i niemieckiego żołnierza stojącego koło muru getta.
Zginął wraz ze swymi wychowankami wywieziony z getta w 1942 około 5-7 sierpnia 1942, dobrowolnie towarzysząc im w drodze na śmierć w komorze gazowej w obozie zagłady w Treblince, mimo że miał możliwość ucieczki z getta. Rankiem 5 lub 6 sierpnia 1942 obszar Małego Getta został otoczony przez SS oraz przez żołnierzy ukraińskich i łotewskich. W.g. pamiętnika prowadzonego na bieżąco przez Abrahama Lewina wypadki nastąpiły 7 sierpnia. Pochód wyruszył sprzed Resursy Kupieckiej przy ulicy Śliskiej 9. Nie wiadomo dokładnie, jak szli na Umschlagplatz, być może przez Karmelicką i Zamenhoffa do Stawek, a może od Żelaznej i Smoczej. Korczak prowadził pochód swoich dzieci idąc bez kapelusza, w wysokich butach wojskowych, i trzymając dwoje dzieci za rękę.[48] W wymarszu uczestniczyło 192 dzieci i dziesięcioro opiekunów, m.in Stefania Wilczyńska. Dzieci maszerowały czwórkami i niosły flagę Króla Maciusia I. Tego samego dnia hitlerowcy wywieźli z Umschlaplatz 4,000 dzieci i ich opiekunów z sierocinców w gettcie

Korczak był prekursorem działań na rzecz praw dziecka, całkowitego równouprawnienia dziecka, wprowadził samorządy wychowanków, które miały prawo stawiać przed sądem swoich wychowawców. Wprowdził pierwsze pismo publikowane przez dzieci. Był prekursorem działań resocjalizacji nieletnich, diagnozowaniem wychowawczym, opieką nad dzieckiem trudnym. Posiadał znakomite wyczucie psychiki dziecięcej, a jego postawa pełna szacunku i zaufania do dziecka stała się podstawą systemu pedagogicznego łączącego zasadę kierowania dziećmi z zasadą ich samodzielności. Samorząd, gazetka dziecięca, a także osobowość wychowawcy były formami pobudzającymi aktywność społeczną dzieci w tym systemie. Żądał równouprawnienia dziecka, poważnego traktowania jego spraw i przeżyć, wychowania w umiłowaniu dobra, piękna i wolności. Swoje zasady wychowawcze Janusz Korczak wykładał w pismach pedagogicznych, z których najważniejszy jest cykl Jak kochać dziecko oraz w Instytucie Pedagogiki Specjalnej i w Wolnej Wszechnicy Polskiej.


Powstanie w Getcie Warszawskim 3 - Korczak

[youtube][/youtube]

Irena Sendler o Korczaku
Ostatnio zmieniony 25 cze 2010, 23:56 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

2
Marian Batko
Obrazek
W sierpniu 1941 roku więzień Oświęcimia, polski franciszkanin Maksymilian Kolbe, złożył ofiarę swego życia wyrażając wolę śmierci za współwięźnia Stanisława Gajowniczka. Czyn ten rozsławiony został na całym świeci poprzez literaturę, obrazy święte, filmy; pod wezwaniem Maksymiliana Kolbego są dziś kościoły i kaplice, jego imieniem nazywa się ulice i szkoły...

Mało kto wie, że Kolbe nie był w tym heroicznym geście pierwszy, że niejako skopiował ofiarę nauczyciela Mariana Batko. Trzy miesiące wcześniej — w kwietniu 1941 roku, w tym samym oświęcimskim obozie koncentracyjnym, na tym samym placu apelowym, Marian Batko wystąpił z szeregu i oświadczył gestapowcowi o nazwisku Frisch, że gotów jest oddać życie za wskazanego szpicrutą nastolatka Mietka Pronobisa...

I tak się stało. Chłopiec ocalał, a do celi śmierci bloku nr 2 trafił nauczyciel z Chorzowa Marian Batko.

Przed laty na łamach „Dziennika Bałtyckiego" przypomniał jego postać Feliks Budzisz. Potem zaczęto nagłaśniać podobny czyn Maksymiliana Kolbego i Kościół katolicki pamięć o heroizmie śląskiego nauczyciela uznał widać za zbyt „konkurencyjną", a jak wiadomo Kościół żadnej konkurencji nie znosi.

Tamtą „wybiórkę" zapamiętało wielu więźniów, którym udało się przeżyć Oświęcim. Jeden z nich, Roman Organiściak, pisze: „Z szeregów wystąpił wtedy z własnej woli Marian Batko, zwracając się z prośbą do komendanta, aby zwolnił z wybiórki Mieczysława Pronobisa, a on pójdzie w jego miejsce na głodową śmierć. Fritsch wyraził zgodę na tę zmianę. Życie za życie — rachunek musi się zgadzać. Był to heroiczny i niezwykły czyn człowieka, który wystąpił — jak nakazywała komenda: cztery kroki do przodu — i ofiarował swoje istnienie za życie innego młodego więźnia".

Marian Batko, więzień nr 11795, przeżył w celi śmierci cztery dni pełne cierpienia i męczarni. Tyle schorowany i wycieńczony organizm wytrzymał.

Popiersie Mariana Batko znajdujące się w Zespole Szkół Technicznych Nr 2 im. M. Batko w Chorzowie, o bohaterskim czynie Mariana Batki obiegła obóz i wyszła za druty. Przekazali ją nieliczni szczęśliwcy, którym udało się wydostać z obozu. Ich wstrząsające relacje zawarła w broszurze wydanej w czerwcu 1942 roku pt. „Oświęcim. Pamiętnik więźnia" Halina Krahelska, powieściopisarka i publicystka, więziona od 1944 r. i zmarła 19 kwietnia 1945 r. w Raversbrück.

Marian Batko pochodził z niezamożnej rodziny w Mielcu, gdzie ukończył gimnazjum. Potem studiował na Wydziale Filozoficznym UJ, który ukończył w roku 1925 otrzymując dyplom nauczyciela szkół średnich. Pracował w wielu śląskich szkołach — aż do wybuchu wojny, która zastała go w Chorzowie. Przeniósł się do Krakowa, bowiem — jako znany nauczyciel — na Śląsku narażony był na hitlerowskie represje. Był bowiem na liście nauczycieli skazanych na rozstrzelanie.

W Krakowie Marian Batko brał udział w tajnym nauczaniu. 30 stycznia 1941 r. wyszedł z domu z teczką, w której były podręczniki fizyki i matematyki i już nie wrócił. Został aresztowany w nieznanych okolicznościach i osadzony w wiezieniu na Montelupich, a następnie w początkach kwietnia wywieziony do Oświęcimia. Zginął głodową śmiercią 27 kwietnia w trzy miesiące po aresztowaniu. Jego matka otrzymała zawiadomienie, że syn zmarł na atak serca. Przed laty w jednej z sal Muzeum Oświęcimskiego wmurowano tablicę z napisem: „Marian Batko — nauczyciel, 25 marca 1901 — 27 kwietnia 1941. Zginął śmiercią męczeńską w obozie oświęcimskim, oddając życie w zamian za życie 16-letniego chłopca".


Nauczycielskie Dni Pamięci i Pokoju w byłym KL Auschwitz
http://www.11listopada1918.pl/?q=node/3537
Ostatnio zmieniony 26 cze 2010, 0:10 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

3
[youtube][/youtube]

To miejsce mojego urodzenia [Getto-Przejazd 5]a takze dwuletni pobyt w tym piekle...
Które, kiedy byłem w ramionach MAMY było także RAJem...
To nasze zdjęcie:

Obrazek

Warszawskie Getto 1942 rok - fot. Willy Georg -sierżant Wermachtu.

Jedyny, z 42 Redlusów uwięzionych w Getcie Warszawskim -ocalałem...
W Getcie zostało moje prawdziwe Imię [którego nie znam] oraz moja żydowska Tożsamość..
Krzysztof Radliński - Redlus...To Imię Krzyś mam po zmarłym synku mej polskiej Mamy, ukryty za Jego tożsamością do dziś - przez całe 70 lat....

Ileż szlachetnych i heroicznych osób stało za tym ocaleniem...

Irena i Józefa Salonek, ks.Eugeniusz Paciorkiewicz, "Agata - Ewa" - to Ona przeniosła mnie na "aryjską stronę.", Irena Sendler, polscy mieszkańcy domu przy Kredytowej 10, którzy świadomi prawdy, stali "murem" za żydowskim dzieckiem i jego polskiej Mamie -Irenie..., nieznany mi z imienia, niemiecki żołnierz Wermachtu, który umożliwił Mamie i mnie ucieczkę z transportu do Potulic...Myślę, że był Ślązakiem, bo znał język polski...oraz cały długi szereg Osób nieznanych mi z Imienia.
Wszystkim Im składam serdeczne Bóg zapłać...
Ostatnio zmieniony 26 cze 2010, 0:15 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 2 razy.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

4
Pamięć Tych dni Krzysztofie przetrwa.

"Sprawiedliwy wśród Narodów Świata"
Obrazek
Wallenberg z Jastrzębia

Bohater trzech narodów: polskiego, żydowskiego i węgierskiego. Podczas II wojny światowej na Węgrzech tysiące ludzi zawdzięczało mu życie.

Życie Henryka Sławika było stałym igraniem ze śmiercią. Niemcy dobrze wiedzieli, że załatwia dokumenty dla żydowskich dzieci. Sąsiedzi sierocińca Vacu podejrzewali, że skierował tam nie dzieci oficerów polskich, ale polskich Żydów. Sławik uczył je więc osobiście religijnych hymnów.

Co więcej, przekonał do odwiedzin nuncjusza apostolskiego. - No, przecież hierarcha by nie przyjeżdżał do niewiernych - nawet najbardziej podejrzliwi sąsiedzi sierocińca od tej pory siedzieli cicho.

Ilu uratował? Tysiąc, dwa? Nie wiadomo.

Przez przeszło pół wieku pozostawał bohaterem nieznanym. W Katowicach prezydent Lech Kaczyński wręczył jego rodzinie Order Orła Białego, najwyższe polskie odznaczenie. Pośmiertne odznaczenie otrzymał też József Antall, z którym wspólnie ratował Polaków i Żydów.

Wrzesień 1939. Henryk Sławik wśród 100 tys. Polaków przedostał się na Węgry, które choć sprzymierzone z Hitlerem, aż do wiosny 1944 r. starały się prowadzić samodzielną politykę. Ku irytacji Berlina wielu polityków węgierskich przymykało oczy na poczynania polskich uchodźców i nie utrudniało im drogi do tworzonych na Zachodzie nowych sił zbrojnych.

Do kontaktów z Polakami rząd w Budapeszcie wyznaczył Józsefa Antalla, szefa jednego z departamentów w MSW. To on podczas wizyty w przygranicznym obozie zwrócił uwagę na służącego mu za tłumacza Sławika.

Urodzony w okolicach Jastrzębia Sławik podczas I wojny światowej służył w armii kajzera. W II RP związał się z socjalistami, był radnym i redaktorem ostro atakującej endecję i sanację "Gazety Robotniczej".

Antall z miejsca docenił jego energię - wyznaczył go na przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego Pomocy Polakom. Polski rząd emigracyjny tę decyzję usankcjonował. Sławik został delegatem ministra opieki społecznej na teren Węgier. W ten sposób zaczęła się trwająca prawie do końca wojny gra z hitlerowcami. Jej stawką było ocalenie od zagłady polskich uchodźców.

Wielu z nich przetrwało tylko dlatego, że w pieniądze i dokumenty zaopatrzył ich korpulentny mężczyzna z manierami dobrotliwego wujka. Przebywającym na Węgrzech polskim Żydom Sławik zmieniał nazwiska i załatwiał świadectwa chrztu, a setkę żydowskich dzieci umieścił w katolickim sierocińcu w Vacu.

Sławik wiedział, że może działać, dopóki władzę na Węgrzech sprawował regent Horthy. Gdy wiosną 1944 r. rządy znalazły się w rękach miejscowych faszystów, los polskiego dyplomaty był przesądzony. Ostrzeżony przed grożącym mu aresztowaniem zaczął się ukrywać, ale zadenuncjowany przez znajomego Polaka wpadł w ręce gestapo. Aresztowany został też Antall.

Choć torturowany, podczas konfrontacji Sławik całą odpowiedzialność wziął na siebie. Gdy na chwilę znaleźli się blisko siebie, wyszeptał do Antalla: - Tak odpłaca się Polska.

Trafił do obozu w Mauthausen, gdzie Niemcy zabili go w ostatnich dniach sierpnia. Antall przeżył. Jego syn József Antall junior został pół wieku później pierwszym premierem demokratycznych Węgier.

O honory dla Sławika jako pierwszy postarał się Zvi Henryk Zimmermann - w Budapeszcie prawa ręka polskiego delegata, a po utworzeniu państwa izraelskiego wiceprzewodniczący Knesetu. W 1988 r. przyjechał do Polski i przez ogłoszenie odnalazł żonę i córkę Sławika. Dwa lata później Sławik otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Dopiero wtedy przypomniano sobie o nim w Polsce. Prezydent Aleksander Kwaśniewski nadał mu Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, a zawiązane w Katowicach stowarzyszenie postarało się, by prezydent Lech Kaczyński udekorował go Orderem Orła Białego.

Od kilkunastu lat przyrównywany jest do Raoula Wallenberga, szwedzkiego dyplomaty, który w ostatnich miesiącach wojny (już po aresztowaniu Sławika) ratował węgierskich Żydów. Tyle tylko że Sławik nie mógł się zasłonić paszportem neutralnego państwa - a taki miał Wallenberg - nie dysponował też pieniędzmi, którymi by mógł przekupić hitlerowców. Obu łączy to, że nie mają nawet własnej mogiły. Różni to, że zasługi Sławika były przemilczane nawet w Polsce, której służył.

Niektórzy jego współpracownicy mieli mu za złe, że pomagał Żydom, choć miał pomagać Polakom. W odpowiedzi stwierdził: - Dobrym Polakiem jest ten, kto trzyma się biblijnej zasady: "nie czyń bliźniemu, co tobie niemiłe". A o złych Polakach nie warto mówić.


http://www.sprawiedliwi.org.pl/?id=287& ... list&cid=4

Ile jest warte jedno życie ... 5 tysięcy ludzkich istnień ...
Cześć jego pamięci.
Ostatnio zmieniony 28 cze 2010, 23:31 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

5
Ksiądz Jerzy i jego nauczanie są nieprzemijające. Choć wiele rzeczy się zmienia, choć zmieniamy się my i nasze otoczenie, to jednak są takie wzory i autorytety, które nie odchodzą w siną dal. Historia pędzi do przodu, ale Bóg jest Panem „wiecznego teraz”. Ksiądz Popiełuszko nie poddał siebie i swojego życia zmiennym okolicznościom zewnętrznym. Pozostał prawdziwie wierny nakazom ewangelicznym, wartościom ponadczasowym, które nie ulegają zmianie w każdym kontekście historycznym. Christus Heri, Hodie, Semper – wczoraj, dziś i na wieki. Chrystus i Jego Krzyż to rzeczywistość aktualna, niezmienna. Wartości, które dla nas daje Słowo Boże, pozostają te same po wieczne czasy. Gdyby Pismo Święte ulegało przeterminowaniu, to nie „ocalałby” żaden święty i błogosławiony. Kościół nie czyniłby procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, bo nie miałoby to najmniejszego sensu. Jeżeli rzeczywistość Boga miałaby podlegać tymczasowych prawom historii, kultury, ludzkiej myśli, to objawienie publiczne musiałoby następować minimum co 10 – 20 lat. Dlatego nasze autorytety, które swoje życie podporządkowały wartościom nieprzemijającym, nie ulegają przedawnieniu po upływie określonego czasu bądź zmianie okoliczności zewnętrznych.
Przyzwyczailiśmy się patrzyć na postać ks. Jerzego przez pryzmat czasów, w jakich przyszło mu żyć. Jednak gdybyśmy podjęli trud przeanalizowania jego nauczania wyłącznie w kontekście nieprzemijającej Ewangelii, odkrylibyśmy, że jego słowa nic nie straciły na swojej ważności. Oto kilka przykładów.
„Wszystko to, co jest bólem, cierpieniem, udręką fizyczną czy duchową, to wszystko nabiera najwyższej wartości przez połączenie z krzyżem Chrystusa. Nie ma kościoła bez krzyża, nie ma ofiary, uświęcenia i służby bez krzyża. Nie ma trwania i zwycięstwa bez krzyża”.
(26 IX 1982)
„Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości. Komu nie udało się zwyciężyć sercem i rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą. Każdy przejaw przemocy dowodzi moralnej niższości”.
(26 XII 1982)
„Szatan będzie umacniał swoje królestwo na ziemi i w naszej Ojczyźnie, królestwo zakłamania, nienawiści i zastraszenia, jeżeli my wszyscy nie będziemy na co dzień stawali się coraz silniejsi Bogiem i Jego łaską”.
(27 II 1983)
„Zachować godność to być sobą w każdej sytuacji życiowej. To stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować.Bo prawda wypowiadana w słowie kosztuje. Tylko za plewy się nie płaci. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba zapłacić”.
(29 I 1984)
„Życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno. (…) Zachować godność, by móc powiększać dobro, zwyciężać zło – to pozostać wewnętrznie wolnym (…) Nasze synostwo Boże niesie w sobie dziedzictwo wolności, wolność daną człowiekowi jako wymiar jego wielkości”.
(19 X 1984)
Już 25 lat minęło od męczeńskiej śmierci księdza Popiełuszki. To już ćwierć wieku, jak nie ma go z nami. Zostały po nim tylko wspomnienia, zdjęcia, rękopisy, rzeczy osobiste i wierna pamięć. Przy jego grobie klękają Polacy wszelkich wyznań, różnych grup społecznych, wiekowych i różnego statusu majątkowego. Składają hołd Kapłanowi, którego krew niewinna wyprosiła u Boga wolną Ojczyznę. Na Żoliborz przyjeżdżają wielcy tego świata - ministrowie, prezydenci, następcy tronów, śpiewacy, aktorzy, ludzie nauki i kultury – oraz hierarchowie kościelni z całego świata. Hołd skromnemu księdzu z białostockiej wioski złożył Ojciec Święty Jan Paweł II w 1987 r. oraz kard. Joseph Ratzinger, ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, dziś papież Benedykt XVI. Z całego świata do parafii św. Stanisława Kostki ciągną rzesze pielgrzymek i grupy turystów. Chcą zobaczyć w Księdzu Jerzym znak zwycięstwa, który umacnia nasze męstwo w walce o dobro oraz wytrwałość w wierności nakazom ewangelicznym. Pragną złożyć kwiaty i zapalić znicze na grobie Męczennika, który – jak powiedział Jan Paweł II - „oddał swe życie za nas wszystkich”. Bóg bowiem obdarzył go łaską męczeństwa, by wypełniły się słowa napisane przed laty na obrazku prymicyjnym: „Posyła mnie Bóg, bym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc”.
Ostatnio zmieniony 10 gru 2010, 9:45 przez babka cukrowa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

6
Popiełuszko umarł bo nie kochał władzy państwowej. Jego nienawiść obróciła się przeciwko niemu. Umarł nie oddając życia dobrowolnie z serca dla innych. Kto słowem wojuje, od rozkazów ginie. A mógł wiele lat być wsparciem dla ludzi gdyby był łagodniejszy w słowie.
Ostatnio zmieniony 10 gru 2010, 11:09 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

7
Jabłoń kwitnąca w Warszawie rodzi owoce w Hamburgu.

Obrazek



Przedstawiam pierwszy z trzech artykułów poświęconych Irenie Sendler. Następne dwie notki zostaną opublikowane bezpośrednio po pierwszej.



"Panie Ambasadorze, gdybym ja wtedy, na Pawiaku, powiedziała moim koleżankom - więźniarkom, że za 60 lat ambasador Niemiec wręczy mi kosz słodyczy i bukiet kwiatów, to one pomyślałyby, że zwariowałam"

Irena Sendler do wizytującego ją w Warszawie ambasadora Republiki Federalnej Niemiec



W Hamburgu odbyła się uroczystość nadania imienia Ireny Sendler pierwszej w Niemczech szkole państwowej. Uroczystości tej władze miasta nadały niezwykle uroczystą oprawę. Relacjonowały ją media lokalne i ogólnokrajowe. Poczytny dziennik „die Welt” zamieścił na ten temat dość obszerną i utrzymaną w bardzo ciepłym tonie relację (www.welt.de/print/die_welt/hamburg/arti ... schau.html).

Polskie media nie zauważyły wydarzenia, które było jednym z tych, jakie na język codzienny przekładają zagadnienie porozumienia i pojednania między narodami polskim, niemieckim oraz żydowskim.

Warto przy okazji zaznaczyć, że pamięć o postaci Matki Dzieci Holocaustu jest wciąż żywa w Polsce i na świecie.
W kraju jest już 20 szkół im. Ireny Sendler, w Niemczech dotychczas były cztery szkoły specjalne Caritasu (pierwszej z nich - szkole w Hohenroth w Bawarii - imię Ireny Sendler nadano jeszcze za życia Pani Ireny, w czerwcu 2007 roku).

Są także ulice, place, bulwary noszące imię Ireny Sendler, tulipany (vide jedna z naszych notek opublikowanych na salonie24: fzp.salon24.pl/180530,tulipany-jarcait ), symfonia skomponowana przez muzyka z Izraela, znaczki i kartka pocztowa wydana w tym roku przez Pocztę Polską.

Tradycja upamiętniania postaci Ireny Sendler wplata się w ten sposób w bogatą już tradycję upamiętniania innej postaci związanej z dziećmi z okrutnego czasu wojny – osoby wybitnego pedagoga Janusza Korczaka - od którego zaczął się ten Cykl.


Kolejną szkołą w Niemczech, której nadane zostanie imię Ireny Sendler będzie szkoła w Euskirchen k. Kolonii. Uroczystość planowana jest na 20 listopada. Zostali na nią także zaproszeni goście z Polski.

Należy podkreślić, że we wszystkich przypadkach nadania imienia Ireny Sendler szkołom w Niemczech inicjatywa wychodziła od uczniów oraz ich rodziców.

Strona www szkoły im. Ireny Sendler w Hamburgu:

www.peterpetersen.hamburg.de/index.php/

Więcej fotografii z uroczystości nadania imienia Patronki szkole:

www.peterpetersen.hamburg.de/index.php/ ... etail/4679

Obrazek


Posadzenie jabłonki przed Irena Sendler Schule w Hamburgu, 7 listopada 2010, od lewej: senator Christa Goetsch (sprawy szkolnictwa i edukacji w parlamencie hamburskim), Janina Zgrzembska - córka Ireny Sendler, Ute Pape - dyrektor szkoły



Źródło: FŻP.
Ostatnio zmieniony 10 gru 2010, 12:05 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 2 razy.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

8
"Gdyby Bóg żył na ziemi, ludzie wybijaliby mu szyby."

Przysłowie żydowskie



tak sobie myślę.



* Nikt o poczuciu elementarnego rozsądku nie mógł - przez cały ten okres uznawania zasług Ireny Sendler - nie zdawać sobie sprawy, że ratowanie żydowskich dzieci to była działalność wielu osób, a nie jednej osoby.
Tylko ktoś bezgranicznie naiwny mógł wyobrażać sobie, że działała ona bez współpracowników i mógł zakładać, że było logistycznie i fizycznie możliwe, aby działając w pojedynkę, móc ratować z getta żydowskie dzieci przeznaczone na śmierć.
*

Jedynie ktoś bez wyobraźni mógł traktować podawaną przez media idealnie, ostentacyjnie "okrągłą" liczbę 2500 uratowanych dzieci jako ostateczne, precyzyjne, udokumentowane wyliczenie, a nie liczbę przybliżoną, ustaloną na podstawie rozproszonych informacji pochodzących od różnych osób. Ludzi, których zadaniem było ratować dzieci w sekrecie i z narażeniem życia, a nie pilnować statystyk.
*

Podobnie oczywiste było to, że uznanie i wdzięczność mogła być i była okazywana Irenie Sendler i tylko Irenie Sendler z bardzo prostej przyczyny - tylko ona, wówczas już ponad dziewięćdziesięcioletnia, była jeszcze wśród nas.
Inni bohaterowie odeszli wcześniej, nie doczekawszy się medialnego zainteresowania i publicznego uznania.
Każdy rozumiał tym samym, że Irena Sendler jest honorowana nie wyłącznie za swoje osobiste zasługi, ale także jako osoba reprezentująca symbolicznie postawę i czyny wielu ludzi zaangażowanych w akcję ratowania żydowskich dzieci.


To wszystko było oczywiste dla każdego logicznie myślącego, zwłaszcza, że gdy pisano i mówiono o Irenie Sendler z reguły wymieniano Żegotę - Radę Pomocy Żydom przy Delegacie Rządu RP na Kraj, a więc wyraźnie podkreślano, że to była cała siatka ludzi połączonych wspólnym celem.
Ludzi, którzy mianowali Irenę Sendler szefową wydziału dziecięcego i udzielali jej wsparcia zarówno w okresie jej działalności, jak i wtedy, gdy trzeba było ją ratować z Pawiaka, po jej aresztowaniu przez gestapo.

Te wszystkie fakty były tak oczywiste, że trudno było wyobrazić sobie, iż istnieje ktoś tak bezgranicznie naiwny, tak pozbawiony elementarnego rozsądku, wyobraźni i umiejętności logicznego myślenia, aby ich nie dostrzegać.

Obserwując jednak internetowe dyskusje, a także głosy docierające z kręgu historyków i publicystów - dotyczące postaw Polaków wobec Szoa - dostrzegamy, że pojawiają się ludzie, którym postać Ireny Sendler sprawia poważny kłopot.


Wiemy, że historia jest stale wykorzystywana do celów propagandowych, przez krótkowzrocznych ideologów, którzy starają się manipulować nią tak, aby oddziaływać na ludzkie postawy.


Istnieją bowiem dwie skrajne i równie nieprawdziwe, propagandowe wizje, konkurujące ze sobą o występowanie w roli jedynej lub co najmniej dominującej prawdy.

Obie są prezentowane przez ekstremistów dwóch przeciwstawnych sposobów postrzegania polskich postaw wobec Zagłady.


* Jedna wizja, to obraz Polaków gorliwie i na wielką skalę współpracujących z Niemcami w mordowaniu Żydów. Jest to wizja Polski - by posłużyć się pewnym skrótem myślowym - "zdominowanej przede wszystkim przez szmalcowników i morderców z Jedwabnego".

* Druga wizja, to obraz Polaków na wielką skalę ratujących Żydów przed śmiercią z rąk nazistów. Jest to wizja Polski - znów używając skrótu myślowego - "zdominowanej przede wszystkim przez Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata i Żegotę".


Każda z tych wizji zawiera w sobie znaczną cząstkę prawdy.
Znaczną.

Jednak każda z nich jest nieprawdziwa wówczas, gdy chce udawać, że jest całą lub co najmniej "ważniejszą" prawdą.

A przecież to wyglądało czasami tak, a czasami inaczej - w zależności od miejsca i chwili.

A przede wszystkim, szmalcownicy i ratujący, mordercy z Jedwabnego i działacze Żegoty - jedni, i drudzy tkwili w morzu wielomilionowego ludzkiego strachu, zabiegania o własne przetrwanie.
Niewyobrażalna podłość i niewyobrażalny heroizm przejawiały się w morzu ludzkiej, szarej obojętności.

Te dwie fałszywe wizje walczą jednak ze sobą o niezasłużony monopol prawdy.

Za obiema tymi propagandowymi "konstrukcjami" stoją ludzie, którzy są zainteresowani w ich upowszechnianiu i próbują nadać im - każdy swojej - charakter historycznego, niepodważalnego ustalenia.
Za obiema nimi stoją ludzie o odmiennych światopoglądach, szczególnie o odmiennym poczuciu patriotyzmu, stosunku do własnej historii, zwłaszcza o różnym rozumieniu, czym jest to, co nazywamy odpowiedzialnością za dziedzictwo historyczne i winy oraz zasługi poprzednich pokoleń.

Można przypuszczać, że te światopoglądowe różnice przenoszą się także w jakiś sposób na odmienność politycznych poglądów i mieszczą się na politycznej mapie Polski roku 2010.

Irena Sendler swoją medialną popularnością i zainteresowaniem, jakie wzbudziła na świecie, naruszyła pewną istniejącą równowagę pomiędzy tymi dwiema wizjami.

Podkreślmy raz jeszcze: propagandowymi wizjami.

Podobnie, jak równowagę tę naruszyło przed kilku laty – w przeciwną stronę - nagłośnienie zbrodni dokonanej przez polskich mieszkańców Jedwabnego na swoich żydowskich sąsiadach.

Można więc przypuszczać, że w nieodległym czasie może nastąpić próba podważenia zasług Ireny Sendler.

Na podstawie dotychczasowych złych doświadczeń polegających na przenoszeniu bieżącego, doraźnego sporu politycznego na perspektywy historyczne można obawiać się, że jedna ze stron zacznie przedstawiać wątpliwości wobec tego, co wiemy na temat działalności Ireny Sendler.

Ekstremiści obydwu stron, albo po prostu ludzie zagubieni w nieczytelnych i niezrozumiałych dla nich meandrach dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce, gdzie argumenty historyczne wyciągane są na szańce w formie ciężkiej artylerii służącej do niszczenia przeciwnika politycznego, grają i grać będą kwestiami historycznymi.

Także wielkimi postaciami z historii Polski, wielkimi wydarzeniami z historii naszego kraju, wielkimi historycznymi dylematami, przed którymi stali nasi przodkowie. Przykładów takich zabiegów można mnożyć po wszelkich możliwych stronach politycznych, polskich barykad.

To, co niektórym ludziom wydaje się dociekaniem obiektywnej prawdy inni natychmiast wykorzystają jako broń rażenia politycznego przeciwnika.

Z życiorysami postaci wielkich jest i może nadal być podobnie.

Niestety z życiorysem Ireny Sendler także.

Kampanie skierowane przeciwko politycznym przeciwnikom z użyciem „broni historycznej” często są prymitywne, toporne, nachalne, manipulujące – po prostu tępa propaganda.

Są też kampanie wyrafinowane, aluzyjne, z dokładnie ukrytymi celami, działające cicho i „bezboleśnie”
. Kampanie oparte na używaniu argumentów historycznych często polegają na wykorzystaniu nieświadomych spraw historyków. Tego typu kampanie pod pozorem walki z „mitami”, docieraniem do „historycznej prawdy” czy innego rodzaju zabiegów „demitologizujących” nie stosują chwytów prymitywnych.
Stosują one zabiegi raczej wyrafinowane i przebrane w kostium badań historycznych lub ambitnego, demitologizującego dziennikarstwa. Aby to było możliwe, ludzie stosujący tego typu rozumowanie muszą najpierw wykazać, że po prostu nikt nie zdawał sobie sprawy z tych oczywistości, które wymieniliśmy na wstępie i że wszyscy bez żadnej refleksji uwierzyli w obraz samotnej Ireny Sendler wyprowadzającej z getta 2500 dzieci.

Nie dajmy się jednak zwieść. W ten sposób jakże często stajemy się obiektem inwazji na nasze najgłębsze wartości.

[Artykuł ten został opublikowany przez Forum Żydów - zamieściłem go, po refleksji nad komentarzem do postaci ks.Jerzego.cytuję:
Popiełuszko umarł bo nie kochał władzy państwowej. Jego nienawiść obróciła się przeciwko niemu. Umarł nie oddając życia dobrowolnie z serca dla innych. Kto słowem wojuje, od rozkazów ginie. A mógł wiele lat być wsparciem dla ludzi gdyby był łagodniejszy w słowie. Koniec cytatu.
.Jest w tym coś na rzeczy...]
Ostatnio zmieniony 10 gru 2010, 12:38 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 2 razy.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

9
Niebezpieczeństwo tkwi w wynoszeniu ludzi na ołtarze. Robi się krzywde ich duszy. Mamy tylu świętych którzy byli tylko ludźmi, a zrobiono z nich Bogów. I ludzie zamiast kontaktu z Bogiem kontaktują się z duchem. A że kościół nazywa te duchy świętymi to sobie tylko tak kościół wymyślił.
Ostatnio zmieniony 10 gru 2010, 15:06 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

10
Ja?! pisze:Niebezpieczeństwo tkwi w wynoszeniu ludzi na ołtarze. Robi się krzywde ich duszy. Mamy tylu świętych którzy byli tylko ludźmi, a zrobiono z nich Bogów. I ludzie zamiast kontaktu z Bogiem kontaktują się z duchem. A że kościół nazywa te duchy świętymi to sobie tylko tak kościół wymyślił.
To interesująca kwestia...Czyj heroizm na przykład jawi się w całym swym nadprzyrodzonym wymiarze, bardziej w postaci świętego, czy człowieka...?
W moim odczuciu - człowieka, który w imię najbliższych mu wartości przekracza granicę swego człowieczeństwa..

Ale to moje odczucie, teologia może mieć zupełnie odrębne zdanie na ten temat...
I być może będzie to "gadanie na temat",podczas gdy my tu mówimy o materii czynu, który się spełnił.
Ostatnio zmieniony 10 gru 2010, 18:08 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 2 razy.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

11
„Nie zrobiliśmy niczego nadzwyczajnego, pomagaliśmy – tak było trzeba”.
http://www.sprawiedliwi.org.pl/pl/cms/a ... bylanskim/
Takie proste,ludzkie.Po co imo więcej dodawać,upiększać ...

Gdyby ks. Popiełuszko "był łagodniejszy w słowach" sam by się wobec siebie sprzeniewierzył, zaprzedał część samego siebie.Oczywiście ... ilu to wspaniałych,dobrych i mądrych ludzi "łagodnych w słowach" po dzień dzisiejszy by żyło ale czy byliby tymi, jakim się ich dziś pamięta i za co się akurat ich pamięta ?
Ci spośród tych, którzy się nie ugięli,nie zamilkli,mieli jawnie odwagę głosić sprzeciw,niepokorni wobec reżimu.
Czym stałby się świat bez ich "niełagodnych słów" ?

Co do obaw w stosunku do zmiany nastawienia wobec postaci Pani Ireny Sendler oraz skrajnych postaw ...
Narzuca mi się taka prosta konstrukcja myślowa odnośnie "wyznawców wizji".
Najbardziej lubią zabierać głos i zazwyczaj najwięcej do powiedzenia mają ludzie, których tam nie było, nie żyli w tamtych czasach bądź nie mieli z tamtejszymi wydarzeniami nic wspólnego.
Dlatego Krzysztofie pewne głosy chyba powinno się czasem ignorować,oczywiście nie nazbyt pobłażliwie ... ale jednak ;)
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 2:44 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

12
Wyjdź na ulice i krzycz jak Jan Chrzciciel. Jak Cię zabiją to zostaniesz świętym. Jezus też miał ostre słowo. Oboje się prosili o śmierć. Przyszli by umrzeć. I to ma wystarczyć do bycia świętym ? Bym to odwrócił, świętym jest człowiek który nie ucieka w śmierć i żyje do końca. Sztuką jest życie a nie umieranie. Jeden był co zrobił coś dobrego przez śmierć, naśladowanie go jest aktem głupoty bo Jezus jest jeden. Ziemia potrzebuje dobrych ludzi żywych, nie martwych. Jakby wszyscy dobrzy umarli na ziemi było by piekło.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 11:14 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

13
Ziemia potrzebuje dobrych ludzi,żywych, nie martwych...
To głęboka prawda...

Myślę, że Marek Kotański, należy do tych " nie świętych świętych."

Obrazek


Marek Kotański, twórca Monaru i Markotu, przewodnik odrzuconych, zagubionych i wzgardzonych. Zginął tak, jak żył - w drodze. Wracając nocą do Warszawy z jednego ze swoich 150 ośrodków, rozbił się na drzewie.

w 1977 r. młody psycholog z oddziału odwykowego dla uzależnionych w Garwolinie "wyprowadził" z niego grupę pacjentów i osiadł z nimi w zrujnowanym dworku w pobliskim Głoskowie....

[youtube][/youtube]
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 11:51 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 2 razy.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

14
Ja?! pisze:Wyjdź na ulice i krzycz jak Jan Chrzciciel. Jak Cię zabiją to zostaniesz świętym. Jezus też miał ostre słowo. Oboje się prosili o śmierć. Przyszli by umrzeć. I to ma wystarczyć do bycia świętym ? Bym to odwrócił, świętym jest człowiek który nie ucieka w śmierć i żyje do końca. Sztuką jest życie a nie umieranie. Jeden był co zrobił coś dobrego przez śmierć, naśladowanie go jest aktem głupoty bo Jezus jest jeden. Ziemia potrzebuje dobrych ludzi żywych, nie martwych. Jakby wszyscy dobrzy umarli na ziemi było by piekło.
Tylko co znaczy bycie dobrym bo jeśli ktoś kłamie i zabija Twoich przyjaciół a Ty na to nie reagujesz bo chcesz żyć za wszelką cene to znaczy, że jesteś dobrym człowiekiem?
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 20:21 przez Michall, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

15
Od tego jest policja by karać. Ty jesteś sędzią i katem ? A może panem życia i śmierci ? Ktoś morduje Twoich przyjaciół i co robisz ? Zabijasz morderce czy krzyczysz z ambony że tamten zabił ? Wiesz że można zabijać słowem ? Wolisz zginąć za coś czego nie rozumiesz byle być razem z przyjaciółmi nawet martwymi ? Są różni ludzie, jedni mają intencje umierać za innych, nie wszyscy. Chcesz zmian walcz głową, nie mięśniami, nie gębą krzyczącą z ambony.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 21:10 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

16
Tak w latach 1944 1956 to Pilecki pownien stawić się na milicje żeby zaskarżyć zabijanie jego przyjaciól z AK...... Co znaczy walka z głową, jak kilku ludzi będzie okładać Twojego kumpla to zadzwonisz na policje i będziesz stać i patrzeć jak go okładają czy może jednak łaskawie użyjesz rąk??
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 22:28 przez Michall, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

17
Może jesteś mięśniak to użyjesz rąk. Nie każdy jest mocny fizycznie. Może mam uraz do przemocy bo się nie kontroluje. Kiedyś o mały włos a zabiłbym człowieka. Skończyło się na szpitalu. Więc możliwe że nic bym nie zrobił oprócz fonu na policje. Właściwie wszystko zależy od sytuacji. Gdybym miał mięśnie jak Pudzian lub umiejętności jak Bruce Lee ale bardziej przypominam babe niż faceta i mam zdrowie na włosku. Teraz rozumiesz ? Nie jestem ochroniarzem moich przyjaciół, i nie jestem odpowiedzialny za ich głupie zachowanie. Sami powinni płacić za własną głupote zwłaszcza jak im brak wrażeń i potrzebują z kimś powalczyć. Moja walka skończyła się dawno temu.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 23:15 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

18
A Pilecki i inni z AK powinni uciec z kraju, wiedzieli że to republika radziecka zwana polską. Chcieli pomóc polsce ale nie mogli pomóc sobie. Najpierw samemu trzeba być mocnym by pomóc innym, w przeciwnym razie jest to idiotyzmem. Choć może inni nazywają to bohaterstwem. Ja to nazywam głupotą. Życie jest cenniejsze niż śmierć. W śmierci nie ma nic wzniosłego ani świętego.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 23:20 przez Ja?!, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

19
Z takim podejściem nie mów co powinni zrobić ludzie dobrzy, bo tacy nigdy nie zostawią przyjaciół w takiej sytuacji choćby to się miało skończyć dla nich tragicznie. Myśle, że mylisz pojęcie ludzi dobrych i tych którzy są bardzo przywiązani do życia i jest ono dla nich największą wartością. Zaś co do kontroli to sie nie przejmuj jak ktoś okłada Twojego kolegę, że zagrożone jest jego życie to nie musisz się szczególnie hamować....

Ucieczka wyobrażasz sobie Pileckiego uciekającego, zaś Ty który jak sam twierdzisz nie jesteś wstanie poświęcić sie dla przyjaźni a życie dla Ciebie jest tak cenne jak nic innego nie oceniaj Pileckiego ani nie mów co powinni zrobić bo to nic nie wniesie ktoś kto nie ma większych wartości nad własne życie tego nie zrozumie.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2010, 23:25 przez Michall, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

20
Każdy kreuje sobie własne życie. Patrzysz z poziomu materii, czyli ślepca. Popatrz z poziomu wyższego, zobaczysz wtedy szerzej i już nie będzie to takie oczywiste to w co wierzysz. Jeśli ktoś nie pragnie śmierci tonie podłoży się pod lecącą z góry cegłe. Ty może szukasz okazji by godnie umrzeć, wtedy będą Cię szanować ale zapomną po paru dniach. Myślisz że jak masz przyjaciół to nie jesteś sam ? To iluzja. W chwili śmierci każdy jest sam. Wielokrotnie mnie zabijano w poprzednich wcieleniach. Walczyłem z władzą, głupotą ludzi, chciałem pomóc innym. Mój przyjaciel strzelił do mnie dwa razy z pistoletu. Nie będe stawał w obronie kogoś kto naraża siebie i innych na śmierć bo brak mu wrażeń i nienawidzi życia. Jak ktoś szuka śmierci to niech umiera sam bez ciągnięcia innych za sobą. Jak ktoś chce naśladować Jezusa to wolna wola. Niech wszyscy umrą którzy go chcą naśladować, może wtedy będzie więcej życia na ziemi a mniej śmierci i cierpienia.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 0:01 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

21
Nie ma nic bardziej wartościowego nad życie. Bóg to życie, żaden honor, żadna polska nie jest tego warta. Byłem rosjaninem, żydem, francuzem, i cholera wie kim jeszcze. Każde państwo wpaja już dzieciom miłość do ojczyzny, robi z nich żołnierzy od małego, gdzie jest moja ojczyzna ? To moje ciało, tylko to mi zostało. To miałem jako pierwsze i zawsze jako ostatnie, popatrz jak sam traktujesz swoje ciało, ono jest Twoim przyjacielem i państwem, tylko jego mam obowiązek bronić, głównie przed własną głupotą.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 0:10 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

22
Nie wiem mnie nikt w poprzednich wcieleniach nie zabijał to się nie wypowiem. Widzisz i tu schodzimy z tematu bo ja w chwili śmierci ani w życiu nigdy nie jestem sam, widzisz podejście pod lecącą z góry cegłe może miać 2 przyczyny tak z grubsza: jedna jest taka, że chcesz umrzeć i ok to sprawa Twoja, druga ktoś stoi na lini lotu tej cholernej cegły i Ty chcesz go wypchnąć poza jej zasięg- to tak metaforycznie żeby ktoś się zaraz nie rozwodził nad sposobami wyciągnięcia kogoś z tamtego miejsca.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 10:53 przez Michall, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

23
Chcesz powiedzieć że Twoje życie jest mniej warte niż życie innego człowieka ? Wiesz co czuje człowiek który został zamieniony przez księdza Kolbe w oświęcimiu ? Poczucie winy, i pare innych spraw które na nim ciążą bo uważa że to jego życie było mniej warte.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 11:09 przez Ja?!, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

24
Nieco odbiegliśmy od głównego nurtu...Może dlatego, że Dobro jest ciche i pokornego serca, nie szuka "swego", nie domaga się poklasku...
Ludzi otwartych na innych, gotowych pospieszyć ze spontaniczna pomocą jest na szczęście wielu..Ostatnio np młody człowiek który wskoczył do rzeki, aby ratować kobiety tonące w samochodzie. Dla niego taka reakcja była oczywista...
Takie postawy przywracają nam, nadwątloną wiarę w człowieka...
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 11:12 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."


_________________
Z Foresta Gump`a"

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

25
Tu nie chodzi o wartość życia tylko o jego cel i sens- Kolbe nie bał się śmierci tyle, on zawsze mial oparcie z kim porozmawiać u kogoś się pocieszyć. Widzisz Ja powinienes miec nadzieję żeby obok Cieie przebywali ludzie kórzy są jak Maksymilian a nie jak Ty, jeśli coś kiedyś stanie się Tobie tfu tfu bo inaczej będą tylko patrzeć. Postawa Krzysztofie tego chłopaka była taka jaka powinna być choć pewnie część ludzi jak wszędzie tylko patrzyła i czekała co z tego wyniknie jakie to fajne przedstawienie ale cóż tak było jest i będzie.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 11:27 przez Michall, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Żyli dla innych,zgineli by żyć wiecznie ...

26
Ja?! pisze:Wyjdź na ulice i krzycz jak Jan Chrzciciel. Jak Cię zabiją to zostaniesz świętym. Jezus też miał ostre słowo. Oboje się prosili o śmierć. Przyszli by umrzeć. I to ma wystarczyć do bycia świętym ? Bym to odwrócił, świętym jest człowiek który nie ucieka w śmierć i żyje do końca. Sztuką jest życie a nie umieranie. Jeden był co zrobił coś dobrego przez śmierć, naśladowanie go jest aktem głupoty bo Jezus jest jeden. Ziemia potrzebuje dobrych ludzi żywych, nie martwych. Jakby wszyscy dobrzy umarli na ziemi było by piekło.
Niekoniecznie z tym krzykiem jest tak jak piszesz.
Trzeba być jeszcze wysłuchanym jak i mieć o czym "krzyczeć".

Myślę że dyskusja rozbija się o nasze światopoglądy.
Jedni będą np. "bierni",drudzy będą "krzyczeć" inni się "wypośrodkują" (jak i ja zawsze się staram).
Jedni się podporządkują inni sprzeciwią - tylko jaki ten sprzeciw będzie miał sens w przypadku kiedy nie zrobią tego jawnie,otwarcie i z determinacją ?

JA?! ... napisałeś coś naprawdę fajnego i mądrego : "Ziemia potrzebuje dobrych ludzi żywych, nie martwych. "
Tylko widzisz ... czasami w życiu jest tak, że ono samo nie daje nam zbyt dużego prawa wyboru.
Musimy opowiedzieć się po któreś ze stron, nawet z narażeniem własnego życia, chociaż byśmy nie wiem jak tego nie chcieli.Oczywiście składa się na to olbrzymia ilość czynników.Musimy jednak podjąć decyzję,zareagować.Komfort zachowania "bierności" odpada ... co wtedy ?
Czasami również, żeby inni "dobrzy ludzie" mogli żyć jakaś inna "dobra jednostka" poświęca własne życie,nawet wbrew sobie.
Ostatnio zmieniony 12 gru 2010, 21:14 przez Abesnai, łącznie zmieniany 1 raz.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wielcy Polacy”

cron