Witaj, grgkh!
grgkh pisze:Ja nie muszę podwyższać swojej świadomości. Jestem skromny i wystarcza mi to, co mam.
I tym oto stwierdzeniem dałeś doskonały wyraz temu, że nie masz pojęcia, co to jest skromność, wprost przeciwnie: w swojej pysze wydaje Ci się, że „pozjadałeś wszystkie mądrości”…
grgkh pisze:Dotarło. Jestem cząstką Wszechświata. Wiem to.
Wiedzieć, a mieć świadomość to ogromna i zasadnicza różnica. Mieć świadomość w sensie poczuć tę prawdę w sobie, utożsamić się z nią. Chodzi o praktykę, wiedzieć jest teoretyczne, nabrać świadomości praktyczne.
grgkh pisze:Proponuję z małej litery. Energia nie jest imieniem własnym.
Tak samo jak i słowa „Ty” czy „Ciebie”, jak piszę, odpowiadając na posty. Ta duża litera jest wyrazem mojego szacunku dla rozmówcy i szacunku dla „Siły Stwórczej”, której cząstka jestem. Pozwolisz zatem, że będę mój szacunek okazywała na mój sposób?
grgkh pisze:Lidka pisze:i że to Wszystko to Energia
i że ta Energia to wibracje Miłości,
Bez sensu. Miłość jest wewnętrznym stanem świadomości, a nie czymś na zewnątrz. Tej tezy nie uda ci się udowodnić.
Nie, miłość nie jest żadnym stanem świadomości, a uczuciem. Uczucia są energią (tak samo jak nasze myśli). Wystarczy podłączyć człowieka do urządzenia badającego wibracje jego energii, sprawić, aby myślał o czymś neutralnym, a potem o czymś (o kimś), co (kogo) bardzo kocha. Myśląc o tym, będzie wytwarzał ogromną wiązkę energii o wysokich wibracjach. I im silniejsze uczucie, tym wibracje wyższe, podobne do tej cząstki energii wszechświata, którą człowiek jest w stanie zbadać.
grgkh pisze:Jestem dość kochliwy i zauważałem, jak to się we mnie pojawiało i znikało. Jak apetyt na kiszone ogórki. To nie może być tworzywem wszechświata. Wszechświat tworzy fizyka kwantowa.
Jak się pojawiało, to wytwarzałeś spore ilości energii pozytywnej, jak znikało – poziom wibracji Twojej energii spadał.
Nie, wszechświata nie tworzy fizyka kwantowa, ona jedynie reguluje go. A tworzy energia zwana przeze mnie Energią
za pomocą fizyki. To istotna różnica.
grgkh pisze:Nie muszę się buntować. Make peace, not war. To moja zasada życiowa.
Dobre i to…
Ale i tak się buntujesz gdybyś się nie buntował, do głowy by Ci nie przyszło dyskutować na ten temat…
grgkh pisze:Lidka pisze:Tu też fizyka się „wtrąca”: czas nie gra roli.
Gra rolę podstawową. Bez osi czasu i zmienności nie byłoby wszechświata.
Nie w tym sensie napisałam: czas nie gra roli w znaczeniu, że wszystko jedno, ile ziemskich wcieleń dusza wybierze i jak długo (według czasu liniowego) będzie nabywała swoją świadomość życia. Z perspektywy jej naturalnego środowiska (czasu płaszczyznowego) nie ma to żadnego znaczenia, gdyż, de facto, wszystko to dzieje się w tzw. „wiecznej teraźniejszości”.
grgkh pisze:To jest nie obiektywnie, ale w twojej głowie, a więc może być fałszem. Potwierdzenie musi być sprawdzalne doświadczalnie. Jeśli nie jest - to jest tworem mózgu.
Fałszem w odniesieniu do czego? Do Twojej wizji problemu? Owszem. Jak pisałam w poprzednim poście, NIE MA prawdy obiektywnej w rzeczywistości materialnej. Nie może być i tak ma być
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
. Moja prawda jest moją prawdą, subiektywną, dokładnie tak, jak Twoja - Twoją subiektywną. Żeby dojść do Prawdy przez duże „P”, trzeba połączyć wszystkie prawdy subiektywne. Ale nie „tu”, a „tam”.
grgkh pisze:Lidka pisze:A jak będzie przy założeniu, że brak definicji oznacza jedynie brak wiedzy na temat czegoś, co jest, ale my tego nie rozumiemy i dlatego nie potrafimy zdefiniować?
Musisz wiedzieć, o czym mówisz. Brak definicji to uniemożliwia.
Wiem, o czym mówię. Ja tę definicję znam i akceptuję. To Ty jej nie znasz, więc dla Ciebie to nie może mieć sensu
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
.
grgkh pisze:To jest TWÓJ bóg, bo uznajesz go ty. Inni ludzie mają bogów o innych imionach. Trzeba ich jakoś rozróżniać. Dużą literą piszemy rzeczowniki własne, imiona.
Jak napisałam wyżej, nie tylko rzeczowniki własne…
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
A ponieważ Bóg, jakiego ja odkryłam i uznaję jest wszystkim, co jest, zatem imię nie jest Mu potrzebne, bo nie ma nic oprócz Niego. I będę Go mianować Wszystkim, Co, Jest z dużych liter.
grgkh pisze:Czy przyjmujesz to do wiadomości, czy nie, to boga nie ma , bo nie ma dowodu na jego istnienie. A logiczny dowód na nieistnienie daje się łatwo przeprowadzić - wynika on z braku jakiejkolwiek dającej się obronić boskiej definicji.
Idąc tokiem Twojego rozumowania, najprostszy przykład: ludzie przed Kopernikiem nie byli w stanie zbadać budowy Ziemi, widzieli ją z perspektywy człowieka na Ziemi, jak coś „płaskiego” (w sensie, że nie kula). Widzieli, że to Słońce porusza się po niebie. Dla nich właśnie taka wizja była prawdziwa i powiedzenie im, że jest odwrotnie, niż myślą, była fałszem i paranoją. Bo za ich czasów nie było dowodu na to, zatem to nie miało prawa istnieć.
Reasumując: jeśli nie ma dowodu na istnienie czegoś, znaczy, że to nie istnieje?
Zatem gratuluję Ci dojrzałego podejścia do życia i skromności w Twoich poglądach i wiary w naukę
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
. Założyłeś z góry, że człowiek już nigdy nic więcej nie odkryje i nawet z fizyki kwantowej, która się podpierasz nie potrafisz wyciągać wniosków? To dopiero „oświecenie”… :zdziw:
grgkh pisze:A niemowlę ma świadomość? A delfin? A człowiek odkorowany? A gdzie była nasza świadomość zanim się urodziliśmy? Moje pytania obalają twoje tezy.
Świadomość człowieka jest nieporównywalna do Świadomości uniwersalnej. Niemowlę jej nie ma, człowiek odkorowany również nie, ale delfin (dorosły) tak, na swoim poziomie.
Świadomość człowieka to „nowa jakość”, jak rodzi się wraz z nim i jest właściwa tylko dla konkretnego człowieka (w sensie, że każdy jest inny i ma swoją, inną, niepowtarzalną). Składa się z wielu czynników, wykładu nie będę robiła, bo nie mam czasu, ale bazuje na wszelkich doświadczeniach tego duszy, jaka przyjęła ciało danego człowieka. Doświadczenia przeszłe ulokowane są w podświadomości i nie ma do nich swobodnego dostępu, jest „automatyczny” i nieświadomy, wyrażający się na różne sposóby. Do tego dochodzą doświadczenia z aktualnego życia, a doświadczamy ich w sposób determinowany ilością i jakością poprzednich. Dzięki pamięci i możliwości abstrakcyjnego myślenia tworzymy tę „nową jakość” na czas naszego kolejnego wcielenia. Ale nasze JA nie jest nasza świadomością, jest „kimś innym”, kto, po przybyciu w ciało zapomina samego siebie i staje się człowiekiem (to ma swój cel i sens, rzecz jasna). I kto, po powrocie tam, skąd przyszedł, dołączy rolę człowieka, którym właśnie był, do całego „bagażu swoich doświadczeń i odblokuje pamięć uniwersalną.
Zatem zanim się narodziliśmy, nasza świadomość nie istniała. Ale nasze JA owszem. I będzie istniało po naszej śmierci, bogatsze o doświadczenia z kolejnego wcielenia.
grgkh pisze:A więc nie wolno ci mówić o bogu, bo go nie znasz. Przyznajesz to, by potem być w sprzeczności z pierwszą tezą. To nielogiczne. jak ja mam z tobą rozmawiać? Odrzucając logikę, jak ty? To bez sensu.
To nie ja odrzucam logikę, a Ty usiłujesz wmówić mi, że jedynie słuszne jest to, co można postrzegać z jednej, ludzkiej, perspektywy. Przykro mi, potrafię spojrzeć na życie z odrobinę większej perspektywy i nie potrafię cofnąć się, żeby usiłować dojrzeć coś jak Ty. Ewolucja idzie w jedną stronę, jak się ma świadomość czegoś, trudno ją zapomnieć…
grgkh pisze:Jedyne, co ci się udało zrobić, to porzucić logikę i poddać się dogmatowi.
Jakiemu dogmatowi? Chyba wyraźnie napisałam, że nie jestem związana z żadna religią?
Pokażę Ci przykład moich „dogmatów”.
Patrząc z perspektywy człowieka widzisz piękny kamień. Twierdzisz, że jest „ciałem stałym”, przedmiotem, materią. I że jest to prawda obiektywna, bo wszyscy ludzie tak samo go widzą i twierdzą.
Wkładasz taki „stały przedmiot” pod mikroskop elektronowy, czyli ZMIENIASZ PERSPEKTYWĘ widzenia go. I co widzisz z tej innej perspektywy? Że nie ma w kamieniu NIC stałego, widzisz jedynie atomy i elektrony poruszające się w jakimś tempie i zgodnie ze wzorami powtarzalnymi. W kamieniu „kwitnie życie”, nie jest „martwy” i „stały”! Ten ruch powtarzalny stwarza pozory „stałości”, jeśli zmniejszy się perspektywę jego obserwacji.
Podpierasz się fizyka kwantową, więc dlaczego nie potrafisz praktycznie jej odnieść do życia?
Po zwiększeniu perspektywy widzenia Ziemi i tego, co się tu dzieje, okazuje się dokładnie jak z tym kamieniem: wszyscy jesteśmy jak te atomy poruszające się w JEDNYM „ORGANIZMIE”, jesteśmy jednością, której cząstki (każdy człowiek) mają wrażenie „odrębności”, przestrzeni pomiędzy jednym a drugim, różnic między jednym a drugim itd. A, de facto, jesteśmy właśnie jak te poruszające się cząsteczki w kamieniu...
grgkh pisze:Prawdy indywidualne? Toż to po prostu fałsz, który uznajesz za prawdę.
Fałsz? A, przepraszam, względem czego? Jedynie względem Twojego punktu widzenia. Określenie „fałsz” ma prawo istnieć tylko w naszej rzeczywistości, materialnej, i dotyczyć tylko tego (materialnego) punktu widzenia.
Z dalszej perspektywy nie ma żadnego „fałszu” (jak widzisz choćby na przykładzie z kamieniem).
Dyskutowanie o wartościach nie dotyczących naszej rzeczywistości, bazując jedynie na widzeniu z jednej (i to maleńkiej) perspektywy, nie ma sensu. To jest tak, jak Ty byś twierdził, że kamień jest "przedmiotem stałym i materialnym", a ja, że nie, że też jest zbudowany z energii, bo tak widzę z innej perspektywy. Dopóki żadne z nas nie zrobi tego wysiłku, żeby spojrzeć na kamień z perspektywy drugiego, nie dogadamy się, rozmowa bez sensu.
Ja potrafię spojrzeć a bu perspektyw, a Ty?
grgkh pisze:Sprzeczne definicje wskazuję, że nie ma żadnej. Bóg niezdefiniowany nie istnieje.
Nie, sprzeczne definicje wykazują jasno względność, jaka jest podstawą życia na Ziemi, a której Ty chyba nie zauważasz w ogóle, zapatrzony w swój punkt widzenia
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
.
grgkh pisze:Rzeczywistość jest taka, że poznajemy ją coraz lepiej. I to nie poprzez dogmaty i ślepy upór trwania przy nich lecz wbrew religijnym dogmatom.
Mnie religijne dogmaty nie interesują, zostawiam je tym, którzy wybrali w nie wierzyć, mają do tego prawo.
grgkh pisze:Wiedza dogmatyczna, sprzeczna z doświadczeniem i logiką, jest tylko fałszem, a nie logiczną prawdą.
Nie szafuj tak słowem „fałsz” i nie mierz wszystkiego swoją miarką, troszkę skromności i wyobraźni proszę
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
.
Moja wiedza nijak nie jest sprzeczna z logiką i doskonale sprawdza się w życiu.
grgkh pisze:Chyba rzeczywiście o efekt. To prawda. Wiara zaspokaja indywidualne braki, a więc potrzebę opieki, miłości, spełnienia, celowości istnienia, nagrody za odczuwaną niesprawiedliwość, przynależność do grupy o potężnej władzy itp. Mnie tych namiastek nie potrzeba.
To już Twój problem, co Ci potrzeba, a czego nie. Ale nie jest to żaden powód, żeby deprecjonować potrzeby innych ludzi. One mają dokładnie taką samą wartość jak Twoje. A że są inne – prawidłowo, każdy człowiek jest inny i ma inne potrzeby. „Inne” nie znaczy „gorsze” czy „lepsza”, chyba że człowiek sam, w swojej ignorancji (niewiedzy), taką wartość nada.
grgkh pisze:Ale przecież nauka to doświadczalne sprawdzanie reguł działania świata. Nauka to logika myślenia. A wiara to zaprzeczenie tego. To łamanie zasad logiki. To fałsze i sprzeczności, które nauka od tysięcy lat obala. Nie ma wspólnego mianownika.
Nie mnie tu odpowiadasz, ale i tak się wtrącę. Bo JEST wspólny mianownik, jak najbardziej.
To, co nauka odkrywa, to część Boskiej Prawdy. Jeśli odkryje dobrze, tworzy wspólny mianownik z Boską Prawdą. Ale to, czego jeszcze nie odkryła i udowodniła, nie znaczy, że tego nie ma. Nie zapominaj o tym i nie zachowuj się jak ludzie sprzed odkrycia Kopernika, kategorycznie twierdząc, że czegoś nie ma, bo nie ma na to dowodów
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
.
Ludzkie interpretacje Boskich prawd zawarte w religiach jak najbardziej mogą odbiegać od życia, ale to też nie powód, żeby je deprecjonować i wyśmiewać. Jesteśmy jak te atomy w kamieniu, z których jeden wyśmiewałby inny, że porusza się w innym tempie i według innego wzoru. Tymczasem po to, żeby mógł zaistnieć kamień, one WSZYSTKIE są potrzebne i każdy z nich ma swoją określona rolę i wzór, w jakim się porusza. Dopiero suma tych różnych atomów i wzorów sprawia, że kamień jako całość, może zaistnieć.
Przemyśl to, o ile potrafisz i chcesz…
![Szczęście, dobry humor :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)