165
autor: Gość
Monti, wiara w siebie, dla mnie tozsama z wiara/ zaufaniem do zycia nie jest autosugestia. Proponowalam dla uporzadkowania tematu oddzielic wiare w cos od wiary- ufnosci w stosunku do czegos/ kogos.
I teraz: ad 1- mowiac: wierze we wszystko- wyrazam niewiedze a wiec niepewnosc istnienia tegoz wszystkiego, przy czym zauwaz- wszystko jest tym o czym wiem. To wazne. Wiem ze jest mniej lub bardziej prawdopodobne w takim samym stopniu jak i niewiarygodne. Wierze w to o czym wiem teoretycznie, powatpiewajac w prawdziwosc tej wiedzy poniewaz nie jestem w stanie potwierdzic tego empirycznie.
Ad 2- ufnosc/ wiara w siebie. To nie jest autosugestia jak twierdza madrzy panowie w okularach ktorzy szkielka maja w oczach. Conan wspomnial o milosci, jako podstawie. Podstawa jest wiedza empiryczna i niepodwazalna. Milosc to uczucie/ odczucie tego co wiemy, a o czym tak czesto zapominamy- o istnieniu jako jednosc. Istnienie jest faktem, latwym do stwierdzenia, niemozliwym do obalenia, wiec to jest ufnosc totalna. Pozostaje jednosc zycia, ktora takze mozna z wiary powatpiewajacej uczynic wiedza te jednosc doswiadczeniem dajacym pewnosc. W to czego doswiadcze watpic nie moge, a wiec wniosek jest jeden: JA potrzebuje wiary w cos, ufa badz nie ufa- w nieswiadomosci tego ze jest jednym z JESTEM. A JESTEM jest wszystkim istniejacym ktorego swiadome lub nieswiadome jest JA. JESTEM nie watpi w to czego nie wie JA.
Tak w skrocie. Wiec kogo/czego dotyczy owa autosugestia? Nieswiadomego JA czy swiadomego istnienia ktorego istota JA zapomniala z czego pochodzi?
Ostatnio zmieniony 06 sie 2012, 7:33 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.