W przypadku idei wykreowania Boga i zerkania na pierwowzór..hmm..Prawosławni bywają strasznie nienawistni i bez wybaczenia..przykład, że Papież nie moze ich odwiedzić.
Ewangelicy potrafią zbyt doslownie tłumaczyć Biblię..Katolicy..przynajmniej w PL - większosć żyje jak niewierzący.
Zresztą w dekalogu nic nie ma o tym jaki dzień jest święty.
Jest gdzieś natomiast wzmianka by w sobotę i niedzielę niepracować i to wsio.
Skoro każdy dzień należy traktować jako ostatni to na moje oko każdy powinno się święcić.
Teraz pytanie co z tym święceniem, na czym ono ma polegać.
Przyzwyczajono nas, że wedy trzeba robić sobie wolne.
Z drugiej zaś storny gdzieś była przypowieść, zę bóg nie znosi jak coś się marnuje.
W tym wypadku czas i energia..no i po co w ogóle taki człowiek leń ma istnieć?
Sama Biblia i dekalog są zniekształcone.
Więc nie ewangelicy, zresztą nie znoszę dogmatów.
Prawosławni też odpadają za swe ciągłe zatrzetrzewienie wobec Papieża a wiec i katolików.
Katolicy niewiele zwykle rozumieją i żyją jakby nimi nie byli, więc też nie.
Świadkowie Jehowy..nachodzą ludzi nawet jak ci ich nie chcą, ponoć wyrywają z kontekstu i mają własną Biblię.
Tak w ogóle wydaje mi się, że najdonioślejszym głosem Boga są jego czyny a nei jakaś Biblia czy Dekalog.
Wielokrotnie karał ludzi za nieposłuszeństwo(przynajmniej tak tym ludziom się wydaje) a oni nadal się kłócą i dzielą(odłamy).
Aż w końcu machnął moim zdaniem ręką i niech się dzieje..(wola Boża?)
Tak więc jak dla mnie żaden odłam nie jest dość blisko Słowa Bożego.
Być moze najbliżej są ewangelicy, chociaż dogmaty niweczą wolną wolę a sama księga pozostawia moim zdaniem wiele do życzenia.
Może jakaś wulgata..prędzej.
Poza tym współcześni ludzie mogą mieć inny tok myślenia i niektóre słowa zrozumieć opacznie.
Biblia była wielokrtonie tłumaczona, lecz czy była aktualizowana do współczesnych czasów?
Ponoć była jakaś próba.ale chyba się nie przyjęła.
Wydaje mi się też, że w przypadku wiary warto wrócić do korzeni jesli chce się być tak strasznie bogobojnym.
A chrześcijaństwo ma je(korzenie) w Judaiźmie.
A tak w ogóle nie sądzę, aby miłość wymagała jakichś rozbudowanych mitów czy jakiejś strasznej filozofii a nawet wiary w Boga.
Albo się kocha albo nie i to niezaleznie od wiary.
Raz z kościoła jakas pani wracała i stanęła, nie przepuściła mnie, więc musiałem wyminąć.
Patrzyła na mnie takim wzrokiem jakby chciała zabić..
Pytanie zatem czy na pewno wiara i religia nauczyły jej miłości do bliźniego.
Na moje oko nie.
Znajomy opowiada, że jego matka jak wraca z kościoła to jest jeszcze gorzej pod względem zachowania.
Jest bardziej kłótliwa i agresywna.
Czyżby tam uczyli nienawiści?
Kolejny powód, dla którego dla mnie katolicy niewiele mają wspólnego ze Słowem Bożym.
Chociaż wiem, że nie wszyscy tacy są.
Byłem zaproszony w końcu na sylwestra przez przypadkowych katolików.
Tylko jeśli jedyna muza miała by być "ku chwale Pana" i tylko tego typu teksty miałyby lecieć..to ja już wolę swoje Faithless.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.