No właśnie..to niezrozumiałe dla wielu - jak pogodzić sprawedilwość z miłością.
Jak ukarać kochając bezgranicznie.
W sumie przed takim dylematem staje niemal każdy odpowiedzialny rodzic.
Jak ukarać dziecko tak by jednocześnie wiedziało, że jest kochane.
A może nie karać a rozmawiać?
Są rodzice, którzy uważają, że po prostu trzeba dać klapsa a znam przynajmniej jednego co wychował trojkę dzieci na porządnych ludzi..bez klapsa.
Ok, dziecko karane, wie, że dostaje karę za to co zrobiło(ważne by wiedziało za co), jesli jest zakaz może wiedzieć, że jest to złe w takim razie(swoją drogą młodzi czasami lubią łamać zakazy) a może właśnie wytłumaczyć dlaczego to jest złe, poromawiać na dany temat?
Dziecko w ten sposób wie, że jest traktowane poważnie(czyli tak jak che być taktowane).
Oczywiście wypaczeniem jest pozwalanie na wszystko(tak niektórzy mylnie postrzegają wychowanie bezstresowe, zarówno niektórzy zwolennicy jak i przeciwnicy).
Nie chodzi o totalny brak stresu czy zakazów.
Póki się da warto z młodym człowiekiem porozmawiać bo potem może być za późno i będzie..ciężko lub niemożliwe potem będzie prostowanie swoich błędów.
Czasami na czyjeś zachowanie ma wpływ choroba.
Słyszałem o generale podczas wojny secesyjnej, który posyłał żołnierzy na pewną śmierć -i nawet wbrew wszelkiej taktyce tylko dlatego, że..miał guza mózgu.
Rozumiem zatem, że powinien zostać potępiony bo nie mógł siebie kontrolować?
Agresja - zwłaszcza nadmierna powinna zostać potraktowana jako choroba i być leczona.
Nie więzienie, nie śmierć a leczenie.
Niestety ten kto wie jak wygląda resocjalizacja wie, że na razie nauka ponosi w tym aspekcie najczęściej porażkę.
Moja znajoma pracuje w resocjalizacji, to się wie.
Dopóki nauka nie znajdzie rozwiązania pozostaje więzienie(bomba zegarowa, jak wyjdzie/ucieknie to znow będzie robił to samo a nawet jak mu się nie uda to do końca życia będzie uważał, że nie ma sobie nic do zarzucenia i robił coś "dobrego"- przykład pewnego seryjnego mordercy - Kurtena Petera) albo kara śmierci(pewność, że już to się nie powtórzy choć czy na pewno metoda z tak zwanym "pochyleniem się nad człowiekiem"?).
Co do rzekomego sądu bożego..
Ten człowiek umarł a umarłych się nie zabije, więc i tak nie będzie mógł kontynuować tego co na ziemi(równie skuteczne jak kara śmeirci jeśli chodzi o przerwanie dalszych tego typu działań)..zabijał, lecz jakby nie zabił to i tak by umarli..chociaż dłużej żyjąc mogliby coś osiągnąć albo więcej rzeczy zdziałać np. skomponować jakąś niesamowitą muzykę, coś namalować..a może ktoś pod koniec życia niczym Einstein opracowałby jakąś ważną teorię?
A może ta zabita osoba zaczęłaby pomagać inym ludziom albo dalej pomagać?
A wszystko to stracone lub skrócone przez widzi mi się takiego idioty.
Fakt, złość ogarnia olbrzymia w tym wypadku.
Z drugiej strony gdyby człowiek miał więcej czasu na Ziemi to czy nie stworzyłby, nie zorbiłby czegoś jeszcze lepszego, może pomógłby większej ilosci osób?
Więc Bóg ograniczając długość życia robi mniej więcej to samo co ten morderca.
Ogranicza działania nie tylko negatywne, lecz i te pozytywne.
W przypadku Boga religia traktuje to jako sprawiedliwe i dobre, ale morderca musi zostać potępiony.
Przypomnę tu Szymonowi i innym, że Kk odrzuca reinkarnację a niektórzy niewierzący uznają, że dalej nic nie ma.
W tym wypadku jest to definitywny koniec wszelkich działań.
Oczywiście tu nie możemy mieć pewności, tak czy siak i Bóg i morderca ukraca/ogranicza dni życia w tym wcieleniu chociażby o ile reinkarnacja jest faktem a nie tylko kolejną teorią.
Dodam, że wielu ludzi umiera w męczarnach, dajmy na to chociażby chorobę Ebola.
Czytałem na temat jak umiera wtedy człowiek i wydaje mi sie, że to niemniejsze męki niż wprzypadku np. ludzi torturowanych.
Czy miłościwy Bóg, stwórca wszystkiego by coś takiego zafundował ludziom?
W czym w takim razie jest lepszy odtego mordercy czy sadysty, który torturuje i się znęca?
Jakim prawem miałby oceniać mordercę czy sadystę będąc w sumie kimś podobnym lub takim samym?
No chyba, że stworzył świat i zostawił niczym garnek na gazie, który zaczął się palić..
O, stworzę sobie świat i zostawię samopas a potem będę sądził parę istot za to, że niczego nie doplinowałem.
Dla mnie to jakaś bzdura.
Ciekawe kogo sądzić za spalony garnek..ogień?
Bo przecież sami jesteśmy bez winy zostawiając go na gazie.
ps. chcecie sprawiedliwości?
To osądźcie Boga tak samo jak mordercę bo obydwaj wygląda jakby mieli w nosie czy ludzie cierpią czy też nie.
A ten ze Starego Testamentu aż pławi się w swoim sadyźmie.
I z powodu Nowego Testamentu należy mu to zapomnieć?
Skoro miłość nie pamięta..to uczciwie byłoby też zapomnieć o czynach mordercy.
W końcu trzeba kochać bliźniego swego jak siebie samego.
:black2:
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.