Bo "msza" kojarzy się z "wsza".
Tak, pomysł z Gospel jest kapitalny.
Tańce, śpiewy i humor a nie jakaś stypa.
Raz w kościele byłem na konercie rockowym, innym razem poszedlem, gdyż rzekomo miały tam być przepiękne białogłowy, niewiasty czy jak im tam, no.
Wiem! Dziewczyny. Tak więc w kociele miał być podryw, ale okazała się lipa.
Wszystkie za młode albo z stare..w ogóle jakiś zjazd rodzinny, pinkink.
Ponieważ to nie był kościół katolicki to ludzie się nie rozchodzili ot tak do domów.
Był poczęstunek, rozmowa..no jak na pikniku rodzinnym.
Mi w sumie obojętne kto prowadzi bo tam zazwyczaj się nie pojawiam.
Ale jakby była jakaś bogini seksu to nie miałbym nic przeciw słuchania kazań.
Jeszcze jakiś pejcz niech tryzma w ręku i git.
Tylko zamiast Jezusa to by się ją wyznawało.
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.