Michall pisze:Dla KK to jest element z którego powstanie życie, zapłodniona komórka (czy tam jak wolisz zygota) to coś z czego powsatnie życie a wszelakie środki wczesnoporonne zatrzymają jej rozwój i w konsekwencji stanie się życiem.
Nie piszę o zygocie i środkach wczesnoporonnych, ale o niepodzielnych, niezdolnych do samodzielnego przetrwania komórkach. Przecież naturalne metody planowania rodziny też regulują poczęcia- jakie znaczenie ma czy plemniki obumrą w organizmie kobiety czy np. poza nim? Nie rozumiem tego...
Wiesz wszyscy ludzie to zlepek komórek, więc idąc tą logiką my też nie jesteśmy organizmami....
Jesteśmy zlepkiem nieskończonej liczby komórek, a nie jednokomórkową bakterią np., więc gameta płciowa to nie życie, do tego jeszcze daaaleka droga.
Seks oralny rozumiem że w Twoim mniemaniu nie może być elementem gry wstępnej ?
Musi koniecznie dojść do orgazmu (albo i nie - zależy jak kto ma img/smilies/wink ) ?
Krk nie zgadza się na seks oralny w pełnym tego słowa znaczeniu, jedynie na pieszczoty tego typu, zakończone wytryskiem w kobiecie. Czyli de facto ustala granice takiej formy współżycia poniekąd w granicach gry wstępnej, z finałem "po bożemu".
Piszesz że przejrzałaś ... no to gratuluję bo imho książki się czyta (ale rozumiem już chyba Twoją niechęć po ostatnich postach).I na podstawie owego przejrzenia opiniujesz ?
Wytłumaczyłam wcześnie, dlaczego tylko przejrzałam. Wolę rozdysponowywać swój czas na pożyteczniejsze lektury, katolickiej propagandy naczytałam się już w życiu bez liku. Coś jednak zdążyłam wyłapać- frazesy typu trzeba się kochać szanować i robić tak-a- tak, bo tylko tak jest dobrze, a wszystko inne to przejaw nieposzanowania boskiego prawa i brak miłości do małżonka- chyba nikt nikomu nie może ustalić, co jest miłością i szacunkiem, a co nie. Zwłaszcza w tak delikatnej kwestii jak fizyczne zbliżenia. Skoro ludzie uprawiają seks, bo są związani uczuciowo, nie cudzołożą, nie krzywdzą się wzajemnie zaspokajając swe fantazje, dobrze się z tym czuja i są spełnieni, to czego więcej potrzeba by usatysfakcjonować Boga? Reguł wymyślonych przez kler? Nie sądzę.
Przecież mogę też napisać co mi się żywnie podoba a potem argumentować że coś tam gdzieś tam było.
Nie wiem do czego pijesz, ale piszę o treściach z omawianej książki, a nie czegoś- co- gdzieś- tam było.
No ale to właściwie którą książkę o. Ksawerego przeglądałaś - bo pozycji jest kilka i nie wszystkie tutaj zamieściłem ?
Seks jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga. ale on wszędzie pisze wg tej samej idei.
I pytanie Czarna Inez do Ciebie wprost img/smilies/smile
Jakie odczucia Tobie towarzyszą przy rozmowach o KrK,księżach itp. i w końcu czemu się ich podejmujesz - co Tobą ostatecznie kieruje przy pisaniu negatywnych opinii ? Niechęć czy coś głębszego ?
Zostałam wychowana w katolickiej, religijnej rodzinie. Nie żywię też względem tej wiary żadnej zapalczywej chęci reformacji, czy- o zgrozo- zwalczania, jedynie wskazuję obszary, gdzie słowo duchownych nie jest racja absolutną, dla mnie takim terenem jest właśnie intymność. Tu potrzeba przede wszystkim zaufania i zgody między partnerami, a nie reguł: można tak i tak, stąd- dotąd, finał- wiadomy
Jestem przeciwniczką aborcji i pewnych aspektów in- vitro (ci użytkownicy, którzy znają mnie jeszcze z forum Laury, wiedzą ile batalii stoczyłam w tym temacie), ale też nie dlatego, że jakiś ksiądz mi powiedział: Słuchaj dziecko, to jest złe, bo tak twierdzi nauka Kościoła. Po prostu tak mi podpowiada sumienie i mój system moralny, życie jest życiem, nawet jeśli przyjmuję jeszcze formę zygoty, ale nazywać plemnik czy jajeczko życiem, a antykoncepcję- morderstwem jest niedorzecznością wbrew prawom natury i wmawianiem poczucia winy, wstydu, grzechu. Nie godzę się na takie manipulacje i otwarcie o tym mówię- księżom też.
Tak odruchowo ciśnie mi się jedno pod palce - a skąd Wy do licha wiecie, czy jakiś duchowny miał do czynienia z kobietą tudzież kobietami w tym bardzo fizycznym aspekcie? Ja wręcz zakładam, że takowe doświadczenia mógł mieć, ale nie zamierzam na siłę udowadniać czy szukać takich argumentów.
Kszynko, problem w tym, że Ojciec Kontz pisze przede wszystkim o seksie małżeńskim (jak wiadomo tylko taki podoba się Bpgu) i jego meandrach, a nie kontaktach fizycznych w ogóle. Jako zakonnik nie ma małżonki, nie mieszka z kobietą, nie począł (zapewne) i nie jest ojcem dla dziecka, więc gdzie tkwi podłoże jego poradnictwa?
Najbardziej mi się podoba przykład psychiatry. Czy tylko ten, który przeżył depresję, ma schzofrenię lub multum innych zaburzeń i chorób, może mówić o tym, może leczyć innych ludzi? Nie jest tu dla mnie - idąc Waszym tokiem myślenia - argumentem, że wielu chorych w swoim życiu spotkał.
Psychiatrzy uczą się myśleć, jak chore osoby. Wiadomo, że każdy przypadek to unikat, ale prędzej czy później jakiś objaw/ bodziec/często powtarzający się motyw etc. wpisze się w schemat, by umożliwić skompletowanie układanki. Ale czy można nauczyć myśleć się jak mąż/ ojciec? Do tego potrzeba miłości, wspólnych doświadczeń, głębokich relacji także fizycznych, bliskości, tego duchownym brak. Psychiatria to nauka, do opanowania, by pomagać ludziom. Podobnie seksuologia, która zawiesza wartościowania etyczne, religijne, stereotypy i wg mnie to skuteczniejsze i bardziej wszechstronne źródło pomocy w subtelnych kwestiach.
Jak czuje wyłącznie potrzebę mówienia o tym, rezygnując z praktyki, to wielki podziw, że daje radę
Nie wnosi nic nowego do nauki Kościoła, żadnej świeżości. Te same niezmienne od wieków reguły, argumentacja, nooo może pojawiły się bardziej nowoczesne sposoby promocji i autolansu. Jak dla mnie nie daje rady. Z wielką przyjemnością przyjęłabym coś, co spowodowałoby choć leciutki wyłam w surowości Krk względem ludzkiej seksualności, ale musiałby być to wyłom prawdziwy, a nie jedynie obleczony w nimb postępu
Każda cząstka elementarna w kosmosie ma swoją antycząstkę. Razem tworzą parę, są identyczne, ale się nie tolerują. Jeśli zanadto zbliżą się do siebie, ulegają zagładzie i zamieniają w światło.
Majgull Axelsson