victoria pisze:Lidka pisze:Vicki, każdy może być świętym. O ile nauczy się kochać w ten sposób. Próbkę takiej miłości mamy na przykładzie miłości rodzicielskiej do małych dzieci. Właśnie je potrafimy kochać bezwarunkowo (potem to się zmienia i kochamy je nadal, tyle, że cierpimy, jak nie spełniają naszych oczekiwań, czyli kochamy je w sposób uwarunkowany, chyba najczęściej
).
z tym się chyba nie zgodzę....
dzieci kochamy bezwarunkowo chyba zawsze, nie uzależniamy naszej miłości od oczekiwań, dzieci najczęściej idą swoją własna drogą, ważne by były odpowiedzialne, uczciwe i szczęśliwe, zmienia się nasz stosunek do nich w miarę dorastania ale nie miłość i gdy są złe, nieodpowiedzialne, kochamy, cierpimy i karzemy, tak to sobie wyobrazam... nie da się chyba zapomnieć zła wyrządzonego przez własne dziecko....
No właśnie...
.
Oczywiście, ze możesz się ze mną nie zgodzić. Ale wiedz, że jak przychodzi cierpienie, to właśnie oznaka uwarunkowania.
Oznaką czystej Miłości jest czysta radość i szczęście. W ludzkim wydaniu, że tak powiem, to się przejawia zaniechaniem negowania, czyli akceptacją (NIE paskudnych zachowań, ale ŻE takie zachowania mają prawo mieć miejsce).
victoria pisze:Każdy z nas tak potrafi. Żeby chcieć uczyć się kochać bezwarunkowo, nie trzeba być księdzem, biskupem, papieżem. Przecież to też ludzie. Więc wystarczy być człowiekiem
.
nie każdy, nawet przy najlepszych chęciach, nie unieś się gniewem, nie potepiać, zapomnieć i kochać przy najcięższych zbrodniach... podejrzewam, ze rzadko który Papież to tak naprawde potrafi.
Nie potrafię wypowiedzieć się za nikogo, ale wiem, że każdy człowiek ma tę możliwość, bo każdy ma duszę (a to, co nie uwarunkowane, od ducha pochodzi i jest w niej, czyli w nas). Tym niemniej wiem również, że każdy z niej korzysta w swoim czasie, w swoim rytmie, tempie itd. Więc może się wydawać, że jedni to potrafią a inni nie. I jedni, i drudzy są dokładnie na tej samej drodze. Z tym, że każdy w swoim punkcie tej 'podróży'.
Widzisz, człowiek jest zdolny do najgorszego okrucieństwa. Ale nie byłby człowiekiem, gdyby jednocześnie nie był zdolny do wybaczenia tego okrucieństwa. Te role są pomieszane: jeden jest okrutny, drugi wybacza. Albo inaczej: po to, aby ten drugi mógł nauczyć się wybaczać, ten pierwszy musi mu dostarczyć tego, co wymaga wybaczenia. Tak to wygląda z pozycji jednego życia ludzkiego, taki podział: jedni są 'dobrzy', drudzy 'źli'. Ale i 'dobrzy' i 'źli' mają dokładnie takie same możliwości, bo są ludźmi. A życie nie zawiera się w przedziale jednego ludzkiego życia, jest o wiele szersze...