Ale sobie pogadaliście... Super!
Powiem Wam, o co tak naprawdę chodzi.
Artur, z tym człowiekiem od "posiadanej" duszy chyba nie pogadam, wygląda na to, że był tu gościnie...
Na religię chodziłam, dokładnie nie pamiętam definicji, natomiast doskonale pamiętam obraz, jaki się we mnie utworzył i jaki musiałam przełamać. Mimo pięknych definicji (nawet tych z KK), nie tak to funkcjonuje w umysłach ludzkich.
Transfer, co to jest człowiek i życie, opowiadam na każdym kroku w innych rubrykach... Ale nie martw się, na pewno to jeszcze nie raz napiszę (będę pamiętać: krótko i zwięźle).
bezemocji pisze:Pierwotnie Bóg stworzył ludzi nieśmiertelnymi i to był boski, naturalny stan. Śmierć pojawiła się jako skutek grzechu pierworodnego ludzi i w tym sensie była "nienaturalna" wobec stworzenia człowieka nieśmiertelnym. Przeznaczenia do życia bez śmierci, chorób, harówy w pocie czoła i rodzenia w bólach img/smilies/smile
"Śmierć była więc przeciwna zamysłom Boga Stwórcy, a weszła na świat jako konsekwencja grzechu " KKK 1008
Skoro na skutek śmierci następuje odłączenie duszy - taki stan wobec powyższego nazwany jest "nienaturalnym".
(Pomijam tu piętrzace się przeróżne pytania i problemy)
Tak jest w katolicyzmie
Nietypowa to odpowiedź, oczekiwałam na tę "popularnie rozumianą", ale widocznie jesteśmy na "nietypowym" forum...
. Ale podejrzewam, że przeciętny katolik nie bardzo wie, co mówi na ten temat jego religia... A swoja drogą, ja chętnie bym podyskutowała na temat tych "piętrzących się przeróżnych pytań i problemów"... Fakt!
Ale wróćmy do rzeczy.
Otóż potocznie (i najkrócej) problem duszy rozumie się w ten sposób:
Jest sobie człowiek, istota stworzona przez Boga, nie wiadomo, w jakim celu (och, to już mój wniosek z wczesnej młodości, już w szkole pytałam księży o to i nie uzyskałam żadnej odpowiedzi). I ten człowiek ma duszę, w sensie "posiada". Czyli jest sobie człowiek, a w nim jest dusza dana od Boga.
Mógł sobie ten człowiek mieszkać w raju po wiek wieków (ale to chyba tak jednostkowo, bez rozmnażania?), ale zgrzeszył, zatem miłościwy Bóg wygnał go za karę z raju. Odtąd wszyscy ludzie, jacy narodzili się z Adama i Ewy dziedziczą ich grzech i całe swoje życie muszą to "odpracowywać". Mało tego: mają zachowywać się zgodnie z Dekalogiem, żeby sobie zasłużyć na powrót do Boga.
Szatan jednak czuwa i usiłuje człowieka skusić na każdym kroku, żeby odwrócił się od Boga i grzeszył, ile wlezie (też nie wiadomo, w jakim celu). W związku z tym życie jest bardzo trudne, człowiek musi naprawdę walczyć, żeby nie poddać się szatanowi i zasłużyć sobie na niebo.
I nadchodzi kres jego życia, człowiek umiera. I teraz w zależności od jakości jego życia ma 3 opcje: "święty" idzie bezpośrednio do nieba, ludzie religijni i oddani kościołowi zapewne też, ale chyba większość idzie najpierw do czyśćca, a ci, którzy nie chodzili do kościoła i przeszli na drogę "zła" - do piekła (pomijam, że część ludzi wyobraża to sobie dosłownie, za moich szkolnych czasów ksiądz mówił, że chodzi o "stan ducha", zresztą nie ma to w tej chwili znaczenia). Oczywiście w każdym z tych trzech przypadków człowiek zachowuje swoją świadomość, czyli po śmierci to faktycznie człowiek odpowiada za swoje czyny, tyle, że w postaci duchowej.
I teraz rodzi się to moje pytanie: skoro człowiek idzie do nieba, czyśćca czy piekła, to co z jego duszą? Skoro za życia ją "posiadał", wychodzi z tego, że była czymś "oddzielnym". On potem idzie do nieba (czyśćca, piekła), a gdzie się podziewa jego dusza? W jakim celu była w człowieku?
I KTO odpowiada za życie człowieka? Przecież dusza, która jest w człowieku jest "czysta", to człowiek sam dokonywał "złych" wyborów, zatem człowiek sam (w postaci duchowej) odpowiada za to.
A co jego duszą?...
Tak to mniej więcej wygląda ze zrozumieniem przeciętnego katolika (żeby uzyskać taką odpowiedź, pewnie musiałabym ją zadać na forum katolickim...). W głowie mu się nie mieści, że nie "posiada" żadnej duszy, ale że JEST tą duszą... (która "posiada" ciało, dosłownie staje się człowiekiem na czas życia na Ziemi).
PS. W przypadku odpowiedzi, że dusza jest czysta, a człowiek ją "skalał" swoimi grzechami, również pozostaje problem dualizmu między człowiekiem a duszą. A także rodzi się pytanie: w jakim celu Bóg naraża swoje "czyste" dusze na to "skalanie"?