Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

31
Wszystko ładnie, ale Lapi nie modlila się do życia, do siebie, a do Boga.
I ten ją wysłuchał.
A pytania zostały ...

No właśnie, niektórzy o nic nie proszą, nie modlą się, a dostają....
A ci co się modlą - nothing. :(
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 11:15 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

33
Może modlą się trzustką czy nosem, ale co w związku z tym?

Nie mam pojęcia jakim "organem" ludzie modlą się w kościołach, w czasie wojen czy obecnie na Haiti.
Nie mam także pojęcia jakim organem zadaje się takie pytania - Bezemocji, moze modla sie nie tym organem ktorym nalezy?

:)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 12:21 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

34
A dlaczego odebrales to jako zlosliwosc? Chcialam poznac Twoje zdanie, to wszystko, jako ze strasznie bezosobowo rozmawiasz-cudze teorie, argumenty za, przeciw...nie ma w tym Ciebie
pytania rodza sie w glowie, jesli wiara takze-nie wierze by jajakolwiek modlitwa byla skuteczna.
A co Ty sadzisz na ten temat?
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 13:09 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

35
Fajnie macie że przynajmniej macie pojęcie w co wierzycie... Ja wierzę w Boga ale nie trafia do mnie cały ten bełkot o niebie i piekle (traktuje to jako SF - może się kiedyś zdziwię ;) ) nie uznaje instytucji kościoła, przynajmniej nie w takiej znanej mi formie. Kuźwa... w co ja wierzę? Jest taka religia?
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 13:37 przez Jatagan, łącznie zmieniany 2 razy.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

36
Całkiem serio odniosłem się do dziwacznego pytania o jakiś organ (?) używany w modlitwie - Bezemocji, moze modla sie nie tym organem ktorym nalezy? I odpowiedziałem, że nie wiem.
Swoje poglady i wątpliwości, a nie cudze teorie wyrażam w #29, wystarczy czytać ....

Temat zresztą nie jest o wierze jako takiej, a działaniu modlitwy. Spełnianiu próśb przez Boga.
Rzecz jasna modlić będzie się człowiek wierzący. Dawkins raczej nie :)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 14:03 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

37
Miałem nie pisać, ale napiszę:

Odrobina psylocybiny i wszyscy mamy kontakt z bogami. Czujemy ich, słuchamy ich, i jesteśmy szczęśliwi :)

Ps. Wspomniałem artykuł:

http://kopalniawiedzy.pl/psylocybina-al ... 11283.html
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 14:21 przez Artur, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

38
Jat,w co Ty wierzysz??
bezemocji, ja nie wiem, w nic nie wierze, ufam zyciu, poniewaz je kocham , wierzyc juz nie musze, zycie mam, prawda?
Stad takze wiem ze nic nie jest niemozliwym.
Jataganie, Ciebie powinno sie drukowac..
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 14:49 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

39
No, ale temat nie jest "w co wierzę", o życiu, posiadaniu i ufaniu życiu, a dotarciu do Boga przez modlitwę.
O spełnianiu próśb przez Boga.
Są za to jakieś offy, organy i "wyznania wiary". Temat chyba się wyjałowił :) Może ktoś założy nowy?
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 15:01 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

40
Dlaczego? Modlitwa jest aktem wiary , zaufania do Boga, ufajac zyciu, modlisz sie kazda chwila,
a off topy...wiesz, gdyby Kopernik nie wyszedl poza ramy...trzymajac sie scisle okreslonych ram,poruszamy sie w obrebie jednego pola, bez mozliwosci zrobienia kroku do przodu. Nie zauwazyles jak tematy w tym dziale zazebiaja sie o siebie?
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 15:30 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

41
Bezemocji, tu nie chodzi o żaden organ, ani nawet o modlitwę w sensie, w jakim się ją popularnie rozumie, ale o głębię naszej duchowości. To stamtąd płynie to "zapotrzebowanie" do kogokolwiek je adresujemy (albo i w ogóle bez adresowania do nikogo, to bez znaczenia, ateista też ma stronę duchową jak każdy inny człowiek). Modlitwa słowna, o ile nie jest poparta adekwatnymi uczuciami i potrzebami duchowymi, pozostaje "na powierzchni", stanowi 'puste słowa'.

Natomiast moc ma to, co wewnątrz nas (nasze uczucia), nawet jeśli nie wyrażamy tego słowami.

Zatem wszelkie modlitwy do Boga (i prośby) są odzwierciedleniem naszej duchowej głębi, nie słów i życzeń. Chciej czegoś "całym sobą" (tak można przekazać tę głębię), a to się spełni.

Modlitwa, szczera, płynąca właśnie z głębi (nie z głowy) jest jak najbardziej 'drogą do Boga'.
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 15:51 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

43
bezemocji pisze:To nie ja powiadam o związku przyczynowo-skutkowym ;) Zależność tego związku jest prosta - "zaczęłam się modlić, a wtedy Bóg zaczął spełniać moje prośby". Bez modlitwy nic z tego:
lapicaroda pisze:Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
Nie doczekałem się odpowiedzi co by się stało, gdyby Bóg tych próśb nie spełniał?
Przypomina to rodzaj widzenia intencjonalnego jak przy odczytywaniu horoskopów i wróżb - zapamiętujemy pozytywne, miłe i trafne przewidywania, zapominamy i wypieramy te niemiłe.
Teologicznie Bóg wygląda na Boga warunkowego, interesownego o co toczymy spory z Milującym. Zdaje się mówić - módl się do mnie i proś - wtedy wysłucham i spełnię twoje wołania.
Wtedy pojawia się cały szereg pytań
- skoro Bóg wysłuchuje próśb modlących się, dlaczego nie ma to przełożenia na widocznie lepsze powodzenie w życiu u wierzących?
- dlaczego jednak nie wysłuchuje próśb i modlitw w trudnych chwilach, nieszczęściach, wojnach i tragediach? Te rozgrywają się swoim torem. Dokładniej nielicznych wysluchuje, na inne jest głuchy.
- dlaczego wielu ludziom żyje się po prostu dobrze, godziwie, szczęśliwie bez żadnych próśb i modlitw?
- co z czołówką poziomu i zadowolenia z życia w krajach ludzi niewierzących? Czyżby Bóg lubił ateistów i obdarzał ich swoją łaską?
- może po prostu nasz los zależy tylko od nas i przypadku, nie jakiś modlitw do Boga?
- itd ...
Podobne mam pytania...jutro do kościółka lece, ciekawe co usłyszę...obiecałem to muszę polecieć.
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 16:23 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 2 razy.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

44
Lidka pisze:Bezemocji, tu nie chodzi o żaden organ, ani nawet o modlitwę w sensie, w jakim się ją popularnie rozumie, ale o głębię naszej duchowości.
Ale tego nie wiemy, to tylko domysł. (z tym organem też nie wiem o co chodzi)
Czytam, że chodzi o spełnianie próśb przez Boga wyrażane modlitwą -
lapicaroda pisze:A więc- jak odkryłam, że w głębi serca nie jestem ateistką, mimo że się zarzekałam wcześniej, że Boga nie ma?
Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
Lapi opisuje, że w momentach zwalenia się problemow prosiła o coś Boga w modlitwie. I Bóg to spełniał. Stąd moje pytania.
No, ale każdy egzeguje to po swojemu z własnymi teoriami :)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 16:29 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

45
Lidka pisze:Artur, ale to nie o to chodzi...
Dokładnie o to. O uczucie 'rozmowy', o uczucie 'zostania wysłuchanym', o uczucie 'uzyskania odpowiedzi'. Ja tylko zwróciłem uwagę na to, iż można to uzyskać, z gwarancją 100% skuteczności, dzięki naturalnemu wspomaganiu.
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 17:39 przez Artur, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

46
Tak Artur, masz racje-chodzi o ogluszenie umyslu,

sadze ze Lapi wie kim jest Jej Bog, dlatego modlila sie
z zaufaniem ze zostanie wysluchana, i
zostala...Nass, czy mozna nie kochac, nie wysluchac kogos kto promienieje miloscia?Nawet jesli o tym nie wie.
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 18:09 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

47
Artur, chyba jednak nie o wrażenie rozmowy z Bogiem (z jako takim jako "osobą" raczej się nie da), a o efekt w życiu po modlitwie... Jeśli to, o co prosiło się, spełnia się, można to zinterpretować jako efekt 'wysłuchania przez Boga i spełnienia'.

(a ja usiłowałam wyżej przekazać, że nie same żarliwe modlitwy są przez Boga 'wysłuchane', ale cokolwiek, co mamy w naszej głębi duchowej, negatywne, czego potocznie z Bogiem się nie wiąże, również)

Bezemocji, co jest domysłem? Że chodzi o nasze najgłębsze (i wielokrotnie nie uzewnętrznione) uczucia, które decydują o wydarzeniach? Jeśli tak, to spróbuj obserwować samego siebie i przeanalizować, jakie są wydarzenia w Twoim życiu i na skutek jakich Twoich uczuć (nastawienia, podejścia). To da się zaobserwować i da się wyciągnąć wnioski, wtedy nie będziesz się domyślał, bo będziesz wiedział na swoim własnym przykładzie.
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 18:18 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

48
Lidka pisze:Artur, chyba jednak nie o wrażenie rozmowy z Bogiem (z jako takim jako "osobą" raczej się nie da), a o efekt w życiu po modlitwie... Jeśli to, o co prosiło się, spełnia się, można to zinterpretować jako efekt 'wysłuchania przez Boga i spełnienia'.

(a ja usiłowałam wyżej przekazać, że nie same żarliwe modlitwy są przez Boga 'wysłuchane', ale cokolwiek, co mamy w naszej głębi duchowej, negatywne, czego potocznie z Bogiem się nie wiąże, również)
Mówię właśnie o tym. O długofalowych skutkach pozytywnych 'modlitwy wspomaganej'. O spokoju, oświeceniu, wysłuchaniu i spełnieniu. Wszystko naraz (4in1) i na dodatek z gwarancją skuteczności :)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 18:53 przez Artur, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

49
To ja Twoją wypowiedź rozumiem w innym kontekście: dotyczącą rzeczywistej rozmowy (albo wrażenia takowej), 'wysłuchanie' w tym się zawiera. Ja mówię o samym życiu, żadne 'wspomaganie' nie jest do tego potrzebne, trzeba po prostu żyć (i wybierać, a jak chce się lepiej żyć - starać się zrozumieć swoje wybory i efekt, jaki daje nasze duchowe podejście).
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 19:03 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

50
Życie jest nierozerwalnie związane ze spożyciem, i jeśli to co spożywasz pozwala Ci żyć lepiej, pełniej, z poczuciem spełnienia, zrozumienia swoich wyborów, jasnym i pewnym stosunkiem do duchowości, a przy tym w pełni ekologicznie ... Lidka to ma sens :)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 19:13 przez Artur, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

51
Ha! Uważasz, że da się żyć bez przerwy na 'wspomagaczach'? No, niby można (próbować), tylko co to ma dać? Nie mieści mi się to w głowie... Ale jak komuś się udaje, to proszę bardzo! ;) Dla mnie liczy się praca własna nad sobą i swoim życiem.

(Mimo wszystko mam wrażenie, że jednak odbiegamy od tematu...)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 19:19 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

52
Rozmawiamy o bliskości bóstwa, o odpowiedzi na modlitwę, o rozmowie z bóstwem. Nieustannie o tym właśnie mówimy. Ty z perspektywy 'ja', ja z perspektywy 'gwarancji w nawiązaniu kontaktu' ;)
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 19:22 przez Artur, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

53
O, nareszcie jasność zapanowała...

Owszem, przy 'wspomagaczach', możesz mieć łatwy kontakt, tylko, przepraszam, z kim??? :)

(ja wolę mieć 'gwarantowany' kontakt z kimś, kogo znam i wiem, że nie wyprowadzi mnie w pole ;))

Artur, ja zrozumiałam temat inaczej: prośby do Boga i wysłuchanie ich nie w sensie kontaktu jako takiego, a w sensie spełnienia tych próśb w naszym życiu.
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 19:28 przez Lidka, łącznie zmieniany 3 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

54
Lidka,wydaje mi sie ,ze ludzie ktorzy jednak potrzebuja modlitwy w formie rozmowy,niekiedy maja problemy z wyciszeniem umyslu,i najszczersze prosby wowczas sa na nic,
sadze ze takze mantry,gotowe tresci pomagaja wyciszyc sie,znieczulic rozum,tak by rozmowa plynela z glebi serca,wowczas jest skuteczna,gdy rozum spi...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Religia - rozmowy rozmaite”

cron