Asmaani, piszesz o ego jako czymś złym, niepożądanym, szkodliwym, wymagającym porzucenia. To bardzo skrzywione, potoczne i negatywne rozumienie pojęcia "ego".
Od podstaw spytajmy - Czym jest ego? Ano "ego" po łacinie znaczy - "ja". Żadna wymagająca zaniechania zła skłonność człowieka.
Mamy taki przykład: Ego sum qui sum. → (Ja) jestem, który jestem. (Wyj 3:14). Skąd takie potępienie i zła ocena ego, samego siebie? Przecież ego to nie samo zło, także dobre i etyczne cechy. Tymczasem pewnie od Freuda, który umieścił ego obok pierwotnego "id", a moralnym cenzorem "superego' ciągnie się za ego zła sława i zrównanie ego=zło. Mieć ego nie oznacza być egoistą. Tak więc używa się ego w uproszczonym, opacznym i negatywnym rozumieniu tego słowa. Nie ma ego - nie ma nas samych. To centralna struktura świadomosci człowieka. Bez ego, poczucia samego siebie, niczego nie doświadczamy.
Owszem, mamy złe skłonności, grzeszność, słabości wymagające pracy i poprawy. Mocno akcentują to religie swego czasu postrzegając człowieka wprost jako postać złą, brudną, splamioną, obciążoną grzechem pierworodnym, w ogóle grzechem. W ten sposób np. średniowiecze szczegolnie potępiało i widziało kobietę. Często po prostu wmawiano ludziom, że są z natury źli, słabi i grzeszni, do niczego. Wtedy spytajmy dlaczego takimi stworzył nas Wszechmocny?
Nawet zakładając "wolną wolę" pozostaje wątek genezy i dopuszczania zła przez Najwyższego. Skoro zło wytwarza sam człowiek.
Im brudniejszy i zły człowiek, tym bardziej wymagający pokuty, ascezy, kary i dostąpienia odpuszczenia grzechów. Wymagający religijnego programu naprawczego
Tu religie mają pełne ręce roboty. Z jakim skutkiem naprawiają i pozbywają człowieka jego złej natury?
Trzeba powiedzieć, że żadnej religii nie udało się opanować natury człowieka i jego złych skłonności. Co gorsza nawet same religie sięgnęły po nie. Niestety jako wiodące monoteizmy. Ponoć w imię Boga
Poważniej mowiąc jak się wydaje religie za bardzo zawłaszczyły sobie moralność człowieka, stały się jej wyrocznią i cenzorem. (nawet pod kołdrą
) A moralność jako taka nie spadła z nieba z tablicami przykazań i nakazów. To nasz ziemski, rodzimy wytwór życia społecznego.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes: