Lidka pisze:Abe, tak, nasza dusza to my sami. Ale jesteśmy tylko jej maleńką cząstką, która nie pamięta nic, stając się człowiekiem.
I oczywiście, że to tzw. zła miłość, zaborcza, nadmiernie egoistyczna, ubezwłasnowolniająca może odbić się tą czkawką.
(i jak w końcu się odbije, będziemy gotowi wyciągnąć odpowiednie wnioski i wprowadzić je w życie, skierować się w inna stronę, ale to już jest bardziej kwestia tego, jak nam służy to, co negatywne)
Ja mówiłam o czymś zupełnie przeciwnym, co tzw. aniołowie nam ofiarowują każdego dnia, czego nie postrzegamy naszymi zmysłami, bo nie jesteśmy świadomi tego faktu. Bo aniołowie to jakby część nas samych od strony duchowej, a przecież duchowo, nie materialnie, jesteśmy Jednością w Bogu.
Można sobie tego nie życzyć, można tego nie postrzegać, można wierzyć w anioły, jako latające byty ze skrzydłami, można wszystko. Tym niemniej nie zmienia to faktu, że jesteśmy z nimi Jednością i że, jeśli jest taka potrzeba (a bywa dość często), one nam pomagają i to w taki sposób, który w żadnym wypadku nie zaburzy naszej autonomii w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji. One to robią z miłością i w Miłości, doskonale wiedzą, że ich nie postrzegamy, znają nas lepiej, niż my sami siebie znamy, bo mają inne możliwości, postrzegają nas 'od drugiej strony' (to, co się mówi właśnie o Bogu w religiach, że zna każdą naszą myśl itd).
A nie wejdą w naszą indywidualność i autonomię, bo doskonale wiedzą to, co ich cząstki wcielone (my) musiały zapomnieć. Wiedzą, że człowiek jest nim w konkretnym celu i żeby mógł go osiągnąć, sam musi decydować i tworzyć swoje życie, sam podejmować wszelkie decyzje, inaczej, robiąc coś za niego, czego by się ten człowiek nauczył?...
Oczywiście mowa tu aniołach z 'Boskiej strony'.
Problem tu jest jeszcze jeden: jeśli człowiek nie ma czegoś świadomości i nie rozumie czegoś, ma skłonność wierzyć, że to 'siła wyższa': jak idzie na dobre, jakiś szczęśliwy traf - anioł mu pomógł, albo Bóg się 'zlitował'. Jak idzie na złe - szatan w tym palce macza. Tak człowiek potrafi myśleć, jak nie zna siebie samego i nie wie, że sam jest autorem najróżniejszych wydarzeń w swoim życiu, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Wszelkie negatywne są dla niego bodźcem do refleksji i wysnuwania wniosków na swój temat. Czy z nich korzysta? Jeden tak, drugi nie, każdy podchodzi do sprawy indywidualnie i ze swoim aspektem doświadczania życia.
Nie, Abe, absolutnie nie trzeba szukać dowodów na istnienie aniołów, to jest w życiu bez znaczenia. Liczą się tylko nasze rzeczywiste uczucia. Nikt (żadne inny człowiek) poza nami samymi ich znać nie może. Za nie jesteśmy 'odpowiedziami' i na ich podstawie tworzymy nasze życie.
Tym niemniej, nie da się tu zapomnieć prawdy, że im więcej człowiek sobie uświadomi, tym więcej wprowadzi w życie miłości pozytywnej i zmniejszy swój strach i wszystko, co z niego wynika. Ale to już jest indywidualny wybór każdego z nas, rzecz jasna.
Ale moje osobiste odczucia mają się nijak co do ich obecności w moim życiu
Więc jaki mam z nich pożytek, znaczy się, z tychże aniołów ... ? Do garnka mi nie nakładą, żarcia nie uwarzą, rano nie wstaną i do roboty za mnie nie pójdą, lekarza w chwili boleści nie zastąpią itd. . Więc co, tak racjonalnie, mi po aniołach, jako życzliwych aczkolwiek niematerialnych bytach ... ?
Merkabo, to ile aniołów może zatańczyć na główce szpilki ?