Witam. Jestem tu nowa, ale bardzo spodobało mi się to forum, więc postanowiłam sobie zostać. Chciałam się zapytać forumowiczów w pewnej kwestii dla powiedzmy poszerzenia światopoglądu. Otóż.
Tak się w moim życiu złożyło, że jestem katoliczką... i pokochałam rozwodnika. Niestety żona go zostawiła dla innego, zdradzała non stop, nie szanowała go; on próbował ratować to małżeństwo – ona nie chciała; w ostateczności powiedziała mu, że go nigdy nie kochała. Po trzech latach rozwód. Wg mojego wyznania wiążąc się ze sobą oboje jesteśmy skazani na „wieczne potępienie”. Na jednym z forów katolickich wylano na mnie kubeł gnoju – pomimo iż szukałam pomocy. Nie zgadzam się z niektórymi ustaleniami KK w różnych kwestiach; oczywiście jak najbardziej jestem za nierozerwalnością małżeństwa (nie mówię o rozwodach typu mąż rzuca skarpetki za tapczan – biorę rozwód). Ale różnie w życiu bywa i mimo iż jedna strona nie zawsze jest winna (tak do końca bo każdy za uszami cosik mo) musi ponosić konsekwencje. I ja też je ponoszę i długo jeszcze poniosę. Za co? Za to, że pokochałam człowieka, za to, że go szanuje i on szanuje mnie. Za to, że jesteśmy sobie wierni, że chcemy założyć rodzinę, wychowywać dzieci. Zostałam już wyzwana od cudzołożnic, prostytutek i dalej nie będę cytować ( to wszystko usłyszałam od ludzi, katolików, księży !!! którzy podobno na pierwszym miejscu stawiają miłość do bliźniego i miłosierdzie). Niby słyszę, że Kościół takich ludzi nie odrzuca, ale do sakramentów przystąpić nie mogę, czyli w zasadzie nic nie mogę, a wszyscy dają nam do zrozumienia, że jesteśmy ludźmi drugiej kategorii. Ja wiem, że zasady KK są jasne, ale czy naprawdę czasem tak trudno zrozumieć drugiego człowieka? Czy dla Boga naprawdę jesteśmy już skreśleni? Pozdrawiam wszystkich forumowiczów J
Re: Miłość do rozwodnika = gniew Boga?
1
Ostatnio zmieniony 13 lip 2010, 16:30 przez lady_zgaga, łącznie zmieniany 2 razy.
Moje motto – nie graj w lotto!