129
autor: Lidka
Krzysiu, znów pojawiasz się jak Anioł, żeby pokazać sceptykom, na czym polega perspektywa, o której ja tak często piszę... Twoje "pisane fizyką" teksty i filmy, jakie proponujesz, są doskonałym dopełnieniem. Pytanie: czy przebiją się przez tę "skorupę" tradycyjnego myślenia?... Tylko wtedy, jeśli osoba czytająca i oglądająca te filmy ma WOLĘ zrozumieć, dlaczego je dajesz... Czy są tu takie osoby?... (poza tymi, które wiedzą, co ja wiem)
Ahtmar, mówimy trochę inaczej, ale ja mam wolę zrozumieć Ciebie i widzę, że piszemy o tym samym.
Bezemocji, Jezus był człowiekiem. Już pisałam, będąc człowiekiem, nie ma fizycznej możliwości pamiętania kim się jest i celu swojego przybycia do ciała ludzkiego. Albo postać niematerialna z całą pamięcią i świadomością uniwersalna, albo postać fizyczna, która skutkuje zapomnieniem swojej istoty. I nie ma znaczenia, czy dotyczy to duszy "młodej", czy bardzo zaawansowanej, jaką był Jezus.
Ale im bardziej dusza zaawansowana, tym łatwiej rozumie świat i życie i tym łatwiej potrafi wyciągnąć ze swojej podświadomości niektóre dane. Zatem Jezus miał świadomość życia i swojej istoty, natomiast był jednocześnie człowiekiem, więc w Jego zachowaniu, słowach i rozumieniu odzwierciedlały się również uwarunkowania z naszej rzeczywistości. Rozumiał istotę Życia i Boga, ale ulegał jednocześnie uwarunkowaniom materialnym. Zatem Jego słowa, Jego tłumaczenie tego, co w sobie czuł, było również uwarunkowane: używał określeń zrozumiałych dla owych ludzi, bo innych sam nie znał, wszak nie miał wglądu do XX wieku i o energiach rozprawiać nie potrafił. Czas też pominął, być może na ten temat nawet się nie zastanawiał i wziął to "wkrótce" (koniec świata) zgodnie z ludzkim życiem i czasem liniowym. Do wielu drobnych "pomyłek" miał pełne prawo z racji swojego człowieczeństwa. Mówił do ludzi o perspektywie Boskiej, ale mówił to na poziomie ludzkim.
Boskość Jezusa nie przejawiała się w tym, że miał pełnię fachowej wiedzy, ale w tym, że utożsamił się ze swoim odczuciem Boskości, z Miłością, która byłą tematem Jego nauk. Nie udało Mu się jednak ludziom wytłumaczyć, dlaczego akurat miłość...
Tymczasem ludzkość postawiła najpierw na odrębność Jezusa od człowieka, a Boskości do dziś doszukuje się w Jego wiedzy i nieomylności...
(nie mylił się co do głównej prawdy i celu swojej misji: miłości)
Bezemocji, niech sobie Biblia i słowa Jezusa są pożywką dla wielu "jedynie słusznych" interpretacji, ja się na tym nie skupiam. Prawda jest nie w słowach, a w tym, co się na nimi kryje, czyli w samym ŻYCIU. I tu właśnie człowiek powinien szukać Boga. Bóg nie jest "osobą", nie ma jednej "twarzy" i postaci, jak ludzkość ma (generalnie) zakodowane w głowach.
Błądzą tylko ci, którzy nie potrafią uzmysłowić sobie, że Bóg to ŻYCIE I MIŁOŚĆ.
(a DROGA to nasze wybory tu, w rzeczywistości materialnej, Jezus nią był, gdyż pokazywał drogę miłości do Miłości).
ŻYCIE w najszerszym wydaniu, łącznie ze wszystkim, co ono rodzi (w tym fizyką, która je opisuje w sposób o wiele doskonalszy, niż potrafił to zrobić Jezus 2000 lat temu).
MIŁOŚĆ jako ta cecha, w jaką człowiek został wyposażony, aby móc rozpoznawać Prawdę, DROGĘ i Boga.
Ostatnio zmieniony 19 paź 2010, 13:01 przez
Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!
Lidka