Miłość, zaślubiny, obrączki dwie - wzniosłe ideały. W wierności i szacunku, w uczciwości i pokorze dalsze życie. Wraca codzienność. Obrączka gniecie, pieniędzy nie ma - za 10 zł trzeba zrobić pyszny obiad. Słońce już nie świeci jak dawniej, ramiona nie tulą tak mocno. Gdzie te dwa bicia serca, które zrosły się w jedno, znowu rozdzieliły się bijąc innym rytmem? Gdzie, gdzie, gdzie...
Bóg nie pomógł, woda święcona też nie. Ani regułki, ani szamańskie rytuały księdza. Brak róż, żeby życie było bezbolesne (w to, to wierzą tylko frajeri), niebieskość podwiązki, grosik w bucie - i nic. Możesz sobie włożyć do buta milion dolarów - jak jesteś nie teges majonez to nic Ci nie pomoże...
Miłość to nie piękne cytaty, wypad do pizzeri, puchar lodów, McDonald i darmowe szklanki. Trzeba kochać mimo wszystko i wbrew wszystkiemu. Trzeba chcieć kochać i czasem przymknąć oko. Czasem mniej, czasem bardziej...
Cztery pory roku Vivaldiego. Każda inna, każda sama w sobie zmienna. Zmienna niezmieność. Tak jak Miłość - rożne barwy i odcienie. Świadomość tego jest połową sukcesu. To nie woda święcona czyni z nas ludzi zdolnych do Miłości. Chociaż niektórzy w to wierzą - ich wybór. Potem nagle pojawia sie dzieło szatana - Rozwód; istnieje przeświadczenie, że grosik był, podwiązka i ksiądz w pięknym ornacie to i Miłość będzie. A widzisz - życie jest brutalne...
Wtedy przychodzi Ból - odwracają się rodzice, znajomi, ksiądz i wg Koła Gospodyń Wiejskich sam Pan Bóg. Umowa zerwana przez jedną ze stron przestaje zobowiązywać. Tutaj tak nie ma. Ślubowałeś, ślubowałaś. To nic, że usłyszałeś: nie kocham Cię, nigdy nie kochałam. Szok. Nie ma przeciez formy przeszłej od czasownika kochać - oj jaka naiwność...
Teraz nie pozostaje nic innego jak wybudować sobie chałupkę na szczerym polu, w lesie, na giewoncie, żyć jak pustelnik - nie pragnąć, nie żądać, nie kochać tylko się modlić. Dla wzmocnienia efektu można mieszkać w lepiance, wcinać mrówki i jagódki, chadzać w worku pokutnym. Nie masz prawa być szczęsliwy. Wieś, wspólnota parafialna i Koło Gospodyń Wiejskich zadecydowali: precz dziele szatana!
Bóg patrzy z politowaniem. Wbrew wszystkiemu stawia na Twojej drodze kogoś, kto Cię uszczęsliwi. On wie, że jesteśmy słabi, że boli, że ciężko. Stawia kogoś na drodze, tym samym przemawiając do Ciebie: patrz, doceń i kochaj! Buduj, szanuj. Ona (on) Cię utuli, pokocha, uszanuje. Uszanuje Cię takiego jakim jesteś - ze stopą w rozmiarze 43, z 30 kilogramową nadwagą. Wytrwasz? To jest heroizm - ponownie zaufać, to jest sztuka - nie żyć samemu , patrząc tylko na swoje problemy, wygody, lecz dbać szanować - budować wszystko od nowa...
Wszyscy widzą tylko jeden aspekt - seks (o zgrozo napisałam to słowo?) Będą ze sobą współżyć! Oni bez błogosławieństwa Boga! Hańba! Nie ważne, że jesteś uczciwy, kochasz swoją żonę, dzieci. Że dobrze wykonujesz swoją pracę. Bez błogosławieństwa...
Niestety drogie Panie z Koła Gospodyń Wiejskich (Miejskich też) - Bóg błogosławi tym, którzy się kochają. Bez protokołów, bez zapowiedzi, bez wrzucenia na tacę, bez kazania księdza. Na polanie, w górach, na Saharze... To On stawia na drodze Anioła by Rozwodnika - dzieło owego szatana- otoczyć na nowo Miłością, szacunkiem, opieką. Na nowo przywraca mu godność człowieka. Temu, który ze wstydu wraz ze swoją "niesakramentalną żoną (mężem)" siadają w ostatniej ławce. On ich wyciągnie z tej "oślej ławki", kiedy w odpowiednim dniu upodleni wydukają, że ich największą winą jest Miłość. Święci z pierwszej ławki zejdą na zawał, dewotki z drugiej - też na zawał, a Panie z trzeciej ławeczki reprezentujące Koło Gospodyń Wszelakich dla odmiany - na zawał. Bóg błogosławi tym, którzy się kochają - Miłośc nie jest argumentem, by uznać kogoś za winnego...
Zarzuty, że "umiłosierniam sobie Boga" padały nie raz, nie dwa. W sumie prawda - nikt nie wie czego chce Szefu. Uznałam, że skoro nikt nie wie, a każdy rozpowszechnia sobie pewne informacje, to i ja mogę przedstawić swoją wizję - subiektywną, moją osobistą, najmojszą z możliwych... Mam nadzieję, że obejdzie się bez kamieniowania.
Wbrew temu co się mówi, cenzura nadal istnieje. Na portalach, stronach, forach katolickich. Kiedy na podany konkretny argument w toku dosyć długiej wymiany zdań nikt nie odpisuje. Kiedy od razu dowiadujesz się, że twoja wypowiedź nie zostanie upubliczniona, bowiem jej treści są rzekomo niezgodne z doktryną KK. To nie jest atak. To jest próba przemyślenia tego, co dzieje sie dookoła. Próba przemyślenia sensu i istoty Małżeństwa. Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela. Podpisuję się pod tym rękami, nogami, uszami i czym tylko mam. Pośladkami też. Tylko czy każda para stająca przed ołtarzem jest tam z Bożej Łaski? Nie sądzę, ale nie mnie grzesznej to oceniać...
Umiejętność bycia razem. Bezcenna. Nie ważne gdzie się przysięga. Pukam do świadomości mojej własnej i tego, kto zdecyduje się ten bełkot przeczytać. Kiedy patrzy się w oczy osoby zranionej przez los i słyszy się: dziękuję Ci, że mnie pokochałeś (aś) bez względu na moją przeszłośc. Bez bez względu na rekacje innych, na docinki, na odrzucenie. Dziękuję Ci, że jesteś...
Tekst ten powstawał w pociągu. Wtedy człowiek ma czas, by pewne informacje dotarły do niego. Pęd Polskich Kolei Państwowych jest tak "wielki", że ma się na wszystko czas. Wbrew pozorom, wbrew tonowi mojej wypowiedzi, nie neguję niczego. Każdy ma swoją prawdę, swój sposób na życie. Doskonale rozumiem Panny, które wbrew sobie wędrują do ołtarza - bo tradycja, rodzina, ciotka Gienia z Koluszek. Bo ładna sukienka, bo można ubrać welon i bawić się na weselichu. Na drugi dzień makijaż znika, muszka Pana Młodego zostaje wrzucona do szafy. Mija urok białej sukienki, zostaje prawdziwe życie. Przychodzi kryzys, pożar, powódź, tornado. Zostaje się bez niczego. I trzeba się kochać mimo wszystko, wbrew przeciwnościom losu. W samych majtkach, w starych kaloszach. Przez 10, 20, 30 lat. Zależy ile dostaniemy czasu. Tyle z przemyślen - stacja Katowice - wysiadamy...
Re: Impresja na temat Miłości... Czyli pociągowe przemyślenia...
1
Ostatnio zmieniony 03 paź 2010, 19:59 przez lady_zgaga, łącznie zmieniany 2 razy.
Moje motto – nie graj w lotto!