Strona 1 z 1

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 28 paź 2010, 21:44
autor: Andy72
Anthony de Mello w książce Przebudzenie pisze:
"Przychodzi do mnie mężczyzna niewidomy od urodzenia i pyta:
– Czym jest to, co nazywacie zielonym?
Jak opisać komuś zielony kolor, kto nie dostrzega barw od urodzenia? Może przez
analogię?
Mówię mu więc:
– Kolor zielony jest czymś w rodzaju delikatnej muzyki.
Pyta:
– Jak delikatna muzyka?
– Tak – mówię – jak delikatna, kojąca muzyka.
Przychodzi drugi ociemniały i pyta:
– Czym jest kolor zielony?
I mówię mu, że jest podobny do miękkiej satyny, bardzo miękkiej i kojącej w dotyku.
Następnego dnia widzę, jak tych dwóch wygraża sobie nawzajem.
Jeden z nich mówi:
– Jest jak delikatna muzyka.
Na co drugi:
– Jest jak miękka satyna. I tak to trwa. Żaden z nich w gruncie rzeczy nie wie, o czym mówi, gdyby bowiem wiedzieli, milczeliby."

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 2:21
autor: Siemowit
To można odnieść do różnych religii i sposobów na jakie różne ludy widzą boskość.

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 8:12
autor: Lidka
Andy, to jest bardzo malownicze wyrażenie względności. Dla człowieka nie ma "jednej, jedynej" prawdy, jest ich tyle, ilu jest ludzi. I każdy wyrazi niepoznawalne tak, jak sam się nauczy: od innych (i tu zgadzam się z Siemowitem), albo od samego siebie, z własnego wnętrza.

Słowa nie oddadzą tego, co czujemy, dlatego w chwili, kiedy dochodzi do komunikacji słownej, każdy określi to, co czuje, an swój własny sposób. I każdy jest "dobry", każdy jest "prawdziwy". Bo każdy z nas ma Prawdę w sobie. Tę samą, ale wyrażalną na tyle sposobów, ilu jest ludzi.

Religie, niestety, nie uznają takiego podejścia, a wielka szkoda...

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 9:35
autor: Artur
Uznają Lidka. Tyle, że nie na poziomie dogmatyki.

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 10:27
autor: Lidka
Zgadzam się, Artur... Ale ten poziom dogmatyki "bije w łeb" cały problem... Bo jeśli dogmat coś mówi, wyznawca tej religii musi się dopasować do dogmatu. I konflikt jak byk...

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 14:09
autor: Artur
Dlaczego zakładasz, że dogmat będzie niewłaściwy? Sformułowany tak, iż treść nie będzie zgodna z rzeczywistością?

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 14:23
autor: Lidka
Nie zakładam. Ale nie zgadzam się z większością dogmatów KK. Tak, niezgodne z rzeczywistością, oddalone od życia.

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 14:46
autor: Artur
Nie rozmawiamy o KK ale o możliwościach dogmatu. A skoro o tym rozmawiamy dogmat może ewoluować.

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 14:57
autor: Lidka
Owszem, podałam KK, bo nie znam dogmatów innych religii. Ale:

"Dogmat – twierdzenie w religii lub szkole filozoficznej przyjęte bezwarunkowo - bez dowodu i nie podlegające dyskusji."

Ewoluowanie dogmatu przeczy jego definicji, ja, w każdym razie, tak uważam. Jeśli coś może ewoluować, z natury rzeczy jest dyskusyjne. A jeśli jest dyskusyjne - jest względne. Jeśli jest względne - nie może być prawdą wyższą. Czyli bez sensu jest ustanawiać tę prawdę dogmatem.

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 15:13
autor: Krzysiek
Moja rzeczywistość

autor:
Szamanus

To, co rozumiem przez rzeczywistość nie istnieje.

Reszta to tylko, a może aż, domysły.
Mniej lub bardziej trafne. Tylko tego jestem (prawie) pewien.
Myślę, że (świadomie, czy podświadomie) każdy do tego doszedł lub może dojść.
Nic w tak zwanym wszechświecie nie istnieje.
Ten wszechświat nie istnieje.
Nie istniejesz ty, ziemia, ziarenko piasku, ani nic - kategorycznie NIC, co uważam za rzeczywiste.
Istnieje tylko coś, co będę nazywał Absolutem.
To co ja uznaję za rzeczywistość, to tylko wizja. Nic więcej jak kolorowa, pięciozmysłowa wizja.
Gdyby istniał choćby jeden atom, to ja byłbym nim, czułbym się nim, moja świadomość byłaby tym atomem.
Że czuję tylko moje wizyjne ciało (co wcale nie dowodzi, że ono istnieje), istnieję "tu" ("tu" wziąłem w cudzysłów, ponieważ coś takiego jak tu nie istnieje) tylko ja.

Teraz pora wyjaśnić co to jest Absolut.
A więc Absolut jest to (nie wiem jak to określić - w tym "życiu" moja jaźń nie może sobie tego wyobrazić) miejsce? przestrzeń?
w każdym razie jest to coś, gdzie ja się naprawdę znajduję i gdzie się znajdujesz ty i wszystkie inne żywe stworzenia.
Przestrzeń "tam" (znowu w cudzysłowiu patrz wyżej) nie istnieje, więc wszyscy się na siebie "nakładamy" i jesteśmy jednością.
Po tak zwanej śmierci "budzimy się" "tam" i jesteśmy częścią tej jedności w pełnym tego słowa znaczeniu.
Jest to niewyobrażalne zbiorowe ego.
Świadomość biliardów istot złączona w jedno na zawsze (jeśli coś takiego jak czas rzeczywiście istnieje).
Teraz rodzi się pytanie u ciebie.
Skoro to czytasz, to jak ja mogę mieć rację?
A więc ty też żyjesz w swojej wizji pozornej rzeczywistości.
Istnieje coś takiego jak wzorzec osobowości, który zaczyna się tworzyć od naszych wizyjnych "narodzin" w wizji. Najintensywniej tworzy się w pierwszych latach wizyjnego życia (do tego stopnia pochłaniając nasze "życie", że nic z tamtego czasu nie pamiętamy). Potem zmienia się z każdą naszą decyzją i czynem. Nie myśl, że "rzeczywistość" jest czymś w rodzaju Matrixu.
To jest błąd, ponieważ ile istot, tyle "wszechświatów".
I w mojej wizji jest twoja matryca, którą ja uznaję za ciebie, i w twojej wizji jest moja matryca, którą ty uznajesz za mnie. Więc jeśli tylko cośkolwiek może się "przemycić" razem z moją matrycą do twojej wizji, to sądzę, że właśnie czytasz ten opis. Jeśli jest inaczej, to piszę go tylko dla siebie, a ty dowiesz się o niej dopiero w Absolucie, kiedy będzie ona oczywistością i jej wartość będzie jedynie sentymentalna. Jednak teraz (jeśli choć trochę uwierzyłeś) możesz sobie pomyśleć, że skoro nic nie istnieje, to możesz sobie robić, co chcesz. NIE MYŚL TAK!!! Żyj, tak jak żyłeś. Śmiej się , płacz, chodź do szkoły lub pracy, spotykaj się z ludźmi. Czyń dobro! Lecz nie, to co "inni" mówią ci, że jest dobre, tylko to, co naprawdę uważasz że dobrym jest. Teraz możesz żyć w harmonii z całym "wszechświatem", bo TY nim jesteś! Kochaj nawet najdrobniejsze stworzenie, ponieważ ono jest na równi z tobą.


[z netu.] Wkleiłem to, bo podzielam wyrażony tu pogląd...

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 15:32
autor: lufestre
Kolor to nie jest coś nad czym można debatować. Zielony jest zielony. Jeśli ludzie mają dwa poglady na to jak wygląda coś co nie podlega debacie, to znaczy, że tego tak na prawdę nie widzą, co pięknie oddaje ta opowiastka.

Ha, tylko teraz pozostaje jeszcze kwestia pozabijania się o to co jest zielone ;)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 18:02
autor: Andy72
Jeszcze jedna powiastka, bardziej znana:
Trzech ślepców spierało się nad tym jak wygląda słoń. Jeden z nich trzymał za nogę, więc upierał się, iż słoń wygląda jak kolumna, drugi trzymał za ogon, więc przekonywał pozostałych do tego, iż słoń wygląda jak szczotka, trzeci natomiast, trzymając za trąbę próbował przekonać resztę do tego, że słoń wygląda jak giętka rura... I tak im upływały dni na bezustannych sporach i kłótniach na temat słonia, którego żaden z nich nie mógł zobaczyć.
Pewnego razu świadkiem owej kłótni był przechodzień, posiadający jak najbardziej zdrowe oczy - chcąc uspokoić ślepców opowiedział im jak wygląda słoń, tłumacząc, że zwierz ten posiada tak nogi niczym kolumny, jak ogon niby szczotka oraz trąbę przypominającą giętką rurę...
Ślepcy nie zastanawiając się długo przepędzili szarlatana obrzucając go kamieniami.
:hhhh:

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 18:28
autor: bezemocji
Andy72 pisze:I tak im upływały dni na bezustannych sporach i kłótniach na temat słonia, którego żaden z nich nie mógł zobaczyć.
Ten fragment dałbym jako motto wielu obecnych tu dyskusji :)

Ślepcy nie widzą słonia, w żaden sposób nie mogą sobie nawet wyobrazić całości .... ale dużo o nim wiedzą, zadziwiająco dużo. Skąd?
A przede wszystkim dlaczego tak dużo dyskutują i przekonują? Jeden o nodze, drugi o giętej rurze? Pouczająca opowiastka ... :tak:

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 18:50
autor: Lidka
Bezemocji, nie zapominaj, że są inne metody poznawcze niż nasze zmysły... Niektórzy z nich korzystają ;)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 19:10
autor: bezemocji
Tak jest, ślepcy mistycznie i duchowo wyczuwają słonia.
Tym sposobem dowiadują się jaki jest i jak wygląda. :)

dowiedziawszy się ... mogą tokować dalej :tak:

Do autora - czemu ta dykteryjka jest w dziale "religia"?

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 19:17
autor: Lidka
Wcale nie mistycznie i wcale nie duchowo, a za pomocą zmysłu dotyku... :P I z maleńkiej perspektywy, stojąc przy słoniu, trzymając go za jedną część jego ciała. A człowieka widzącego całość z dalszej perspektywy uznano szaleńcem.

No, patrz, wypisz, wymaluj sytuacja na forum: ktoś, kto widzi życie z maleńkiej perspektywy (z poziomu życia na Ziemi jedynie) nazywa mnie szaleńcem, jak mówię, że z innej perspektywy to jest zupełnie inaczej... :ahah:

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 19:37
autor: bezemocji
Według opowiastki dotykanie słonia przyniosło fatalny skutek i nic nie dało :)
Tylko niekończące się potoki słów i kłótnie.
Każdy dotykał gdzie indziej i na podstawie gdzie dotknął tworzył fałszywy obraz całości. Słonia jako rury, szczotki czy kolumny. Dotyk całkowicie zawiódł.
Ale było o co się spierać - ..... o szczotkę albo giętą rurę :)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 19:42
autor: Lidka
Nic nie dało? Tyle, to widział ten przegnany kamieniami "szarlatan". A oni dalej się kłócili, bo uwierzyli dokładnie w to, czego każdy z nich dotykał (każdy w swoje, rzecz jasna). Więc byli przekonani (każdy z osobna), że są w posiadaniu "jedynie słusznej" prawdy na temat słonia...

Nie przypomina Ci to kłótni między wyznawcami różnych religii?... ;)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 19:45
autor: Abesnai
Ja wychodzę z założenia że nie ma rzeczy niepoznawalnych ;)
Są tylko rzeczy na które jesteśmy "ślepi" ...

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 29 paź 2010, 19:50
autor: bezemocji
Czy to była opowiastka religijna? :zdziw:

Jeżeli już, to wszyscy występują w roli ślepców.
Ale nie ma pointy.
Brak tego jedynego jaki widział całego słonia.
A raczej kotłujący się ślepcy na takiego się kreują :)

ładna opowiastka .... :tak:

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 30 paź 2010, 7:12
autor: Lidka
To może warto wyciągnąć wniosek z tej opowiastki i poszukać tego przegnanego "szarlatana", który widział z większej perspektywy?...;)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 30 paź 2010, 7:57
autor: Andy72
Lidka pisze:To może warto wyciągnąć wniosek z tej opowiastki i poszukać tego przegnanego "szarlatana", który widział z większej perspektywy?...;)
Jn 1:18. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, /o Nim/ pouczył.(BT)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 30 paź 2010, 8:10
autor: Lidka
Andy72 pisze:
Lidka pisze:To może warto wyciągnąć wniosek z tej opowiastki i poszukać tego przegnanego "szarlatana", który widział z większej perspektywy?...;)
Jn 1:18. Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, /o Nim/ pouczył.(BT)
Ja nie mówię o Bogu (istocie "odrębnej", takowej rzeczywiście nikt nigdy nie widział), ja mówię o życiu widzianym z większej perspektywy ;)

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 03 lis 2010, 13:43
autor: Gość
Jesteśmy w dziale religia więc zapytam. A czy Bóg nie chce żebyśmy Go poznali? Oczywiście w ramach mozliwości naszego poznania i chęci pokazania części czy pełni Swojej natury przez Boga.

Re: Poznawanie niepoznawalnego

: 03 lis 2010, 13:49
autor: Lidka
transfer pisze:Jesteśmy w dziale religia więc zapytam. A czy Bóg nie chce żebyśmy Go poznali? Oczywiście w ramach mozliwości naszego poznania i chęci pokazania części czy pełni Swojej natury przez Boga.
Bóg "chce" wszystkiego, czego sam człowiek dla siebie chce... :)

To takie moje zdanie, średnio religijne i potwierdzone życiem, po prostu. Z tego, co wiem, Bóg nigdy nie robił żadnych przeszkód w poznawaniu Go, wprost przeciwnie, uchyla rąbka tajemnicy, jak może i ile może (ile pomieści ludzki umysł na danym etapie rozwoju). Nie ma tematów "tabu", nie ma tajemnic, wszystko jest do opowiedzenia zgodnie z potrzebami człowieka i na jego poziomie rozumienia.