Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

1
Otóż moi drodzy, temat to bardzo trudny i zawiły...niektórych mogą zszokować moje dygresje i wywody na temat mojego postrzegania Boga, tudzież ostrzegam, może wam się się wydać to i owo niezrozumiałe...
A więc- jak odkryłam, że w głębi serca nie jestem ateistką, mimo że się zarzekałam wcześniej, że Boga nie ma?



Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 15:05 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

3
lapicaroda pisze:A więc- jak odkryłam, że w głębi serca nie jestem ateistką, mimo że się zarzekałam wcześniej, że Boga nie ma?
Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
A gdyby nie spełniał?

Osobliwy związek przyczynowo-skutkowy ... :)
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 15:19 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

5
Im dłużej żyje tym mocniej przekonuję się o dwóch sprawach. O tym, że agnostycyzm, który zazwyczaj deklaruję jest w gruncie rzeczy zwyczajnym ateizmem. Oraz o tym, że bez względu na postępujący ateizm moja potrzeba obcowania ze zjawiskami nadprzyrodzonymi także nieustannie się rozwija, rzekłbym nawet, że wzrasta :) Całość czyni ze mnie ... dobrego poganina? :)
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 15:35 przez Artur, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam
Artur ♆

Żyjemy w czasach, gdzie wytwory schorowanej wyobraźni mają większe prawo obywatelstwa niż rzetelne myślenie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

6
Czasem naprawdę warto wierzyć - to pomaga nawet przy realizacji życiowych celów :)
Bóg mi też częstokroć pomógł - zwłaszcza wiara w niego ;)

Kiedyś miałem podobne odczucia co Ty Lapi.
Potem przekonałem się, że pomimo mojego infantylnego postrzegania wiary i Boga, w moim życiu wiele zmieniło się na lepsze.
Bóg pomógł , moja wiara w Niego jak i chęć czynienia zmian we własnym życiu ... :)

Różnie bywało - ale wiara zawsze pozostawała, Bóg był ze mną a ja z Nim.
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 15:38 przez Abesnai, łącznie zmieniany 3 razy.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. Porównując się z innymi, możesz stać się próżny i zgorzkniały, zawsze bowiem znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

7
Artur pisze:Im dłużej żyje tym mocniej przekonuję się o dwóch sprawach. O tym, że agnostycyzm, który zazwyczaj deklaruję jest w gruncie rzeczy zwyczajnym ateizmem. Oraz o tym, że bez względu na postępujący ateizm moja potrzeba obcowania ze zjawiskami nadprzyrodzonymi także nieustannie się rozwija, rzekłbym nawet, że wzrasta :) Całość czyni ze mnie ... dobrego poganina? :)
:taniec:

Ja też chyba :rotfl:
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 15:51 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 2 razy.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

8
Artur, mialam wczoraj zapytac Lapi o to, dzis juz nie musze
dobry poganin, jak sadze- to czlowiek ktory tak mocno kocha zycie, ze zycie odplaca mu tym samym
czy milosc ma cos wspolnego z wiara?
Abesnai, czym jest Twoja wiara, okreslilbys to dokladniej-Bog jest z Toba?
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 16:14 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

10
Andra pisze:Artur, mialam wczoraj zapytac Lapi o to, dzis juz nie musze
dobry poganin, jak sadze- to czlowiek ktory tak mocno kocha zycie, ze zycie odplaca mu tym samym
czy milosc ma cos wspolnego z wiara?
Abesnai, czym jest Twoja wiara, okreslilbys to dokladniej-Bog jest z Toba?
Bóg z Wami :k:

A powazniej... możnaby powiedzieć wiara to miłość. A psinco!!! Hehehe a Satanizm? No fakt że w tym przypadku jest coś takiego jak miłość samego siebie zamiast miłości bliźniego ale czy dokładnie o to chodziło?
Nassanael Rhamzess pisze:może tu nie chodzi o wiarę w coś tylko po prostu wiarę....w siebie także.
chyba blisko... religia i nazwa Boga nie jest istotna. Tak naprawdę kazdy z nas jest Bogiem i wyznawcą... czyli wszystko zależy od nas samych. Wiara ma pomagać kiedy psycha klęka ale niestety psycha klęka tez przez wiarę...
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 18:03 przez Jatagan, łącznie zmieniany 2 razy.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

14
Osioł nie rozgranicza i młuci marchewki po równo... to jest istota Boskości. Nie raz się pewnie zastanawiałeś jak to jest że koleś który ma w dupie wszelkie normy moralne, religijne żyje jak krezus a ty znowu dostałeś od życia kopa.
No więc ty wyrosłeś na grządce która rosła blizej oslego pyska. Kapujesz? Tak samo ten koleś. Ma się dobrze bo rąbie marchewki az miło i nie zastanawia sie czy to warzywko jest gatunkowo lepsze a tamto gatunkowo gorsze. Żre je z takim samym apetytem i ma się dobrze. Czasem czknie ale ogólnie patrzysz na niego i zachodzisz w łepetynę jak to jest i w czym jest lepszy od ciebie. Nie jest lepszy tylko ty postanowiłes robić za naszpikowana skrupulami marchewkę a on juz wpitala twoją nać... :D to proste jak się zastanowić, brutalnie proste...
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 19:47 przez Jatagan, łącznie zmieniany 2 razy.
Historia jest pisana przez ludzi, którzy wieszają bohaterów.
Robert Bruce (Waleczne serce)

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

16
Jat, hej
Nass,mowisz wiara w siebie...
zapytalabym-czy Ty wierzysz w siebie, czy wiesz ze jestes ?To tak jakbys powiedzial: wierze w zycie. A przeciez zyjesz, doswiadczasz zycia, jestes nim, Zycie-Twoje zycie rozpoczelo sie wraz z chwila Twoich narodzin, i gdy odejdziesz, nie bedzie go. Jakby dolaczyc zdrowy egocentryzm: kocham siebie jak zycie, zycie jak siebie, wiec wiem ze i ono mnie kocha, gdyz jestesmy jednym?

przeciwienstwem milosci wcale nie jest nienawisc, raczej strach, brak odwagi, pamietasz nasza rozmowe-jesli kochasz zycie,potrafisz ufac mu wiedzac ze Cie nie skrzywdzi...to rodzi odwage, i pewnosc ze jakos to bedzie-to Twoje slowa, moje tez
jesli kochasz siebie jak zycie, to potrafisz obdarzac nia innych, jesli przepelnia Cie strach-takie jest Twoje zycie

jesli zaczne bredzic, powiedz mi, ok?
Nass, nie oslej, badz jak dziecko
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 20:37 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

17
Andra pisze:Jat, hej
Nass,mowisz wiara w siebie...
zapytalabym-czy Ty wierzysz w siebie, czy wiesz ze jestes ?To tak jakbys powiedzial: wierze w zycie. A przeciez zyjesz, doswiadczasz zycia, jestes nim, Zycie-Twoje zycie rozpoczelo sie wraz z chwila Twoich narodzin, i gdy odejdziesz, nie bedzie go. Jakby dolaczyc zdrowy egocentryzm: kocham siebie jak zycie, zycie jak siebie, wiec wiem ze i ono mnie kocha, gdyz jestesmy jednym?

przeciwienstwem milosci wcale nie jest nienawisc, raczej strach, brak odwagi, pamietasz nasza rozmowe-jesli kochasz zycie,potrafisz ufac mu wiedzac ze Cie nie skrzywdzi...to rodzi odwage, i pewnosc ze jakos to bedzie-to Twoje slowa, moje tez
jesli kochasz siebie jak zycie, to potrafisz obdarzac nia innych, jesli przepelnia Cie strach-takie jest Twoje zycie

jesli zaczne bredzic, powiedz mi, ok?
Nass, nie oslej, badz jak dziecko
To wszystko prawda...ale mam wrażenie, że to nie jest takie proste...dlaczego spotyka nas cierpienie? Próby? Nauka? Jakoś to mi nie pasi...mimo tego cierpienie jest niewytłumaczalne...bez powodowe...?
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 20:45 przez Nassanael Rhamzess, łącznie zmieniany 2 razy.
"Artyści kłamią, aby pokazać prawdę, a politycy, aby ją ukryć."
"Pod tą maską kryje się idea, panie Creedy, a idee są kuloodporne."
V jak Vendetta

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

18
Nie wiem Nass, w koncu tez wiem tyle ile przezyje. Czym jest cierpienie, dlaczego jest...ktos kiedys powiedzial mi ze najlepiej ma zimny dran...chcialbys nim byc?
Nie traktuje cierpienia jako splaty dlugow karmicznych, nie przemawia to do mnie. Kim bylabym dzis, gdybym nie przeszla przez cierpienie...moze zimna dranica wlasnie.
Wiesz, nieuleczalnie zakochana w zyciu, nawet gdy bylo bardzo zle, nigdy nie zwatpilam w jego milosc do mnie. Zawsze mogloby byc gorzej, prawda?To nie jest minimalizm zyciowy, zaufanie wynikajace z milosci do zycia. Do siebie.W co mialabym wierzyc zatem?
Ostatnio zmieniony 13 sty 2011, 23:18 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

22
lapicaroda pisze:...., chyba odwrotnie- spełni prośbę, dopiero wtedy, gdy będziesz się do niego modlił.
Jasne :)
Czyli Bóg spełnia prośby pod jakimś warunkiem? Modlitw do niego?
Bóg oczekuje modlitw do siebie?
Ostatnio zmieniony 14 sty 2011, 20:21 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

23
Ja ostatnio naegowalam wszystko w co wierzylam bo niby na jakiej podstawie...i tez zaczelam sie modlic spelnil to malo powiedziane...drugi dzien po mojej modlitwie spotkalam kogos kogo nie widzialam dwa lata i za kim strasznie tesknilam pomodlilam sie by go jeszcze kiedys odnalezdz bo urwal nam sie kontakt mam tak niemal ze wszytskim istnieja jakies wyzsze sfery to pewne...Artur - heh ja o tym poganstwie od dawna pisze w takim kontekscie. Nie wierze w wielobóstwo i jakies tam ceremonie ale polaczenie racjonalizmu z fascynacja sprawami nadprzyrodzonymi i ciaglym poznawaniem i doswiadczaniem ich sprawilo ze uwazam swoje podejscie za pochodna poganstwa xd Poganstwo to religia czlowieka i ziemi ktora odkrywamy samodzielnie nie zas niewiara (czytac poprostu niewiara w kosciol)
Ostatnio zmieniony 14 sty 2011, 20:22 przez soulblue, łącznie zmieniany 2 razy.
Jeśli masz dwa instrumenty w jednym pokoju i na jednym z nich zagrasz nutę C, to struna tego samego dźwięku zacznie drżeć również w drugim fortepianie. U ludzi jest całkiem podobnie.
COŚ O MNIE: http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=344170#p344170
http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=41806#p41806
https://www.facebook.com/rupieciarniagn ... ts&fref=ts

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

24
bezemocji pisze:
lapicaroda pisze:...., chyba odwrotnie- spełni prośbę, dopiero wtedy, gdy będziesz się do niego modlił.
Jasne :)
Czyli Bóg spełnia prośby pod jakimś warunkiem? Modlitw do niego?
Bóg oczekuje modlitw do siebie?
Poniekąd. Jeśli się do kogoś zwracasz, to samo to oznacza, że wierzysz w jego istnienie. To nie tak, że wiara w Boga zapewnia powodzenie w życiu. Raczej nie można narzekać, że ci się nie powodzi, skoro się nie określasz, na czym ci zależy.
Ostatnio zmieniony 14 sty 2011, 22:50 przez lapicaroda, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

26
Ja odpowiem 'energetycznie' ;)

Zrozumienie Boga jako 'odrębnej istoty' (podobnej człowiekowi) rodzi same sprzeczności. A wystarczy zastanowić się nad słowami Bóg to Życie... Czyli Źródło (energii), z którego wszelkie życie powstało i PROCES życia jednocześnie.

I potem sprawa w miarę prosta: jeśli duchowo wyrażamy energię bliską tej w Źródle (czyli pozytywną, ta Energia jest rozpoznawalna przez człowieka jako Miłość), otwieramy się na Boga (kontynuując z tym określeniem) i to, co potem zaistnieje w naszym życiu śmiało możemy odebrać, jako efekt tego, że 'Bóg nas wysłuchał'. Wiara w Niego jest jedną z najsilniejszych energii pozytywnych.

Ale uwaga, dokładnie na tej samej zasadzie 'Bóg wysłuchuje' każdego człowieka, nawet takiego, który w Niego nie wierzy i nie zwraca się do Niego bezpośrednio, a jest wypełniony negatywnymi energiami (emocjami, podejściem do życia). Gdyż Bóg to proces, który ma przyczynę, przebieg i skutek. Tak samo jak pozytywne przyciąga pozytywne - negatywne przyciąga negatywne.

Nasze podejście do życia i nasze uczucia (wyrażone emocjami) są swego rodzaju bezustanną 'modlitwą' do Boga, która ZAWSZE jest spełniona, gdyż na takiej zasadzie działa proces. Lapi przeszła swoją modlitwą na stronę (silnie) pozytywną i 'przechyliła szalę' wydarzeń właśnie na tę stronę (brawo, Lapi! ;)). A ci, którzy pozostają głównie przy negatywnym podejściu do życia (przypominam: Bój jest Życiem), 'modlą się' (nieświadomie) o negatywne wydarzenia... I dostają je ;)

To tak moim zdaniem, rzecz jasna.

(i dotyczy to nie tylko ludzi wierzących w Boga albo nie, to tylko kwestia ludzkiego postrzegania problemu, a dokładnie KAŻDEGO człowieka, gdyż tak jak każdy człowiek ulega prawom fizyki w swojej rzeczywistości, ulega też PROCESOWI życia na dokładnie takich samych zasadach; "wyznacznikiem" drogi każdego człowieka w tym procesie jest poziom 'nasycenia' energiami pozytywnymi w postaci myśli i uczuć, albo 'brakiem' tego 'nasycenia', co ujawnia się negatywnie).
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 6:24 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

27
bezemocji, zwiazek przyczynowo- skutkowy powiadasz....
,,taka zas jest ufnosc jaka mamy do niego, iz jezeli prosimy o cos wedlug jego woli, wysluchuje nas, a jesli wiemy ze nas wysluchuje o co go prosimy, wiemy tez ze otrzymalismy juz od niego to o co prosilismy"
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 9:50 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

29
To nie ja powiadam o związku przyczynowo-skutkowym ;) Zależność tego związku jest prosta - "zaczęłam się modlić, a wtedy Bóg zaczął spełniać moje prośby". Bez modlitwy nic z tego:
lapicaroda pisze:Po prostu- gdy zwaliło mi się wszystko na łeb, zaczęłam się modlić. O dziwo, spełniał.
Nie doczekałem się odpowiedzi co by się stało, gdyby Bóg tych próśb nie spełniał?
Przypomina to rodzaj widzenia intencjonalnego jak przy odczytywaniu horoskopów i wróżb - zapamiętujemy pozytywne, miłe i trafne przewidywania, zapominamy i wypieramy te niemiłe.
Teologicznie Bóg wygląda na Boga warunkowego, interesownego o co toczymy spory z Milującym. Zdaje się mówić - módl się do mnie i proś - wtedy wysłucham i spełnię twoje wołania.
Wtedy pojawia się cały szereg pytań
- skoro Bóg wysłuchuje próśb modlących się, dlaczego nie ma to przełożenia na widocznie lepsze powodzenie w życiu u wierzących?
- dlaczego jednak nie wysłuchuje próśb i modlitw w trudnych chwilach, nieszczęściach, wojnach i tragediach? Te rozgrywają się swoim torem. Dokładniej nielicznych wysluchuje, na inne jest głuchy.
- dlaczego wielu ludziom żyje się po prostu dobrze, godziwie, szczęśliwie bez żadnych próśb i modlitw?
- co z czołówką poziomu i zadowolenia z życia w krajach ludzi niewierzących? Czyżby Bóg lubił ateistów i obdarzał ich swoją łaską?
- może po prostu nasz los zależy tylko od nas i przypadku, nie jakiś modlitw do Boga?
- itd ...
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 10:39 przez bezemocji, łącznie zmieniany 2 razy.
Przy nieznajomości rzeczy czy lepiej nic nie mówić i uchodzić za idiotę, czy otworzyć gębę i .... rozwiać wszelkie wątpliwości? :rolleyes:

Re: Jak odkryłam, że jednak nie jestem ateistką...

30
Wiesz, to trudne pytania
ludzie niewierzacy -jesli kochaja zycie jak siebie, siebie jak zycie
kurcze, ja jestem niewierzaca, a otrzymuje...nie proszac
egocentryczka do szescianu
Pamietasz slowa Papieza: niech zstapi Duch Twoj, i odnowi oblicze Ziemi...
Teologicznie-uwazam ze pojecie Boga zostalo zmanipulowane
Niedostatek milosci rodzi strach, gniew, obojetnosc
czy modlitwa to paciorek na kolanach?Modlitwa powinna byc kazda chwila zycia, nie sadzisz?
Tak troszke odbiegne od tematu- jesli odchodzi dziecko, ktosc w kwiecie wieku, przede wszystkim pytamy dlaczego?
I slyszymy: Bog tak chcial, Bog zabiera dobrych, zlym dajac mozliwosc poprawy. ..toz matka jesli chce by jej dziecko dozylo poznej starosci, czego bedzie uczyc -badz dobry, szybko umrzesz?
Religia...
Ostatnio zmieniony 15 sty 2011, 11:00 przez Gość, łącznie zmieniany 2 razy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Religia - rozmowy rozmaite”

cron