38
autor: Gość
Wiesz co, nic nie pada w proznie, Bog zawsze odpowiada na wezwanie serca, tylko zbyt czesto wzywa Go nasz strach, zwatpienie, niewiara we wlasne sily. Komunikacja z Bogiem to komunia serc, a nie mysli. Wiec na pewno te slowa wzrastaja tam gdzie znalazly dobry grunt. A wbrew posadzeniom o gre autorska, byly glosem serca.
Ja Ci opowiem taka historyjke, pewnie niektorzy postukaja sie w czolo, nie szkodzi - to ich glowa. Wprawdzie wyroslam w wierze katolickiej, ale stopniowo wyroslam takze z zewnetrznych objawow tej wiary, wiec uznawania za swietosci przedmiotow kultu, bicia czolem przed ludzmi uwazajacymi sie za posrednikow miedzy Bogiem a ludzmi. Papieza ogladalam czasem w tv, myslalam sobie wowczas ze ten czlowiek ma dobra twarz, dobre oczy. Madre, spokojne, rozumiejace. Ale nie byl nikim wyjatkowym, nawet swiete przekonania, i to co robimy w dobrej wierze moga wiesc na manowce, nas i tych ktorych wiedziemy. Smierc Papieza zbiegla sie w czasie ze smiercia znajomej, mialam wtedy male zawirowanie wiec nie przezywalam w jakis szczegolny sposob tych smierci, oczywiscie - bylo mi normalnie, po ludzku zal ludzi ktorzy odeszli. Kilka dni po tym przez moment pojawila sie ta znajoma, duch, zaraz po niej zobaczylam Go. Stal przede mna i promienial, tak promienieje tylko Milosc. Swiatlo, cieplo, slodycz w ktorej rozpuszcza sie wszystko co nie jest miloscia. Ja nie wiem dlaczego pojawil sie, dlaczego On, i nie wiem dlaczego mnie. Ale wiem ze byc moze bladzil, kazdy ma do tego prawo. Nie robil tego rozmyslnie, aby skrzywdzic kogos. Robil to w co wierzyl i robil to z miloscia i z milosci. Z milosci do ludzi i z miloscia do ludzi. Oczywiscie - ci ktorym negowanie wszystkiego wydaje sie byc jedynym sposobem potwierdzenia siebie nie zawahaja sie negowac takze milosc, nie dostrzegajac ze w ten sposob neguja siebie takze. Przepraszam za ten przydlugi, osobisty post, mysle ze wyjasnia nieco moj punkt widzenia.
Ostatnio zmieniony 07 gru 2013, 10:28 przez
ayalen, łącznie zmieniany 3 razy.