julazadra pisze:W religii katolickiej istnieje instytucja spowiedzi i sakrament pokuty. Pytanie, czy to wystarczy, aby zmyć grzech? Czy w ogóle można zmazać gumką swoje dawne winy tylko dlatego, że się za nie żałuje? Przecież wyrządzone zło pozostaje?...
Wyrządzone 'zło' nie pozostaje, pozostają tylko efekty tego 'zła'. A 'zło' to jest to, co rodzi się w człowieku na skutek wyboru wartości ludzkiego 'ego'. Czyli to są
uczucia. Negatywne uczucia, które kierujemy przeciwko drugiemu człowiekowi (a bywa, że i przeciwko sobie samemu).
Tzw. żal za grzechy to również uczucie, które może mieć miejsce tylko wtedy, kiedy
uświadomimy sobie naszą postawę i fakt, że kogoś skrzywdziliśmy. Nie wystarczy powiedzieć sobie:
żałuję, to nie 'wymaże' niczego, nawet jeśli potem będziemy 'naprawiać' cokolwiek. Trzeba
poczuć w głębi siebie, że to, co zrobiliśmy, było nakierowane na usatysfakcjonowanie nas samych, a innych skrzywdziło i podjąć decyzję, żeby tego więcej nie robić. Dopiero wówczas nastąpi
przekształcenie uczucia negatywnego w pozytywne i można mówić o 'odkupieniu' (choć mnie to słowo przekonuje, jest zbyt merkantylne i nie oddające sedna problemu).
To przekształcenie uczucia stanowi krok do przodu w nabieraniu świadomości.
Ale ten sam problem dotyczy 'ofiary', czyli kogoś, komu wyrządzono 'zło'. Ten człowiek może czuć się ofiarą i pozostać z tymi uczuciami (niestety, one też są negatywne i pochodzą od 'ego'), wówczas tego kroku naprzód w nabieraniu świadomości nie zrobi. Albo może uświadomić sobie, że przecież nie musi się czuć ofiarą, niezależnie od tego, co mu zrobiono. Może zdać sobie sprawę z sytuacji wcześniej, niż osoba, która mu to 'zło' wyrządziła. Bo może być świadomy, że to (te negatywne uczucia, które doprowadziły do tego 'zła') dotyczy nie jego, a człowieka, który 'zła' się dopuścił. Więc może mu to wybaczyć, a swoje życie budować na bazie swoich świadomych decyzji.
To, co człowiek zwie 'złem', służy mu z duchowego punktu widzenia. Jest motorem rozwoju, przekształcania ludzkiej istoty, czyli uczuć. Nie da się tu mówić o 'wymazywaniu gumką', a właśnie o
przekształcaniu zgodnie z poziomem nabierania świadomości życia. I każdy człowiek zareaguje zgodnie ze swoim poziomem (nasze reakcje są jego odzwierciedleniem).
Ale też każdy ma szansę go podnieść, gdyż dysponuje rozumem, na mocy którego zawsze ma możliwość zdania sobie sprawy ze swojej sytuacji i podjęcia decyzji wykraczających poza reagowanie standardowe, jakiego się nauczył i jakie nieświadomie odtwarzał do tej pory.
Religia jest z założenia elementem ('narzędziem'), który ma w tym procesie pomagać. Niewątpliwie niektórym pomaga. Ale myślę, że to jest mikry procent.
W każdym razie nie o 'narzędzie' tu chodzi (bo każdy jest inny i używa innych, jemu najbliższych 'narzędzi'), a o efekt, jaki osiąga za jego pomocą. Istotą rzeczy jest samo uczucie i stopniowe jego przekształcanie, przechodzenie ze sfery nieświadomej do świadomej (z uwarunkowanej do nieuwarunkowanej, to jest jednoznaczne).