Co do tego co pisaliście - czy warto głosować na mniejsze zło, jeżeli nie ma na kogo...
Można też spojrzeć na to trochę inaczej, bardziej optymistycznie, i zamiast głosować na mniejsze zło (widzieć szklankę do połowy pustą), można zagłosować na lepszą opcję z dostępnych (widzieć szklankę do połowy pełną).
Przy obecnym rozkładzie sił w sejmie, nie ma nawet połowy pełnej szklanki. Nie ma opcji lepszej. Różnią się tylko detalami, bo Ci starsi politycy, którzy trzymają wodze własnych partii, wywodzą się z jednej epoki, a czasem nawet z jednego środowiska.
Idealnej partii nie będzie nigdy. Jak będzie się czekać na "dobrą partię" też można się nie doczekać. Może nam odpowiadać program naprawy gospodarki, pogląd na sprawy socjalne, polityka zagraniczna, stosunek do UE i euro i nawet światopoglądowo nie odbiegać za bardzo, ale będzie miała pkt w programie, który dyskwalifikuje - np. stosunek do Kościoła Katolickiego, aborcji, kary śmierci lub narkotyków.
Program, w którym obok siebie występują punkty arcyważne w skali kraju (czyli takie, które trzeba rozwiązać w pierwszej kolejności), z punktami błahymi - nie można uznać za program poważnej partii. Problem w tym, że wszystkie topowe partie taki program posiadają.
Inna sprawa to realizacja programu. Zresztą mamy 460 posłów, a decyzje podejmuje kilku szefów partii i ich przydupasów. Reszta to stado baranów, których głównym zadaniem jest głosować zgodnie z interesem partii.
Głosujemy na partie a nie na ludzi. Także nie muszą się starać przypodobać wyborcy, tylko dla szefa partii. Dopóki tego nie zmienimy (czyt. ordynacji wyborczej), nic nie da, że założymy nową partię. Czym one będzie się różniła od obecnych?
Tym, że to będzie nasza partia, a my jesteśmy lepsi od nich?
O zmianie ordynacji wyborczej pisałem a propo inicjatywy Kukiza. Cieszę się, że coraz więcej ludzi ten problem dostrzega, jak ten system demokracji w Polsce jest chory.
A co da założenie nowej partii? Może to, że w końcu taka partia zawrze w sobie najważniejsze punkty gospodarcze, ekonomiczne, prawne itd. dla kraju, a nie punkty propagandowe. Obecnie takiej nie ma.
W sumie to jakie społeczeństwo - tacy politycy. Spośród nas się wywodzą i są naszym odzwierciedleniem, czy to się komuś podoba, czy nie. Jak ktoś nie wierzy niech się rozejrzy dookoła i przyjrzy tak szczerze, obiektywnie ludziom. Piszę dookoła, bo ciężko obiektywnie spojrzeć na siebie (o ile w ogóle jest to możliwe).
Czy oni (politycy) różnią się od nas (społeczeństwa, narodu)?
Czyim odzwierciedleniem? Ciebie, mnie, Józka spod sklepu?
Jeśli miałbym określić kogo są odzwierciedleniem, albo czego są odzwierciedleniem to na pewno nie aktualnego społeczeństwa, tylko
społeczeństwa sprzed 20-30 lat. Bo w tamtym okresie się wychowali.
Jaka jest różnica, czy ktoś nie idzie głosować świadomie, bo mu żadna partia nie odpowiada i nie chce głosować "na mniejsze zło", czy nie idzie bo ma wyczesane. Taki co ma wyje..ne też powie, że nie odpowiadała mu żadna opcja polit. Matematycznie, logicznie nie ma żadnej różnicy.
Nie do końca prawda. Jeśli liczby będą bardzo niekorzystne, wiele zdarzeń może się wydarzyć.
Jeśli zaś statystyka będzie stała po stronie polityków, sumienie będzie stało po Naszej stronie. (O czym pisałem w poprzednim poście). Każdy niech sobie rozsądzi sam, co dla niego/niej jest ważniejsze.
Podobnie jak idziesz i oddajesz pusty głos - różnica jest tylko w statystykach frekwencji.
Jeśli byłaby to świadoma medialna (internetowa akcja) zakrojona na skalę Polski (kilkaset tysięcy oddanych takich głosów) to komentatorzy nie mogli by tego faktu ominąć, tak jak przypadku ACTA. Gdyby to była jedna, dwie demonstracje o niczym byśmy nie usłyszeli. Zwrócenie uwagi na problem, bunt w internecie, jakieś demonstracje na ulicach - rzuciłyby mocne światło na zagadnienie. Im więcej osób, tym trudniej ten temat byłoby zrzucić z mediów. A to już pierwszy krok do zmian.
Już powoli w tym temacie coś się dzieje. Inicjatywa Kukiza, ogólna większa świadomość wyborcza ludzi niż chociażby parę lat temu, sprawia, że widzę światełko nadziei na przyszłość.
Możesz demonstracyjnie napisać coś na karcie. I tak nikt tego nie będzie czytał, może z wyjątkiem osoby liczącej głosy, ale ona i tak nigdzie tego nie odnotuje.
Przy obecnej technice można zrobić zdjęcie takiej karty z napisem. I to wystarczy.
Jakby to była zorganizowana akcja, jak w przypadku ACTA (Reiv wspomniał o tym) to pewnie poszła by echem, zrobiłoby się głośno ale co by to zmieniło.
Więcej niż siedzenie na tyłku i pierdzenie, marudzenie, że jest źle. To wystarczający powód by coś robić.
Żeby zmienić trzeba by zaproponować alternatywę. Internauci nie zaproponują alternatywy, bo jak można zaobserwować, chociażby na tym forum, nie mają nawet zbliżonych poglądów na żaden temat (jest to logiczne, bo stanowią przekrój całego społecz.).
Problem takich ludzi jak ty, jest to, że chcą wszystko na raz. Nie rozumieją, że jak chce się poruszyć coś co ma mocne fundamenty, potrzeba sprytu i wspólnej inicjatywy. Nie takie "kolosy" upadały w historii świata.
Krytykować ma prawo każdy czy głosuje, czy nie. To jest zresztą specjalnością ludzi, nie tylko Polaków. W końcu jest wolność słowa.
Otóż to, a przy wyborze zła, jakiegokolwiek zła ma się wręcz nakaz moralny do krytyki i sprzeciwu.
Jest taka złota zasada - że jak coś krytykujesz, zaproponuj co można by zmienić i w jaki sposób.
Myślę, że propozycje są, tylko chęci (jeszcze) w społeczeństwie nie ma, by ruszyć tyłki z wygodnych kanap.