k4cz0r200 pisze:Chodziło mi o szkołę neutralną właśnie, która nie tłumi wszystkiego jak teraz i karze iść jedną i tą samą ścieżką dla każdego. O szkołę, która pokazuje prawdziwe wady i zalety wszystkiego i uczy podejmowania decyzji tak, by każdy mógł wybrać sobie ścieżke. A gdy dziecko, to będzie dobry przykład dla Ciebie, zacznie głęboko wierzyć w boga, dać mu szansę nauczania dosadniej na ten temat, by rozwijał się w tym, co kocha.
To chyba rzeczywiście jest w sferze marzeń
. Też by mi się taka szkoła podobała, ale niestety, mam wrażenie, że to nie jest możliwe. Choćby z tego względu, że nie ma ludzi 'neutralnych', każdy wyznaje jakiś swój pogląd i światopogląd, w kulturze całego narodu też to się odciska (jak np. religia, nie da się jej wyodrębnić z kultury, ani na odwrót).
A zasady przecież tworzą sami ludzie. Więc takie zasady, jacy ludzie przy władzy. Wprowadzenie religii do szkół w ogóle się nie sprawdziło, moim zdaniem, ale to nastąpiło jako 'odzew skrajnościowy' po całym powojennym okresie epoki 'błędów i wypaczeń', że tak to delikatnie nazwę, kiedy to religia niedobrze była widziana. Doprowadziło to do takich nonsensów jak w mojej miejscowości:
w czasie, kiedy religia była przypisana kościołowi, wybudowano salki katechetyczne, Traf chciał, że ledwie je wykończono, religia przeniosła się do szkół. A ponieważ to był okres wyżu demograficznego, szkoła zrobiła się trochę za ciasna z jednym dodatkowym przedmiotem , którym stała się religia. Więc poproszono księdza o zgodę na wykorzystanie salek katechetycznych na zajęcia z języków obcych...
I jaki to ma sens?...
.
Myślę, że da się to wszystko jakoś wypośrodkować, żeby religia znów mogła wrócić tam, gdzie jej miejsce. Całe lata tak było i to się sprawdzało: kto miał ochotę jej się uczyć, chodził do kościoła, kto nie - nie i nie było 'niezdrowych' sytuacji, w których to jedno dziecko ateistów czuło się 'poszkodowane' i w pewnym sensie dyskryminowane przez resztę klasy... Ale potrzeba na to czasu. Szkoła powinna uczyć etyki, a religię pozostawić do wyboru poza programem szkolnym.
(fakt, że przed wojną religia była w szkole, nie jest dla mnie argumentem; życie wciąż się rozwija, niekoniecznie to co było 'dobre'
wczoraj, będzie tak samo 'dobre'
dziś)
Takie jest moje zdanie. Naprawdę trzeba trochę lat, żeby sytuacja przestała reprezentować skrajność, jak jest teraz (z jednej popadliśmy w drugą) i wszystko mogło się jakoś unormować, żeby przybliżyć się do neutralności wyznaniowej.
Pożyjemy - zobaczymy
.