k4cz0r200 pisze:Wychowując czarnego dzieciaka w białym kraju albo dzieciaka w homoseksualnym związku naraża się go na sytuacje, których on jeszcze nie rozumie. Zupełnie nie jest gotowy.
'nie jest gotowy' - na co? czyżby na życie?
dziecko narkomana, alkoholika, więźnia, chorego na aids, niewidomego, garbatego, poparzonego, bez ręki, bez nogi, bankruta oraz w dziesiątkach innych przypadków, odstających od roszczeniowo cukierkowego wizerunku - również "jeszcze nie rozumie".
świat nie był, nie jest i najprawdopodobniej nigdy nie będzie idealny.
w moim przekonaniu, to nie ciemnoskóre dziecko w "białym" kraju ma problem, a ten kraj ze sobą będąc ciemnym.
k4cz0r200 pisze:Znam sporo takich przypadków, głównie po prostu adoptowanych dzieci lub bękartów, którzy mają już sporo lat i nadal widać po nich, że nie zaakceptowali tego kim są.
w takim razie, byłoby korzystnie dla tych (znajomych Tobie) osób, aby skorzystały z porad doświadczonego psychoterapeuty.
k4cz0r200 pisze:I dużo trudniej im to przyjdzie, bo są zupełnie innymi ludźmi niż rodzicie.
A rodzice rzadko przemawiają do dziecka.
fizyczne podobieństwo daje, lecz w 100% nie gwarantuje bliźniaczych charakterów, ani identycznej skali intensywności doznań emocjonalnych. ludzie rodzą się w rodzinach lub trafiają do takich, jakie są IM potrzebne do rozwoju.
"A rodzice rzadko przemawiają do dziecka."
święta prawda. zwłaszcza w sytuacjach gdy dorosły mówi jedno, a drugie robi.
k4cz0r200 pisze:Wychowywanie dziecka w "wyjątkowym" związku trąci nieco skazywaniem dziecka na bycie wyjątkowym.
wystarczy jedną myśl uzmysłowić sobie: nie ma dwóch identycznych osób na całym świecie. pomijając życie zawodowe, nikt nikogo nie jest wstanie zastąpić. tym samym każdy z nas jest wyjątkowy, bo niepowtarzalny.
btw: znam przypadek dziewczyny, która swoją wyjątkowość odkryła dopiero po wyjeździe z rodzinnego miasta do innego na studia. dopadł ją 'niemotyzm', w konsekwencji depresja. dlaczego? otóż wychowywała się w 'niewyjątkowej'
rodzinie, była prymuską w szkole, wszędzie chodziła z rodzicami i tylko ONI byli jej światem. po wyjeździe na studia okazało się, że nie potrafi nawiązywać kontaktów z rówieśnikami, nie ma znajomych, nie potrafi się odnaleźć itd. rozmowy z rodzicami zaczęły tracić wspólny mianownik - krótko mówiąc - dziewczyna zaczęła odczuwać żal do nich..
chyba nie zbyt mądrze postrzegać jest świat wyłącznie w kolorach czarno białych. ni stąd ni zowąd okazać się może, iż "wyjątkowość" przybrała właśnie, zaskakująco inne barwy.