Co mi wynika? Fakty są inne niż podawano. Że nawet w szpitalu Bielańskim 14 kwietnia nie przeprowadzono by aborcji. A lekarz z tego szpitala, dr Dębski bodajże zrobił niemalże karierę filmową kosztem kolegi powołującego się na sumienie. Nawet mu powieka nie drgnęła, gdy wylewał pomyje a wiedział przeciez, że sam by tego dnia aborcji nie zrobił.
I nie jest istotne że kobieta miała lekarza prowadzącego, który de facto nie potrafił samodzielnie podjąć żadnej decyzji, bo przypadek był ciężki do zdiagnozowania, że była w IMiDz gdzie też nie potrafiono celnie zdiagnozować i wszyscy czekali na wynik badania, które miało rozstrzygnąć o wszystkim. Nikt nie informował kobiety, że po 13 kwietnia aborcja będzie niemożliwa. I wszyscy są usprawiedliwieni, z wyjątkiem ordynatora, do którego zgłasza się kobieta 14 kwietnia czyli po terminie a ten powołuje się na swoje sumienie. Brawo za odwagę. Bo mógł zrobić taki cyrk jak doktor Dębski, było przecież po terminie dopuszczającym aborcję.
Nie chodzio mi o ocenę kogokolwiek tylko o fakty, a fakty okazały się inne niz chciała tego medialna sensacja.
ayalen pisze:Victorio - skrupulatnie przeoczylas dwie kwestie, albo celowo manipulujesz faktami:
- ta kobieta chciala aborcji
- termin zostal przekroczony na skutek celowego dzialania prof. Chazana.
albo nie czytasz co ja piszę, albo nie dopuszczasz do siebie myśli, że oceniłas sytuację na sensacyjnych faktach i nie dopuszczasz nawet myśli, ze nie były one prawdziwe...
W naszym prawie to za mało, ze kobieta chce aborcji, musi być jeszcze wskazanie medyczne.
Ta kobieta nie była pacjentką Chazana, ale Ty chyba nie czytałaś tekstu z linku? Zacytuję, to może przeczytasz, to są fakty, nie moja ocena.
Kobieta zaszła w ciążę pod opieką znanej kliniki Novum, która specjalizuje się w metodzie in vitro. Była to już jej piąta ciąża – wszystkie wcześniejsze skończyły się poronieniem w okresie 4-20 tygodnia. Tamte ciąże prowadziła w Szpitalu Bielańskim, ale prywatnie. To właśnie tam doszło do poronienia i dlatego pacjentka zrezygnowała z tamtego ośrodka.
W Novum zajmowano się nią do 10 tygodnia ciąży, ale jak zeznał kontrolerom dr Gawlak, takie ośrodki rzadko podejmują się prowadzenia dalszych etapów ciąży. Dlatego też pacjentka zgłosiła się do dr Gawlaka. Polecono go jako specjalistę od trudnych przypadków. Kobieta była zadowolona z faktu, że dr Gawlak to ordynator oddziału. Jednocześnie podkreśliła w zeznaniach, że nie wiedziała, iż w szpitalu im. Świętej Rodziny nie dokonuje się aborcji i że mogą tam wystąpić jakiekolwiek problemy z przerywaniem ciąży.
9 stycznia 2014 roku pacjentka odbywa pierwszą wizytę w szpitalu im. Świętej Rodziny. Dr Maciej Gawlak nie proponuje jej badań prenatalnych, mimo poinformowania o takiej potrzebie przez przychodnię Novum - zeznaje kobieta w swoim wyjaśnieniu. Lekarz zleca jedynie podstawowe badania i USG, których wyników pacjentka nie otrzymała. Dr Gawlak poinformował ją jedynie, że wyniki tych badań są prawidłowe.
23 stycznia 2014 dr Gawlak skierował pacjentkę do Szpitala św. Rodziny celem założenia szwu szyjki macicy – ze względu na ryzyko poronienia. Szew założono 6 lutego i dzień później wypisano kobietę ze szpitala.
W dniu 8 marca pacjentka wraca na oddział, uskarżając się na m.in. na silne bóle brzucha. Ponieważ mogą one być objawami ewentualnego poronienia, szpital przyjmuje kobietę na badania. 10 marca wykonane zostaje USG, w którym jednak nie zostają stwierdzone żadne nieprawidłowości. Podkreślenia wymaga jednak fakt, że badanie to było wykonywane wyłącznie pod kątem poronienia i nastawione na ocenę serca i szyjki macicy.
Jednocześnie dr Gawlak w swoim zeznaniu w rozmowie z jednym z kontrolerów przyznaje, że przy tym badaniu były "trudności z wizualizacją płodu ze względu na otyłość pacjentki i złą przezierność tkanek". Jak zaznaczył, "w retrospektywnej ocenie po 22 tygodniu uznał, że jedno ze zdjęć może zastanawiać".
27 marca dr Gawlak wykonuje kolejne USG, w którym stwierdza m.in. nieprawidłowy obraz czaszki płodu pod postacią wodogłowia i nieprawidłowy zarys twarzy. Lekarz w swoim zeznaniu podkreślił, że interpretacja zdjęć była wciąż trudna, bo tym razem "dziecko zasłaniało twarz rękami" oraz ze względu na wspomnianą wcześniej otyłość pacjentki. W tak zwanym "badaniu połówkowym" 28 marca Gawlak potwierdza swoje obawy, a jego diagnozę dodatkowo potwierdzają dwaj kolejni lekarze z jego oddziału.
Dr Gawlak od razu informuje pacjentkę o obciążeniu dziecka wadami rozwojowymi i możliwości aborcji, nie wspomina jednak, kiedy mija ostateczny termin legalnego wykonania zabiegu. Tego samego dnia pacjentka zostaje przyjęta do Instytutu Matki i Dziecka. Jednocześnie, według zeznań pacjentki, już wtedy dr Gawlak poinformował prof. Chazana o stwierdzeniu wad rozwojowych płodu.
28 marca pacjentka trafia do Instytutu Matki i Dziecka przy ul. Kasprzaka w Warszawie. Tam poprzez szereg specjalistycznych badań lekarze potwierdzają, wciąż z problemami interpretacyjnymi, wady twarzy płodu. Wykonano tam m.in. kolejne USG, echo serca płodu, rezonans magnetyczny, a także badanie kariotypu poprzez pobranie krwi za pomocą kardocentezy – czyli pobrania krwi z pępowiny. Jak się potem okaże, to właśnie badanie kariotypu będzie kluczowe dla całej sprawy.
Jak podkreśla Gawlak w swoim zeznaniu, wykonanie tych badań miało służyć ostatecznemu stwierdzeniu wad w sercu i ewentualnie – w przypadku korzystnego wyniku badania kariotypu – pozwolić na pojawienie się szansy na uratowanie dziecka. Sam prof. Chazan w wyjaśnieniu twierdził jednak, że "nie pamięta" kiedy u dziecka stwierdzono wady rozwojowe.
Po badaniach potwierdzających poważne wady płodu, pacjentka oznajmia lekarzom w Instytucie, że jest zdecydowana na aborcję. Personel IMiDz informuje ją, jakie są procedury przy takim zabiegu, m.in. o konieczności złożenia podania, ale nie podaje informacji o ostatecznym terminie legalnego wykonania aborcji. Lekarze również nie proponują wykonania takiego zabiegu w Instytucie i nie dają pacjentce odpowiedniego formularza wnioskującego o taki zabieg.
W swoim zeznaniu dr Gawlak, co potwierdza kobieta, prosił jeszcze lekarzy Instytutu o wykonanie aborcji, ale odmówili oni twierdząc, że "nie są terminatorami".
Sama pacjentka zaznacza w wypowiedziach, że wstępne wyniki badań genetycznych otrzymała w ciągu 3 dni (2 kwietnia), ale na wynik badania kariotypu, mającego przesądzić o całej sprawie, czeka się 2 tygodnie. Terminem odebrania wyników miał być 10 kwietnia.
2 kwietnia kobieta opuszcza Instytut Matki i Dziecka i wraca do szpitala im. Świętej Rodziny z wstępnymi wynikami badań genetycznych, które wykazują prawidłowy kariotyp. Wynik z dnia 2 kwietnia potraktowano jako wstępną diagnostykę, która nie wskazywała na konieczność wcześniejszego zakończenia ciąży – zeznał jednak dr Gawlak.
W szpitalu pacjentka informuje lekarza prowadzącego o swojej chęci wykonania aborcji. Ten stwierdza wówczas, że musi o tym powiadomić dyrektora szpitala prof. Bogdana Chazana, by ten wyraził zgodę na zabieg. Jednocześnie w trakcie konsultacji obaj dochodzą do wniosku, że biorąc pod uwagę ryzyko poronień, należy zdjąć szew z szyjki macicy – wówczas być może dojdzie do poronienia po raz kolejny. Jak podkreślono w dokumencie, było to rozwiązanie akceptowane również przez pacjentkę. Wychodzi więc na to, że aborcja profesorowi "nie leżała", ale na "naturalne" poronienie się już godził.
3 kwietnia pacjentka zostaje wypisana ze szpitala do domu, ma zastanowić się jeszcze nad swoją decyzją dotyczącą aborcji. Gawlak w wyjaśnieniu twierdzi przy okazji, że 3 lub 4 kwietnia informował prof. Chazana o potwierdzonych w Instytucie wadach płodu oraz wstępnym wyniku kariotypu zaznaczając jednak, że to nie wynik ostateczny. Po rozmowie z profesorem zapada decyzja o zdjęciu szwu szyjki macicy.
4 kwietnia pacjentka otrzymuje przez telefon informację o zgodzie Chazana na zdjęcie szwu. Kobieta dowiaduje się od razu, że na spotkanie z profesorem w sprawie ewentualnej aborcji musi zgłosić się dopiero po otrzymaniu ostatecznych wyników badań kariotypu, wykonanych przez Instytut Matki i Dziecka, czyli co najmniej za 6 dni - po 10 kwietnia.
7 kwietnia Pacjentka zgłasza się do przyszpitalnej poradni, 8 kwietnia dochodzi do zabiegu zdjęcia szwu z szyjki macicy. Pacjentka wciąż czeka na wyniki badań kariotypu i tym samym – na spotkanie z prof. Chazanem. W swoich zeznaniach zaznacza przy tym, że według niej "z całą pewnością przed 7 kwietnia 2014 r. Prof. B. Chazan wiedział o jej sytuacji i wadach rozwojowych dziecka".
11 kwietnia wyniki badań kariotypu zostają wydane pacjentce. W mediach i jednym z pism dowodowych mowa była o dacie 11 czerwca – kontrolerzy uznali to jednak za oczywistą pomyłkę w dacie, co niewykluczone, że pociągnęło za sobą liczne pomyłki w artykułach opisujących sprawę.
Między 7 a 11 kwietnia pacjentka, jak zeznała, dzwoniła do dr. Gawlaka z pytaniem o spotkanie z prof. Chazanem. 11 kwietnia kobieta powiadamia lekarza o posiadanych wynikach i umówione zostaje spotkanie z prof. Chazanem – na 14 kwietnia.
To teraz moja ocena, w tych faktach poruszyły mnie 4 rzeczy
1. klinika Novum, zapładnia in vitro jak maszyna, przecież po czterech poronieniach, ktoś powinien tam się zastanowić, coś kobiecie doradzić przed następnym zapłodnieniem, choćby to co było widoczne gołym okiem, a więc otyłość. Z portalu ABC Zdrowie
Dla par, które bezskutecznie starają się o dziecko i przeszły już przez cały cykl leczenia niepłodności, ostatnią szansą staje się często zabieg zapłodnienia pozaustrojowego – in vitro. Niestety, ta procedura również nie zawsze się udaje, a niedoszła matka może wówczas popaść nawet w ciężką depresję z powodu niemożności urodzenia dziecka. Zdaniem specjalistów z Maryland Medical Center w Baltimore (USA), jedną z istotnych przyczyn niepowodzeń zabiegu in vitro jest nadwaga poddających mu się pań.
i to jest moim zdaniem pierwszy winny
2. Lekarz prowadzący, ordynator oddziału dr Gawlak, jak on został ordynatorem skoro nie potrafi samodzielnie podjąć żadnej decyzji, albo ze strachu przed odpowiedzialnością albo jest to rodzaj cwaniactwa, udawać, że od niego nic nie zalezy i o wszystko musi się pytać. Ja osobiście z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Według mnie drugi, najbardziej winny, bo to on powinien pacjentce dostarczyć wszystkie informacje włącznie z czasem w jakim można wykonać aborcję
3. IMiDz niby potwierdzają wady, ale mają problemy z interpretacją ze względu na otyłość, wykonują badanie kariotypu na wynik którego czeka się 2 tygodnie, nie informują ze na aborcję będzie niewiele czasu ani nie pytają czy kobieta jest o tym poinformowana, odpowiadają dr Gawlakowi że nie są terminatorami....
No i co, nikogo to nie szokuje bo nie powołali się na religię?????
Wg mnie trzeci winny w tej sprawie
4. Chazan, niby ordynator z nim rozmawia o przypadku, niby o wszystko pyta, na piśmie jednak niczego nie ma. Nie ma jak potwierdzić, że rzeczywiście ordynator nie konfabulował w co ja nie potrafię uwierzyć! Ordynator zachowujący się jak stażysta???? To co na takim oddziale robią stażyści?
Ale przyjmując, że tak było, zdejmują pacjentce szew przed wynikiem kariotypu, bo poronić bez wyniku badania można, dokonać aborcji nie. Czy to jest obłudne? Raczej zgodne z prawem.
Nigdy się nie dowiem, czy Chazan wiedział przez cały czas o pacjentce tyle co lekarz prowadzący a zarazem ordynator, a to by było kluczowe w mojej ocenie. Gdybając w jakiejś tam mierze, mógł wejść w kompetencje lekarza prowadzącego i ordynatora, nie musiał, ale mógł i to by było tyle z jego winy.
Według mnie bez gdybania, 14 kwietnia już po terminie kobieta zgłasza się na aborcję do Chazana, dlaczego nie robi tego ordynator na swoim oddziale??? i Chazan odmawia. Ale powołuje się na klauzulę sumienia, czym wg mnie ratuje dupę wszystkim poprzednim, bo na nim wszystko się skupia.