transfer pisze:Zgadzam się z victorią, rozmowa z Krystkiem (-ą) nie nalezy do łatwych, bo gdy ktoś przedstawia swoje poglądy inne od niej, Krystek uznaje to za osobisty atak, wtedy to juz nie rozmowa i nie wymiana poglądów.
Ejże , ludziska, wyhamujcie!
Transfer, a skąd Ty możesz wiedzieć, co Krystek (czy ktokolwiek inny) myśli i czy bierze coś za atak? Wiesz tylko to, co sam chcesz wiedzieć, interpretujesz czyjś odbiór jako Twoje wyobrażenie go. Nie ma innej możliwości, aż tak natchnięty duchem świętym, żeby wiedzieć, co myśli inny, nie jest żaden człowiek, więc i Ty nie sądź, że to możesz wiedzieć.
Bronić swoich poglądów nie znaczy czuć się atakowanym i atakować innych. Ja w dyskusji nie biorę udziału, ale czytam. I widzę rację obu stron. Po prostu podchodzicie do problemu z dwóch punktów widzenia.
Zgadzam się z punktem widzenia Fiodora, ze należy się nam szacunek i że mamy bronić swoich poglądów (i kraju) przed napływem czegoś, co nie jest "nasze" (a zwłaszcza w sytuacji, kiedy "nasze" nie jest w tamtym kraju tolerowane). To jedna racją.
Natomiast drugą racją jest racja Krystka, która patrzy na problem z szerszej perspektywy, po prostu (dokładnie ten sam problem przy homoseksualizmie czy patriotyzmie). Dużo szerszej, z punktu widzenia całej ludzkości. Jej punkt widzenia nie jest przeciwko Waszemu, ani przeciwko czemukolwiek, ale za równymi prawami ogólnoludzkimi.
To są dwie racje, które, pozornie, ścierają się, ale to tylko pozory. Bo punkt widzenia z perspektywy jednego kraju w końcu musi się dopasować do szerszej perspektywy. Załatwi się problem z tej węższej perspektywy, powie się: "OK, u nas w kraju on nie istnieje, jesteśmy tolerancyjni itd" i zobaczcie, jakie to będzie złudne. Bo tu problem "nie istnieje", ale czy został rozwiązany? W żadnym wypadku!
Ja myślę, że należałoby w tych dyskusjach zwrócić uwagę właśnie na perspektywę. Krystek ma rację (to z innej dyskusji), każdą wielką rewolucję na szeroką skalę zaczyna się od jednego słowa, zdania, punktu widzenia. I ktoś to musi zacząć. Ja nie wiem, Krystek, czy Ty jesteś taka rewolucjonistka z natury i czy usiłujesz zrewolucjonizować myślenie na tym forum, ale proszę Was wszystkich, dopasujcie dyskusję do perspektywy, OK? Wtedy nie będzie zadrażnień i nieporozumień. Bo mówicie to samo, ale każdy ze swojego punktu widzenia. Jeśli to będzie ustalone, każdy punkt widzenia się w tym zmieści.
(i jeszcze jedno, Krystek, w Polsce słowo "bigot" ma trochę inne znaczenie, jest raczej pejoratywne, więc można uznać je za "inwektywę", mówię Ci o tym, bo wiem, że nie chcesz nikogo urazić)
A teraz na chwilkę wrócę do zasadniczego tematu.
Piszecie, że mamy prawo do szacunku i że, jeśli w kraju, który ma finansować u nas meczet zabrania się religii chrześcijańskiej, to mamy prawo nie chcieć u nas meczetu. Zgadzam się! Cokolwiek postanowimy, będzie to można uznać za patriotyczne i słuszne, bo będziemy bronić naszych poglądów u naszego kraju (przed zalewem religii, która nam się nie podoba w związku z ekstremistami religijnymi)
Ale patrząc szerzej na problem, wychodząc poza granice religijne i kulturowe, widzimy po prostu ludzkość (i tu już jest punkt widzenia Krystka). Czy problem będzie rozwiązany? Czy będzie rozwiązany, jeśli wszystkie chrześcijańskie kraje zabronią islamu u siebie? Moim zdaniem nie! To zaogni tylko sprawę, zamiast budować, będzie rujnowało. Bo z punktu widzenia człowieka jako takiego, wszelka niezgoda rujnuje.
I tu jest zasadniczy problem: z jakiego punktu widzenia go rozwiązywać, żeby przyniósł dobry efekt w najszerszej perspektywie? Żeby nie "tuszować" go, a faktycznie rozwiązać?