polliter pisze:Spotkałem Polaków naprawdę zdeterminowanych, którzy w Polsce mielu nóż na gardle (nie spłacone kredyty, długi) i mieli wybór: kraść albo wyjechać i uczciwie zarobić na spłatę kredytu.
Tu nie ma o czym mówić, bo to bardzo szlachetne i odwazne posunięcie.
Tylko jak to jest, że jedni potrafią (Czesi), a inni nie? Może, po prostu, wybieramy kretynów i pozwalamy im rządzić? A może, jak często mówimy, nie mamy na kogo głosować i oddajemy władzę tym nierobom? To byłoby smutne....
Ano smutne, ale jak sięgnąć wstecz, to nigdy nie mieliśmy dobrych przywódców: jak jeden król zdobył czy zjednoczył ziemię polska, to drugi zaraz totalnie rozpierdzielił. Chyba jeste smy skazani na rządy innych, na traktowanie nas jako niewolników i kiedy nadarza sie sytuacja nie potrafimy otrząsność się z tego niewolnictwa., a te kłanianie sie w pas stale komuś innemu jest męczące.
Ja podejrzewam, że chodzi tu jakieś kompleksy, niedowartościowanie. Często ci ludzie są na obczyźnie pomiatani (nie zawsze, oczywiście) i w Polsce próbują się jakoś dowartościować, pokazując pełny portfel i chwaląc się wianuszkiem dziewczyn. Nie wiem, tak podejrzewam...
To wynika jakby samoistnie z tego co wyżej pisałam-niby wolni, a niewolnicy.
Zawsze oczywiście niektórzy probują być kimś innym.
Pamiętam z czasów studenckich chłopak przeciętnej urody, a przystojność poniżej średniej by zapewnić sobie audytorium kobiet posługiwał się węgierskim językiem.
No fama poszła, ze mamy Węgra na roku, chłopak umawiał sie z dziewczynami naprawdę slicznymi, ale chyba zbytnio ufającymi "Węgrowi".
Mnie zastanawiało, częste brzmienie tych samych słów w jego wykonaniu.
Ne będę opisywać jak to sie wyjasniło, ale facet nauczył się kląć po węgiersku i stale to powtarzał i rył ze śmiechu z panienek, które próbowały w róznych językach z nim się porozumieć, a on nie kumał nic.
Żart-nie to nie żart, to podbudowanie własnego ja.