202
autor: ruda paskuda
Ja w tej Polsce żyję od urodzenia, nigdy nie spotkało mnie znaczące nieszczęście, choć im jestem starsza, tym bardziej mi wstyd za polskich polityków i to jak się Polaków na świecie postrzega. Ale mam dziewiętnaście lat i już, myśląc o wyborze studiów, staram się mieć jakąś drogę ucieczki z tego kraju. Uczę się języków, zrezygnowałam ze studiów prawniczych, po których zagranicą musiałabym zaczynać od zera.
Czy to znaczy, że wstydzę się swojej polskości?
Jeszcze dwa, trzy lata temu mówiłam: nie wyobrażam sobie, że miałabym wyjechać z Polski i zamieszkać gdzieś indziej, gdzie nie miałabym do kogo mówić po polsku. Bo to język, w którym myślę, język którym potrafię się posługiwać bardzo płynnie i niekoniecznie muszę używać najprostszych struktur gramatycznych. Tylko co z tego, jeśli z roku na rok coraz bardziej mi nie po drodze z "jedyną słuszną ideologią", co z tego że każda frakcja ma inną? Coraz bardziej się duszę wobec absurdów, fundowanych nam przez rząd pod dyktando Kościoła Katolickiego. Potęguje się we mnie wrażenie, że naród się cofa w rozwoju, że niedługo przyjdzie czas na krucjaty, skoro obrona krzyża już była. Nikt mnie nie pytał o zdanie, czy według mnie znaczniejszy bliźniak powinien spocząć wśród bardziej zasłużonych od siebie, w miejscu które dotąd zarezerwowane było dla wielkich.
Widzę, jak szkoła wypacza młodych ludzi. Serwuje im bogoojczyźnianą papkę w miejsce lektur sprzyjających rozwojowi. I co, to ma potęgować dumę z bycia Polakiem? Krzewić polskość? Patrzę i widzę, jak ten przymus wykrzywia obraz przeszłości rysowany przez literaturę czy podręczniki do historii. Znam przeszłość swojego kraju, bo mi się chciało. A ilu znam wśród swoich znajomych takich, którym się chciało?
Czuję się Polką, ale nie jest to ani moja zasługa, ani przewina. Tu się urodziłam. Gdybym się urodziła w Anglii, teraz świetnie znałabym historię Anglii i myślałabym po angielsku.
Patrzę na żałosne polskie pościgi za zachodnią kulturą i zastanawiam się, gdzie ci wszyscy ludzie, którym się chciało.
I teraz nie myślę już z przerażeniem o wyjeździe do kraju, w którym będę tęsknić za polską mową, która jest mi bliższa niż obecnie lansowane pojęcie polskości. Będę tęsknić za rodziną, psem, przyjaciółmi. Książki mogę zabrać ze sobą, jest internet i telefony. Już nie myślę: zostanę w tym kraju, bo to moja ojczyzna. Myślę: zostałabym, gdyby potrzebowali tego moi bliscy.
Ostatnio zmieniony 22 lip 2011, 22:18 przez
ruda paskuda, łącznie zmieniany 2 razy.