CO O TYM SĄDZIĆ ???
PŁONĘŁA STODOŁA, SPŁONĘŁA PUSTKA
Zuzanna Marczyńska
Byłam dziś w Zawadzie. Widziałam 'Płonącą stodołę'. Widziałam tłumy gapiów, kamery, mikrofony. I co?
I nic. Zupełnie nic. Bo było to - niestety - dokładnie tak puste, jak przewidywałam od samego początku.
11lipca_2.jpg
Każdy element tej farsy (nie waham się użyć tego słowa) był dokładnie taki, jak można było się spodziewać.
Policja, straż pożarna, kamery, mikrofony, wozy transmisyjne i tłumy gapiów - przyjezdnych i miejscowych. Piknikowa atmosfera. Nic więcej. Żadnej głębi, metafory, refleksji, żadnej powagi. A przede wszystkim żadnej świadomości, czego tak naprawdę dotyczył cały ten performance.
Godzinę przed spaleniem kilka osób siedziało po turecku na trawie i podawało sobie z rąk do rąk karteczki, a Rafał odczytywał nazwiska ludzi, którzy zamówili je uprzednio na stronie tesknie.com (miały symbolizować nieżyczliwe myśli Polaków względem Żydów...). Słowem - zabawa jak dla przedszkolaków.
Następnie Rafał zaprosił chętnych do zwiedzenia stodoły od środka. Poszli więc rzędem, jeden za drugim, w szortach, tacy kolorowi, roześmiani. Kolejna karykatura Jedwabnego. Wtedy też szli, może też świeciło słońce, może też jeden za drugim. Ale nie z własnej woli, nie roześmiani, nie dla rozrywki, nie, nie, nie. Już to jedno proste zestawienie obnaża całą ułomność tego projektu. Zobaczyłam tą scenę i pomyślałam, że chcę uciec. Nie dlatego, że przerazili mnie ludzie idący do stodoły, bo skojarzyli mi się z jedwabieńskimi Żydami. Nie! Dlatego, że przeraziła mnie płytkość tego zestawienia. Przeraziło mnie, że można w ogóle w jakikolwiek sposób nawiązywać czymś takim do wielkiej tragedii sprzed kilkudziesięciu lat! Do ostatnich chwil życia setek ludzi zamordowanych w płomieniach.
11lipca_1.jpg
Jednak nie uciekłam. Zostałam i cieszę się, że to zrobiłam. Bo oto spotkała mnie - o dziwo - tam, w Zawadzie inna nauka. Doświadczenie nie tylko niespodziewane, ale i jedyne autentyczne w całej tej efekciarskiej 'atrapie'.
Bo oto nagle Rafał Betlejewski zaprasza nas, czyli media, do środka, by przekonać do zmiany zdania dwóch ludzi, którzy nagle pojawili się, siedzą w stodole i nie chcą z niej wyjść.
Rzeczywiście w niedługim czasie w stodole zgromadziło się sporo osób, przedstawicieli mediów, a także sam autor, którzy zaczęli dyskutować z młodymi ludźmi - studentami z Warszawy - o tym, dlaczego są przeciwni akcji.
Chłopcy siedzieli na belkach, ponad naszymi głowami i deklarowali, że nie wyjdą, póki Betlejewski nie odstąpi od spalenia stodoły. Mieli całkiem racjonalne argumenty, przede wszystkim etyczne (trywializacja pamięci masowego morderstwa), z którymi w dużej mierze się zgadzałam, natomiast zarzutem głównym wobec nich było to, że tylko 'nakręcają' jeszcze bardziej atmosferę i właściwie czynią Betlejewskiemu przysługę. Jednak kto organizuje happening musi liczyć się z kontrhappeningiem. Młodzi ludzie pozostawali nieugięci, zawzięta dyskusja toczyła się po polsku i po angielsku - raz w stronę mikrofonów polskich mediów, a raz - mediów zagranicznych. Reakcja Betlejewskiego nie była spójna. To oburzał się, gdy zarzucali mu, że ludzie na zewnątrz nie mają pojęcia, o co tu tak naprawdę chodzi (tu wiele się nie pomylili, choć Betlejewski deklarował, że przed chwilą im tłumaczył i że wszystko rozumieją), to się irytował, to znów uśmiechał od ucha do ucha, wymieniając ironiczne uwagi ze znajomym.
Atmosfera stawała się coraz cięższa, podobnie jak powietrze w stodole. I nagle wolno zaczęło narastać coś niespodziewanego. Zaczęła się agresja słowna. Najpierw były to narzekania miejscowych gospodarzy, którzy pojawili się w stodole, że protest opóźnia podpalenie, na które ludzie już długo czekają. Następnie miejscowe osiłki wykrzykiwały groźby pod adresem chłopców, szydziły z nich, ludzie zaczynali wtedy agresywnie nakłaniać ich do natychmiastowego opuszczenia stodoły i nieprzeciągania dłużej momentu spalenia. Miejscowi młodzieńcy, wyraźnie kierując swoją niechęć w stronę dwóch przeciwników akcji, zaczęli głośno zastanawiać się 'co by było gdyby tak podpalić teraz tę stodołę, a wcześniej zabrać tym chłopakom drabinę'. W tym momencie ktoś zasugerował Rafałowi, że robi się nieprzyjemnie i ten wyszedł. My również wyszliśmy, by wymienić kilka uwag z dziennikarzami (zastanawialiśmy się, czy chłopcy nie są zamierzonym elementem akcji). I wtedy padło nawet przypuszczenie, że niedługo miejscowi ściągną ich stamtąd siłą. Chłopcy zapowiadali wcześniej, że przerwą swój protest, gdy pojawi się policja. Powoływali się na prawo. Wyrażali gotowość podporządkowania się jego wymogom. Jednak w stodole prawo przestało już obowiązywać. Niedługo musieliśmy czekać, by usłyszeć dochodzące ze stodoły głośne krzyki. To rzeczywiście miejscowe osiłki zaczęły siłą ściągać chłopców z góry. Było to dość brutalne. Ten moment pozostał prawie niezauważony. Stodoła była już prawie pusta. Gdy weszliśmy, aby zareagować, aby próbować zapobiec użyciu siły - było już po wszystkim. Chłopców - wyprowadzonych przemocą ze stodoły - wkrótce policja zaprowadziła do radiowozu, ale zawadzcy bohaterowie wyszli dumni z przeprowadzonej akcji. Jeden z nich natychmiast podszedł pochwalić się znajomym i rodzinie jak to wziął jednego i drugiego za szmaty. 'Bo wiecie - policjanci... Oni to się boją, oni to tam nic nie mogą! A co mnie zrobią?'. Wianuszek fanów ochoczo przyklaskiwał i rechotał z zadowoleniem.
A co w tym czasie robił Rafał? Nie wiem, w każdym razie w stodole go nie było. Nie było go wtedy, gdy wydarzyła się najbardziej autentyczna historia w całej tej farsie. Nie było go, gdy doszło do rzeczywistej przemocy, do chwilowego obnażenia mentalności, którą bez złej woli można porównać do mentalności sprawców przemocy sprzed prawie siedemdziesięciu lat. Wtedy agresja wycelowana była w innych. Dziś wydarzyło się - na bez porównania mniejszą skalę - to samo. Agresja wobec dwóch, zupełnie niepozornych chłopaków, którzy wyróżniali się tylko tym, że byli w swojej postawie inni od większości. I to był prawdziwy sens, jaki zupełnie przypadkowo odnalazłam.
Potem spłonęła stodoła, było bardzo efektownie, sporo benzyny, dużo ognia, dużo dymu i dużo gapiów. Zero refleksji. Zero emocji. Zero powagi. Dużo szortów i dzieciarni, dużo głupich, nieistotnych rozmów.
Nic więcej. Pustka. Spłonęła pustka.
Nie wierzę w przeżywanie głębokich emocji na pokaz. Przed kamerami, przed obiektywami, na oczach setek gapiów. Nie było tam mowy o żadnej 'odbudowie wspólnego cierpienia Polaków i Żydów'. Było dokładnie tak, jak przewidziałam.
Chciałeś, Rafale, zmienić swoją rolę. Z tej przed stodołą, na tę - w stodole. Tymczasem stałeś się jedynie - w sposób przypadkowy - przyczyną agresji 'swoich' wobec 'obcych'. Nie udało ci się nic więcej. Niestety, paradoksalnie i mimowolnie znów stanąłeś poza stodołą. Swoim zachowaniem sprowokowałeś miejscowych osiłków do agresji wobec tych, którzy są w mniejszości. Była brutalność i krzyki. Nie udało Ci się to, co zamierzałeś, tylko coś całkiem innego, odwrotnego. I nawet tego najprawdopodobniej nie zauważyłeś, a na pewno na to nie zareagowałeś.
Przykro mi. Nie spaliłeś żadnego "polskiego ignoranta" - spaliłeś TYLKO stodołę. Nic więcej.
11 lipca, 2010
Re: Co o tym sądzicie...?
1
Ostatnio zmieniony 12 lip 2010, 11:33 przez Krzysiek, łącznie zmieniany 1 raz.
"ŚWIADOMOŚĆ jest jak wiatr,
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."
_________________
Z Foresta Gump`a"
o którym można powiedzieć, iż wieje,
ale nie ma sensu pytać o to,
gdzie jest wiatr, kiedy n i e wieje."
_________________
Z Foresta Gump`a"