victoria pisze:Sorry...
ale mojej miłości nie potrzebne jest czyjeś cierpienie, wręcz przeciwnie, moja wiara w miłość wtedy upada.
Ale teraz, nie obraź się, zaniemówiłam, inni cierpią dla Ciebie??? Słysząc płacz dziecka przypalanego papierosami,skowyt psa, któremu pan siekierą obcina łapy, pozwala rosnąć, dojrzewać Twojej miłości??? To jest czysty egoizm nie miłość. Gdybyś chociaż napisała, że Twój własny ból pozwala potężnieć Twojej miłosci, to może byłoby do przełknięcia, ale tak...
Nie mam tu już nic do powiedzenia, bo mogłabym Cię obrazić.
Victoria, nie martw się, nie jesteś w stanie mnie obrazić...
I (pewnie się zdziwisz) rozumiem Twój punkt widzenia. Marne szanse są na to, żebyś zechciała i mnie zrozumieć, nie oczekuję tego. Ale coś Ci powiem:
Jeśli Twoja wiara w miłość upada na skutek negatywnych doświadczeń innych ludzi, to... Sorry, uzależniasz ją 'od zewnątrz'. I nawet nie jesteś świadoma , ze Twój bunt przeciwko okrucieństwu jest wyrazem Twojej miłości. Im większy, tym większą wartość ma Twoja miłość. Więc może zastanów się nad tym 'upadaniem', bo to trochę bez sensu... Sam świata nie zawojujesz, nic nie zmienisz, nadal będą zwyrodnialcy. A pozostając negatywną względem takich wydarzeń, osłabiasz swoją własną miłość, zamiast ją wzmacniać. I, tym samym, nie przyczyniasz się do tego, żeby było coraz mniej tego typu wydarzeń.
Nie bardzo rozumiem, co chcesz powiedzieć przez:
Słysząc płacz dziecka przypalanego papierosami,skowyt psa, któremu pan siekierą obcina łapy, pozwala rosnąć, dojrzewać Twojej miłości??? To jest czysty egoizm nie miłość. Gdybyś chociaż napisała, że Twój własny ból pozwala potężnieć Twojej miłosci, to może byłoby do przełknięcia, ale tak...
Ja mówię o
podnoszeniu wartości naszej miłości... I o świadomości życia, która wyprowadza nas z negatywnej jego strony (im wyższa, tym mniej negatywnych reakcji).
Victoria, jeszcze Ci powiem coś innego: negatywne jest tylko to, co przechodzi przez ludzkie 'ego'. Zatem nazwanie 'egoizmem' postawy miłości niczym nie uwarunkowanej chyba nie pasuje, nie sądzisz?...
Wiesz, nie każdy z nas musi doświadczyć dokładnie wszystkiego, być i mordercą i ofiarą, to bez znaczenia, bo jesteśmy i tak JEDNYM, co zrobi jeden człowiek, zapisuje się we wszystkich. Za życia nie mamy do tego dostępu, bo doświadczamy naszego 'aspektu', naszej duszy. Ale kształtujemy się nie tylko na bazie własnych doświadczeń, ale też na bazie doświadczeń innych osób. Sytuacja z Madzią tu jest żywym przykładem. Ale jak chce się na ten temat dyskutować, trzeba przykrócić emocje i wyobraźnię, bo one zniekształcają rzeczywistość.
PS. A
słysząc płacz dziecka i skowyt psa, ja REAGUJĘ natychmiast, bez strachu i zdecydowanie, nie patrząc na to, że mogę dostać w łeb. Natomiast jeśli tego płaczu i skowytu nie słyszę, dowiaduję się, że taki miał miejsce, zareagować, siłą rzeczy, nie mogę. Ale mogę wyrazić mój stosunek do tego typu bestialstwa. I temu właśnie służą tego typu przypadki, o których się dowiadujemy, nie uczestniczymy w nich. Bez sensu jest popadanie w negatywność z tego powodu: ani nikomu tym nie pomożemy, a i sobie tylko zaszkodzimy...