Re: historia nasza

151
Wczoraj w nocy spotkałem demona. Bynajmniej nie mnie odwiedził. Takiego prawdziwego, wiecie, co egzorcyzmów trzeba. Przegnałem dupka ale obawiam się iż to było tylko na chwilę. Stronię od manipulowania rzeczywistością za pomocą mocy, bo doświadczyłem konsekwencji takich zabaw, ale może czas i na to? Sam nie wiem. Waham się. Pisaliście teraz o tym, że wszystko zaczyna się w głowie. To oczywiście absurdalne sprowadzać człowieka tylko do głowy. Ale niewątpliwie to co potrafi zrobić z człowiekiem głowa jest przerażające, znacznie bardziej niż to co potrafi zrobić z nim biologia. W zderzeniu z tym trzeba czasem zrobić coś co nigdy by człowiekowi na myśl nie przyszło wcześniej. Ja to zrobiłem aczkolwiek będę z tym długo żył bo się z tym źle czuję. Poświęcanie fragmentów siebie w imię czegoś łatwe nie jest. Trudno potem się na nowo zintegrować. Zaczynam się już zastanawiać czy będziemy w stanie normalnie razem żyć jak zdrowie żony wróci. Mając w pamięci to wszystko co się dzieje nie będzie to proste. Mam nadzieję iż nigdy nie doświadczycie wizyty demona.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 8:27 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

152
civilmonk pisze:Tia. Grypa też zaczyna się w głowie buchachaha :)
A i owszem, CM, choć na dany moment sobie tego nie wyobrażasz.

Organizm ludzki jest 'cudem' i jest wyposażony w tak doskonały system obronny (i nie wchodźmy tu w argumentacji w kwestię dzieci, które się rodzą z wadami, choć to też dokłądnie to samo zjawisko, tym niemniej aż takie oddalenie zaciemniłoby tylko sprawę, którą dyskutujemy), że ludzka głowa mała, żeby choć w drobnym stopniu coś podobnego stworzyć.

I to jest stan NORMALNY, taka jest nasza natura.

Ale nie człowiek ze swoją ludzką świadomością, a raczej nieświadomością życia i siebie samego w nim (czego nie krytykuje, bo rozumiem sens takiego stanu rzeczy). I na skutek tej nieświadomości swojej prawdziwej Istoty, w ciągu całego życia zaburza ten naturalny porządek. Właśnie uwarunkowaniami mentalnymi, choć nie tylko.

Im więcej negatywnych myśli i uczuć (efekt tychże uwarunkowań), tym więcej okazji do skierowania swojej uwagi w stronę przeciwną, czyli do swojego wnętrza (i temu właśnie one służą), żeby móc odkryć swoją prawdziwą Istotę i móc zrozumieć życie.

Ale rzadko kto to robi (w skali globalnej), zdecydowana większość ludzi nie jest na to gotowa, będą trwać przy uwarunkowaniach (mentalnych) i coraz bardziej zaburzać ten nasz cudowny, naturalny stan równowagi między duchowym a materialnym.

Właśnie to się objawia chorobami i negatywnymi sytuacjami w życiu.

Czyli, reasumując, jeśli ktoś żyje na bazie uwarunkowań mentalnych, gromadzi w sobie coraz większe pokłady negatywności (które, jakby nie było, rodzą się w pierwszej kolejności w jego głowię, gdyż dotyczą one ludzkiego umysłu), a to rozregulowuje jako pierwsze jego system odpornościowy, na skutek czego organizm nie daje sobie rady z wirusami, i załapuje np. grypę. W dalszej części - zaczynają się tworzyć choroby ciała.

Organizm 'zdrowy duchowo' radzi sobie z wirusami bez najmniejszego problemu.

(i tu siebie mogę dać jako przykład, ale wielokrotnie o tym pisałam, więc teraz odpuszczę sobie, tym bardziej, że z takim nastawieniem, z jakim rozmawiasz ze mną, moje stwierdzenie faktów możesz uznać za chwalenie się, wywyższanie lub coś w tym rodzaju, nie ma to sensu)
civilmonk pisze:Niby taka "osadzona w życiu" a ciągle żyjesz w wirtualu swego umysłu. Człowiek to całość organizmu. Jakże to proste.
Nie, CM, chciałbyś w to wierzyć, ale fakty temu przeczą. A moje zdrowie, chociażby, nie jest przykładem na 'wirtual mojego umysłu', a faktem/efektem materialnym, którego nie da się podważyć.

To jest prawdą, co się w (materialnym) życiu sprawdza, przecież sam to wiesz.

To, co usiłuję Ci od wczoraj powiedzieć, to fakt, że dla naszej Istoty (duchowej) całe ludzkie życie ze wszystkimi wydarzeniami jest dokładnie taką samą 'bajką', za jakie uznajesz moje słowa. Więc i choroba Twojej żony jest tylko jednym z elementów tej 'bajki', elementem, który pojawił się na skutek konkretnej przyczyny.

Dlaczego nie chcesz zrozumieć (uświadomić sobie) tej przyczyny, żeby zmienić treść tej 'bajki'?... A MOŻESZ to zrobić, każdy człowiek może, bo każdy sam sobie tę treść życia pisze. I jest ona dokładnie tak, jaką dany człowiek ma świadomość, nasze życie jest materialnym odbiciem naszej świadomości.

Póki co, obydwoje w tej 'bajce' żyjecie, chyba warto mieć wpływ na jej treść?...
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 9:59 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

153
civilmonk pisze:Wczoraj w nocy spotkałem demona. Bynajmniej nie mnie odwiedził. Takiego prawdziwego, wiecie, co egzorcyzmów trzeba. Przegnałem dupka ale obawiam się iż to było tylko na chwilę. Stronię od manipulowania rzeczywistością za pomocą mocy, bo doświadczyłem konsekwencji takich zabaw, ale może czas i na to? Sam nie wiem. Waham się. Pisaliście teraz o tym, że wszystko zaczyna się w głowie. To oczywiście absurdalne sprowadzać człowieka tylko do głowy. Ale niewątpliwie to co potrafi zrobić z człowiekiem głowa jest przerażające, znacznie bardziej niż to co potrafi zrobić z nim biologia. W zderzeniu z tym trzeba czasem zrobić coś co nigdy by człowiekowi na myśl nie przyszło wcześniej. Ja to zrobiłem aczkolwiek będę z tym długo żył bo się z tym źle czuję. Poświęcanie fragmentów siebie w imię czegoś łatwe nie jest. Trudno potem się na nowo zintegrować. Zaczynam się już zastanawiać czy będziemy w stanie normalnie razem żyć jak zdrowie żony wróci. Mając w pamięci to wszystko co się dzieje nie będzie to proste. Mam nadzieję iż nigdy nie doświadczycie wizyty demona.
Sam tego 'demona' zrodziłeś, CM...
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 10:01 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

154
civilmonk pisze:Problem jest teraz jeden - NIE MA na to sprawdzonej i skutecznej metody, szczególnie w przypadkach PI (post infection dysbiosis). Po prostu.
krótko mówiąc - kręcicie się w kółko. po prostu.



@Lidka - popieram Twój punkt widzenia.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 10:25 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: historia nasza

155
Dzięki, Lunadari :).

Powiedzenie, że ten, kto potrzebuje rady, nie potrafi jej słuchać, a ten, kto potrafi słuchać rady, nie potrzebuje jej, sprawdza się w całej rozciągłości... Oczywiście to też jest doświadczenie dla tego, kto potrafi rady udzielać ;).

No, tak to już w życiu jest, tu każdy decyduje sam o sobie i o tym, w co chce wierzyć. Jeden szybko się zorientuje, że kręci się w kółko i tak samo szybko znajdzie wyjście z niego, bo uzna bez sensu powtarzanie tego, co żadnych efektów nie daje. A drugi będzie trwał przy swoim i 'da się pociąć' za idee, które nie są konstruktywne, nie prowadzą w stronę 'plusa', tylko dlatego, że to są jego idee...

I dla jednych, i dla drugich jest konkretne miejsce w życiu. Koniec końców wszystko nam posłuży ;).
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 10:35 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

156
Lidka pisze:I dla jednych, i dla drugich jest konkretne miejsce w życiu. Koniec końców wszystko nam posłuży ;).
jasne.
bo być może.. "sens tego wszystkiego" ;) polega na tym, że każdy z nas ma konkretne ograniczenia i jest kłopot z tym, by je dostrzec.
nie ważne, czy ktoś coś nazywa "newage'em" czy "oświeceniem" jajogłowego. ważne, jakie osiąga efekty i co z nimi robi.
albo one z nim :P.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 10:56 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: historia nasza

157
No, właśnie, tak się kręci, ja mówisz, Lunadari :). Cechą zasadniczą życia jest rozwój. I wszystko w nim idzie w jednym kierunku, choć my, ludzie, patrząc z tej najmniejszej perspektywy, materialnej, wielokrotnie nie potrafimy go dostrzec. Ale rozwijamy się (my, ludzie) wszyscy, każdy zgodnie ze swoim 'aspektem' i indywidualnymi 'narzędziami' w postaci poglądów, filozofii, nazywania rzeczy, punktów widzenia itd. I to nie 'narzędzia' mają wartość, a to, co dzięki nim zyskujemy, jak ewoluuje nasze wnętrze. A ono ewoluuje, świadomość się poszerza, coraz więcej akceptujemy, coraz mniej negujemy (co widać choćby na samym planie materialnym w ciągu jednego życia), coraz więcej w nas spokoju i rozumienia życia, jakiekolwiek ono jest. Tu się liczy rzeczywiście tylko ten efekt w nas samych, jaki uzyskujemy na bazie takiego czy innego rozumienia. Jeśli prowadzi do akceptacji (w sensie 'pogodzenia się, że...') - to jest właśnie 'namacalny' symptom rozwoju. A dojście do punktu, w którym zobaczymy, że rozwój świadomości polega na przechodzeniu (najpełniej: zrozumianym) od 'minusa' do 'plus', to już prawdziwy 'milowy krok'. Stąd już w zasięgu postrzegania znaczenie tego 'minusa' i 'plusa' i świadomy dalszy rozwój. Bo człowiek zaczyna rozumieć, że za 'minusem' stoi nieświadomość (wyrażająca się negacją, uwarunkowaniami mentalnymi), a jak zda sobie z tego sprawę, automatycznie zacznie przechodzić na stronę 'plusa' (wyrażającego się akceptacją i transformacją negatywnych reakcji). Prawo przyczyny i skutku działa bezbłędnie, każdy ma zdolność (choć swoją indywidualną, zależną od swojej świadomości) obserwacji zjawisk, wyciągania wniosków i wyboru drogi, która będzie prowadziła do pozytywnych efektów w życiu. I w końcu każdy tego dokona, w swoim czasie, na swojej drodze, używając swoich 'narzędzi', a samo życie skoryguje nasze wybory. Każde negatywne wydarzenie w naszym życiu (w tym choroba) jest właśnie taką 'korektą' samego życia, wystarczy zdać sobie z tego sprawę i spróbować zrozumieć, co to wydarzenie nam mówi. I wyciągnąć wnioski, a potem wprowadzić je w życie.

Inaczej mówiąc - w przypadku niezdawania sobie sprawy z tego, kim jesteśmy w Istocie, czym jest człowiek i fakt uwarunkowań - to życie (uwarunkowania mentalne) rządzi nami. To się zmienia, jeśli uświadomimy sobie te podstawy, odkryjemy naszą prawdziwą Istotę, zrozumiemy funkcjonowanie uwarunkowań mentalnych, wówczas to my zaczynamy nim rządzić. Tylko tyle i aż tyle.

Ale my tu w temacie zdrowia, więc na koniec podkreślę, że tym, co wpływa na nie w negatywny sposób, niszcząc je, nie jest tylko niewłaściwy sposób odżywiania się (choć dzisiejsza żywność zakrawa na jakiś chemiczny substytut żywności) i tryb życia (zbyt mało ruchu i snu, ogólnie mówiąc), jak się potocznie sądzi, a w pierwszej kolejności nasze uczucia i myśli. Negatywne, rzecz jasna. Zmagazynowane i przechowywane od lat w postaci uraz, żalu, złości, nienawiści, zazdrości, strachu itp. Ludzie zbyt lekko traktują ten czynnik, nie wiążą go ze zdrowiem, choć już nawet medycyna jasno określiła, jakie uczucia wywołują jakie choroby...

Inaczej mówiąc, można być sportowcem, który odżywia się w modelowy wręcz sposób i prowadzi równie modelowy tryb życia, a i tak się nie uniknie chorób, jeśli jest się powodowanym uwarunkowaniami mentalnymi, które rodzą negatywne uczucia i myśli. A można też być zupełnie 'przeciętnym' człowiekiem, który niespecjalnie przywiązuje wagę do zdrowego trybu życia i zdrowego odżywiania, ale za to jest 'zdrowy duchowo', nie reaguje w uwarunkowany sposób intuicyjnie lub (najpełniej) świadomie i wówczas choroby się go nie imają :).

(kolejny poziom to taka świadomość, która pozwala na harmonizowanie zmagazynowanych energii w nas, które już przejawiły się jakąś chorobą ciała, co prowadzi do wyzdrowienia, którego medycyna nie zakłada i nie potrafi zdefiniować, uzdrowienia czy tzw. 'cudu'; ten problem jest doskonale wyjaśniony w książce Anity Moorjani)
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 14:01 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

158
Lidka pisze:
civilmonk pisze:Wczoraj w nocy spotkałem demona. Bynajmniej nie mnie odwiedził. Takiego prawdziwego, wiecie, co egzorcyzmów trzeba. Przegnałem dupka ale obawiam się iż to było tylko na chwilę. Stronię od manipulowania rzeczywistością za pomocą mocy, bo doświadczyłem konsekwencji takich zabaw, ale może czas i na to? Sam nie wiem. Waham się. Pisaliście teraz o tym, że wszystko zaczyna się w głowie. To oczywiście absurdalne sprowadzać człowieka tylko do głowy. Ale niewątpliwie to co potrafi zrobić z człowiekiem głowa jest przerażające, znacznie bardziej niż to co potrafi zrobić z nim biologia. W zderzeniu z tym trzeba czasem zrobić coś co nigdy by człowiekowi na myśl nie przyszło wcześniej. Ja to zrobiłem aczkolwiek będę z tym długo żył bo się z tym źle czuję. Poświęcanie fragmentów siebie w imię czegoś łatwe nie jest. Trudno potem się na nowo zintegrować. Zaczynam się już zastanawiać czy będziemy w stanie normalnie razem żyć jak zdrowie żony wróci. Mając w pamięci to wszystko co się dzieje nie będzie to proste. Mam nadzieję iż nigdy nie doświadczycie wizyty demona.
Sam tego 'demona' zrodziłeś, CM...
Naiwna jesteś skoro nie wiesz ze takie istoty istnieją same z się. Ponoć wierzysz w wolną wolę. One mają ja dokładnie taka jak Ty. Tzn. wykonują swoje programy. Robią swoje po prostu.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 16:42 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

159
Lunadari pisze:
civilmonk pisze:Problem jest teraz jeden - NIE MA na to sprawdzonej i skutecznej metody, szczególnie w przypadkach PI (post infection dysbiosis). Po prostu.
krótko mówiąc - kręcicie się w kółko. po prostu.



@Lidka - popieram Twój punkt widzenia.
W kółko? A niby to dlaczego?
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 16:43 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

160
civilmonk pisze:
Lidka pisze:
civilmonk pisze:Wczoraj w nocy spotkałem demona. Bynajmniej nie mnie odwiedził. Takiego prawdziwego, wiecie, co egzorcyzmów trzeba. Przegnałem dupka ale obawiam się iż to było tylko na chwilę. Stronię od manipulowania rzeczywistością za pomocą mocy, bo doświadczyłem konsekwencji takich zabaw, ale może czas i na to? Sam nie wiem. Waham się. Pisaliście teraz o tym, że wszystko zaczyna się w głowie. To oczywiście absurdalne sprowadzać człowieka tylko do głowy. Ale niewątpliwie to co potrafi zrobić z człowiekiem głowa jest przerażające, znacznie bardziej niż to co potrafi zrobić z nim biologia. W zderzeniu z tym trzeba czasem zrobić coś co nigdy by człowiekowi na myśl nie przyszło wcześniej. Ja to zrobiłem aczkolwiek będę z tym długo żył bo się z tym źle czuję. Poświęcanie fragmentów siebie w imię czegoś łatwe nie jest. Trudno potem się na nowo zintegrować. Zaczynam się już zastanawiać czy będziemy w stanie normalnie razem żyć jak zdrowie żony wróci. Mając w pamięci to wszystko co się dzieje nie będzie to proste. Mam nadzieję iż nigdy nie doświadczycie wizyty demona.
Sam tego 'demona' zrodziłeś, CM...
Naiwna jesteś skoro nie wiesz ze takie istoty istnieją same z się. Ponoć wierzysz w wolną wolę. One mają ja dokładnie taka jak Ty. Tzn. wykonują swoje programy. Robią swoje po prostu.
Chcesz powiedzieć, że przyciągnąłeś jakąś 'nisko wibrującą' duszę, która nie oderwała się od poziomu materialnego, czyli po śmierci ciała nie powróciła tam, skąd przyszła?... :). To nie żaden demon, CM :). Wiesz, takie dusze szukają kontaktu z ludźmi, czasami w człowieka wejdą i jest problem. Ale nie to tu jest problemem, a fakt, że one szukają kogoś o równie niskich wibracjach, inny człowiek, ten o wysokich wibracjach, działa na nie jak prąd elektryczny, kiedy dotknie się nieosłoniętego przewodu (myślę, że to dobre porównanie). Więc taka zjawa (bo tak się je nazywa) trzyma się z daleka od ludzi pozytywnie do życia nastawionych. Nie stanowi dla nich żadnego zagrożenia, a nawet jak się zbliży, jednym gestem da się dosłownie zmieść.

Problem może się zacząć, gdy zaczynamy wibrować nisko (tzn. jesteśmy pod wpływem negatywnych uczuć, cokolwiek to jest).
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 17:25 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

161
No i dlatego gdy przybyłem do miejsca gdzie się ów demon objawił to szybko się go pozbyłem :-) Lecz nie mogę być tam cały czas.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 17:28 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

162
I skąd Ci przyszło do głowy że przyszedł do mnie?! Uprzedzenia jakieś? ;)

Ale był wredny. Musiałem użyć mojej gniewnej osobowości -zawsze mam po tym kaca a wczoraj musiałem być bardzo gwałtowny co już zupełnie nie leży w mojej naturze. :(
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 17:39 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

163
A dziś skoleii przybyłem do miejsca gdzie spotkałem zakopconego anioła. Kwilił biedaczek niby przeklinajac, co zabawne było bo z ust kwiaty mu leciały. Ale wystarczyło chuchnąć, dym się rozwiał i anioł okazał się świeżakiem, tak czystym że ostre krawędzie świata jaki nawiedził go przestraszyły. Ale się lekko już skrzydełka rozłożyły...
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 19:06 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

164
CM, nie napisałam, że przyszedł do Ciebie, ale że przyciągnąłeś go. I nie, to żadne uprzedzenia, czysta wiedza na te tematy poparta praktyką.

Użycie 'gniewnej osobowości' działa, ale jest mało skuteczne na dłuższą metę. To pokazuje takiej zjawie tylko moc negatywnych emocji na dany moment, ona nadal może lawirować ku Tobie, bo negatywne (chodzi o poziom wibracji) jest jej pokrewne, to jest coś, co ona zna i do połączenia z czym dąży. Potrafi wykorzystać moment nieuwagi 'obiektu', który wibruje tak, jak ona to lubi.

O wiele skuteczniejsze jest podniesienie swoich wibracji, bo dopiero to jest tym, co działa na nią jak na człowieka prąd elektryczny. To jest zupełnie inny rodzaj energii, nieznany zjawom i którego unikają jak ten przysłowiowy diabeł święconej wody. Wiesz, że one 'żywią się' naszym strachem?... Naszymi innymi negatywnymi uczuciami?...

A co do chodzenia gdzieś, gdzie się takowe byty napotyka (aniołka nie będę komentować), jest jak najbardziej możliwe. Tylko po co?... Wydaje mi się, że w trudnej sytuacji o wiele bardziej warto pójść tam, gdzie najbliżej: w głąb samego siebie, otworzyć się na Źródło i pozwolić Mu poprzez nas działać... Na nas samych i na naszych najbliższych...
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 19:23 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

166
Moim zdaniem przyczyną aktualnych problemów jest końska dawka Nystatyny. Ze starych prób leczenia żony, gdy to grzybicę niby stawiano za przyczynę (a okazała się skutkiem ubocznym po latach), miła Pani doktor tłumaczyła jak to trzeba ostrożnie jak się ma dużo grzybów z tymi zabójcami grzybów. Grzyby padając wydzielają toksyny. Im więcej grzybów, im silniejszy lek, tym więcej toksyn. Dlatego daje się jednocześnie preparaty na szybkie oczyszczanie i wzmacnianie wątroby. Bez tego syf osiada się w komórkach i jest źle z człowiekiem. Moja żona od zeszłego wtorku wcina ten lek, zgodnie z instrukcją nowego Wielkiego Eksperymentatora (czy też Eksperymentoczyni bardziej). I to pewnie efekt bo widzę wyraźnie jak siadła na tym. Przy dużej dawce toksyn to siada również na mózg i człowiek naprawdę ma doła a nawet haluny. Na razie Wielka Eksperymentatorka nic nie radzi w tej sprawie. A żona ma to brać jeszcze trzy tygodnie. Nie wiem czy nie zainterweniować - zmiana dawki czy coś. Leki wspomagające wprowadzamy sami bo Eksperymentatorka o tym nie pomyślała.

(i tyle z tego Waszego drogie Panie filozofowania)
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 22:19 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

168
No przecież słucham. Dieta, wspomagacze, killery etc. Ale jak pisałem to choroba dodatkowa, uboczna. Nie sedno problemu. Do łatwego pokonania.
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 1:26 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

169
civilmonk pisze:
Lunadari pisze:
civilmonk pisze:Problem jest teraz jeden - NIE MA na to sprawdzonej i skutecznej metody, szczególnie w przypadkach PI (post infection dysbiosis). Po prostu.
krótko mówiąc - kręcicie się w kółko. po prostu.
W kółko? A niby to dlaczego?
dlatego, że z tego co piszesz, medycyna akademicka nie ma już nic do zaoferowania.
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 18:39 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: historia nasza

170
Lidka pisze:
victoria pisze:
civilmonk pisze:Tak, jesteśmy pewni. Potwierdził to ekspert od tej choroby prof. Bartnik.
Skoro tak, wiesz przecież lepiej. Zapytałam, bo znam osobę chorującą na Leśniowskiego=Crohna, objawy jak wyjęte z Twoich opisów, z tym że jest to choroba genetyczna, którą powstrzymuje palenie papierosów, dlatego u osoby którą znam ujawniła się po rzuceniu palenia. I jest to życie od nasilonych objawów do względnego spokoju i tak naprzemian z pobytami w szpitalu od czasu do czasu, właśnie teraz po badaniach zakwalifikowała się na kolejną kurację w jednym z warszawskich szpitali, bo jest to dla tej choroby najlepsze miejsce w Polsce. Ale żyje w miarę normalnie, pracuje, prowadzi zajęcia ze studentami i nie daje się pokonać. I chyba, tego Twojej żonie życzę.
Victoria, mój brat boryka się z tą chorobą, nigdy w życiu nie palił papierosów... Ta choroba ma podłoże psychiczne, niestety, ujawnia się u niektórych osób właśnie pod wpływem długotrwałego stresu, życia pod wpływem negatywnych emocji. I nie jest to choroba genetyczna, a autoimmunologiczna. Organizm sam sobie 'podstawia nogę', że tak powiem... Zauważ: okresy spokoju nie wywołują żadnych objawów. Każdy kolejny atak ujawnia się znów wtedy, kiedy ten spokój się kończy, kiedy pojawia się życiowy problem (czasami jest nim sama choroba, więc tworzy się istne błędne koło).

Chciałam tu zasugerować jedno względem tego Twojego znajomego i papierosów: rzucenie ich najwyraźniej wiąże się też ze stresem. Więc nie ma co szukać 'na powierzchni' (papierosy lub ich brak to tylko sytuacja), trzeba sięgnąć głębiej, czyli tam, gdzie dana sytuacja jest powiązana z konkretną reakcją. A to jest nie w ciele, a w psychice ludzkiej, w ciele są tylko efekty materialne tychże reakcji.
Ze choroba u tej osoby ma podłoże genetyczne, to zdanie lekarzy, że nikotyna powodowała, że objawy tej choroby nie były widoczne też zdanie lekarzy. W momencie rzucenia palenia kilkanaście lat temu, zaczęły się objawy chorobowe, nie od razu właściwie rozpoznane. Co nie znaczy, że gdyby znów zaczęła palić, to objawy znów by zniknęły, nikotyna już istniejące objawy zaostrza. Niestety okresy remisji są dość krótkie, nauczyła się jednak funkcjonować w okresie zaostrzenia, najgorzej jest rano, dlatego udało jej się przedpołudnia spędzać w domu, a zajęcia rozpoczynać od południa. Niestety, biegunki, fatalne wchłanianie, doprowadza do anemii, drastycznego spadku elektrolitów, kompletny brak odporności itp Jutro zaczyna kolejne badania i kolejną kurację w szpitalu onkologicznym w Warszawie. Nie wiem co sprawia, domyślam się, że doświadczenie z najcięższymi chorobami, ale właśnie w tym szpitalu są stawiane najtrafniejsze diagnozy, najlepsze metody leczenia i być może jeden z najnowocześniejszych sprzętów diagnostycznych. A potem znów kilka miesięcy normalnego życia .....
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 19:33 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: historia nasza

171
Lunadari pisze:
civilmonk pisze:
Lunadari pisze: krótko mówiąc - kręcicie się w kółko. po prostu.
W kółko? A niby to dlaczego?
dlatego, że z tego co piszesz, medycyna akademicka nie ma już nic do zaoferowania.
To nie w kółko zatem ale pauza na prostej bo trzeba poczekać na jej rozwój. Badania nad florą jelitową to ostatnio dosyć mocno rozwijająca się część medycyny akademickiej.
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 22:36 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

172
civilmonk pisze:Badania nad florą jelitową to ostatnio dosyć mocno rozwijająca się część medycyny akademickiej.
jak wszystkie badania.

może warto postawić sprawnego managera pytanie - co? jeśli się mylę??
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 0:37 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: historia nasza

173
Dobrze ze stawiasz sobie to pytanie bo faktem jest iż się mylisz. Boom na ten obszar zaczął się w ostatniej dekadzie. Fala zachorowań na IBS w USA i Europie Zachodniej spowodowała duża popularność wszelkich metod alternatywnych. Koncerny zwietrzyly zysk, FDA podniosło raban o nowej chorobie cywilizacyjnej. No i ruszyło. Tj. nabrało przyspieszenia.

Moja żonę przez lata kwalifikowano właśnie do grupy IBS ale jak się okazało niesłusznie. IBS leczy się właśnie wszelkimi różnymi metodami - od psychologii do srebrnej wody... A dysbiosis jest chorobą nieco inną. Bardziej biologiczną.

Szczególnie dysbiosis PI czyli post infekcjyjny Bo pr z yczyna choroby Naszej jest źle leczona infekcja salmonella w Turcji. Piszę Nasza bo ja to te mam ale w skali może 10% tego co żona bo ja mniej się tego produktu z salmonella nażarłem wtedy.

Pierwszy raz diagnozę dysbiosis PI postawił prof Bartnik parę lat temu. Ale to zrobił intuicyjnie, bez dowodów. Dowody mamy teraz, z USA. Prof Bartnik to znany Polski autorytet gastrologiczny. Przypadek żony jest przez niego do dziś wykorzystywany na wykładach dla studentów jako case study.

Sam wymyślił pomysł na leczenie ale po latach okazało się że skutki uboczne były za duże. No niestety - dlatego mówię że to eksperymenty na żonie.

Dlatego mówię że psychologia czy duchowość to nie ta bajka tutaj.
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 6:02 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

174
victoria pisze:
Lidka pisze:
victoria pisze: Skoro tak, wiesz przecież lepiej. Zapytałam, bo znam osobę chorującą na Leśniowskiego=Crohna, objawy jak wyjęte z Twoich opisów, z tym że jest to choroba genetyczna, którą powstrzymuje palenie papierosów, dlatego u osoby którą znam ujawniła się po rzuceniu palenia. I jest to życie od nasilonych objawów do względnego spokoju i tak naprzemian z pobytami w szpitalu od czasu do czasu, właśnie teraz po badaniach zakwalifikowała się na kolejną kurację w jednym z warszawskich szpitali, bo jest to dla tej choroby najlepsze miejsce w Polsce. Ale żyje w miarę normalnie, pracuje, prowadzi zajęcia ze studentami i nie daje się pokonać. I chyba, tego Twojej żonie życzę.
Victoria, mój brat boryka się z tą chorobą, nigdy w życiu nie palił papierosów... Ta choroba ma podłoże psychiczne, niestety, ujawnia się u niektórych osób właśnie pod wpływem długotrwałego stresu, życia pod wpływem negatywnych emocji. I nie jest to choroba genetyczna, a autoimmunologiczna. Organizm sam sobie 'podstawia nogę', że tak powiem... Zauważ: okresy spokoju nie wywołują żadnych objawów. Każdy kolejny atak ujawnia się znów wtedy, kiedy ten spokój się kończy, kiedy pojawia się życiowy problem (czasami jest nim sama choroba, więc tworzy się istne błędne koło).

Chciałam tu zasugerować jedno względem tego Twojego znajomego i papierosów: rzucenie ich najwyraźniej wiąże się też ze stresem. Więc nie ma co szukać 'na powierzchni' (papierosy lub ich brak to tylko sytuacja), trzeba sięgnąć głębiej, czyli tam, gdzie dana sytuacja jest powiązana z konkretną reakcją. A to jest nie w ciele, a w psychice ludzkiej, w ciele są tylko efekty materialne tychże reakcji.
Ze choroba u tej osoby ma podłoże genetyczne, to zdanie lekarzy, że nikotyna powodowała, że objawy tej choroby nie były widoczne też zdanie lekarzy. W momencie rzucenia palenia kilkanaście lat temu, zaczęły się objawy chorobowe, nie od razu właściwie rozpoznane. Co nie znaczy, że gdyby znów zaczęła palić, to objawy znów by zniknęły, nikotyna już istniejące objawy zaostrza. Niestety okresy remisji są dość krótkie, nauczyła się jednak funkcjonować w okresie zaostrzenia, najgorzej jest rano, dlatego udało jej się przedpołudnia spędzać w domu, a zajęcia rozpoczynać od południa. Niestety, biegunki, fatalne wchłanianie, doprowadza do anemii, drastycznego spadku elektrolitów, kompletny brak odporności itp Jutro zaczyna kolejne badania i kolejną kurację w szpitalu onkologicznym w Warszawie. Nie wiem co sprawia, domyślam się, że doświadczenie z najcięższymi chorobami, ale właśnie w tym szpitalu są stawiane najtrafniejsze diagnozy, najlepsze metody leczenia i być może jeden z najnowocześniejszych sprzętów diagnostycznych. A potem znów kilka miesięcy normalnego życia .....
Vickie, mój brat jest po bardzo poważnej operacji (to już z 10 lat minęło) wycięcia kilkunastu cm jelita cienkiego i to w bardzo trudnym do zoperowania miejscu i... jest OK. Odpowiednia dieta, leki, spokojny tryb życia i nie ma powrotów do szpitala, co najwyżej na kontrole. Mój brat czuje się gorzej, jak zdarzy mu się zapomnieć i zjeść coś nieodpowiedniego, ale to szybko mija, gorzej jest, jak wpada w negatywny nastrój... Wtedy albo ja go z niego wyciągam, albo psycholog i wszystko wraca do normy. W każdym razie nie jeździ do najlepszych klinik w Polsce, operację i diagnozę miał robioną we Wrocławiu i tam lekarze powiedzieli mu to, co ja Ci tu piszę, ze szczególnym naciskiem na stres, w sensie - że to on będzie powodował nawroty choroby, więc mój brat powinien go unikać w pierwszej kolejności.

Z tego, co ja wiem, podejrzewa się, że jednym z czynników może być (gdyż, tak naprawdę, do dziś na 100% nie wiadomo, jaka jest rzeczywista etiologia tej choroby) czynnik genetyczny, ale stwierdzenie, że ta choroba ma podłoże genetyczne, jest dużą nadinterpretacją. Gdyby tak było, całe rodziny chorowałyby na to samo, a zdarza się to niezwykle rzadko i na dodatek stwierdzono, że raczej tam, gdzie dane osoby, np. dwie z jednej rodziny są bardzo podobne charakterologicznie, że tak powiem, więc spójrz, mają podobny temperament, nerwowość, podobny sposób przeżywania itd.

A ja wiem (ale nie będziemy tego dyskutować, możesz mi nie wierzyć, choć medycyna też już to odkryła, dokładnie jak to, jakie gromadzone emocje tworzą konkretne poważne choroby ), że nie tylko 'wadliwy' gen wpływa na powstawanie chorób, ale też na odwrót: nasze nastawienie i choroby z niego wynikające wpływają na budowę genów i mogą sprawić, że dany człowiek zaczyna mieć 'wadliwy' gen, choć nie odziedziczył tego po przodkach.

Wiem też, że wielu ludzi woli 'znaleźć winę' nie w sobie, a gdzieś 'na zewnątrz'. Wielu ciężko jest się przyznać, że to coś z nimi nie tak, powiedzieć, zrzucić to na geny (bakterie, sytuacje itp, itd), jest o wiele prościej.

A choroba Crohna to jednak choroba auto-immunologiczna, znajdziesz to prawie w każdej informacji na jej temat.
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 9:45 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

175
civilmonk pisze:Dlatego mówię że psychologia czy duchowość to nie ta bajka tutaj.
Bo taki jest Twój wybór, CM :).

On nie wynika ze świadomości, że człowiek JEST istotą duchową. Plasuje źródło choroby 'na zewnątrz', a także poszukuje rozwiązania jej również 'na zewnątrz'. Czyli typowo, jak większość ludzi ;).

Oczywiście nie neguję Twoich wyborów i życzę Wam z całego serca powodzenia, a Twojej żonie wyzdrowienia. Ale zastanów się, o czym taki wybór świadczy, jeśli chodzi o Ciebie samego?... Podobno zajmujesz się duchowością, masz wiedzę, doświadczenie, uważasz się za człowieka, który wie o wiele więcej i rozumie i potrafi o wiele więcej niż inni (gdyby nie to, w ogóle bym Ci głowy nie zawracała). Tylko jakie to ma przełożenie na życie, jak się w nim sprawdza?...

I jaką 'bajką' jest Anita Moorjani (nie jest to opowieść z przeszłości, ta kobieta żyje i ma się świetnie, mało tego, pomaga tysiącom, o ile nie milionom osób znaleźć rzeczywiste źródło ich chorób) i jej rzeczywiste i całkowite wyzdrowienie w sytuacji, kiedy była już w agonii po kilku latach zmagania się z agresywnym chłoniakiem, jej organizm był tak bardzo zniszczony przez nowotwór, że lekarze nie dawali jest szansy nie tylko na wybudzenia się ze śpiączki, w jaką wpadła, ale w ogóle przeżycia do następnego ranka?...

Jaką 'bajką' są te tysiące, o ile nie miliony osób, które odzyskały pełnię zdrowia w sytuacji, kiedy medycyna już dawno ich 'skazała' na śmierć?...

OK, ale każdy wybiera zgodnie ze swoją świadomością i to jest jak najbardziej naturalne. Niech i Wasz wybór przyniesie dobre rezultaty.
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 9:51 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

177
:bostwo:
civilmonk pisze:Jakoś tych milionów przez czary uzdrawionych nie słychać.
Jak to nie słychać? :D. Kto chce, usłyszy, kto nie chce, nawet trąba jerychońska nie przykuje jego uwagi i nie usłyszy :).

Inną sprawą tu jest to, że jak ktoś odkryje w sobie to Źródło Mocy i skorzysta, nawet mu w głowie nie zaświta możliwość jakiejkolwiek, powiedzmy, popularności (czy źródła zysku finansowego). Anita Moorjani chlubnym wyjątkiem, choć nie o popularność i pieniądze jej chodzi.

A co do 'czarów' - samo życie jest magią, która przekracza ludzkie pojęcie, choć zasady są dziecinnie proste. Ale tu znów to samo, co wyżej: kto nie chce tego postrzec, nie postrzeże za żadne skarby. Tak właśnie funkcjonuje człówiek: to, czego jest świadomy, istnieje dla niego, to, czego jest nieświadomy - nie istnieje. To części tej magii życia, takie postrzeganie, CM ;).
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 13:05 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

178
Słyszałem tylko o pojedynczych przypadkach cudownych uzdrowień. Reszta to poszlaki i bardziej życzenia że "to właśnie pomogło". Inaczej ktoś by ten milion dolców już zgarnął. A jeśli nie chce Ci się jechać do laba w USA to mam inną propozycję - wylosujmy szpital w Polsce, wylosujmy salę, pacjenta i go uzdrów. Skoro działa to działa. Zgoda?
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 15:20 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

180
civilmonk pisze:Słyszałem tylko o pojedynczych przypadkach cudownych uzdrowień. Reszta to poszlaki i bardziej życzenia że "to właśnie pomogło". Inaczej ktoś by ten milion dolców już zgarnął. A jeśli nie chce Ci się jechać do laba w USA to mam inną propozycję - wylosujmy szpital w Polsce, wylosujmy salę, pacjenta i go uzdrów. Skoro działa to działa. Zgoda?
Jeszcze jedno: CM, wiesz, dlaczego medycyna i przemysł farmaceutyczny tak dobrze się miewają? Gdyż ludzie są nieświadomi swojej Istoty i życia. Ci nieliczni (w porównaniu do ogółu ludzi na Ziemi), którzy już zdążyli odkryć i swoją Istotę, i zrozumieć Życie, nie potrzebują ani medycyny, ani leków.

Nie da się nikogo przekonać na siłę do odkrywania swojej Istoty. Bo każdy jest w swoim punkcie świadomości i na swojej drodze. Nie da się uzdrowić kogoś, kto tego nie chce sam. Dlatego każdy, kto jest tego świadomy, da raczej wędkę, niż rybkę. Bo jest tego świadomy. Wie i czuje, że każdy sam jest swoim uzdrowicielem w miarę poszerzania swojej świadomości. I każdy człowiek jest na drodze do tego odkrycia. Ale w swoim punkcie, na swoim etapie. Jeśli nie jest gotowy na aż taki skok świadomości - nic się nie da zrobić. Bo każdy żyje tylko 'za samego siebie', a nie za kogoś innego. Moja świadomość nie może być Twoją, ani niczyją świadomością i na odwrót, proste. Więc jeśli Ty, choć masz tak duże i dobre podstawy, zachowujesz się jak wszyscy ci, którzy nie mają żadnych podstaw, ani możliwości pojęcia jedności duchowej, zrozumienia mocy duchowej, żeby jej zwyczajnie użyć, to co ja tu mogę zdziałać poza motywowaniem Cię do działania?... (też nie działa, trudno :)).
Ostatnio zmieniony 30 wrz 2015, 15:56 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Wróć do „Zdrowie”

cron