Re: historia nasza

212
Przebieg operacji kolana TEŻ zależy od nastawienia pacjenta. Jeśli on nie wierzy, że operacja się uda (czyli wierzy, że się nie uda), uprze się przy tym, w co wierzy, nawet dobrze zoperowane kolano będzie sprawiało mu problemy tak długo, jak będzie chciał w to wierzyć, bywa, że i do końca życia.

CM, mówisz czasami jak dziecko...

OK, zostawmy to, i tak nie jestem w stanie przekonać Cię o wielu podstawowych sprawach (i raczej nie zależy mi na tym). Zostawmy więc tę dyskusję, bo ani do niczego nie prowadzi, ani nie jest tu potrzebna. Kwestią jest tu zdrowie Twojej żony i na nim się skupmy. Nie masz przekonania do dwu-punktu - nie ma sprawy, zaproponuję Ci coś zupełnie innego.

I nie powiem nawet, żebyś podszedł do tego z wiarą, potraktuj to jak zwykłe ćwiczenie na koncentrację (na dodatek bardzo przyjemne :)). Co, jak co, ale jestem przekonana, że to, co większości ludzi sprawia trudność, Ty masz opanowane. Więc powinieneś być w stanie to po prostu zrobić: skupić swoją całą uwagę na...

Z góry mówię: porzuć wszelkie analizy, chęć zrozumienia, chęć odrzucenia, krytykę, nie zastanawiaj się w ogóle nad tym, nie myśl, czy to działa, czy nie, co to takiego, po co to mówię, co to znaczy, co mi się 'w głowie uroiło' itd. Jednym słowem - porzuć wszelkie myślenie na ten temat.

Znajdź sobie odpowiednie miejsce, czas, pozycję, jaką lubisz najbardziej, dokładnie jak do medytacji. Rozluźnij ciało i skup całą uwagę na wyobrażeniu sobie chwili wyzdrowienia Twojej żony. Nieważne, jak to sobie wyobrazisz, czy to będzie żona promieniejąca radością i mówiąca Ci, że czuje się świetnie i badania nie wykazały w organizmie tej bakterii (czy co to tam dokłądnie jest), czy też lekarza żony, który mówi Ci, że wszystko jest w porządku, badania nie wykazują... Krótko mówiąc - wyobraź sobie jakąś scenkę, jaką bardzo byś chciał zobaczyć, w jakiej byś chciał uczestniczyć. Z detalami: uśmiech żony, wyraz twarzy, fryzura, wnętrze, w jakim się to dzieje, uśmiech i słowa lekarza (to tylko propozycje z mojej strony, możesz stworzyć tę scenkę na swój sposób, byle by odzwierciedlała taki stan zdrowia Twojej żony, jakiego byś dla niej chciał).

Pobądź w tej scenie tyle, ile dasz radę skupić całą swoją uwagę na niej. Możesz ją ulepszać, modelować dokładnie tak, jakbyś chciał, żeby to było. Na czas tej medytacji (nie jest to typowa, ale TEŻ medytacja) rzecz jasna 'zapominasz o całym świecie', jesteś w tej scence, którą widzisz oczyma duchowymi. Czyli, po prostu, wyobrażaj ją sobie. Im wyraźniej wszystko dojrzysz, tym głębiej będziesz obecny w tej scenie.

Swoistym 'miernikiem' dobrze wykonanego ćwiczenia jest tu odczucie. Po pierwsze - odczucie radości w trakcie wyobrażania sobie tej sceny. Po drugie - odczucie zaskoczenia, zdziwienia po zakończeniu ćwiczenia, że jednak nie jesteś w tej pięknej, radosnej scenie, a zupełnie gdzie indziej i sytuacja jest zgoła inna. Tak jakbyś powrócił z zupełnie innej planety (myślę, że znasz to odczucie?).

To właśnie Ci powie, że ćwiczenie jest dobrze wykonane.

Nieważne, co się dzieje w życiu, po 'powrocie' staraj się nie łączyć tych 'dwóch światów', żeby nie wzbudzać w sobie żalu, że jednak w życiu nie jest tak pięknie.

Ćwiczenie trzeba powtarzać najczęściej, jak się da, na pewno codziennie, a najlepiej kilka razy dziennie. Po prostu ćwiczyć, nie zastanawiając się nad ćwiczeniem jako takim.

I to wszystko. Dalej możemy pogadać za tydzień? Dwa?... Zobaczymy. Im głębiej się wchodzi w ćwiczenie, tym większą moc mu się daje, więc tym krócej trzeba je wykonywać. Będziesz wiedział, kiedy przestać :). O ile nie wpadniesz w międzyczasie w pułapkę myślenia na ten temat... Po prostu to RÓB. A myśleć o tym i gadać - będzie na to czas (być może cała reszta życia, życzę Ci, żeby tak właśnie było), teraz niewskazane.

Ja też się usuwam, moje gadanie tak samo niewskazane :).
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 18:59 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

213
Wrzuć sobie na luz i obudź się :)
Szczerze Ci powiem, mam nadzieję iż nie będzie Ci przykro - ja tego nawet nie czytam. Przebiegam wzrokiem, widzę ten sam wzorzec i daje sobie spokój.
Albo nie - śpij. Skoro Ci tak milusio.

Zmieńmy temat.

ps. opisałaś mniej więcej czarowanie za pomocą huny, zajmowałem się tym ze prawie 20 lat temu dziecino
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 22:00 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

214
I może jako podsumowanie tego bajkopisania:

"Ten śmiech, który słyszysz w tle, to Bóg przysłuchujący się twoim planom."
Sir Ramana Mahariszi

Po prostu czasami za bardzo się wkręcam w ten show. Jest taki przekonujący. Już mi przeszło. Uff.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 22:13 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

215
CM często mówisz, że nie mamy wolnej woli, bo jesteśmy programowani przez społeczeństwo, bliskich, otoczenie itd. Od dziecka. Trudno nie przyznać Ci tego, że ma to logiczne podstawy. Tak czy inaczej TY jesteś społeczeństwie. Może i na swój los według tej teorii nie masz wpływu, ale na los innych już tak, niezaprzeczalnie. Nawet jeśli coś tam mnie popchnęło do napisania tego postu, a Ciebie ten post popchnie do zmieniania otoczenia i nadal jest to zaprogramowanie działanie, to niezaprzeczalnie Ty jako ogniwo w tym łańcuchu bezpośrednio odpowiadasz za to co się dzieje dalej. Tak jakby bez Ciebie to nie pójdzie dalej, nawet jeśli zaprogramowane, to jednak znaczące wiele.

Lidka moim zdaniem przesadza w jedną stronę, a Ty w drugą. "Siłą woli" może i nie da się kogoś uzdrowić, a może się da, w sumie tak na prawdę nikt z was tego do końca nie wie. Wszystko w tej dyskusji obraca się wokół pewności, a logicznie rzecz biorąc powinno wokół prawdopodobieństwa. Medycyna często wykorzystuje efekt placebo, m.in. do walki z rakiem - pacjenci wtedy myślą i wyobrażają sobie, że komórki raka są niszczone przez podawane im lekarstwa. Wiesz, nigdy nikt nie stwierdził, że to działa w 100%, ale faktem jest, że są stwierdzone przypadki iż to jednak czasami działa. Nie widzę żadnego powodu, by nie zadziałać jak magiczny uzdrowiciel, nawet jeśli do końca się w to nie wierzy, bo jeśli już coś wtedy ucierpi, to co najwyżej nasze zapatrzone w swoje idee ego, a zyskać może drugi człowiek.

Jestem słaby w cytatach, ale gdzieś tu natrafiłem na cytat jakiegoś uduchowionego, który mówił coś w te mańkę:
"Dobrze, że to zrobiłeś. Zrobiłeś coś, czego nikt inny teraz nie zrobił. A to już coś"

Pewnie będziesz bardziej wiedział ocb.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 22:31 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: historia nasza

216
Przecież napisałem iż samouzdrawianie istnieje. Placebo na tym polega. Jedni wierzą w pigułkę inni w kosmiczne energie. To bez różnicy w co. Przez 15 lat byliśmy u wielu uzdrowicieli.

Czy przesadzam? Raczej nie. Nazywam rzeczy po imieniu bez pitolenia o aniołkach.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 22:47 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

217
k4cz0r200 pisze:CM często mówisz, że nie mamy wolnej woli, bo jesteśmy programowani przez społeczeństwo, bliskich, otoczenie itd. Od dziecka. Trudno nie przyznać Ci tego, że ma to logiczne podstawy. Tak czy inaczej TY jesteś społeczeństwie. Może i na swój los według tej teorii nie masz wpływu, ale na los innych już tak, niezaprzeczalnie. .
Otóż to. Pitolenie ale w bardziej subtelnej wersji.

Możesz powiedzieć tak:

Aplikacja A wpływa na Aplikacje B.

A możesz powiedzieć tak:

Dane przepływające do Aplikacji B od Aplikacji A są wykorzystywane w Aplikacji B do decyzji w algorytmie.

Jako programista wiesz iż oba zdania wskazują na to samo.

Czujesz różnice?

To odnieś to do ludzi. Nazywamy proste samorealizujące się procesy pięknymi słowami BY CZUĆ SIĘ KOMFORTOWO. To bajka. Halo!!! Prawdziwie wolny człowiek nie potrzebuje bajki by czuć się komfortowo. Wolny człowiek WIE że nie jest tożsamy z programem. Jest wirtualną maszyną dla tego programu. Co maszynę wirtualną obchodzi jakie dane przetwarza uruchomiony w niej program??? A my się zachowujemy jak maszyna wirtualna rwąca bity z głowy krzycząc: AAaaaa!! Ratunku. W 15 linii kod warunek IF był na TRUE. Albo... Ale zajebiście super - w linii 45 suma a i b wyszła 10!!!

Pobudka :-) Matrix jest wszędzie. Którą chcesz pigułę? I wiesz... będziesz tęsknił za Matrixem. Czasem.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 22:56 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

218
Może tak, racja. Ale to, że nazywasz to placebo, to wcale nie oznacza, że po imieniu ;) Psychologia to taka sama filozofia jak wszelkie dyrdymały o kosmitach i po dziś dzień trwają spory czy w ogóle powinna być zaliczana do dziedzin nauki, bo rzadko w ogóle można coś udowodnić. Zresztą nie tak dawno robiono eksperymenty w oparciu o baaardzo wiele tez obecnej psychologii i ponad 90% okazało się kompletną bujdą. Że tak nihilistycznie stwierdzę, prawdą tutaj jest póki co niemożliwa do jasnego ustalenia. A jednak wiele rzeczy się sprawdza.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 22:59 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: historia nasza

219
civilmonk pisze:Aplikacja A wpływa na Aplikacje B.

A możesz powiedzieć tak:

Dane przepływające do Aplikacji B od Aplikacji A są wykorzystywane w Aplikacji B do decyzji w algorytmie.
.
Odnosząc się właśnie do aplikacji wiemy, że przesył danych między apliakcjami jest zaprogramowany i wymuszony z góry. To jednak nie odbiera jego znaczenia, bo gdyby nie zaprogramować komunikacji między aplikacjami, to efekt końcowy nie osiągnąłby zamierzonego stanu. Ta metafora jest trudna do opieraniu się nań, bo zakłada iż ktoś coś zaprogramował w jakimś celu. Więc poprawka do ostatniego zdania: "efekt końcowy nie osiągnąłby POZYTYWNEGO stanu".

To co napisałem wcześniej, to nie była próba udowodnienia Ci, że nasze życie i działania mają sens, bo zgadzam się iż prawdopodobnie nie mają żadnego. Bardziej chodziło mi o fakt iż jednak nasze działania są istotnym elementem w całym tym życiowym programie i nie tyle istotną dla nas, ale dla całego programu, by działał tak jak działa, wyglądał jak wygląda. Niewiele mamy tu do gadania, więc nie ma się z czego cieszyć, ale niezbędności tej sytuacji nie można zaprzeczać nawet wtedy, gdy sama ta "niezbędność" owych działań nie ma dla nas żadnego znaczenia.
Ostatnio zmieniony 02 paź 2015, 23:11 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: historia nasza

220
Każda metafora ma ograniczenia a tylko te najbardziej udane się cytuje - tej na pewno nie. Chodziło mi jednak w niej o pokazanie znaczenia jak styl mówienia o tym samym zmienia nasze postrzeganie tego. Używając jednego stylu zakładamy pewne ukryte koncepcje. Używając innego jesteśmy bliżsi prostym faktom. Ja w duchowości wolę ten drugi styl jeśli już o niej mówić. Taka jest właśnie advaita. Takie jest zen.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 7:43 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

221
civilmonk pisze:Wrzuć sobie na luz i obudź się :)
Szczerze Ci powiem, mam nadzieję iż nie będzie Ci przykro - ja tego nawet nie czytam. Przebiegam wzrokiem, widzę ten sam wzorzec i daje sobie spokój.
Albo nie - śpij. Skoro Ci tak milusio.

Zmieńmy temat.

ps. opisałaś mniej więcej czarowanie za pomocą huny, zajmowałem się tym ze prawie 20 lat temu dziecino
Nie, nie jest mi przykro, CM. Dlaczego miałoby mnie być przykro, że Ty wybrałeś opcję aż tak potężnej blokady?... Czy mnie może zależeć bardziej niż Tobie na Twoim życiu?...

Pozwól, że zadam pytanie: co z tego, że zajmowałeś się huną 20 lat temu?... Zajmowałeś się wieloma gałęziami tego samego, ale najwyraźniej nigdzie nie znalazłeś Prawdy. A Ona jest WSZĘDZIE. I w hunie, i w religiach, i w filozofiach, a najwięcej Jej w samym życiu, tym materialnym.

To właśnie ONO jest bodźcem do rozwoju, do samopoznania i to ONO koryguje ludzkie poglądy poprzez wydarzenia życiowe. Nieważne, jaką filozofię wyznajesz, jaką religię czy nawet jej brak, to są tylko 'narzędzia'. A Prawda nie jest w 'narzędziach' (one slużą tylko do Jej odkrywania na różne sposoby), a w samym życiu.

Można poznać wszelkie tajniki matematyki, ale bez przełożenia ich na życie, nie potrafić obliczyć pola powierzchni działki, żeby obliczyć, ile i jakich materiałów potrzeba na płot. Albo ile trzeba zapłacić za 3/4kg czegoś tam. Tak to właśnie wygląda: wiedza bez połączenia z życiem :). Może i przesadzony przykład, ale bardzo obrazowy. Bo dokładnie to samo z tzw. duchowością. O ile oddziela się ją od życia.
civilmonk pisze:Przecież napisałem iż samouzdrawianie istnieje. Placebo na tym polega. Jedni wierzą w pigułkę inni w kosmiczne energie. To bez różnicy w co. Przez 15 lat byliśmy u wielu uzdrowicieli.

Czy przesadzam? Raczej nie. Nazywam rzeczy po imieniu bez pitolenia o aniołkach.
No to bez pitolenia o aniołkach: wiesz, o czym to świadczy? Że problem jest w Was. I że to nie zadanie uzdrowicieli, zrobić coś za Was, a Wasze własne. Blokada w Was (a myślę tu głównie o Tobie, bo Twojej żony i jej poglądów nie znam, ale w tym doświadczeniu jesteście ze sobą bardzo połączeni) jest jak schron przeciwatomowy, nic się przez nią nie przeciśnie...

I założę się, że nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego zdania powyżej (że nawet nie czytasz moich postów, tylko je przelatujesz wzrokiem itd), o czym ono świadczy. Właśnie o tej blokadzie, CM. Nie wpuszczasz NIC, co jest inne niż Twoje własne. To założenie logicznie zawiera w sobie głęboki, wewnętrzne przekonanie o 'jedynie słusznej' prawdzie, która rządzi w Twoim życiu.

A kto wychodzi z takiego założenia, z góry blokuje się na rzeczywisty rozwój (efekty tego jak na dłoni w materialnym życiu).

Z kolei samo życie dostarcza człowiekowi od początku do końca tyle okoliczności do odkrycia Prawdy, ile potrzeba. Jeśli człowiek jest uparty i trwa przy swoim, te okoliczności są coraz bardziej 'drastyczne', wyraziste. Bardzo prawdopodobne, że choroba Twojej żony jest właśnie taką wyrazistą okolicznością, żebyś sam się w końcu obudził, a nie oglądał wciąż swój stan uśpienia w 'lustrze' innych ludzi.

(jak najbardziej możesz odmówić i tego, życie da Ci kolejne okoliczności, a jak i z nich nie skorzystasz - nic nie szkodzi, czas nie gra żadnej roli i koniec końców i tak wyjdzie Ci to na '+', z tym, że w tym życiu pogubisz się totalnie)
civilmonk pisze:To odnieś to do ludzi. Nazywamy proste samorealizujące się procesy pięknymi słowami BY CZUĆ SIĘ KOMFORTOWO. To bajka. Halo!!! Prawdziwie wolny człowiek nie potrzebuje bajki by czuć się komfortowo.
A czujesz się komfortowo w sytuacji choroby swojej żony?... Jak nie - nie jesteś 'prawdziwe wolnym człowiekiem'.

Rozumiesz, dlaczego człowiek, cokolwiek robi, dąży do 'czucia się komfortowo', czyli po prostu dobrze?...

Rozumiesz, co znaczy, jeśli człowiek czuje się źle?...

No, nie wygląda na to, żebyś to rozumiał...

Nasze materialne życie to TEŻ 'bajka', CM...

civilmonk pisze:Wolny człowiek WIE że nie jest tożsamy z programem. Jest wirtualną maszyną dla tego programu. Co maszynę wirtualną obchodzi jakie dane przetwarza uruchomiony w niej program??? A my się zachowujemy jak maszyna wirtualna rwąca bity z głowy krzycząc: AAaaaa!! Ratunku. W 15 linii kod warunek IF był na TRUE. Albo... Ale zajebiście super - w linii 45 suma a i b wyszła 10!!!
Nie do końca, CM. Prawdziwie wolny człowiek wie nie tylko to, wie również, że on sam w swojej Istocie jest PONAD programami i, choć im ulega (bez nich nie byłby człowiekiem), ma też na nie przeogromny i zasadniczy wpływ... I wprowadza tę wiedzę w życie, zmienia te programy i żyje inaczej, niż to poprzednio z nich wynikało. A, jednocześnie, jest świadomy faktu znaczenia tychże programów oraz ich roli. Nie próbuje 'wyjść ponad', bo ma świadomość, że Życie jest jedną, spójną, nierozerwalną Całością ze wszystkim, co z tego wynika...

Wrzucam na luz (cały czas piszę na luzie :)), a Ty albo przeczytasz, albo nie. Moje podejście jest zgoła inne, bo nie blokuję się na Prawdę i widzę Ją w życiu wszędzie. Więc jak coś komuś daję, robię to szczerze i bez oczekiwań. Kto zechce - skorzysta, kto nie - nie i nie ma sprawy :).
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 8:40 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

222
Człowiekowi jest zazwyczaj przykro jak się nagada a rozmówca go olewa ale jak rozumiem Ty jesteś ponad człowieczeństwo :)
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 10:59 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

223
Nie, CM :). Jestem ponad pewne uwarunkowania mentalne (i wciąż pracuję nad kolejnymi). Już je w sobie przekształciłam i nie reaguję zgodnie z nimi, czyli w sposób uwarunkowany (na bazie programu działania uwarunkowań). To nie odbiera mi człowieczeństwa, wprost przeciwnie :). Różnica polega na tym, że to nie one mną rządzą, a ja nimi. Czyż nie to właśnie jest jednym z wyrazów świadomości?...
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 11:19 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

225
Jaja sobie robisz, CM, z powodów tylko Tobie znanych... :). Ale nie ma to na mnie wpływu, na szczęście. Słyszałeś powiedzenie, że prawda Cię wyzwoli?... ;)
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 12:54 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

228
civilmonk pisze:"Ten śmiech, który słyszysz w tle, to Bóg przysłuchujący się twoim planom."
Sir Ramana Mahariszi
1 osoba lubi to.

Niektórzy po prostu nie chcą wyzdrowieć, dlatego nie wyzdrowieją.
Pan Ramana nie walczył z rakiem. On już w młodości bardzo mocno zanegował swoje ciało. Nie dbał o nie w ogóle. Nie wolno tak postępować. Formę trzeba kochać i szanować, ponieważ tylko przez nią Bóg się może przejawiać. Bezforemna świadomość bez rączek i nóżek jest do kitu.
Ciało Pana Ramany za szybko się zużyło, ponieważ się nie oszczędzał. Za dużo przebywał z ignorantami i to go zabiło. Przedawkował. To był taki dobry człowiek... Mógł żyć tysiąc lat, ale uważał, że ciało jest chorobą, postrzegał je jako ograniczenie. To był ogromny błąd.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 13:47 przez martin1002, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: historia nasza

229
martin1002 pisze:1.Ciało Pana Ramany za szybko się zużyło, ponieważ się nie oszczędzał. Za dużo przebywał z ignorantami i to go zabiło. Przedawkował. To był taki dobry człowiek...

2. Mógł żyć tysiąc lat, ale uważał, że ciało jest chorobą, postrzegał je jako ograniczenie. To był ogromny błąd.
Marta te 2 punkty stoją w sprzeczności :). Co ma wspólnego 'przebywanie z ignorantami' z postrzeganiem swojego ciała jako 'choroby i ograniczenia'?... To 'ignoranci' sprawili, że ten pan 'nienawidził' swojego ciała?...

PS. Dopisuję: Twoje pierwsze zdanie - Niektórzy nie chcą wyzdrowieć, więc nie wyzdrowieją - to sedno sprawy :tak:
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 13:53 przez Lidka, łącznie zmieniany 2 razy.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

230
Masz rację, Lidko. To dwie różne sprawy, ale są ze sobą powiązane. Pan Ramana nie chciał być duchowym nauczycielem. Ludzie zmusili go do tego. Musiał z nimi przebywać 24 godziny na dobę, nawet w nocy do niego przychodzili, żeby się oświecić. Musiał być stale dostępny dla poszukiwaczy prawdy. Po jakimś czasie ciało miało już tego dosyć.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 14:06 przez martin1002, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: historia nasza

231
Abstrahując od bajek Lidki która niewiadomo poco rozdmuchuje samouleczajace się i sterowane intencją możliwości organizmu na płaszczyzny duchowe warto zaznaczyć iż jest prawdziwe uzdrawianie duchowe. Takie niewymagających wiary chorego. Sprawa miała miejsce w latach '80 w szpitalu w Kanadzie. Umierał tam Lama Tybetański. W pewnym momencie okazało się iż pacjenci w szpitalu zdrowieją a u Lamy odkrywano ich choroby. Historie opowiadał słynny Syogal Rinpocze.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 14:37 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

232
Marta, nic nie musiał :). Jeśli był 'oświecony', jak mówisz, był również wolny, w pierwszej kolejności od chorób i negatywnych uczuć... Oświecenie automatycznie uwalnia od tych uwarunkowań.

A pan Ramana nie był, skoro umarł na raka i 'nienawidził swojego ciała'... Sam ten fakt każe głęboko się zastanowić, nad tym, co on uważał za 'oświecenie'. Ja tego nie wiem, nie znam człowieka. Ale znam trochę samo życie i zgodnie z nim (w praktyce) człowiek funkcjonuje w taki sposób:

Jak jest czegoś nieświadomy - nie dość, że tego nie postrzega, to jeszcze nie rozumie tego. W efekcie, jak ktoś mu zwróci uwagę na to i postrzeże, w naturalny sposób będzie to negował. Negacja wynika z nieświadomości (i nie jest niczym 'złym', to naturalne, każdy człowiek, żeby mógł się rozwijać, musi przechodzić od 'minusa' - negacji do 'plusa' - akceptacji).

Natomiast jak zechce (podkreślam, bo to ważne, wielu po prostu nie chce) i zada sobie trud, żeby to zrozumieć - zmienia w sobie ten 'program', który popychał go wcześniej do negowania i któremu bezwiednie ulegał. Zrozumiane prowadzi prostą drogą do akceptacji. Czyli jak zrozumie, zobaczy i poczuje, że nie ma czego negować :). I tym zmieni ten 'program' w sobie :).

Jeśli ktoś jest 'oświecony', to znaczy WIE. A skoro wie - znaczy też, że rozumie (bo cóż by znaczyło wiedzieć, ale nie rozumieć tego, co się wie?... czy to byłoby świadome?... cokolwiek warte?...). A jeśli rozumie - akceptuje, NIE neguje. I koło się zamyka.

Zastanów się może, za czym pędzisz, czy to ma jaką wartość. Możliwe, że wielu otaczało tego pana, ale nie zapominaj, że stado owiec też otacza barana. I jak baran pobłądzi i spadnie w przepaść, wszystkie owce wskoczą w nią za nim. One nie myślą, idą za 'programem' w swojej podświadomości, który im każde iść za przywódcą stada.

Ale nie jesteśmy owcami, my, ludzie, myślimy i wyciągamy wnioski (a w każdym razie mamy taką naturalną zdolność, kto z niej korzysta, ten się rozwija i pomaga nie tylko sobie, kto nie - jego wybór).

Wracając do zdrowia, wszak to rubryka o nim, im bardziej człowiek 'oświecony', tym bardziej świadomy życia. A im bardziej świadomy życia, tym bardziej akceptuje je w każdej postaci i mniej neguje (co przekłada się na uczucia, rzecz jasna). A im bardziej akceptuje, tym mniej choruje. Świadomość, czym są choroby, pozwala na dosłowne wyzwolenie się z nich (a także uzdrowienie swojego ciała, które uległo chorobie, zanim ten człowiek uświadomił sobie ich znaczenie).

Nie znaczy to, że taki człowiek ma żyć 1000 lat, nie o to chodzi, bo i nie po to się wciela. Zawsze znajdzie się okoliczność, dzięki której może wrócić tam skąd przyszedł, nie burząc porządku życia materialnego (ono też ma swój sens i cel). Przecież odchodząc z tego świata, wcale nie przestaje się żyć, zmienia się tylko wymiar. Życie jest wieczne, Marta, nie ma początku, ani końca, to strach przed śmiercią każe człowiekowi marzyć o życiu na Ziemi 1000 lat... A strach przed śmiercią jest wyrazem nieświadomości życia i koło się zamyka :).
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 15:03 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

233
civilmonk pisze:Abstrahując od bajek Lidki która niewiadomo poco rozdmuchuje samouleczajace się i sterowane intencją możliwości organizmu na płaszczyzny duchowe...
Jak to nie wiadomo, wiadomo, mówiłam o tym nie raz :). Po to, aby podkreślić fakt, że ŻYCIE JEST JEDNĄ SPÓJNĄ CAŁOŚCIĄ. To, co materialne wynika z duchowego. I potem powraca do duchowego wzbogacone doświadczeniem.

Nie wolno tego rozgraniczać, jeśli ma się świadomość życia. 'Zdrowy duch' nie zamanifestuje się chorym ciałem, CM. Chcesz uzdrowić ciało, uzdrów ducha, a to przełoży się automatycznie na ciało (a ducha uzdrawia się rozumieniem, świadomością).

Chyba, że dla Ciebie ciało i duch to dwie różne sprawy, odrębne, tak też można :D. Ale trudno tu mówić o świadomości życia, CM...

PS. Możliwości organizmu sterowane stanem ducha.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 15:11 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

234
To Twoje "wiadomo " to pitu-pitu bo jest potrzebne tylko tym którzy w to muszą wierzyć. Jedni wierzą w Boga lasu a Ty w to. Czy to znaczy że Bóg lasu czy Twoje coś istnieje? Tylko dla wierzących. Wiara to metoda tworzenia pola energii. Istnieje to pole tylko jak jest zasilane przez wiernych. Niektórzy wierni potrafią z tej energii korzystać. To wszystko. Ty niestety nie potrafisz jak sama przyznałas a szkoda.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 16:43 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

235
Jeśli człowiek chce wyzdrowieć tylko po to, żeby realizować zachcianki ego, to uzdrowienie nie dojdzie do skutku. Wyższe Ja też ma coś w tej sprawie do powiedzenia. Niezbędna jest współpraca na wszystkich poziomach istnienia.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 17:28 przez martin1002, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: historia nasza

236
Lekarze potrafią jakoś wyleczyć pacjenta bez względu na tą współpracę. Np. dentysta jest dosyć w tym skuteczny.
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 17:44 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

237
civilmonk pisze:To Twoje "wiadomo " to pitu-pitu bo jest potrzebne tylko tym którzy w to muszą wierzyć. Jedni wierzą w Boga lasu a Ty w to. Czy to znaczy że Bóg lasu czy Twoje coś istnieje? Tylko dla wierzących. Wiara to metoda tworzenia pola energii. Istnieje to pole tylko jak jest zasilane przez wiernych. Niektórzy wierni potrafią z tej energii korzystać. To wszystko. Ty niestety nie potrafisz jak sama przyznałas a szkoda.
OJ, CM, to do donikąd nie prowadzi... Jak nie potrafisz postrzec, że wiara jest 'motorem napędowym' każdego człowieka, to o czym my tu gadamy?... Może i tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale na drugi (człowiek myślący, który chce poznać siebie samego) już tak.

A nie widać, bo to część naszej natury (tej duchowej, ale wielu temu zaprzeczy, bo przecież nie widzą ducha, a człowieka :)). Jesteśmy, jacy jesteśmy, każdy fizycznie inny, ale duchowo taki sam: pozytywny i mający ten 'motor napędowy' do życia w ciele - wiarę. Więc i jest to tak naturalne, że nie postrzegamy, JAKA to natura duchowa, skupiamy się na fizyczności i charakterze. I żyjemy, bo żyjemy, w kompletnej nieświadomości naszej duchowej natury i w nieświadomości faktu, że wiara jest naszym 'motorem napędowym' do życia.

Wiesz, kiedy to człowiek zauważa w całej rozciągłości? Kiedy straci wiarę, czyli zatrzyma ten 'motor napędowy' do życia. Zdajesz sobie sprawę z tego, co wtedy może się dziać?...

Spróbuj cokolwiek robić bez wiary, że Ci się uda, że potrafisz, wtedy zobaczysz, jaki da to efekt. Spróbuj żyć bez wiary (szpitale psychiatryczne i poradnie psychologiczne są pełne ludzi, którzy stracili wiarę - 'siłę napędową' do życia). I wtedy 'namacalnie' przekonasz się, że jednak poprzednio było lepiej, bo z wiarą, której nie zauważałeś...

Zapominasz, a może bladego pojęcia o tym nie masz i odmawiasz przyjęcia do wiadomości, że rozwój to dopasowanie się względem życia, a NIE dopasowywanie życia względem siebie. Na każdym poziomie! Na materialnym (= pod względem materialnym) - adaptacja jednostki do zmieniających się warunków fizycznych. Na duchowym - adaptacja naszej świadomości względem Świadomości (Boga/Życia/Prawdy itd, do wyboru). Ta adaptacja polega na zwiększaniu, poszerzaniu naszej świadomości, gdyż Świadomość, w przeciwieństwie do warunków naturalnych, które się zmieniają, jest niezmienna. Więc wszelkie Prawa Życia TEŻ są niezmienne, wystarczy je po kolei poznawać, żeby poszerzać swoją świadomość i tym samym wyrażać samego siebie na coraz wyższym poziomie. Tak, tak, nasze ludzkie życie wraz ze wszystkimi wydarzeniami, które nas w nim dotyczą, to materialny wyraz naszej świadomości. A te wszelkie 'bajki' to nic innego jak okoliczności, dzięki którym człowiek może wyrazić swoją aktualną świadomość i wciąż ją poszerzać.

Podczas gdy Ty - nie wiem, czego szukasz, czegoś, co całkowicie przeczy Prawom Życia, szukasz metody uzdrowienia z wyłączeniem ludzkiego 'motoru napędowego' do życia??? Człowieku, no weź Ty się zastanów, co takiego robisz... A właściwie - jak bardzo zmanipulowałeś sobie umysł, jeśli nie dostrzegasz, że ten nie trzymający się kupy (= nie sprawdzający się w życiu światopogląd) stworzyłeś i trzymasz się go uparcie na podstawie wiary właśnie... WIERZYSZ, że tak, jak sobie wykombinowałeś, to 'jedynie słuszna' prawda. Gdybyś NIE wierzył, w ogóle by Cię to nie interesowało i nie doszedłbyś tam, gdzie dziś jesteś, a także nie trzymałbyś się tego, proste. Każdy lekarz powie choremu, że nie wolno tracić wiary, że trzeba wierzyć, że się wyzdrowieje, ba, szpitale zatrudniają nawet psychologów do trudniejszych przypadków, choć nauka nie wchodzi w duchowość. Ale nie trzeba w nią wchodzić, żeby zorientować się, że życie bez wiary to nie życie, to najprostsza droga do destrukcji samego siebie.

Nie wiem, w co wierzysz, nigdy tego nie negowałam, choć próbowałam zrozumieć, Twoje, życie, Twoja wiara, Twoje wybory. Każdy sam dochodzi do Prawdy i droga niektórych musi być wyboista, bo nic nie ma takiego znaczenia, jak nasze własne doświadczenia i wnioski. Ale co byś powiedział o naukowcu, który robi badania, bo wierzy w coś tam i w kółko, na mocy tej niezbitej wiary, powtarza to samo doświadczenie i nie uzyskuje spodziewanego efektu? Patrząc z boku powiedziałbyś, że to głupek, bo skoro doświadczenie daje efekt nie mający nic wspólnego z efektem, w jaki on wierzy, że ma być, to bez sensu jest powtarzanie go w kółko, trzeba szukać gdzie indziej. I dobrze byś to określił. Szkoda tylko, że względem siebie samego nie potrafisz tak krytycznie spojrzeć. Ale tak to już jest: swoje włąsne uwarunkowania człowiek postrzega w 'lustrze' innego człowieka... O ile jest nieświadomy Praw Życia, a z tego, co tu piszesz i czego oczekujesz, przy najszczerszych chęciach trudno jest tę świadomość znaleźć.

Co, tam, ta rozmowa nie prowadzi donikąd, a i tak prawdopodobnie nie przeczytasz, bo 'za długie', albo 'znów bajki'... :ahah: Nic to, nie ma bardziej 'ślepego' niż ten, który nie chce widzieć, CM. Twoja 'bajka' nie sprawdza się w życiu. Ale, być może, musisz ją 'wyśnić' do końca, żeby móc pojąć, gdzie jest Prawda. Więc powodzenia i naprawdę wszystkiego najlepszego!

:stu:
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 18:38 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: historia nasza

238
Masz rację, nie chce mi się czytać jak widzę ten sam wzorzec od lat ponownie :-) Zdajesz sobie sprawę że każdy Twój post jest taki sam???
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 19:21 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: historia nasza

239
Zdaję :). Bo Życie to jedna, spójna Całość, nie sposób oddzielić duchowe od materialnego, a źródło czegokolwiek, co się dzieje w naszym życiu, jest w naszym wnętrzu.

A Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że swoim podejściem przypominasz tego naukowca z mojego przykładu?...

Ja nie mam takiej natury, więc jak dochodzę do 'schronu przeciwatomowego', wolę się wycofać i skierować moją energię na coś bardziej konstruktywnego.

Co niniejszym czynię, 'wylogowując się' z tego gadania do ściany (w sumie nawet niekoniecznie, są jeszcze inni, którzy mogą z tych treści skorzystać ;)).

I w ogóle z myślenia.

Na dziś.

Ale z Twojej sprawy - na zdecydowanie dłużej.

Miłego wieczoru, CM! :).
Ostatnio zmieniony 03 paź 2015, 19:30 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Wróć do „Zdrowie”

cron