Strona 5 z 10

Re: historia nasza

: 28 maja 2015, 6:19
autor: Lidka
civilmonk pisze:Po serii trzech zabiegów żona czuje się dużo lepiej :)
I niech tak zostanie, a nawet jeszcze lepiej :tak:

Re: historia nasza

: 28 maja 2015, 9:19
autor: victoria
civilmonk pisze:Po serii trzech zabiegów żona czuje się dużo lepiej :)

CM
I oby tak zostało na zawsze

Re: historia nasza

: 28 maja 2015, 15:52
autor: Lunadari
civilmonk pisze:Po serii trzech zabiegów żona czuje się dużo lepiej :)
gratulacje :radosc: i pozdrowienia dla żony :)

Re: historia nasza

: 01 sie 2015, 18:25
autor: rosa

Re: historia nasza

: 27 sie 2015, 13:43
autor: Lunadari
jak samopoczucie Kasi?
czy po trzech miesiącach stwierdzacie skuteczność metody?

Re: historia nasza

: 27 sie 2015, 15:04
autor: civilmonk
Zrobiliśmy drogie badania w USA. Wizyta u lekarza w Polsce, który potrafi z nich wyciągnąć wnioski za 4 tygodnie. Wg. mnie wyniki wskazują iż udało się transplantacjami przywrócić równowagę flory ale w powrocie do zdrowia przeszkadzają szkody wyrządzone przez lata leczenia nieskutecznego. Wierzę iż ta lekarka wie co z tym zrobić. Moja żona nie wierzy i jest znów bardzo załamana.

Re: historia nasza

: 01 wrz 2015, 18:14
autor: Lunadari
civilmonk pisze:Moja żona nie wierzy i jest znów bardzo załamana.
widać nie tylko soma, lecz i psyche potrzebuje regeneracji :/.

dobrym pomysłem byłoby znalezienie osób/osoby, która poradziła sobie z podobnym doświadczeniem choroby. wiarygodna grupa wsparcia może wnieść więcej ufności w powrót do zdrowia, niźli najczulszy członek rodziny.
niezaprzeczalnie codzienne domowe życie daje poczucie bezpieczeństwa, opiekę w zaklęciach - i nigdy cię nie opuszczę. jednak do odbudowania wiary w ozdrowienie przydatne bywają nowe bodźce, bodźce wybijające z rutyny wieloletniego chorowania.

Re: historia nasza

: 25 wrz 2015, 21:37
autor: civilmonk
Półroczna terapia warta kilkadziesiąt tysięcy okazała się nieskuteczna. Żona jest już prawie bez sił. Ja również.
Zaczynamy kolejną terapię - jeszcze droższa. Moje długi już przewyższają moją nadwagę wielokrotnie a pomysłu jak ją uleczyć skutecznie ciągle brak :(
Żona w końcu umrze a ja strzele sobie w łeb i tyle będzie. Jesteśmy strzępkami nerwów.
Jedyny plus że nadwaga ciągle spada bo mi się zupełnie żreć już nie chce.

Re: historia nasza

: 25 wrz 2015, 21:42
autor: civilmonk
By na leczenie i życie zarabiać muszę swobodnie i kreatywnie myśleć. A w głowie coraz większy chaos. Organizm ma swoje granice odporności na stres i nawet najlepsza filozofia życia z czasem przestaje spełniać swoje obronne funkcje. Po prostu wszystko fizjologicznie siada :( Co z tego iż nadzieja ciągle w sercu, że umysł otwarty na cokolwiek, że nie mam do nikogo żalu za takie walące się w gruzy życie. Taki klima po prostu. Tyle że siły się kończą i po prostu pomrzemy razem. Dlatego chce prawa do eutanazji dla siebie jak żona się już podda. Bo nie chcę patrzeć na pusty dom :(

Re: historia nasza

: 25 wrz 2015, 21:46
autor: civilmonk
Od pół roku praktycznie cierpię na bezsenność. Budzę się w nocy co 3 godziny. Proszki nasenne przestają już działać. Po prostu padam już od tego stresu. Po prostu siły się kończą. Jak można funkcjonować sypiając z przerwami 4-5 godzinny dziennie? Po prostu się nie da.

Re: historia nasza

: 25 wrz 2015, 22:07
autor: victoria
Będziesz mniej zmęczony sypiając po godzinie 4-5 razy na dobę niż 4-5 godzin hurtem w nocy... moze mozesz to sobie jakoś zorganizować?
Wracając do Twojej żony, jak to możliwe żeby nic a nic się nie poprawiło, może jej zupełnie coś innego dolega niż jest leczona? Nawet nie wiem jak Was pocieszyć...

Re: historia nasza

: 26 wrz 2015, 9:59
autor: civilmonk
Nie sypiam hurtem w nocy. Max śpię 3h, pobudka, proch i kolejne 2h.

Mniej więcej wiadomo co jest żonie ale nie ma na to lekarstwa. Wszystkie terapie są eksperymentalne. Medycyna po prostu w tym obszarze za mało wie, badania trwają. My diagnostykę robimy w USA. Większość osób ma tą chorobę w postaci umiarkowanej i da się nad nią mniej więcej panować. Moja żona ma w postaci ekstremalnej.

Re: historia nasza

: 26 wrz 2015, 19:46
autor: Crows
civilmonk pisze:My diagnostykę robimy w USA.
chociaż byś nie szpanował w tej trudnej sytuacji.

Re: historia nasza

: 26 wrz 2015, 21:26
autor: civilmonk
Głupiś. Po postu nasi lekarze nawet nie wiedzą z czym się je ten temat. To mi pokazało jak kiepsko u nas medycyna stoi. Nasi mędrcy hak zobaczyli wyniki tych badań to musieli się najpierw doedukować bt zrozumieć co czytają...

Re: historia nasza

: 26 wrz 2015, 22:47
autor: civilmonk
Podam może przykłady jak zachowują się nasi medycy:

1) Metoda leczenia: Controloc. Efekt: zero. Diagnoza ostateczna: anoreksja
2) Metoda leczenia: medycyna alternatywna przez dr medycyny. Efekt: zero. Diagnoza ostateczna: dr zmarła na raka bo wierzyła w swoje metody
3) Metoda leczenia: antybiotyki. Efekt: chwilowe poprawy. Uboczne: katastrofalne zagrzybienie. Diagnoza ostateczna: nie ma innej metody
4) Metoda leczenia: transplantacja flory. Efekt: chwilowe poprawy. Diagnoza ostateczna: choroba trzustki i żołądka.

Ostatni lekarz dostał do ręki amerykańskie badania które sam zorganizowałem. Połowy nie zrozumiał a wyniki wskazujące iż mimo wszystko to zaburzenia flory a nie jakieś trzustki zignorował.

To tylko przykłady. Nasi lekarze nie potrafią być kreatywni. Mają swoje sztywne ścieżki. Jeśli nie ma efektu to umywają ręce i kierują najchętniej do psychologa, psychiatry lub ... księdza.

To jest t r a g e d i a.

Re: historia nasza

: 26 wrz 2015, 23:29
autor: victoria
Trochę nie masz racji, pod wpływem choroby Twojej żony przeczytałam książkę Nie daj się zjeść grzybom dr Andrzeja Janusa, jego myślenie i doświadczenie bardzo odbiega od akademickiego, wprawdzie odnoszę wrażenie, że zagrzybienie organizmu nie jest całkowicie wyleczalne, ale nie jest też sprawą beznadziejną....

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 0:40
autor: civilmonk
To akurat nie jest problem bo nie grzybica jest problemem. Chodzi o nieskuteczność właśnie. Janus też niby mądry a wszystkich do grzybów leczenia kieruje. Przerabialiśmy tą "diagnozę" 6 lat temu. Zero efektów.

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 9:05
autor: Lidka
Witaj, CM!

Może i moje słowa zabolą, bo będę bezpośrednia, jeśli tak - z góry przepraszam, nie mam zamiaru Cię 'boksować', wprost przeciwnie.

Lekarz tylko leczy, bądź usiłuje leczyć negatywne efekty tego, co 'zepsuło się' w ludzkim wnętrzu. Jako w niebie, tak i na ziemi, jak na górze, tak i na dole, jak w naszym wnętrzu (uczucia, myśli), tak i manifestuje się na zewnątrz nas: w naszym zdrowiu i życiu. Wszelkie choroby są manifestacją zapisów w podświadomości, zapisów świadczących o nieświadomości życia i siebie w nim. Nawet jeśli bakterie przyszły z zewnątrz, podatność na nie i załapanie ich już nie. Więc nie bakterie są tu 'winne', a brak odporności na nie. I w braku odporności jest problem, on się pojawił jako efekt związany z naszą duchowością.

Lekarz może nie wiedzieć, jak to uleczyć, zresztą, z tego, co piszesz, chyba przekonaliście się już aż za dobrze, że ta droga jest mało skuteczna. Ale ktoś, kto się interesuje duchowością, powinien wiedzieć, że to, co uzdrawia, pochodzi od siły duchowej (szkoda, że nie chcesz przeczytać książki, która Ci gorąco poleciłam - 'Umrzeć, by stać się sobą', dużo by Ci powiedziała na temat, jak pomóc Twojej żonie, gdzie leży problem, zresztą, poleciłabym ją również Twojej żonie, ale to już Twój wybór).

Wniosek jest jeden: jeśli nie udaje się zaleczyć objawów, uleczyć choroby, nie tędy droga do uzdrowienia. Dlaczego nie sięgacie po siłę duchową, każdy człowiek w sobie Ją ma, wystarczy pozwolić Jej w nas działać. Tylko Ona jest w stanie uzdrowić to, co człowiek sam, w nieświadomości, zepsuje.

Tu jest jednak pewien szkopuł: żeby tego dokonać, trzeba, niestety, posłużyć się czymś, co uznałeś za 'bajki'... Bo nie jest to proces 'mechaniczny', a związany ze świadomością, więc nasz ludzki umysł wraz z możliwością rozumienia i wyciągania wniosków, także wcielania ich w życie, podstawą jakichkolwiek zmian w nas. Jakkolwiek sobie człowiek to wytłumaczy, czy blisko Prawdy, czy całkiem daleko, a osiągnie rzeczywisty efekt - zmianę myślenia i odczuwania (bo to jest nierozerwalne w nas), osiągnie to, czego gorąco pragnie, w tym przypadku uzdrowienie duchowe, co zamanifestuje się uzdrowieniem w ciele. Więc te 'bajki' jak najbardziej człowiekowi służą, CM. I nie jest to żadna teoria, a czysta praktyka, samo życie. Nie ma w nim NIC, co byłoby bez wartości i nie miałoby żadnej roli do spełnienia.

Powiem Ci jedno: jeśli szuka się czegoś po naszej lewej stronie, przeryło niemalże centymetr po centymetrze i nie znajduje się tego, sama logika podpowiada, żeby zmienić obszar poszukiwań i przenieść się na prawo. To, co mówisz na temat leczenia Kasi, wskazuje, że obydwoje wciąż szukacie po tej lewej stronie, a Twój stress i to, co z niego wynika (brak snu, apetytu itp) nie dość, że świadczą o tym, że wciąż tkwisz po 'nieodpowiedniej' stronie, to na dodatek blokuje Cię na logiczne myślenie i zmianę kierunku poszukiwań, CM, w ten sposób nie tylko nie pomagasz żonie, ale i sobie szkodzisz...

A może uznałeś, że Twoja droga na życie, którą dla siebie wybrałeś i to, co sam przeżywasz w związku z chorobą żony, nie mają ze sobą nic wspólnego, więc możesz sobie trwać przy swoim?... Tego nie wiem. Ale wiem, że jeśli tak by było, znaczyłoby, że to wcale nie jest ścieżka duchowa, a teoria nie za bardzo z życiem powiązana...

Czy teoria, którą wybrałeś, jest warta życia Twojej żony?... Bo jak do tej pory stoisz przy niej murem, to, co inni (i ja) Ci radzą, odrzucasz...

CM, Twój wybór. Ja, w każdym razie, naprawdę z całego serca współczuje Wam...

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 9:28
autor: Crows
temat brzmi => "historia nasza" ale to nie tak jest bo to historia przedstawiana tylko i wyłacznie umysłem CMa , jego zona w tym tutaj nie uczestniczy , ciekawe dlaczego ? wiec niech zmieni nazwe na => historia mojej zony widziana moimi oczami . :/

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 20:20
autor: victoria
A jesteście w 100 procentach pewni że to nie choroba Leśniowskiego-Crohna?
Czy Twoja żona kiedykolwiek paliła?

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 21:14
autor: civilmonk
Tak, jesteśmy pewni. Potwierdził to ekspert od tej choroby prof. Bartnik.

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 21:15
autor: civilmonk
Crows pisze:temat brzmi => "historia nasza" ale to nie tak jest bo to historia przedstawiana tylko i wyłacznie umysłem CMa , jego zona w tym tutaj nie uczestniczy , ciekawe dlaczego ? wiec niech zmieni nazwe na => historia mojej zony widziana moimi oczami . :/
Wyjaśnienie było już napisane wcześniej. Pozwalam się tu sobie ulewać moje emocje. Moja żona kompletnie nie interesuje się forami i fejsami - nie funkcjonuje w necie. Niektórzy tak mają, uwierz mi. Jak Ci się tytuł nie podoba to sobie zmień. Mi to rybka. Może być "dyrdymały szalonego".

//edit

Chciałem zmienić na cokolwiek co Tobie się spodoba ale nie mam takiej opcji.

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 21:20
autor: civilmonk
Lidka pisze:Witaj, CM!

Może i moje słowa zabolą, bo będę bezpośrednia, jeśli tak - z góry przepraszam, nie mam zamiaru Cię 'boksować', wprost przeciwnie.

Lekarz tylko leczy, bądź usiłuje leczyć negatywne efekty tego, co 'zepsuło się' w ludzkim wnętrzu. Jako w niebie, tak i na ziemi, jak na górze, tak i na dole, jak w naszym wnętrzu (uczucia, myśli), tak i manifestuje się na zewnątrz nas: w naszym zdrowiu i życiu. Wszelkie choroby są manifestacją zapisów w podświadomości, zapisów świadczących o nieświadomości życia i siebie w nim. Nawet jeśli bakterie przyszły z zewnątrz, podatność na nie i załapanie ich już nie. Więc nie bakterie są tu 'winne', a brak odporności na nie. I w braku odporności jest problem, on się pojawił jako efekt związany z naszą duchowością.

Lekarz może nie wiedzieć, jak to uleczyć, zresztą, z tego, co piszesz, chyba przekonaliście się już aż za dobrze, że ta droga jest mało skuteczna. Ale ktoś, kto się interesuje duchowością, powinien wiedzieć, że to, co uzdrawia, pochodzi od siły duchowej (szkoda, że nie chcesz przeczytać książki, która Ci gorąco poleciłam - 'Umrzeć, by stać się sobą', dużo by Ci powiedziała na temat, jak pomóc Twojej żonie, gdzie leży problem, zresztą, poleciłabym ją również Twojej żonie, ale to już Twój wybór).

Wniosek jest jeden: jeśli nie udaje się zaleczyć objawów, uleczyć choroby, nie tędy droga do uzdrowienia. Dlaczego nie sięgacie po siłę duchową, każdy człowiek w sobie Ją ma, wystarczy pozwolić Jej w nas działać. Tylko Ona jest w stanie uzdrowić to, co człowiek sam, w nieświadomości, zepsuje.

Tu jest jednak pewien szkopuł: żeby tego dokonać, trzeba, niestety, posłużyć się czymś, co uznałeś za 'bajki'... Bo nie jest to proces 'mechaniczny', a związany ze świadomością, więc nasz ludzki umysł wraz z możliwością rozumienia i wyciągania wniosków, także wcielania ich w życie, podstawą jakichkolwiek zmian w nas. Jakkolwiek sobie człowiek to wytłumaczy, czy blisko Prawdy, czy całkiem daleko, a osiągnie rzeczywisty efekt - zmianę myślenia i odczuwania (bo to jest nierozerwalne w nas), osiągnie to, czego gorąco pragnie, w tym przypadku uzdrowienie duchowe, co zamanifestuje się uzdrowieniem w ciele. Więc te 'bajki' jak najbardziej człowiekowi służą, CM. I nie jest to żadna teoria, a czysta praktyka, samo życie. Nie ma w nim NIC, co byłoby bez wartości i nie miałoby żadnej roli do spełnienia.

Powiem Ci jedno: jeśli szuka się czegoś po naszej lewej stronie, przeryło niemalże centymetr po centymetrze i nie znajduje się tego, sama logika podpowiada, żeby zmienić obszar poszukiwań i przenieść się na prawo. To, co mówisz na temat leczenia Kasi, wskazuje, że obydwoje wciąż szukacie po tej lewej stronie, a Twój stress i to, co z niego wynika (brak snu, apetytu itp) nie dość, że świadczą o tym, że wciąż tkwisz po 'nieodpowiedniej' stronie, to na dodatek blokuje Cię na logiczne myślenie i zmianę kierunku poszukiwań, CM, w ten sposób nie tylko nie pomagasz żonie, ale i sobie szkodzisz...

A może uznałeś, że Twoja droga na życie, którą dla siebie wybrałeś i to, co sam przeżywasz w związku z chorobą żony, nie mają ze sobą nic wspólnego, więc możesz sobie trwać przy swoim?... Tego nie wiem. Ale wiem, że jeśli tak by było, znaczyłoby, że to wcale nie jest ścieżka duchowa, a teoria nie za bardzo z życiem powiązana...

Czy teoria, którą wybrałeś, jest warta życia Twojej żony?... Bo jak do tej pory stoisz przy niej murem, to, co inni (i ja) Ci radzą, odrzucasz...

CM, Twój wybór. Ja, w każdym razie, naprawdę z całego serca współczuje Wam...
Metodę uzdrawiania duchowego przerabialiśmy parę lat temu. Żona korzystała intensywnie i długo z pomocy Ewy Foley. Zero efektu. Nie ma terapii której nie próbowaliśmy. Dlatego teraz są eksperymenty. Kwestię zdrowia psychicznego jako wspomagania leczenia biologicznego staram się wspierać u żony jak mogę, zresztą nie tylko ja.

Mój stres nie jest związany z umysłem. To stres biologii ciała, które ma swoje ograniczenia. Twoje też kiedyś zgnije choćbyś nie wiem jak różowe okulary zakładała. A bajki newage o tym iż choroby to przejaw problemów duchowych to wiesz... zawieś sobie na kołku bo to brednie co już tyle razy pisaliśmy że mi się nie chce rozwodzić.

ps. dla mnie Ewa Foley i Twoje teorie to jedna przegródka "new age" więc ew. odcinanie się od tej Pani Twoje mnie nie interesuje, to jedno i to samo a różnice są pomijalne

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 23:15
autor: rosa
civilmonk pisze:A bajki newage o tym iż choroby to przejaw problemów duchowych to wiesz... zawieś sobie na kołku bo to brednie
Sorki ze sie wtrace, ale to nie do konca brednie i nie do konca new age. Prawda jest taka ze czasami zupelnie nie mamy pojecia co nam z zewnatrz w podswiadomosci utkwilo.
Gdybym miala zaryzykowac, tak na slepo, powiedzialabym ze Twoja zona nie moze czegos "strawic", w sensie nie jest w stanie dokonac rozrachunku z jakims doswiadczeniem/sytuacja, czegos co mialo miejsce a czego byc moze nie jest nawet w pelni/lub zupelnie, swiadoma. W takiej sytuacji trzeba sie modlic o uwolnienie i przewodnictwo, w sensie, o odkrycie tego co ukryte.

Pozdrowienia

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 23:41
autor: civilmonk
He he - to można powiedzieć o praktycznie każdym chorym - od tych co mają grypę do tych co raka :)

Każdy ma na pęczki takich doświadczeń... To nasza ludzka ułomność, jak kiedyś gdy wskazywaliśmy na boginie rzek skoro rzeki płyną, tak i teraz ciągle szukamy w rzeczach wynikających z praw biologii ukrytego znaczenia - czy to bardziej magicznego czy psychologicznego.

Żona korzystała z porad dwóch psychologów i jednego psychiatry indywidualnie oraz oboje korzystaliśmy z terapii małżeńskiej - przez prawie 3 lata. To TEŻ przerabialiśmy szukając w tych obszarach źródła cierpienia. Zero efektu. Poza innymi które pozwoliły bardziej dojrzeć do związku oraz odkryć bardzo dużo o sobie.

Myśmy naaaprawdę przećwiczyli już wszystko co jest na rynku.

Co więcej - amerykańskie badania żony wskazały na przyczynę choroby. Konkretną, biologiczną. Wskazały na silną dysobiozę, klasy bakterii w podziale na znaczenie w organizmie (pozytywnym i negatywnym) łącznie z tym jak niedobór jednych wpływa na nadmiar drugich. Badania te przebadały genetycznie, posiewowo, mikroskopowo i co tam jeszcze mieli cały układ pokarmowy. Wyszły różne rzeczy - neutralne i wskazujące na narastający chaos w układzie jelita grubego z racji błędów leczenia i przypadłości samej w sobie.

Problem jest teraz jeden - NIE MA na to sprawdzonej i skutecznej metody, szczególnie w przypadkach PI (post infection dysbiosis). Po prostu. Więc dajcie sobie pokój z tym psychologizowaniem czy duchowaniem.

Re: historia nasza

: 27 wrz 2015, 23:57
autor: victoria
civilmonk pisze:Tak, jesteśmy pewni. Potwierdził to ekspert od tej choroby prof. Bartnik.
Skoro tak, wiesz przecież lepiej. Zapytałam, bo znam osobę chorującą na Leśniowskiego=Crohna, objawy jak wyjęte z Twoich opisów, z tym że jest to choroba genetyczna, którą powstrzymuje palenie papierosów, dlatego u osoby którą znam ujawniła się po rzuceniu palenia. I jest to życie od nasilonych objawów do względnego spokoju i tak naprzemian z pobytami w szpitalu od czasu do czasu, właśnie teraz po badaniach zakwalifikowała się na kolejną kurację w jednym z warszawskich szpitali, bo jest to dla tej choroby najlepsze miejsce w Polsce. Ale żyje w miarę normalnie, pracuje, prowadzi zajęcia ze studentami i nie daje się pokonać. I chyba, tego Twojej żonie życzę.

Re: historia nasza

: 28 wrz 2015, 3:58
autor: rosa
Dobrze, przestaje :) Postulujemy tu najrozniejsze rzeczy w nadziei pomocy, wiesz o tym CV.

Re: historia nasza

: 28 wrz 2015, 6:49
autor: Lidka
civilmonk pisze:Mój stres nie jest związany z umysłem. To stres biologii ciała, które ma swoje ograniczenia.
Wiesz co, takie bzdury opowiadasz, że aż Cię nie poznaję... Stres to stan, w jaki wpada człowiek, który nie radzi sobie z jakąś sytuacją, cokolwiek to jest (głębokość stressu zależna od powagi sytuacji, że tak powiem), czyli zdaje sobie sprawę z trudności i to właśnie zaburza jego normalne funkcjonowanie, stresuje go. Czyż nie jest to sfera umysłu?... I dopiero efekt tego psychologicznego nieradzenia sobie przenosi się na biologię ciała, bo psyche i soma stanowią jedną, nierozerwalną całość. Więc stresuje się człowiek, który rozumie i postrzega źródło swojego napięcia. Taki, który nie zdaje sobie sprawy z niczego (to tylko przykład na wyobrażenie sobie człowieka, który z jakichś powodów nie używa umysłu), niczym się nie stresuje. Bo i nie rozumuje, nie postrzega, nie rozróżnia, nie nadaje niczemu żadnej wartości.

Wszystko rodzi się najpierw w głowie i dopiero potem (choć w ogólnym odczuciu może się to wydawać równoczesne) przenosi na ciało.

Ogromną, powiedziałabym wręcz zasadniczą wartością człowieka jest tu możliwość zdania sobie sprawy z tego, że sami decydujemy o sposobie myślenia na wszelkie tematy. Chcesz cokolwiek zmienić w swoim życiu? Zmień najpierw sposób myślenia o tym.

No, ale Ty twierdzisz również, że człowiek nie ma wolnej woli, więc...

Dobrze, CM, Twoje życie, Twoje wybory i na pewno Ci one posłużą w ogólnym rozrachunku. Chciałam Cię trochę zmobilizować do myślenia, do wyjścia poza swoje własne schematy (skoro to nie działa), ale rozumiem, że jest to niemożliwe na tę chwilę.

Trzymajcie się, z całego serca jestem z Wami i współczuję Wam.

:tuli:

Re: historia nasza

: 28 wrz 2015, 6:59
autor: Lidka
victoria pisze:
civilmonk pisze:Tak, jesteśmy pewni. Potwierdził to ekspert od tej choroby prof. Bartnik.
Skoro tak, wiesz przecież lepiej. Zapytałam, bo znam osobę chorującą na Leśniowskiego=Crohna, objawy jak wyjęte z Twoich opisów, z tym że jest to choroba genetyczna, którą powstrzymuje palenie papierosów, dlatego u osoby którą znam ujawniła się po rzuceniu palenia. I jest to życie od nasilonych objawów do względnego spokoju i tak naprzemian z pobytami w szpitalu od czasu do czasu, właśnie teraz po badaniach zakwalifikowała się na kolejną kurację w jednym z warszawskich szpitali, bo jest to dla tej choroby najlepsze miejsce w Polsce. Ale żyje w miarę normalnie, pracuje, prowadzi zajęcia ze studentami i nie daje się pokonać. I chyba, tego Twojej żonie życzę.
Victoria, mój brat boryka się z tą chorobą, nigdy w życiu nie palił papierosów... Ta choroba ma podłoże psychiczne, niestety, ujawnia się u niektórych osób właśnie pod wpływem długotrwałego stresu, życia pod wpływem negatywnych emocji. I nie jest to choroba genetyczna, a autoimmunologiczna. Organizm sam sobie 'podstawia nogę', że tak powiem... Zauważ: okresy spokoju nie wywołują żadnych objawów. Każdy kolejny atak ujawnia się znów wtedy, kiedy ten spokój się kończy, kiedy pojawia się życiowy problem (czasami jest nim sama choroba, więc tworzy się istne błędne koło).

Chciałam tu zasugerować jedno względem tego Twojego znajomego i papierosów: rzucenie ich najwyraźniej wiąże się też ze stresem. Więc nie ma co szukać 'na powierzchni' (papierosy lub ich brak to tylko sytuacja), trzeba sięgnąć głębiej, czyli tam, gdzie dana sytuacja jest powiązana z konkretną reakcją. A to jest nie w ciele, a w psychice ludzkiej, w ciele są tylko efekty materialne tychże reakcji.

Re: historia nasza

: 28 wrz 2015, 8:17
autor: civilmonk
Lidka pisze:
civilmonk pisze:Mój stres nie jest związany z umysłem. To stres biologii ciała, które ma swoje ograniczenia.
Wiesz co, takie bzdury opowiadasz, że aż Cię nie poznaję... Stres to stan, w jaki wpada człowiek, który nie radzi sobie z jakąś sytuacją, cokolwiek to jest (głębokość stressu zależna od powagi sytuacji, że tak powiem), czyli zdaje sobie sprawę z trudności i to właśnie zaburza jego normalne funkcjonowanie, stresuje go. Czyż nie jest to sfera umysłu?... I dopiero efekt tego psychologicznego nieradzenia sobie przenosi się na biologię ciała, bo psyche i soma stanowią jedną, nierozerwalną całość. Więc stresuje się człowiek, który rozumie i postrzega źródło swojego napięcia. Taki, który nie zdaje sobie sprawy z niczego (to tylko przykład na wyobrażenie sobie człowieka, który z jakichś powodów nie używa umysłu), niczym się nie stresuje. Bo i nie rozumuje, nie postrzega, nie rozróżnia, nie nadaje niczemu żadnej wartości.

Wszystko rodzi się najpierw w głowie i dopiero potem (choć w ogólnym odczuciu może się to wydawać równoczesne) przenosi na ciało.

Ogromną, powiedziałabym wręcz zasadniczą wartością człowieka jest tu możliwość zdania sobie sprawy z tego, że sami decydujemy o sposobie myślenia na wszelkie tematy. Chcesz cokolwiek zmienić w swoim życiu? Zmień najpierw sposób myślenia o tym.

No, ale Ty twierdzisz również, że człowiek nie ma wolnej woli, więc...

Dobrze, CM, Twoje życie, Twoje wybory i na pewno Ci one posłużą w ogólnym rozrachunku. Chciałam Cię trochę zmobilizować do myślenia, do wyjścia poza swoje własne schematy (skoro to nie działa), ale rozumiem, że jest to niemożliwe na tę chwilę.

Trzymajcie się, z całego serca jestem z Wami i współczuję Wam.

:tuli:
Tia. Grypa też zaczyna się w głowie buchachaha :)
Ech ta newageowa sieczka. A pomyśleć iż to wszystko pochodzi z hinduizmu choć tak bardzo się tego wypierasz. Źle odczytanego hinduizmu :)
Niby taka "osadzona w życiu" a ciągle żyjesz w wirtualu swego umysłu. Człowiek to całość organizmu. Jakże to proste.