k4cz0r200 pisze:Dzień przed koszmarem stwierdziłem, że jestem na tyle już zdrowy, że warto zaczerpnąć świeżego powietrza. Poszedłem do sklepu i tak spontanicznie wziąłem nesquiki, bo ostatni raz jadłem je z 10 lat temu i w sumie czemu nie. Zjadłem jak zwykle przed monitorem i tyle, żadnych uczuć przy tym, śniadanie jak śniadanie.
Kaczorku, nie bardzo wiem, jak Ci to najdokładniej wyjaśnić, bo chyba pisałam zbyt szybko i ogólnikowo i rozminęliśmy się... Spróbuję jeszcze raz, inaczej.
To, co nam się śni, to symbole, więc żeby zrozumieć, o czym dany sen i co nam mówi, nie wolno brać scen ze snu dosłownie. Trzeba spojrzeć na symbolikę i wejść w siebie o wiele głębiej, poza te symbole. To 'głębiej' dotyczy naszej czysto duchowej strony, która wyraża się w naszej sferze emocjonalnej (a właściwie myślowo-emocjonalnej, bo to jest nierozerwalnie połączone, choć jak najbardziej możemy mówić coś zupełnie innego niż faktycznie czujemy na dany temat, więc należałoby stworzyć to rozgraniczenie i stwierdzić, że prawdę na nasz temat wyrażają tylko uczucia, a nie to, co myślimy, że czujemy). I na ogół to, czego nie jesteśmy świadomi za dnia, wychodzi mocą pod postacią symbolicznych sytuacji.
Skąd się biorą symbole i dlaczego takie, a nie inne? Oczywiście z podświadomości.
Nasza podświadomość jest wyrazem naszej strony duchowej i ma całe mnóstwo funkcji oraz przeogromny wpływ na nasze życie, w zasadzie śmiało można powiedzieć, że to ona 'dyktuje' nam, jak żyjemy, co robimy, co myślimy, co wybieramy itd.
Ale to, co istotne w tej kwestii (snów), to tylko to, że nasza podświadomość ZAWSZE dąży do 'plusa', jest konstruktywna, 'porusza się' w stronę życia, a nie przeciwko niemu, w stronę naszego 'dobra', a nie 'upadku', budowania i odbudowywania, a nie destrukcji, dokładnie tak, jak sprawia, że zranione ciało zabliźnia się i leczy (bo nasz biologiczny mechanizm też jej w jej władaniu).
Nie będę tu wchodziła w zależności pomiędzy podświadomością, a naszą ludzką świadomością, powiem tylko, że sen jest jedną z jej aktywności, w której poprzez symbole pokazuje nam (naszej świadomości) nasz duchowy stan. I tylko pokazuje, cała reszta należy do nas i do naszej ludzkiej świadomości, to MY decydujemy, co chcemy wybrać, na ile i w co uwierzyć, czego jesteśmy świadomi, a czego nie (czy chcemy poszerzać świadomość także o sferę snu) itd.
Oczywiście to wszystko jest powiązane z naszą świadomością życia. I tak będziemy interpretować sen, jak nam ona pozwala. Rzeczywista treść każdego naszego snu jest POZA symbolami sennymi, ich zadaniem jest nas nakierować na nasze życie, na nasze wnętrze, o ile chcemy skorzystać z tej 'podpowiedzi' naszej podświadomości na nasz własny temat. Wielu nie chce, wolą widzieć w snach jakieś tam abstrakcje, wytwór naszego mózgu (aż mam dreszcze, jak piszę takie słowa
), coś, co nie ma znaczenia, albo też odczytują coś dosłownie czy doszukują się wskazówek typu 'podpowiedź', co się ma wydarzyć, jak mają postąpić itp.
Pierwszą zasadą jest to, że symbole ze snu muszą odzwierciedlać (kojarzyć się) z problemem w nas, którego nie jesteśmy świadomi, a który 'woła' o rozwiązanie. Czasami nie jest do dosłowny problem, ale coś, co możemy w sobie świadomie zmienić, o ile uświadomimy sobie tę naszą aktualną sytuację. A czasami problem jak najbardziej, jakieś silne uwarunkowanie, negacja czegoś. Zastanawiając się nad snem, nad tą symboliką, trzeba być na bieżąco z tym, co się w naszym życiu dzieje, przez te ostatnie dni, w dniu przed nocą, a niekiedy w ogóle z jakimś problemem, z którym borykamy się od lat (np. straszne kompleksy, nie mówię tu o Tobie, to tylko przykład czegoś, co w nas siedzi i podtruwa od wewnątrz, takich spraw jest całe mnóstwo).
Po drugie - bardzo często się zdarza, że podświadomość bierze za symbole coś bardzo świeżego, coś, co wydarzyło się właśnie za dnia i nie miało żadnej szczególnej mocy (emocjonalnej), jak te Twoje płatki. Nie da się tego rozumieć dosłownie i szukać problemu w płatkach
. To jest tylko symbol czegoś, do czego Ty sam możesz dojść, a pojawił się, bo jest adekwatny do symbolicznego przekazania informacji z naszego wnętrza i 'był pod ręką', że tak powiem.
Może ja Ci to wyjaśnię na podstawie mojego snu i wystarczy zrobić analogię:
Otóż u nas w rodzinie są 2 psy, jeden mój, jeden mojego syna. Wychodzę regularnie na spacer z moim pieskiem, drugiego bardzo kocham, ale rzadko zabieram i sporadycznie opiekuję się nim, bo jest szalony, po prostu
. Łagodny, ale nieusłuchany, biega jak motorek, bez przerwy, trzeba go pilnować itd.
I w tym śnie szłam z moim pieskiem na spacer, jak zwykle, tam, gdzie chodzę rano po gazetę: do sklepu na skrzyżowaniu z główną ulicą. Doszłam do tego sklepu, spojrzałam na to skrzyżowanie, na drugą stronę ulicy, a tam biegł piesek syna, luzem. Pomyślałam:
Boże, on zwiał, to młody pies, zginie, albo wpadnie pod samochód, muszę go koniecznie złapać, szkoda psa. Przypięłam mojego pieska do płotu przy sklepie i sama ruszyłam na drugą stronę ulicy. Ale nie było to takie proste, bo na tym skrzyżowaniu był olbrzymi korek, pełno ciężarowych samochodów, dosłownie jeden na drugim, nie było jak się przecisnąć (w rzeczywistości tak nie jest nigdy, rzecz jasna, skrzyżowanie jak skrzyżowanie, są światła i korków nigdy nie widziałam, a zwłaszcza ciężarówek). Przeciskałam się odważnie między nimi, nie bałam się, choć wiedziałam, że kierowcy siedzą wysoko, mogą mnie nie zauważyć. Udało mi się w końcu przejść na tę drugą stronę, a tam był jakiś malutki budyneczek przypominający sklepik (w rzeczywistości go nie ma). Psa nigdzie nie było, zajrzałam do tego budyneczku, jest, mignął mi! Więc śmiało weszłam, a budyneczek okazał się bardzo wąskim i długim tunelem. Mało tego, tym tunelem w moją stronę pchały się najróżniejsze zwierzęta, istna arka Noego! Najpierw jakieś małe, potem coraz większe i robiło się coraz ciaśniej, na końcu szły słonie, a ja dalej pchałam się, bo przecież muszę ratować naszego pieska. Nie zwracałam uwagi na niebezpieczeństwo, szłam odważnie i co chwilę widziałam go gdzieś przede mną. Byłam przerażona, że te zwierzęta go stratują, nie zauważą nawet. Pchał się między ich kopyta jak w amoku.
I w końcu tunel się skończył, wyszłam na zewnątrz i złapałam psa. Ale jak go złapałam, zobaczyłam, że to wcale nie jest nasz rodzinny piesek tylko jakiś inny, bardzo podobny do niego, z daleka można było się pomylić, bo takiej samej wielkości, biały, żółte uszka, czarne plamki na grzbiecie. No i rzeczywiście był poraniony. Pamiętam, że nawet z kimś rozmawiałam i pokazywałam mu rozdartą skórę, ale krwi nie było, pies był w formie, stwierdziłam, że wyliże się, nic takiego się nie stało, na szczęście. Poradzi sobie sam.
I spójrz teraz, gdyby patrzeć na ten sen jak Ty spojrzałeś na emocje (a raczej ich brak
) związane z płatkami na mleku, co by Ci wyszło? No, najwyżej moja postawa względem moich domowych psów, moja troska o nie, dobra wola itp. Owszem, to jest prawdą, troszczę się o nasze psy. Ale tu nie o to chodzi!
Symbole są indywidualne, ale jest wiele takich, które mogą być wspólne dla wielu ludzi. Pies już generalnie zakorzenił się w naszej podświadomości jako przyjaciel człowieka, aha, czyli sen pokazuje mi przyjaciela i mój stosunek do niego? Którego przyjaciela?
Nie potrafiłam na to pytanie odpowiedzieć, zaczęłam analizować pozostałe symbole.
Pies biegający luzem pomiędzy samochodami - niebezpieczeństwo dla tego przyjaciela, czyli ujrzałam go w niebezpieczeństwie. I rzuciłam się na ratunek, nie patrząc na przeszkody.
Skrzyżowanie - symbol wyboru.
Tłok na skrzyżowaniu - symbol bardzo trudnych wyborów, dużo przeszkód.
Druga strona (ulicy) i tunel - ani chybi kojarzy się z innym wymiarem, ale jeszcze nic mi to nie mówiło.
Zwierzęta w tunelu, one z niego wychodziły, a ja wchodziłam, przepychałam się między nimi - nie zgadłam tego do końca, ale na pewno chodziło o duże przeszkody, przez jakie mój przyjaciel i ja, goniąc go, musieliśmy przebrnąć. I obydwoje przebrnęliśmy, jak bez najmniejszego szwanku, przyjaciel poraniony, ale żywy.
To, że pies, którego rzuciłam się uratować okazał się wcale nie naszym rodzinnym psem - to piękny symbol tego, że osoba, którą brałam za kogoś bliskiego, przyjaciela, wcale nim nie byłą w ogólnym rozrachunku...
I dopiero tu poczułam przebłysk i trafiłam na sytuację z życia, którą te symbole odzwierciedlały. Otóż miałam, powiedzmy, znajomą, którą traktowałam bardzo przyjaźnie. Sporo dyskutowałyśmy, osoba ta też interesowała się duchowością i miała swoją wiedzę na te tematy. Nigdy się nie zbliżyłyśmy aż tak, żeby nasze relacje uznać za przyjaźń, tym niemniej ja ją traktowałam właśnie po przyjacielsku. A ponieważ ostatnimi czasy prezentowała bardzo negatywne podejście do życia, nie sposób było się z nią dogadać, a z treści jej słów wynikało, że taki stan jest efektem bardzo silnego uwarunkowania, którego ona nie jest świadoma, próbowałam jej pomóc. Z czystego serca. Dziewczyna bardzo cierpiała, ale nie chciała nawet słyszeć o tym, że jest w stanie opanować to cierpienie, wpłynąć na nie. Nie będę Ci opowiadać całej historii, bo nie o to chodzi, w każdym razie ten sen odzwierciedlił symbolicznie dokładnie całą końcówkę tej naszej znajomości. Odpuściłam, stwierdziłam, że poradzi sobie w życiu.
I teraz najważniejsze: co z tego, że zobaczyłam tę sytuację w moim śnie?... Sen, każdy, jest NASZ, więc nie należy szukać prawdy o osobach, które nam się śnią (choć często jesteśmy w stanie ją odkryć), a prawdę na NASZ temat. Bo nasza podświadomość pokazuje nam pewne sceny z życia, które się z czymś wiążą. I naszym zadaniem jest odkryć, co w ten sposób ta nasza pro-życiowa podświadomość nam sugeruje. Co robimy w danej sytuacji, co jest tylko wyborem, ale niekoniecznie pozytywnym. Co zadecydujemy świadomie, czyli na jawie, względem tego?...
To jest główne przesłanie podświadomości. Ona nam pokazuje nasze uwarunkowania, nasze 'błędy', sytuacje, w których można dokonać bardziej optymalnego wyboru, skorygować je. I tylko od nas zależy, czy chcemy z tej 'podpowiedzi' skorzystać, czy nie.
Wracając do Twoich płatków z przyciskami klawiatury - można zadać całe mnóstwo najrówniejszych pytań w związku z tym, ja ostatnio skojarzyłam to z pożywieniem. Ale teraz podam inne skojarzenie: to, co jemy, wchodzi w nas, do naszego wnętrza. Tu mleko symbolem fizycznego 'wkładania do wnętrza', a przyciski klawiatury tego, CO wkładamy do wnętrza.
Oczywiście to tylko symbol, bo podświadomość interesuje nasze duchowe wnętrze, czyli nasze uczucia, emocje i ich zrozumienie. A jako że jesteś programistą i dużo pracujesz, te przyciski klawiatury kierują uwagę na Twoją pracę właśnie. We śnie miałeś niestrawność, czyli nie posłużyło Ci to. Przekładając tę symboliczną sytuację na stronę duchową - podświadomość za pomocą tych symboli podpowiada Ci, że ta praca (a, być może, pewien okres w niej, kiedy bardzo dużo pracowałeś) po prostu nie służy.
I teraz, jeśli już odkryłeś, co znaczył taki sen, masz szansę świadomie podjąć decyzję: kontynuujesz to, co Ci duchowo nie służy, czy też zadbasz o siebie, o swojego ducha (pamiętaj, zdrowy duchowo człowiek nie ulega chorobom, choroba to efekt 'chorego' ducha, czyli naładowanego negatywnością w najróżniejszej postaci, oczywiście to moje zdanie).
Dalej piszesz, że radzisz sobie w pracy, nie emocjonujesz się itd. Super. Ale chyba nie zdajesz sobie sprawy, że szkodzisz sobie tą pracą, bądź takim sposobem jej wykonywania. To tylko logiczny wniosek na bazie symboli z tego snu.
O ile dobrze 'namierzyłam' symbol, tego nie wiem. Wiem tylko, że jest związany z komputerem, a wiedzieć na 100% możesz tylko Ty sam, bo jak odpowiednia interpretacja przyjdzie Ci do głowy, po prostu POCZUJESZ to...
Wszelkie koszmary senne są obrazami bardzo silnych emocji negatywnych. Ty mówiłeś, że wiele z nich powtarza się, ale nie są już koszmarami, tu podtrzymuje moje zdanie z poprzedniego maila. Ale ponieważ one się powtarzają, to dla mnie znak, że nawet jeśli uporałeś się emocjonalnie z jakimiś problemami, które ujawniały się kiedyś pod postacią tych koszmarów, negatywność z nimi związana wciąż w Tobie jest.
I teraz znów to samo: tylko od Ciebie zależy, co z tym świadomie (na jawie) zrobisz.
Troszkę obszernie opowiedziałam Ci ten 'klucz' do interpretacji snów. Spróbuj w analogiczny sposób przeanalizować pozostałe symbole, które opisałeś (najpełniej Ci wyjdzie, jeśli będziesz potrafił skojarzyć je z sytuacjami w Twoim życiu).
Oczywiście choroba Twojej mamy z pewnością jest przyczyną wyjątkowo silnych emocji w Tobie, to jak najbardziej naturalne. Wygląda na to, że powoli dochodzisz do siebie (i mama, naprawdę BARDZO się cieszę, że kryzys minął i wszystko stopniowo wraca do normy). Ale mógłbyś przy tej okazji troszkę w sobie poszperać i uświadomić sobie trochę na swój własny temat. Żeby pomóc sobie samemu, żyć coraz bardziej świadomie i konstruktywnie (= pozytywnie
).
Nie wiem, na ile Ci cokolwiek da ten mój wywód, ale życzę Ci z całego serca jak najlepiej. Radzisz sobie w życiu bardzo dobrze, jesteś otwarty, masz bardzo 'zdrowe' podejście do życia, tak trzymaj, Kaczorku, naprawdę dużo możesz osiągnąć. Spróbuj może w pierwszej kolejności zauważyć, że nawet jak nie widzisz żadnych powodów do spiny, jak mówisz, one SĄ, gdyż Twoje sny je odzwierciedlają. A one zawsze nam pokażą właśnie to, czego nie jesteśmy świadomi.