Re: Dziwne (nie)koszmary

1
Dawno nie miałem koszmarów, a te, które miałem potrafiłem logicznie wytłumaczyć sytuacjami z życia. Za to ostatnio mnie nawiedzających nie umiem rozkminić.

Od paru tygodni co noc śnią mi się koszmary. I to takie strasznie dziwne, bo nie jestem w nich z góry skazany na porażkę jak to bywa zazwyczaj w koszmarach, ani nie śni mi się nic nowego. Śnią mi się koszmary już wyśnione kiedyś, ale w których w pewnym momencie następuje jakiś plot twist i wszystko kończy się dobrze albo po prostu lepiej. Albo śnią mi się sytuacje z życia, bardzo stresujące, ale które zakończyły się sukcesem. Był też zupełnie dziwny koszmar, w których jadłem przyciski klawiatury zalane mlekiem w misce :O Po czym złapałem niestrawność, ale, nie precyzując specjalnie, poradziłem sobie i z tym.

Od długiego czasu czuję się świetnie, mam wrażenie, że trzymam życie w garści i wszystko idzie moim zdaniem lepiej niż wyśmienicie. Bywają sytuacje lepsze czy gorsze, ale mam wrażenie, że sobie z nimi radzę bez większego wysiłku. Nawet złapałem się na tym - a raczej moja dziewczyna to zauważyła, że czasami bez powodu zamyślam się i głośno stwierdzam: "życie jest piękne".

Skąd te koszmary zatem? Wzięły się jakoś same z siebie, nawet o nich nie myślę, bo większość zapominam nad ranem. Coś mnie tknęło wczoraj i zacząłem je analizować. Sny były przeróżne i pozornie nic je nie łączyło, było to sny zupełnie abstrakcyjne, jak bycie szpiegiem w jakiejś wielkiej hucie, gdzie ktoś podłożył bombę i jej zneutralizowanie (czyt wrzucenie do wielkiego, nielogicznego pieca) - co ciekawe ten sen śni mi się już trzeci raz w różnej konfiguracji. Były też sny-pomnienia jak spadam na rowerze ze skarpy prosto w kupę liści i nic mi się nie dzieje poza bólem w nadgarstku. Albo jak kiedyś zatrzymała mój samochód grupka "znajomych", z którymi miałem kiedyś mocne spięcie, i z którymi udało mi się dogadać w taki sposób, że... zaprosili mnie na wódkę :stu:

Jedyne co je łączy, to to takie uczucie uniknięcia czegoś o włos. Jak neo w matrixie unika kuli. Taki krótki dreszcz strachu, takie małe spięcie zaraz przed tym jak coś się udaje. Takie spięcie i wręcz intuicyjne ogarnięcie sytuacji, której nie można przemyśleć.

Wiem, że kiedyś takich sytuacji było więcej, takich snów też. Tylko od długiego czasu wszystko idzie zgodnie z planem, jestem coraz bardziej uporządkowany i rzadko to się zdarza. Z przeszłością jestem pogodzony, a teraz siadam, myślę i nie mogę niczego dopasować. Jeśli bywała załamka, to wystarczyło pomyśleć co to spowodowało i moment znajdowałem rozwiązanie. Teraz budzę się strasznie zmieszany i spocony, po czym mam zwyczajny, dobry dzień, kładę się spać i powtórka z rozrywki.

Nawet pisząc to nie czuje się źle z tego powodu, a raczej jestem podekscytowany, że dzieje się coś czego nie umiem wytłumaczyć. Co może być powodem tego wszystkiego?
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 14:54 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Dziwne (nie)koszmary

2
k4cz0r200 pisze:Dawno nie miałem koszmarów, a te, które miałem potrafiłem logicznie wytłumaczyć sytuacjami z życia. Za to ostatnio mnie nawiedzających nie umiem rozkminić.

Od paru tygodni co noc śnią mi się koszmary. I to takie strasznie dziwne, bo nie jestem w nich z góry skazany na porażkę jak to bywa zazwyczaj w koszmarach, ani nie śni mi się nic nowego. Śnią mi się koszmary już wyśnione kiedyś, ale w których w pewnym momencie następuje jakiś plot twist i wszystko kończy się dobrze albo po prostu lepiej. Albo śnią mi się sytuacje z życia, bardzo stresujące, ale które zakończyły się sukcesem. Był też zupełnie dziwny koszmar, w których jadłem przyciski klawiatury zalane mlekiem w misce :O Po czym złapałem niestrawność, ale, nie precyzując specjalnie, poradziłem sobie i z tym.

Od długiego czasu czuję się świetnie, mam wrażenie, że trzymam życie w garści i wszystko idzie moim zdaniem lepiej niż wyśmienicie. Bywają sytuacje lepsze czy gorsze, ale mam wrażenie, że sobie z nimi radzę bez większego wysiłku. Nawet złapałem się na tym - a raczej moja dziewczyna to zauważyła, że czasami bez powodu zamyślam się i głośno stwierdzam: "życie jest piękne".

Skąd te koszmary zatem? Wzięły się jakoś same z siebie, nawet o nich nie myślę, bo większość zapominam nad ranem. Coś mnie tknęło wczoraj i zacząłem je analizować. Sny były przeróżne i pozornie nic je nie łączyło, było to sny zupełnie abstrakcyjne, jak bycie szpiegiem w jakiejś wielkiej hucie, gdzie ktoś podłożył bombę i jej zneutralizowanie (czyt wrzucenie do wielkiego, nielogicznego pieca) - co ciekawe ten sen śni mi się już trzeci raz w różnej konfiguracji. Były też sny-pomnienia jak spadam na rowerze ze skarpy prosto w kupę liści i nic mi się nie dzieje poza bólem w nadgarstku. Albo jak kiedyś zatrzymała mój samochód grupka "znajomych", z którymi miałem kiedyś mocne spięcie, i z którymi udało mi się dogadać w taki sposób, że... zaprosili mnie na wódkę :stu:

Jedyne co je łączy, to to takie uczucie uniknięcia czegoś o włos. Jak neo w matrixie unika kuli. Taki krótki dreszcz strachu, takie małe spięcie zaraz przed tym jak coś się udaje. Takie spięcie i wręcz intuicyjne ogarnięcie sytuacji, której nie można przemyśleć.

Wiem, że kiedyś takich sytuacji było więcej, takich snów też. Tylko od długiego czasu wszystko idzie zgodnie z planem, jestem coraz bardziej uporządkowany i rzadko to się zdarza. Z przeszłością jestem pogodzony, a teraz siadam, myślę i nie mogę niczego dopasować. Jeśli bywała załamka, to wystarczyło pomyśleć co to spowodowało i moment znajdowałem rozwiązanie. Teraz budzę się strasznie zmieszany i spocony, po czym mam zwyczajny, dobry dzień, kładę się spać i powtórka z rozrywki.

Nawet pisząc to nie czuje się źle z tego powodu, a raczej jestem podekscytowany, że dzieje się coś czego nie umiem wytłumaczyć. Co może być powodem tego wszystkiego?
Kaczorku, z Twoim zdrowiem jest wszystko w porządku, ten temat dotyczy snów. A nawet koszmary senne nie są 'niezdrowe', wprost przeciwnie :). To taki 'wentyl bezpieczeństwa', dzięki któremu możesz nie dość, że nie zwariować, to jeszcze wiele się o sobie samym dowiedzieć.

Nie za bardzo mam czas, żeby podjąć się wnikliwej analizy, ale skoro wciąż tu jestem, dam Ci chętnie naprędce taki zarys tego, co widzę w tego typu snach. A Ty sam ocenisz, na ile czujesz to, co mówię, OK? I ew. jak najbardziej możesz iść głębiej w tych analizach, w końcu one Ciebie dotyczą, a nikt nie zna Ciebie, jak Ty sam :).

Dawno nie miałem koszmarów, a te, które miałem potrafiłem logicznie wytłumaczyć sytuacjami z życia

Sytuacje z życia bardzo często pojawiają się w naszych snach, a zwłaszcza te, związane z silnymi emocjami (naszymi). Albo te z ostatniego dnia. Ale niekoniecznie jest to 'odwzorowanie' tegoż dnia czy tych emocji. To są po prostu symbole. Te z ostatniego dnia, o ile pasują do problemu, są świetne, bo mamy je wciąż w pamięci, dzięki temu jesteśmy w stanie skojarzyć typ sytuacji.

Za każdą sytuacją kryją się nasze uczucia. Zazwyczaj śnią się nam te nieuświadomione w ciągu dnia. Czyli coś, co jest w nas samych, czego nie postrzegamy, bo nie jesteśmy tego świadomi, a wymagałoby to pracy. Jeśli chcemy się rozwijać i pracować nad sobą, taki sen jest ogromną pomocą w samopoznaniu.

Ale w snach widzimy też ogólnie naszą sytuację życiową. Rodzaj uczuć związanych z życiem, które kryją się za symbolicznymi scenami ze snu.


Od paru tygodni co noc śnią mi się koszmary. I to takie strasznie dziwne, bo nie jestem w nich z góry skazany na porażkę jak to bywa zazwyczaj w koszmarach, ani nie śni mi się nic nowego. Śnią mi się koszmary już wyśnione kiedyś,

Sorry, że tak dzielę zdania, ale nie chcę się za bardzo rozpisywać, a powiedzieć maximum.

Koszmar oznacza trudną sytuację w życiu (i niekoniecznie dosłownie tę ze snu, rzecz jasna). Coś, z czym nie dajemy sobie rady (emocjonalnie).

Codzienne koszmary - trudną sytuację trwającą bardzo długo i wyczerpującą emocjonalnie. Albo też poważny problem związany z jakimś negatywnym uczuciem, które 'domaga się' w ten sposób przekształcenia, to może być nawet coś z dalekiej przeszłości, nagromadzone w nas i 'pukające do nas' w postaci takiego snu po wielu, wielu latach, czyli w sytuacji, kiedy już nagromadziliśmy taki zapas tego typu emocji, że zaczyna się 'przelewać'.

Koszmar z przeszłości ( z niegdysiejszych snów), który na dodatek dziś kończy się dobrze - symbol problemów z tejże przeszłości (nawet z dzieciństwa), z którym dopiero dziś człowiek daje sobie radę. Kiedyś taki koszmar pojawiał się, bo w tym momencie życie nas warunkowało w ten sposób na skutek jakiejś sytuacji, która wzbudziła w nas jakieś konkretne, negatywne emocje. Jeśli ten sam koszmar pojawia się po wielu latach i na dodatek nie mamy wrażenia, że to jest koszmar - nie boimy się i zakończenie jest inne - symbole tego, że dany problem z przeszłości powrócił, ale tym razem potrafiliśmy ten problem rozwiązać.

ale w których w pewnym momencie następuje jakiś plot twist i wszystko kończy się dobrze albo po prostu lepiej. Albo śnią mi się sytuacje z życia, bardzo stresujące, ale które zakończyły się sukcesem.

Końcówka zdania - jak wyżej. Sytuacja z życia, która kończy się sukcesem - tu należałoby przyjrzeć się swoim uczuciom związanym z tą sytuacją. Bardzo możliwe, że za nią kryje się zupełnie inna sytuacja z naszego życia i chodzi o inne uczucia, niż te dotyczące dosłownie tej sytuacji.

(generalnie czuję w tego typu snach ustawiczna pracę nad sobą i to z dobrymi wynikami)

Był też zupełnie dziwny koszmar, w których jadłem przyciski klawiatury zalane mlekiem w misce :O Po czym złapałem niestrawność, ale, nie precyzując specjalnie, poradziłem sobie i z tym.

To bardzo symboliczna scena, pomyśl, z czym związana, rzecz jasna kieruje Cię to bezpośrednio do komputera, czyli do Twoich kontaktów 'pisanych', albo pracy, o ile pracujesz na komputerze. Gdybyś pamiętał, co działo się w dniu poprzedzającym ten sen, od razu byś znalazł.

Spójrz: mleko - symbol tego, czym się żywimy. Przyciski klawiatury w misce z mlekiem - wygląda na to, że 'pożywiłeś się' (duchowo) czymś, co przyszło do Ciebie za pomocą komputera (słowo pisane). I nie posłużyło Ci to (symbol - niestrawność). Była taka sytuacja przedtem? Ktoś Ci coś poradził, albo postanowiłeś przyjąć coś od kogoś i to Ci jednak nie posłużyło?...

Od długiego czasu czuję się świetnie, mam wrażenie, że trzymam życie w garści i wszystko idzie moim zdaniem lepiej niż wyśmienicie. Bywają sytuacje lepsze czy gorsze, ale mam wrażenie, że sobie z nimi radzę bez większego wysiłku. Nawet złapałem się na tym - a raczej moja dziewczyna to zauważyła, że czasami bez powodu zamyślam się i głośno stwierdzam: "życie jest piękne".

Piszesz to, co ja czułam, czytając opisy tych snów :). I te ich zakończenia, że sobie radzisz - to symbol właśnie tego, co tu napisałeś. To jest bardzo budujące, znaczy, że rozwijasz się, potrafisz się podnosić po upadkach, ryzykujesz, napotykasz zagrożenia, ale radzisz sobie w wyzwaniami życiowymi.

Sny były przeróżne i pozornie nic je nie łączyło, było to sny zupełnie abstrakcyjne, jak bycie szpiegiem w jakiejś wielkiej hucie, gdzie ktoś podłożył bombę i jej zneutralizowanie (czyt wrzucenie do wielkiego, nielogicznego pieca) - co ciekawe ten sen śni mi się już trzeci raz w różnej konfiguracji.

Bardzo ciekawy sen :). Symboliczny obraz Ciebie na tle jakiegoś życiowego zagrożenia. Spróbuj skupić się na swojej roli w tym śnie, zobaczysz wtedy siebie w życiu. Poza tym - huta, z czym Ci się ona kojarzy? Piec hutniczy? (czemu nielogiczny?). Mnie z czymś potężnym, z wysoką temperaturą i z ciężką pracą. Emocje też mogą mieć aż taki 'kaliber', sytuacja w życiu może być równie gorąca i ciężka. Bomba może symbolizować coś 'złego', co może się wydarzyć na skutek wysokiej temperatury (czyli sytuacja w życiu może przybrać 'wybuchowy' - nie do opanowania i raniący, a nawet zabijający - obrót?). Neutralizowanie bomby - działanie ochronne? Zaradcze? Takie, które rozwiązuje problem w postaci tej bomby?

Co za nią kryje się w Twoim życiu?...

Były też sny-pomnienia jak spadam na rowerze ze skarpy prosto w kupę liści i nic mi się nie dzieje poza bólem w nadgarstku.

To samo - jakieś zagrożenie, sytuacja, w której 'upadłeś', z którą sobie nie poradziłeś. Ale nie do końca, bo upadek niespecjalnie bolesny i nie niosący większych szkód (nie wiem, czego to dotyczy, dlatego mówię: żeby przeanalizować sen, trzeba koniecznie pamiętać, co się działo za dnia, o czym się myślało, co nas zaintrygowało itp, bo to właśnie tam jest rozwiązanie i droga do tych uczuć, które wymagają 'korekty', sam sen w oderwaniu od życia codziennego nie istnieje).

Albo jak kiedyś zatrzymała mój samochód grupka "znajomych", z którymi miałem kiedyś mocne spięcie, i z którymi udało mi się dogadać w taki sposób, że... zaprosili mnie na wódkę :stu:

Jak wyżej: symbol sytuacji, którą rozwiązałeś, 'obłaskawiając' zagrożenie (metaforycznie, ale wiesz, o co mi chodzi).

Jedyne co je łączy, to to takie uczucie uniknięcia czegoś o włos. Jak neo w matrixie unika kuli. Taki krótki dreszcz strachu, takie małe spięcie zaraz przed tym jak coś się udaje. Takie spięcie i wręcz intuicyjne ogarnięcie sytuacji, której nie można przemyśleć.

I zapewne tak jest w Twoim życiu. Generalnie to świadczy, że radzisz sobie w życiu nieźle. Są wzloty, upadki, zagrożenia, ale radzisz sobie z nimi dobrze.

Wiem, że kiedyś takich sytuacji było więcej, takich snów też. Tylko od długiego czasu wszystko idzie zgodnie z planem, jestem coraz bardziej uporządkowany i rzadko to się zdarza. Z przeszłością jestem pogodzony, a teraz siadam, myślę i nie mogę niczego dopasować. Jeśli bywała załamka, to wystarczyło pomyśleć co to spowodowało i moment znajdowałem rozwiązanie. Teraz budzę się strasznie zmieszany i spocony, po czym mam zwyczajny, dobry dzień, kładę się spać i powtórka z rozrywki.

Może zacznij od nowa?... Nie analizując starych snów, a tylko kolejne i to w porównaniu do tego, co się za dnia dzieje?... Wtedy masz ogromną szansę dowiedzieć się całe mnóstwo rzeczy na swój temat. Czyli poszerzyć samopoznanie. Bo przy snach z przeszłości byłoby to bardzo trudne, można nie dojść, jakiej sytuacji w zyciu i jakich uczuć dotyczyły kiedyś.

O ile, rzecz jasna, uwierzysz, że sny przedstawiają nasze własne uczucia 'domagające się' uwagi i pracy ;).

PS. Symbolika w snach jest indywidualna, rzecz jasna. Ja Ci napisałam, co mnie się kojarzy, albo co logicznie wynika. Ale Ty możesz mieć zupełnie inne skojarzenia. W każdym razie po każdym śnie zadaj sobie pytanie, z czym Ci się kojarzy sytuacja w nim, osoby, cokolwiek tam się pojawia.
Ostatnio zmieniony 28 wrz 2015, 17:13 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Dziwne (nie)koszmary

4
Lidka pisze:Był też zupełnie dziwny koszmar, w których jadłem przyciski klawiatury zalane mlekiem w misce img/smilies/yikes Po czym złapałem niestrawność, ale, nie precyzując specjalnie, poradziłem sobie i z tym.

To bardzo symboliczna scena, pomyśl, z czym związana, rzecz jasna kieruje Cię to bezpośrednio do komputera, czyli do Twoich kontaktów 'pisanych', albo pracy, o ile pracujesz na komputerze. Gdybyś pamiętał, co działo się w dniu poprzedzającym ten sen, od razu byś znalazł.

Spójrz: mleko - symbol tego, czym się żywimy. Przyciski klawiatury w misce z mlekiem - wygląda na to, że 'pożywiłeś się' (duchowo) czymś, co przyszło do Ciebie za pomocą komputera (słowo pisane). I nie posłużyło Ci to (symbol - niestrawność). Była taka sytuacja przedtem? Ktoś Ci coś poradził, albo postanowiłeś przyjąć coś od kogoś i to Ci jednak nie posłużyło?...
Od paru dni lekko chorowałem (zwykły katar i lekkie osłabienie) i nie chcąc wychodzić z domu zamawiałem jedzenie, codziennie to samo i pracowałem zdalnie. Dzień przed koszmarem stwierdziłem, że jestem na tyle już zdrowy, że warto zaczerpnąć świeżego powietrza. Poszedłem do sklepu i tak spontanicznie wziąłem nesquiki, bo ostatni raz jadłem je z 10 lat temu i w sumie czemu nie. Zjadłem jak zwykle przed monitorem i tyle, żadnych uczuć przy tym, śniadanie jak śniadanie.

Jestem programistą i praca jest trudna, szczególnie, że uczyłem się wtedy wielu nowych rzeczy. Ale nie jest to w żaden sposób stresujące, tzn. nie wykluczam, że jakoś wewnętrznie się stresuje i tego nie wiem - bo muszę dużo analizować wielopoziomowo, często zdążać na czas, ogarniać aktualnie kontakt z dwoma klientami itd., ale ja to wszystko robię z zamkniętymi oczami, jest to dla mnie może nie łatwe, ale po prostu normalne i robię to naturalnie. Widzę po kolegach, że są nie raz spięci, ale nie czuję niczego podobnego. Raczej robię to co trzeba i tyle, a jak coś nie wyjdzie, to taki los i zaczynam znowu lub jeśli nie zdążę, to nie mam żadnych problemów z udobruchaniem klienta.
Lidka pisze:Bardzo ciekawy sen img/smilies/smile. Symboliczny obraz Ciebie na tle jakiegoś życiowego zagrożenia. Spróbuj skupić się na swojej roli w tym śnie, zobaczysz wtedy siebie w życiu. Poza tym - huta, z czym Ci się ona kojarzy? Piec hutniczy? (czemu nielogiczny?). Mnie z czymś potężnym, z wysoką temperaturą i z ciężką pracą. Emocje też mogą mieć aż taki 'kaliber', sytuacja w życiu może być równie gorąca i ciężka. Bomba może symbolizować coś 'złego', co może się wydarzyć na skutek wysokiej temperatury (czyli sytuacja w życiu może przybrać 'wybuchowy' - nie do opanowania i raniący, a nawet zabijający - obrót?). Neutralizowanie bomby - działanie ochronne? Zaradcze? Takie, które rozwiązuje problem w postaci tej bomby?
W obu poprzednich miałem jakieś przeświadczenie o jakiejś misji szpiega i później o ratowaniu ludzi, a w ostatnim nic. Tak jakby wszystko robiłem automatycznie, w każdym momencie z tym uczuciem uniknięcia czegoś o włos. Takiego zrobienia wielu niemożliwych do realizacji rzeczy w bardzo krótkim czasie. Bomby nie podkładałem ja, wiem o tym, ale z jakiegoś powodu ja musiałem ją stamtąd zabrać i nie była to część owej misji szpiega.

Piszesz o tych zagrożeniach i nie czuję niczego takiego aktualnie. Wcześniej owszem, zresztą dużo rzeczy musiałem ogarnąć wprowadzając się tu i zostawiając wszystko za sobą. Tylko, że od długiego już czasu wszystko idzie spoko i nie ma negatywnych wrażeń, czego mi trochę brakuje i pisałem to gdzieś w innym wątku. Może to jakieś flashbacki i swego rodzaju porządku po tym co było? Wydawało mi się, że wszystko już przemyślałem, ogarnąłem, zaakceptowałem. Tj. nic nie wraca do mnie, mogę sobie o tym wspominać i niezależnie od sytuacji, nawet najgorszej cieszę się, że stało się co się stało, bo jestem gdzie jestem i jestem jaki jestem.

Może to faktycznie aktualna praca wywiera na mnie taki wpływ. Daje z siebie 150%, ale jakoś tak tego nie odczuwam w ciągu dnia. Mam wrażenie, że wiem jak to się robi, jakieś takie wewnętrzne poczucie posiadania jakiegoś wielkiego sekretu, nie wiem jak to nazwać. Niezależnie co mi wpadnie w łapy wiem, że to zrobię bez cienia wątpliwości chociaż też wiem, że niczego takiego jeszcze nie potrafię. Ale będę potrafił. Nawet wyceny czasowe robię na zasadzie "dziś zrobię to w dwa dni, ale jutro w 3 godziny".

Do pracy idę z uśmiechem, zresztą mój poniedziałek zazwyczaj zaczyna się już w sobotę, cytując braci Strugacckich. Faktycznie ze dwa razy zdarzyło mi się wyjść z pracy i pomyśleć: "ale to jest zajebiście trudne", ale to były taka mała chwila refleksji, analiza tego co miałem wcześniej, tego co mam teraz i co zrobiłem by się tak stało i później powrót do domu z uśmiechem na twarzy. Tak jakby w ciągu dnia nawet tego nie zauważam, a moment zamykania drzwi od biura (albo zamykania IDE gdy pracuję zdalnie) zmienia moje myślenie z "ja-praca" na "ja-dom" i momentalnie mam inne questy do zrobienia.

Jak tak sobie nad tym myślę, to pasuje to do tego sennego schematu, że coś udaje mi się zrobić intuicyjnie, zrobić coś na co nie jestem przygotowany. Tylko czemu to się zaczęło tak nagle? Pracuję tu już 4 miesiąc, a wcześniej półtora roku miałem bardzo podobną pracę, też jako programista, ale robiłem o wiele wiele więcej razem z jeżdżeniem po kraju do klientów. Tam miałem nawet crunch time, siedzenie do późna itd., ale i tam i tutaj mam czasu aż nadto by się zrelaksować, sklecić wielkiego posta na imladis w pół godziny, pograć w coś nawet i skoczyć coś zjeść do jakieś restauracji albo zupełnie się poopieprzać i nic nie zrobić cały dzień. Tak jakby zero spiny, wszystko pod kontrolą. Zero powodów do koszmarów :co:
rosa pisze:Moze po prostu odreagowujesz w ten sposob sytuacje ze zdrowiem Twojej mamy? (Motyw powtarzajacy sie to bliskosc zagrozenia i ulga ze minelo)
To pierwsze co mi przyszło do głowy, ale i to przeszło zaskakująco szybko. Po paru dniach załamki i wylaniu kwasu na forum wszystko się uspokoiło. Teraz szczególnie, gdy widzę tak duże postępy. Czasami zdarza mi się poruszyć z powodu różnych sytuacji, które spotykam gdy jade do matki, a szczególnie "moja interpretacja zachowania innych ludzi", ale niewiele mogę zrobić i już powoli się do tego przyzwyczajam. Nie myślę o tym wszystkim zupełnie, cała ta sytuacja zupełnie mnie już nie rani. Wszystko idzie w dobrym kierunku do tego stopnia, że czasami zapominam dać tu znać, że jest w sumie ok.
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 13:50 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: Dziwne (nie)koszmary

5
k4cz0r200 pisze:Od paru tygodni co noc śnią mi się koszmary. I to takie strasznie dziwne, bo nie jestem w nich z góry skazany na porażkę (..)
Od długiego czasu czuję się świetnie, mam wrażenie, że trzymam życie w garści i wszystko idzie moim zdaniem lepiej niż wyśmienicie. Bywają sytuacje lepsze czy gorsze, ale mam wrażenie, że sobie z nimi radzę bez większego wysiłku. Nawet złapałem się na tym - a raczej moja dziewczyna to zauważyła, że czasami bez powodu zamyślam się i głośno stwierdzam: "życie jest piękne".

Skąd te koszmary zatem? Wzięły się jakoś same z siebie, nawet o nich nie myślę,
może stąd, że brakuje Ci rzeczywistej, namacalnej adrenaliny jaką odczuwałeś kiedyś? pozornie zadowalającą rutynę dnia codziennego musisz odreagowywać w snach?

poza tym, przez ostatnie tygodnie mogłeś podświadomie generować pewnego rodzaju bilans; co osiągnąłeś dotychczas, dokąd zmierzasz, itd. krótko mówiąc - przed urodzinowe napięcie. to się zdarza ;).
Ostatnio zmieniony 29 wrz 2015, 19:12 przez Lunadari, łącznie zmieniany 1 raz.
"Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności."
Witek Gombrowicz

Re: Dziwne (nie)koszmary

6
k4cz0r200 pisze:Dzień przed koszmarem stwierdziłem, że jestem na tyle już zdrowy, że warto zaczerpnąć świeżego powietrza. Poszedłem do sklepu i tak spontanicznie wziąłem nesquiki, bo ostatni raz jadłem je z 10 lat temu i w sumie czemu nie. Zjadłem jak zwykle przed monitorem i tyle, żadnych uczuć przy tym, śniadanie jak śniadanie.
Kaczorku, nie bardzo wiem, jak Ci to najdokładniej wyjaśnić, bo chyba pisałam zbyt szybko i ogólnikowo i rozminęliśmy się... Spróbuję jeszcze raz, inaczej.

To, co nam się śni, to symbole, więc żeby zrozumieć, o czym dany sen i co nam mówi, nie wolno brać scen ze snu dosłownie. Trzeba spojrzeć na symbolikę i wejść w siebie o wiele głębiej, poza te symbole. To 'głębiej' dotyczy naszej czysto duchowej strony, która wyraża się w naszej sferze emocjonalnej (a właściwie myślowo-emocjonalnej, bo to jest nierozerwalnie połączone, choć jak najbardziej możemy mówić coś zupełnie innego niż faktycznie czujemy na dany temat, więc należałoby stworzyć to rozgraniczenie i stwierdzić, że prawdę na nasz temat wyrażają tylko uczucia, a nie to, co myślimy, że czujemy). I na ogół to, czego nie jesteśmy świadomi za dnia, wychodzi mocą pod postacią symbolicznych sytuacji.

Skąd się biorą symbole i dlaczego takie, a nie inne? Oczywiście z podświadomości.

Nasza podświadomość jest wyrazem naszej strony duchowej i ma całe mnóstwo funkcji oraz przeogromny wpływ na nasze życie, w zasadzie śmiało można powiedzieć, że to ona 'dyktuje' nam, jak żyjemy, co robimy, co myślimy, co wybieramy itd.

Ale to, co istotne w tej kwestii (snów), to tylko to, że nasza podświadomość ZAWSZE dąży do 'plusa', jest konstruktywna, 'porusza się' w stronę życia, a nie przeciwko niemu, w stronę naszego 'dobra', a nie 'upadku', budowania i odbudowywania, a nie destrukcji, dokładnie tak, jak sprawia, że zranione ciało zabliźnia się i leczy (bo nasz biologiczny mechanizm też jej w jej władaniu).

Nie będę tu wchodziła w zależności pomiędzy podświadomością, a naszą ludzką świadomością, powiem tylko, że sen jest jedną z jej aktywności, w której poprzez symbole pokazuje nam (naszej świadomości) nasz duchowy stan. I tylko pokazuje, cała reszta należy do nas i do naszej ludzkiej świadomości, to MY decydujemy, co chcemy wybrać, na ile i w co uwierzyć, czego jesteśmy świadomi, a czego nie (czy chcemy poszerzać świadomość także o sferę snu) itd.

Oczywiście to wszystko jest powiązane z naszą świadomością życia. I tak będziemy interpretować sen, jak nam ona pozwala. Rzeczywista treść każdego naszego snu jest POZA symbolami sennymi, ich zadaniem jest nas nakierować na nasze życie, na nasze wnętrze, o ile chcemy skorzystać z tej 'podpowiedzi' naszej podświadomości na nasz własny temat. Wielu nie chce, wolą widzieć w snach jakieś tam abstrakcje, wytwór naszego mózgu (aż mam dreszcze, jak piszę takie słowa :D), coś, co nie ma znaczenia, albo też odczytują coś dosłownie czy doszukują się wskazówek typu 'podpowiedź', co się ma wydarzyć, jak mają postąpić itp.

Pierwszą zasadą jest to, że symbole ze snu muszą odzwierciedlać (kojarzyć się) z problemem w nas, którego nie jesteśmy świadomi, a który 'woła' o rozwiązanie. Czasami nie jest do dosłowny problem, ale coś, co możemy w sobie świadomie zmienić, o ile uświadomimy sobie tę naszą aktualną sytuację. A czasami problem jak najbardziej, jakieś silne uwarunkowanie, negacja czegoś. Zastanawiając się nad snem, nad tą symboliką, trzeba być na bieżąco z tym, co się w naszym życiu dzieje, przez te ostatnie dni, w dniu przed nocą, a niekiedy w ogóle z jakimś problemem, z którym borykamy się od lat (np. straszne kompleksy, nie mówię tu o Tobie, to tylko przykład czegoś, co w nas siedzi i podtruwa od wewnątrz, takich spraw jest całe mnóstwo).

Po drugie - bardzo często się zdarza, że podświadomość bierze za symbole coś bardzo świeżego, coś, co wydarzyło się właśnie za dnia i nie miało żadnej szczególnej mocy (emocjonalnej), jak te Twoje płatki. Nie da się tego rozumieć dosłownie i szukać problemu w płatkach :). To jest tylko symbol czegoś, do czego Ty sam możesz dojść, a pojawił się, bo jest adekwatny do symbolicznego przekazania informacji z naszego wnętrza i 'był pod ręką', że tak powiem.

Może ja Ci to wyjaśnię na podstawie mojego snu i wystarczy zrobić analogię:

Otóż u nas w rodzinie są 2 psy, jeden mój, jeden mojego syna. Wychodzę regularnie na spacer z moim pieskiem, drugiego bardzo kocham, ale rzadko zabieram i sporadycznie opiekuję się nim, bo jest szalony, po prostu :). Łagodny, ale nieusłuchany, biega jak motorek, bez przerwy, trzeba go pilnować itd.

I w tym śnie szłam z moim pieskiem na spacer, jak zwykle, tam, gdzie chodzę rano po gazetę: do sklepu na skrzyżowaniu z główną ulicą. Doszłam do tego sklepu, spojrzałam na to skrzyżowanie, na drugą stronę ulicy, a tam biegł piesek syna, luzem. Pomyślałam: Boże, on zwiał, to młody pies, zginie, albo wpadnie pod samochód, muszę go koniecznie złapać, szkoda psa. Przypięłam mojego pieska do płotu przy sklepie i sama ruszyłam na drugą stronę ulicy. Ale nie było to takie proste, bo na tym skrzyżowaniu był olbrzymi korek, pełno ciężarowych samochodów, dosłownie jeden na drugim, nie było jak się przecisnąć (w rzeczywistości tak nie jest nigdy, rzecz jasna, skrzyżowanie jak skrzyżowanie, są światła i korków nigdy nie widziałam, a zwłaszcza ciężarówek). Przeciskałam się odważnie między nimi, nie bałam się, choć wiedziałam, że kierowcy siedzą wysoko, mogą mnie nie zauważyć. Udało mi się w końcu przejść na tę drugą stronę, a tam był jakiś malutki budyneczek przypominający sklepik (w rzeczywistości go nie ma). Psa nigdzie nie było, zajrzałam do tego budyneczku, jest, mignął mi! Więc śmiało weszłam, a budyneczek okazał się bardzo wąskim i długim tunelem. Mało tego, tym tunelem w moją stronę pchały się najróżniejsze zwierzęta, istna arka Noego! Najpierw jakieś małe, potem coraz większe i robiło się coraz ciaśniej, na końcu szły słonie, a ja dalej pchałam się, bo przecież muszę ratować naszego pieska. Nie zwracałam uwagi na niebezpieczeństwo, szłam odważnie i co chwilę widziałam go gdzieś przede mną. Byłam przerażona, że te zwierzęta go stratują, nie zauważą nawet. Pchał się między ich kopyta jak w amoku.

I w końcu tunel się skończył, wyszłam na zewnątrz i złapałam psa. Ale jak go złapałam, zobaczyłam, że to wcale nie jest nasz rodzinny piesek tylko jakiś inny, bardzo podobny do niego, z daleka można było się pomylić, bo takiej samej wielkości, biały, żółte uszka, czarne plamki na grzbiecie. No i rzeczywiście był poraniony. Pamiętam, że nawet z kimś rozmawiałam i pokazywałam mu rozdartą skórę, ale krwi nie było, pies był w formie, stwierdziłam, że wyliże się, nic takiego się nie stało, na szczęście. Poradzi sobie sam.

I spójrz teraz, gdyby patrzeć na ten sen jak Ty spojrzałeś na emocje (a raczej ich brak :D) związane z płatkami na mleku, co by Ci wyszło? No, najwyżej moja postawa względem moich domowych psów, moja troska o nie, dobra wola itp. Owszem, to jest prawdą, troszczę się o nasze psy. Ale tu nie o to chodzi!

Symbole są indywidualne, ale jest wiele takich, które mogą być wspólne dla wielu ludzi. Pies już generalnie zakorzenił się w naszej podświadomości jako przyjaciel człowieka, aha, czyli sen pokazuje mi przyjaciela i mój stosunek do niego? Którego przyjaciela?

Nie potrafiłam na to pytanie odpowiedzieć, zaczęłam analizować pozostałe symbole.

Pies biegający luzem pomiędzy samochodami - niebezpieczeństwo dla tego przyjaciela, czyli ujrzałam go w niebezpieczeństwie. I rzuciłam się na ratunek, nie patrząc na przeszkody.

Skrzyżowanie - symbol wyboru.

Tłok na skrzyżowaniu - symbol bardzo trudnych wyborów, dużo przeszkód.

Druga strona (ulicy) i tunel - ani chybi kojarzy się z innym wymiarem, ale jeszcze nic mi to nie mówiło.

Zwierzęta w tunelu, one z niego wychodziły, a ja wchodziłam, przepychałam się między nimi - nie zgadłam tego do końca, ale na pewno chodziło o duże przeszkody, przez jakie mój przyjaciel i ja, goniąc go, musieliśmy przebrnąć. I obydwoje przebrnęliśmy, jak bez najmniejszego szwanku, przyjaciel poraniony, ale żywy.

To, że pies, którego rzuciłam się uratować okazał się wcale nie naszym rodzinnym psem - to piękny symbol tego, że osoba, którą brałam za kogoś bliskiego, przyjaciela, wcale nim nie byłą w ogólnym rozrachunku...

I dopiero tu poczułam przebłysk i trafiłam na sytuację z życia, którą te symbole odzwierciedlały. Otóż miałam, powiedzmy, znajomą, którą traktowałam bardzo przyjaźnie. Sporo dyskutowałyśmy, osoba ta też interesowała się duchowością i miała swoją wiedzę na te tematy. Nigdy się nie zbliżyłyśmy aż tak, żeby nasze relacje uznać za przyjaźń, tym niemniej ja ją traktowałam właśnie po przyjacielsku. A ponieważ ostatnimi czasy prezentowała bardzo negatywne podejście do życia, nie sposób było się z nią dogadać, a z treści jej słów wynikało, że taki stan jest efektem bardzo silnego uwarunkowania, którego ona nie jest świadoma, próbowałam jej pomóc. Z czystego serca. Dziewczyna bardzo cierpiała, ale nie chciała nawet słyszeć o tym, że jest w stanie opanować to cierpienie, wpłynąć na nie. Nie będę Ci opowiadać całej historii, bo nie o to chodzi, w każdym razie ten sen odzwierciedlił symbolicznie dokładnie całą końcówkę tej naszej znajomości. Odpuściłam, stwierdziłam, że poradzi sobie w życiu.

I teraz najważniejsze: co z tego, że zobaczyłam tę sytuację w moim śnie?... Sen, każdy, jest NASZ, więc nie należy szukać prawdy o osobach, które nam się śnią (choć często jesteśmy w stanie ją odkryć), a prawdę na NASZ temat. Bo nasza podświadomość pokazuje nam pewne sceny z życia, które się z czymś wiążą. I naszym zadaniem jest odkryć, co w ten sposób ta nasza pro-życiowa podświadomość nam sugeruje. Co robimy w danej sytuacji, co jest tylko wyborem, ale niekoniecznie pozytywnym. Co zadecydujemy świadomie, czyli na jawie, względem tego?...

To jest główne przesłanie podświadomości. Ona nam pokazuje nasze uwarunkowania, nasze 'błędy', sytuacje, w których można dokonać bardziej optymalnego wyboru, skorygować je. I tylko od nas zależy, czy chcemy z tej 'podpowiedzi' skorzystać, czy nie.

Wracając do Twoich płatków z przyciskami klawiatury - można zadać całe mnóstwo najrówniejszych pytań w związku z tym, ja ostatnio skojarzyłam to z pożywieniem. Ale teraz podam inne skojarzenie: to, co jemy, wchodzi w nas, do naszego wnętrza. Tu mleko symbolem fizycznego 'wkładania do wnętrza', a przyciski klawiatury tego, CO wkładamy do wnętrza.

Oczywiście to tylko symbol, bo podświadomość interesuje nasze duchowe wnętrze, czyli nasze uczucia, emocje i ich zrozumienie. A jako że jesteś programistą i dużo pracujesz, te przyciski klawiatury kierują uwagę na Twoją pracę właśnie. We śnie miałeś niestrawność, czyli nie posłużyło Ci to. Przekładając tę symboliczną sytuację na stronę duchową - podświadomość za pomocą tych symboli podpowiada Ci, że ta praca (a, być może, pewien okres w niej, kiedy bardzo dużo pracowałeś) po prostu nie służy.

I teraz, jeśli już odkryłeś, co znaczył taki sen, masz szansę świadomie podjąć decyzję: kontynuujesz to, co Ci duchowo nie służy, czy też zadbasz o siebie, o swojego ducha (pamiętaj, zdrowy duchowo człowiek nie ulega chorobom, choroba to efekt 'chorego' ducha, czyli naładowanego negatywnością w najróżniejszej postaci, oczywiście to moje zdanie).

Dalej piszesz, że radzisz sobie w pracy, nie emocjonujesz się itd. Super. Ale chyba nie zdajesz sobie sprawy, że szkodzisz sobie tą pracą, bądź takim sposobem jej wykonywania. To tylko logiczny wniosek na bazie symboli z tego snu.

O ile dobrze 'namierzyłam' symbol, tego nie wiem. Wiem tylko, że jest związany z komputerem, a wiedzieć na 100% możesz tylko Ty sam, bo jak odpowiednia interpretacja przyjdzie Ci do głowy, po prostu POCZUJESZ to...

Wszelkie koszmary senne są obrazami bardzo silnych emocji negatywnych. Ty mówiłeś, że wiele z nich powtarza się, ale nie są już koszmarami, tu podtrzymuje moje zdanie z poprzedniego maila. Ale ponieważ one się powtarzają, to dla mnie znak, że nawet jeśli uporałeś się emocjonalnie z jakimiś problemami, które ujawniały się kiedyś pod postacią tych koszmarów, negatywność z nimi związana wciąż w Tobie jest.

I teraz znów to samo: tylko od Ciebie zależy, co z tym świadomie (na jawie) zrobisz.

Troszkę obszernie opowiedziałam Ci ten 'klucz' do interpretacji snów. Spróbuj w analogiczny sposób przeanalizować pozostałe symbole, które opisałeś (najpełniej Ci wyjdzie, jeśli będziesz potrafił skojarzyć je z sytuacjami w Twoim życiu).

Oczywiście choroba Twojej mamy z pewnością jest przyczyną wyjątkowo silnych emocji w Tobie, to jak najbardziej naturalne. Wygląda na to, że powoli dochodzisz do siebie (i mama, naprawdę BARDZO się cieszę, że kryzys minął i wszystko stopniowo wraca do normy). Ale mógłbyś przy tej okazji troszkę w sobie poszperać i uświadomić sobie trochę na swój własny temat. Żeby pomóc sobie samemu, żyć coraz bardziej świadomie i konstruktywnie (= pozytywnie ;)).

Nie wiem, na ile Ci cokolwiek da ten mój wywód, ale życzę Ci z całego serca jak najlepiej. Radzisz sobie w życiu bardzo dobrze, jesteś otwarty, masz bardzo 'zdrowe' podejście do życia, tak trzymaj, Kaczorku, naprawdę dużo możesz osiągnąć. Spróbuj może w pierwszej kolejności zauważyć, że nawet jak nie widzisz żadnych powodów do spiny, jak mówisz, one SĄ, gdyż Twoje sny je odzwierciedlają. A one zawsze nam pokażą właśnie to, czego nie jesteśmy świadomi.
Pozdrawiam!

Lidka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zdrowie”

cron