hups pisze:Wszystko rozumiem, zgadzam się bez dwóch zdań. Jako byt ludzki czerpię szczęście tylko w kontekście nieszczęścia. Bardzo pragnę szczęścia.
Tylko ponawiam pytanie, dlaczego sprowadzać na świat istotę, która ma tego szczęścia w kontekście nieszczęścia doświadczyć, która ma doznać tego niezaprzeczalnego dobra, piękna, w jaki obfituje świat (Tak, ja też to dostrzegam!)?
Bo nie ma innej metody na poznanie szczęścia, na doświadczenie go, uświadomienie sobie. Znaczy niewątpliwie są, ale nie dotyczą one człowieka i duszy ludzkiej.
hups pisze:Bo chcę, żeby też to przeżył? Że jak nie sprowadzę na świat tej maleńkiej istotki, to ten świat się zmarnuje nieoglądany? Przecież niebyt - którego nie ma - nie ma ochoty tego świata doznawać. Nabierze jej dopiero po transformacji w byt.
No, owszem, byt niematerialny (nie przechodzi mi przez gardło ten 'niebyt'
) dopóki nie stanie się materialnym, nie doświadczy.
A nie bierzesz pod uwagę faktu, że może CHCE doświadczyć?...
Nie wchodzę tu w filozofie czy religie, dam uwagę czysto materialną:
Wiesz, że wszystko jest energią? To, co postrzegamy i czego nie postrzegamy (nauka coraz głębiej wchodzi w naturę energii i postrzega ja tam, gdzie dotąd nie postrzegała). Wiesz, że energia jest wieczna, niezniszczalna, inteligentna itd, ma sporo cech, a jedną z najistotniejszych jest to, że nie ginie, a przekształca się.
Zatem gdybyś podszedł od tej strony, nie mógłbyś wykluczyć, że zanim przekształci się w człowieka, może być inna? Może mieć jakieś życzenia? Może chcieć się doświadczać na różne sposoby?...
Świat nie oglądany przez Twojego ew. potomka 'nie zmarnuje się', bo tu nie chodzi o niego, a o Ciebie. O Twoje własne podejście do sprawy.
hups pisze:Na zło nie ma miejsca w nieistniejącym bycie,w niebycie. Nie ma Boga, ale nie ma też diabła. Tam gdzie nie ma diabła, Bóg jest niepotrzebny.
Ja tego tak nie widzę
. To jest zbytnie uproszczenie i... jednostronne?...
Bóg (czy jakkolwiek się nazwie, Siła Sprawcza czy Siła Życia) jest dokładnie wszędzie, gdyż nie ma nic oprócz Niego...
Inaczej mówiąc - nie ma NIC oprócz energii. W najróżniejszych stanach, kombinacjach, konfiguracjach.
Tam, gdzie nie ma diabła (dualności), nie ma i doświadczania. Dlatego powstał świat dualny służący doświadczeniu. A doświadczenie - podnoszeniu poziomu świadomości.
hups pisze:Lidka pisze:albo nieuświadomienia sobie, czym życie jest.
Ty rozumiem, jesteś uświadomiona?
Owszem, w pewnym stopniu. I jeszcze daleka droga przede mną (ku mojej radości
).
hups pisze:Lidka pisze:Spójrz na problem z innej strony: decydując się na niepłodzenia dziecka, nie tylko je 'chronisz' przed cierpieniem, ale też pozbawiasz przy okazji przeżycia szczęśliwych chwil. A to one mają wartość najwyższą i to dla nich warto trochę pocierpieć. Bo to one są kwintesencją całego życia.
Niczego nie pozbawiam tego niespłodzonego dziecka. Sęk w tym cały, że niczego nie pozbawiam. Pozbawić można kogoś kto coś posiada, pozbawić to spowodować, że ktoś coś traci. Niebyt nic nie posiada - bo go nie ma. Nie czuje żadnego żalu z tego tytułu, że nie zmieni się w byt. Nie czuje nic, bo go nie ma. Niczego go nie pozbawiam. Błędnie projektujesz swoje właściwe ludzkiemu bytowi myślenie, myślenie kogoś, kto coś już ma, więc może i stracić.
Zrozumiałeś dosłownie to słowo 'pozbawiać'...
. Nie, oczywiście że da się w ten sposób, to jest tylko taka przenośnia, która odsyła nas do... nas samych. Tu chodzi o nasze własne uczucia i naszą własną świadomość.
Możesz w rozważaniach oprzeć się na poziomie materialnym i traktować człowieka jako formę, która ma 'początek' i 'koniec' (nie da się ukryć: najpierw się rodzi, potem umiera). Wtedy i Twój 'niebyt' w tym się zmieści.
Ale możesz też podejść od szerszej strony i zastanowić się nad tym, czego nie postrzegasz, a, znając cechy energii, może zastanowić się nieco nad tym faktem?... Wniosek nie jest trudny, skoro nie ma 'początku', to to, co się przekształciło w człowieka, istniało, zanim się on narodził (i będzie istniało po śmierci).
Na ten temat może nie wiesz nic, ale możesz zdać sobie sprawę z tego, że jeśli to Ci się wydaje logiczne, logicznym jest też coś innego: że powołując do życia nowego człowieka, umożliwiasz doświadczanie życia temu, co jest wieczne. A nie powołując - nie umożliwiasz.
Jakkolwiek podejdziesz do sprawy - i tak, moim zdaniem, wszystko zbiega się w jednym punkcie: w Tobie samym.
Jeśli znajdziesz w sobie na tyle odwagi, a w życiu (którego jesteś nieodłączną częścią) na tyle 'plusów', żeby chcieć się dzielić nimi - powołasz dziecko do życia, bo będziesz się trzymał tych 'plusów' iw nich znajdziesz sens (bo tylko tam on jest;)).
Jeśli nie - nie powołasz i nic się nie stanie, życie potoczy się dalej swoim rytmem.
Cokolwiek wybierzesz - będzie 'dobre' dla Ciebie i odzwierciedli Twoją własną świadomość. A ponieważ temat Cię nurtuje, wydaje się dla Ciebie ważny, cokolwiek zrobisz, będziesz miał okazję wyciągnąć z tego wnioski, dzięki czemu poszerzysz swoją świadomość.
Możesz to też zrobić, ZANIM podejmiesz tę decyzję.
Tylko od Ciebie zależy, co zadecydujesz.
Takie jest moje zdanie
.