k4cz0r200 pisze:Mi się zawsze wydawało, że hipnoterapia polega na wprowadzeniu pacjenta w stan hipnozy, a nie głębokego relaksu (to nastepuje zaraz przed). Owszem głęboki relaks potrafi zdziałać cuda, trochę takie regulowanie receptorów GABA bez lekarstw. W głębokim relaksie porzucamy złe myśli i łatwiej odnaleźć, czy naprawić problem -> dlatego medytujemy. Nadal jednak jest to droga przez materialną do duchowej, jeśli chcesz to tak nazywać. Za to hipnoza, to poczęści lub całkowicie wyłączenie świadomości i zapisywanie informacji w PODŚWIADOMOŚĆ, właśnie od razu do ducha człowieka.
No, właśnie, medytacja też jest stanem hipnotycznym
.
Nie, Kaczorku, żeby trafić na poziom podświadomości absolutnie nie trzeba wyłączać świadomości. Można to zrobić, ale wtedy pacjent musiałby mieć 100%-owe zaufanie do terapeuty. Moim zdaniem nie jest to dobry krok, dlatego że żaden terapeuta nie pozna pacjenta tak dobrze, jak pacjent może poznać samego siebie. Dlatego nieusypianie go gwarantuje współpracę, dzięki której terapeuta nie wpisze w podświadomość niczego, co nie odpowiadałoby pacjentowi. I jest też gwarancją na to, że nie zmanipuluje pacjenta. Dziś żaden szanujący się terapeuta nie usypia pacjenta w hipnozie.
k4cz0r200 pisze:Auto-hipnoza jest na tyle trudna, że ciężko utrzymać świadomość podczas prawdziwej hipnozy i często zasypiamy, a nawet gdy nam się uda nas samych zahipnotyzować, to niewiele z tego pamiętamy.
Tu trzeba trochę poćwiczyć, żeby nie wprowadzać się w zbyt głęboki stan, bo ten zawsze kończy się zaśnięciem. Dlatego nie powinniśmy tego robić w pozycji leżącej albo wieczorem, gdyż i ta pozycja, i ta pora już są zapisane w naszej podświadomości jako skojarzone ze snem
. Ja tak jeszcze nie potrafię, ale wprowadzać się w stan hipnozy można dosłownie wszędzie, na spacerze, biegnąć (o ile ktoś biega długie dystanse), w kolejce u lekarza, w windzie, w parku, na spacerze, naprawdę nie ma znaczenia, gdzie i jak. Nie trzeba leżeć, można siedzieć, w zasadzie nie ma żadnych konkretnych wymagań ani do miejsca, ani do okoliczności (są ludzie, którzy potrafią 'wyłączyć się' i na dyskotece). Najtrudniejszy jest ten pierwszy świadomy raz. Zanim nauczymy się wprowadzać w ten stan i zaczniemy go w sobie rozpoznawać.
k4cz0r200 pisze:A świadomy sens do hipnozy ma tyle co piernik do wiatraka. Z tego co ja czytałem i oglądałem, to hipnoza polega na wprowadzeniu ludzkiego mózgu w stan, w której działa na niższej częstotliwości i możemy, omijajac całkowicie świadomość, wpisać co chcemy do podświadomości.
Działa dokładnie tak samo jak auto-hipnoza, ale jest trudniejsze, gdyż z natury rzeczy nasza świadomość na czas snu też zasypia. Utrzymanie świadomości w czasie snu organizmu jest niezwykle trudne. Ale też i daje spektakularne efekty, o ile ktoś potrafi to robić i rozumie symbolikę snu, wtedy może zadziałać wyjątkowo skutecznie nawet na przeszłość.
k4cz0r200 pisze:Kiedy w hipnoterapii możemy stan relaksu wykorzystać do rozwiązaniu problemów, to nadal nie jest to hipnozą.
A co to jest rozwiązanie problemu, jak nie wejście poprzez podświadomości do pokładów informacji z nadświadomości?...
. To jest możliwe w stanie hipnozy właśnie (i, jak napisałam wyżej, mnie to się zdarza przy prasowaniu, kiedy ręce pracują, a ja sama mogę sobie 'odpłynąć'; sam widzisz, trudno by mi było zasnąć przy tej czynności i naprawdę nie chodzi wcale o zasypianie
)). Stan relaksu to jakby wprowadzenie w stan hipnozy.
k4cz0r200 pisze:Hipnoterapeuta wykorzystując hipnozę nie musiałby rozmawiać z pacjentem, a nawet jeśli, mógłby sprawić, że niczego nie zapamięta. I to może wydawać się straszne, a mitem nie jest.
A po co?... Żeby go potem pacjent oskarżył o 'pranie mózgu'?...
.
Kaczorku, rozmowa z pacjentem jest dla jego dobra. Terapeuta jest tu tylko przewodnikiem pacjenta. Naprawdę nie zależy mu na tym, żeby 'mieć nad nim panowanie'. Terapeuta pracujący na bazie hipnozy pomaga pacjentowi zharmonizować pewne sprawy, a rozmowa z nim przybliża go do prawidłowego zlokalizowania źródła problemu. Jemu nie może się
wydawać, że ta czy inna informacja ma być zmieniona, on powinien być tego pewny. I tę pewność ma sam pacjent potwierdzać. Wielokrotnie zdarza się, że teoretyczna rozmowa przed sesją zawiera coś zupełnie innego niż to, co wychodzi podczas sesji. Pacjentowi wiele rzeczy wydaje się. A prawda jest ukryta i potrafi wyjść zupełnie niespodziewanie.
k4cz0r200 pisze:Cykl nauki człowieka dzieli się na kroki: nieświadoma niekompetencja -> świadoma niekompetencja -> świadomoa kompetencja -> nieświadoma kompetencja i własnie ten ostatni krok pozwala Ci jechać samochodem czy prasować, kompletnie nie zwracając uwagi na to co się dzieje, a jednak robiąc to dobrze, bo wszystko robimy podświadomie. Hipnoza poniekąd ma ominąć wszelkie kroki i trafić od razu w ostatni. Medytacja, świadomi sen czy bujanie w obłokach nie ma z tym nic w spólnego i choć wydaje nam się, że medytując szybciej rozwiązujemy problemy, to jednak nadal przechodzimy przez wszystkie cztery kroki z tym, że szybciej, bo kontrolujemy złe emocje, które nas hamują.
Ma wiele wspólnego, Kaczorku. Dlatego że dzięki takim stanom jesteśmy w stanie rozpoznać, że zbliżamy się do hipnotycznego. Jeśli nie mamy tej świadomości - medytacje, zamyślenia itp, wszystko to, co wymieniłam i jeszcze więcej, nic w nas nie zmienia. I może dlatego nikt tego nie nazwie stanem hipnozy.
Ale jak uświadomimy sobie, że
może zmienić i wejdziemy w taki stan intencjonalnie i z konkretnym celem, osiągniemy go.
Widzisz to tak jak z każdym narzędziem. Jak ktoś dostanie całą ich skrzynkę, a nie ma pojęcia, do czego niektóre służą, albo ich w ogóle nie użyje, albo użyje do zupełnie innego celu niż ten, do którego ono służy. I wtedy ton narzędzie nie będzie tym, czym jest, ani nie będzie wykorzystywany jego potencjał.
To samo z hipnozą: ona jest naszym
naturalnym narzędziem, każdy człowiek ją w sobie ma i każdy codziennie wpada w sposób jak najbardziej naturalny w jej najróżniejsze stany. Tylko rzadko który jest świadomy, czym, tak naprawdę, jest hipnoza i jak ją może
świadomie wykorzystać dla swojego dobra.
PS. A auto-hipnoza jest jest idealnym rozwiązaniem, gdyż ani nie wymaga osób trzecich, które musimy angażować, żeby sobie pomóc, ani nie ryzykujemy, że ten ktoś trzeci wprowadzi nas w zbyt głęboki stan hipnotyczny i 'zmanipuluje' nasz umysł.