Rany boskie ( :ahah: ), gdyby ktoś obraził Gandalfa z "Władcy Pierścieni", to też obraża uczucia religijne? Mogę oceniać postacie historyczne jak chcę i nic za to nie grozi, ale jak wykorzystuję postać z pogranicza historii i fikcji, to mam pójść do pierdla? Przecież prawo o obrazie uczuć religijnych jest jakąś paranoją. Już pisałem, że można obrazić tyle uczuć, ale tylko te religijne są zabronione prawem (właśnie, ciekawe, czy gdybym obraził muzułmanów, żydów, hinduistów, buddystów, szintoistów itp. to prokurator byłby równie gorliwy?).
Pisałem też, że "obraża się" na świecie muzułmanów, tylko nie zdają sobie z tego sprawy, bo tyle sztuki na całej kuli ziemskiej trudno ogarnąć, zresztą im nie wolno doceniać sztuki, która nie jest muzułmańska, zresztą kiedyś też nie było sztuki świeckiej, w Europie można było tworzyć sztukę wyłącznie dla katolickiego Boga, tak było w baroku i renesansie (w muzyce przynajmniej).
Głośne sprawy Salmana Rushdiego, karykatur Mahometa, irańskich filmowców chyba wystarczająco mówią za siebie, że artyści nie boją się prowokować nawet islamistów, chociaż trzeba przyznać, że konsekwencje są dużo bardziej drastyczne, niż obrażanie katolików.
Viki, może postaw sobie pytanie dlaczego nikt nie obraża uczuć religijnych Świadków Jehowy, hinduistów i buddystów, za to nie grożą żadne konsekwencje, a przecież, jeśli szanujemy polskie prawo, to powinny być identyczne jak obrażanie uczuć katolików. Od razu Ci odpowiem: bo katolicyzm wrósł się w Europę i obie Ameryki (dzięki konkwiście, a to bardzo nieładna odsłona katolicyzmu rzymskiego, swoją drogą), więc do czego ma się odnosić sztuka europejska i amerykańska, do jasnej cholery? Do hinduizmu? Islamu? Buddyzmu?
Jezus był pierwszym komunistą, utworzył swoją komunę apostołów, był socjalistą- rewolucjonistą, czyli takim Che Guevarą, był nonkonformistą, partyzantem (walczył z rzymską okupacją), był wszystkim w jednym, oczywiście, przyjmując, że Biblia i Dzieje apostolskie mówią prawdę, co akurat jest mało prawdopodobne, a instytucja Kościoła jest dokładnym przeciwieństwem tego, co jest napisane nawet w tej mało wiarygodnej książce. Przecież to doskonała pożywka dla artystów! Jak można się im dziwić, że sięgają po taką symbolikę? Życie Jezusa aż prosi się o odkłamanie, to wymarzona postać dla artystów poza zbrodniarzami, a Kościół wręcz sam się prosi o artystyczną analizę.
Jasne, znajdą się tani prowokatorzy, którzy chcą wypłynąć na prowokacji poruszenia drażliwego tematu, tacy znajdą się wszędzie (Kościół ma swojego Lefebvre'a, Terlikowskiego, prof. Chazana, ks. Oko, czy jak mu tam, Rydzyka). Skoro mamy wolność, to ją miejmy. Niech katolicy nie chodzą na takie spektakle i koncerty grup death metalowych, a oni nie będą chodzić na spektakle typu Msza Św. Jest wilk syty (to nie do Ciebie, Abe) i owca cała.
Nie można tak tego zostawić? Zawsze trzeba się do każdego drobiazgu dopierdolić? Przepraszam za wulgaryzm, ale jesteśmy w "Teoriach sztuki", a tutaj to przystoi.