Tak pisze o ile rozumiem protestant:
Jedność jest przez nas rozumiana duchowo raczej niż organizacyjnie. Duchowo – czyli wspólne zrozumienie wiary (podstawowe przekonania teoloigiczne) i wspólnota w doświadczaniu Bożego działania są dla nas ważniejszym wyznacznikiem tożsamości niż tworzenie jednej struktury. Struktury w ogóle naszym zdaniem, choć bardzo przydatne, są wtórne. Bóg powołuje kościół suwerennie – przez swego Ducha, który zradza swe dzieci przez wiarę w Ewangelię w różnych miejscach świata, niezależnie od jakichkolwiek struktur. Struktury, kiedy się już pojawiają, w owych zakątkach świata z konieczności są lokalne, niepowiązane z innymi.
Naszym zdaniem to jednak nie jest problem. Różnorodność bowiem nie likwiduje wspólnoty. Nasze zrozumienie chrześcijaństwa to „jedność w różnorodności” a nie uniformizacji. Jesteśmy różni, ale dopóki łączy nas wspólny fundament wiary w ewangelię Chrystusową, która jest mocą ku zbawieniu każdego kto wierzy (Rz 1:16-17) to owa różnorodność jest błogosławieństwem. Staje się przekleństwem nie ze względu na bycie różnorodnością, ale wtedy, gdy brakuje owego fundamentu.
M. Wichary
http://proteologia.wordpress.com/2009/0 ... le-wyznan/
I powód(to samo źródło) oraz analiza:
Protestanci są podzieleni i to bardzo, ale to już każdy z nas wie. Jednak nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że będą się dzielić. Proces, jaki widzimy i będziemy widzieć z coraz większym natężeniem we współczesnym protestantyzmie, to zmierzanie do coraz większych podziałów a nie jedności.
Taka jest specyfika protestantyzmu, a wszystkiemu jest winna zasada sola Scriptura. Otóż ta zasada powoduje odrzucenie autorytetu, który by odpowiadał za interpretację Pisma, co rodzi setki a nawet tysiące różnych i błędnych interpretacji natchnionego tekstu. W zamian zasada ta mówi, że to właśnie Pismo ma być jedynym autorytetem samym w sobie.
Czyli Biblia poza samym tekstem do interpretacji wg Marcina Lutra zawiera też w sobie jego interpretację. Mówiąc prościej w Biblii winniśmy znaleźć rzeczy, według których mamy ją interpretować.
Niestety tu pojawia się problem i to duży, bo Biblia nie ma specjalnych załączników ani wbudowanych przypisów, które by mówiły jak każde słowo trzeba czytać i w jakim kontekście. Żałuję bardzo, ale niestety tak nie jest… Bóg jakoś nie chciał się dostosować do pomysłów Lutra i nie prosił go o autoryzację Biblii.
Już dawno zauważyli to Żydzi, którzy wydali oprócz tekstu Tory (ST) także Talmud będący zbiorem praw i tradycyjnych interpretacji poszczególnych fragmentów Pisma. Mimo, że właściwie wszyscy żydzi uznają Talmud to i tak nie przeszkodziło im to w wewnętrznych podziałach.
Także musimy sobie to uzmysłowić, że nie tylko sam tekst jest podstawą, ale wspólna jego interpretacja.
Ale z Pana krótkiego opisu protestantyzmu wynika, że nie ważna jest jedność organizacyjna tylko teologiczna.
Niestety muszę przyznać, że to raczej się nie sprawdza. Każdy zresztą może to zauważyć osobiście, nie mówię tu rzeczy, których nie można sprawdzić znajdując informacje o poszczególnych odłamach protestantyzmu i porównując ich tezy.
Patrząc na te wszystkie ruchy, prądy i Kościoły trudno mi zauważyć, co jest ich wspólną podstawą, o której Pan wspomina powyżej. Oprócz dogmatu o Trojjedynym Bogu i trzymaniu się zasady sola Scriptura to niestety nie widzę nic, co Kościoły protestancie łączy.
Przykłady można sypać jak z rękawa:
1. Luteranie, kalwini, metodyści i anglikanie chrzczą dzieci a reszta patrzy na nich nie rozumiejąc, czemu to robią i na podstawie, których fragmentów w Biblii.
2. Są Kościoły, które uważają, że to sobota jest dniem świętym, w którym Bóg odpoczywał i my też tak powinniśmy robić. Wszystkie inne Kościoły, ruchy i wyznania czczą dla odmiany niedzielę.
3. Adwentyści uznają jedne pokarmy za nieczyste a inne za czyste, reszta protestantów natomiast z ciekawością wertuje Pismo szukając tam potwierdzenia tych założeń.
4. Dodatkowo adwentyści uważają, że dusza ludzka umiera wraz z ciałem, co wywołuje uśmieszki u innych protestantów mówiących, że nie ma o tym w Piśmie ani słowa.
5. Są Kościoły protestanckie uznające aborcję za coś pożytecznego i co najważniejsze nie sprzecznego z Pismem (podałem parę przykładów w rozdziale o aborcji), reszta mówi, że oni zbłądzili i źle interpretują słowa Chrystusa.
Czy ktoś zrozumie, o co chodzi i kto ma rację? Na jakiej podstawie baptysta powie luteraninowi, że aborcja czy zachowania homoseksualne są grzechem skoro tamten powie, że nic o tym w Biblii nie słyszał. Ba, jak może luteranin żyjący w Polsce uznać, że jego koledzy luteranie będący w USA mylą się mówiąc, że eutanazja to nic złego? Na jakiej podstawie?
Na podstawie autorytetu Biblii?
Trzeba iść do przodu nie oglądając się za siebie.
ps. w Tym wpisie jest o alkoholu i seksie.