gwiazda pisze:Witaj CM
,,Buddyzm ma nauki o nieprzywiązywaniu się. Może to być mylone z pozbywaniem się emocji. Nieprzywiązywanie się to jednak coś innego, to zezwolenie by emocje płynęły wartko niczym górska rzeka podczas gdy przywiązywanie się jest podobne do stawów zamulonych gdzieś w lesie - emocje są zastane i ciągle te same, wszystko jest rozpatrywane z jednej emocjonalnie stałej perspektywy. Nieprzywiązywanie się nie jest wyzbywaniem lecz ciągłym puszczaniem emocji które się pojawiają by dać miejsce następnym."
Czyli jednym słowem nie będę się przywiązywać do niczego i do nikogo? Bo i po co. A to nie wiąże się się z pozbyciem cierpienia swojego? Zrezygnuję z kontaktu z dana osobą bo to przyniesie mi cierpienie? Nie kupię sobie pieska bo go i z czasem i tak stracę? O to chodzi?:)
Nie
Chodzi o to co napisałem - by emocje płynęły jak strumień bez zatrzymywania się w zamulonych starorzeczach.
gwiazda pisze:,,zezwolenie by emocje płynęły wartko niczym górska rzeka"-ładne słowa, ale jak to przeczytałam to moje pierwsze odczucie to:
wszystko po mnie spływa np.co czują inni bo najważniejsze, to to ,aby tylko mnie było dobrze,bo to ja jestem najważniejszy.
,,Powyższe nauki buddyjskie, w połączeniu z praktyką, powodują iż w człowieku jest mniej negatywnych emocji, np. złości na korki na ulicy. Czy jednak ktoś kto ze stoickim spokojem przyjmuje fakt korków nie odczuwa emocji? Niezupełnie - odczuwa spokój, radość bycia, kontempluje to co jest."
-przyjmuję z pokorą to co los mi sprezentuje na swej drodze życia?
Czasem przyjmuje a czasem kreuje. W zależności co się odczuwa w danej sytuacji. Nieprzywiązywanie pozwala do każdej sytuacji podejść emocjonalnie na świeżo. Zazwyczaj tak niestety nie robimy i interpretujemy ton głosu pani w kiosku Ruchu z perspektywy emocji nabrzmiałych i zastałych po rozmowie z szefem przy wyjściu z pracy. Rozumiesz?
gwiazda pisze:,,Buddyzm na nauki o obserwacji i uważności. Niektórzy mylą to z kontrolą. Jednakże uważna obserwacja to nie kontrola lecz przyzwolenie na to by każda emocja była świadoma od początku do końca."
Myślę że nie da się kontrolować emocji.Prędzej czy pózniej wybuchniemy.
Pozdrawiam.
Te wybuchy to właśnie te starorzecza - emocje, które się zatrzymały kiedyś zamiast przepłynąć od razu. Z czasem - w toku praktyki, widać coś więcej - to iż emocje pojawiają się i znikają w ułamkach sekund. I gdy są obserwowane (ale nie kontrolowane!) z taką dokładnością to płyną gładko - stają się tym do czego są stworzone czyli są dodatkowym zmysłem mówiącym nam o stanie otoczenia.
Przykładowo - gdy jadący na pasie obok kierowca wymusi pierwszeństwo to zazwyczaj budzi to u nas agresję. Gdy jesteśmy mało świadomą osobą - agresja ta ogarnia nas i trzyma nawet do czasu jak dojedziemy do domu i "obdarujemy" nią rodzinę. Gdy jesteśmy nieco bardziej świadomi to zaklniemy i pociśniemy gazu do dechy. Gdy jesteśmy jeszcze bardziej świadomi to po prostu zaklniemy i źle koledze kierowcy pożyczymy. Gdy jesteśmy już bardzo świadomi to przeżyjemy chwilę złości. Gdy jesteśmy bardzo ale to bardzo świadomi zaobserwujemy jak podnosi się nam ciśnienie i skacze adrenalina w odruchu na sytuację zagrożenia, gdy sytuacje rozwiążemy - reakcja opada. To jest właśnie nieprzywiązywanie się. Czy teraz to jasne?
Emocje są obrazem stanu organizmu naszego oraz reakcją na stan otoczenia tego organizmu. Takie jest ich znaczenie. Niestety - poprzez fakt "przywiązywania" się, budujemy z tych emocji trwałe psychiczne konstrukty, które usztywniają nasze reakcje i powodują błędne interpretacje tego co się wokół nas dzieje. Bo nawet jak nasz organizm właściwe zareaguje na bodźce i uruchomi emocje to kontrolę nad dalszym rozwojem emocji szybko przejmuje któryś z psychicznych konstruktów (np. strach, agresja, lęk, niepewność) i powoduje iż nasze działania są zupełnie nieadekwatne do sytuacji.
Resumując - człowiek nieprzywiązany jest w 100% emocjonalnie świadomy w każdej chwili swego życia
Czuje i reaguje natychmiast i ciągle.
Nieprzywiązanie należy w kontekście buddyzmy traktować jako stan psychiki do siebie samej (czy raczej do jej wytworów) a nie człowieka do świata zewnętrznego.
CM