Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia
: 04 paź 2014, 7:51
przekładasz tą filozofie na codzienne swe zycie ?maly_kwiatek pisze:Bardzo mi odpowiadają filozofia i zasady buddyzmu.
.
Imladis - Forum wielotematyczne dla świadomych ludzi. Ezoteryka, religia, duchowość, świadomość, medytacja, nowa ziemia
https://imladis.pl/
przekładasz tą filozofie na codzienne swe zycie ?maly_kwiatek pisze:Bardzo mi odpowiadają filozofia i zasady buddyzmu.
.
Dobrze powiedziane, Crows: ciCrows pisze:coś ci sie nie klei
co ty tu mi sugerujesz ? jakie uspokój nerwy , mnie spływa to co tu miedlisz tylko sie bawie twym bełkotemmaly_kwiatek pisze:Uspokój nerwy .
... jako "szmacenie" spostrzegasz.maly_kwiatek pisze:Oni sami się szmacą, a ja to spostrzegam.
Może tylko w treściach wymaganych do rejestracji na forum?maly_kwiatek pisze:No i nigdzie nie napisałem, ze jestem doskonały
O'cet pisze:... jako "szmacenie" spostrzegasz.maly_kwiatek pisze:Oni sami się szmacą, a ja to spostrzegam.
Ale ubaw .... go! go! :love1:
Ja wiem, tylko skonstruowałem zdanie per analogiam do mojego czcigodnego adwersarzaBolaren pisze:Da się... Równanie będzie fałszywe.
:yes:jaka jest różnica pomiędzy umysłem a Jaźnią?
- Nie ma różnicy. Umysł zwrócony do wewnątrz jest Jaźnią; zwrócony na zewnątrz staje się ego i całym światem.
To błędny pogląd. Według buddyzmu człowiek jak najbardziej może osiągnąć oświecenie, jest to poniekąd celem jego ziemskiej wędrówki.W rdzeniu buddyzmu jest mowa iż człowiek nie może osiągnąć oświecenia.
No niezupełnie. To mylna, zachodnia interpretacja buddyzmu sprzed kilkudziesięciu lat i pokutuje do dziś. Dowód znajdziesz w Diamentowej Sutrze. Forma i Pustka są tym samym. Jak więc można cokolwiek osiągnąć? Owszem - jest cały pakiet ćwiczeń medytacyjnych w buddyzmie i podobnych. I z tego wziął się pogląd iż można "wypracować" oświecenie.Gorgiasz pisze:To błędny pogląd. Według buddyzmu człowiek jak najbardziej może osiągnąć oświecenie, jest to poniekąd celem jego ziemskiej wędrówki.W rdzeniu buddyzmu jest mowa iż człowiek nie może osiągnąć oświecenia.
W Diamentowej Sutrze (Vajracchedika – prajna – paramita – Sutra) Budda poucza właśnie Subhuti jak osiągnąć Oświecenie : „Ogłoszę ci co mężczyzna i kobieta wielkiej cnoty szukający Doskonałego, Zupełnego Oświecenia mają czynić, jak kontrolować myśli.”Dowód znajdziesz w Diamentowej Sutrze.
Natomiast jeśli chodzi o:To czego naucza buddyzm to fakt iż za tego życia każdy może osiągnąć oświecenie.
- to pamiętajmy, że w buddyzmie nie ma Boga/boga, więc kto ma wyręczyć człowieka? Owszem, jest jak najbardziej wskazana i pożądana pomoc (na pewnym etapie) wyżej rozwiniętej (popularnie: duchowo) osoby, zwanej Mistrzem czy Guru, ale nie jest to warunek sine qua non.Nie oznacza to bynajmniej iż może to uczynić własnym wysiłkiem.
Obawiam się, że mylisz pojęcia. Poznanie prawdy o oświeceniu, jest to operacja czy osiągnięcie intelektualne/ rozumowe – sfera Manasu (wg terminologii rozpowszechnionej na Zachodzie) czy też „czitty” (według terminologii źródłowej). Natomiast osiągnięcie oświecenia jest stanem nieuwarunkowanym żadnymi czynnikami zarówno zewnętrznymi (świat fizyczny) jak i wewnętrznymi (umysł, psychika, poglądy). Istotnie, nie można poznać prawdy o oświeceniu, można je jedynie osiągnąć. I o tym mówi (miedzy innymi) buddyzm.Ćwiczenia medytacyjne mogą buddystę przyprowadzić do punktu w którym jest blisko poznania prawdy o oświeceniu ale nie może już nic - dosłownie i w przenośni zrobić, by ją poznać całkowicie.
To są paradoksalne sformułowania z buddyzmu zen lub buddyzmu chan. Nie można na nie się powoływać w argumentacji opartej na intelekcie/umyśle, gdyż ich zadaniem jest właśnie go ominąć, przekroczyć i wyłączyć z działania.Szukający oświecenia są jak dzieci błądzący we mgle.
W chrześcijaństwie tak, ale nie w buddyzmie; choćby dlatego, że Go nie ma.To Bóg zbawia człowieka.
Jaźń (termin z kręgu kultury zachodniej). Podejrzewam, że może Ci chodzić o Atmana. I wtedy (w skrócie) obowiązuje reguła „Tat Twam Asi” (Ty jesteś Tym). I nikt nikogo nie oświeca w żadną stronę.To Jaźń oświeca jaźni.
To prawda. Istnieje wiele jego nurtów; dwa podstawowe hinajana i mahajana są momentami wręcz sprzeczne między sobą. A w naszej kulturze i w naszych czasach, pakuje się często do niego wszystkie nurty myśli i religii Indii, łącznie z braminizmem i wedantą, którym buddyzm się przeciwstawiał (aczkolwiek z czasem przejął od nich sporo różnych elementów).Buddyzm jest na szczęście pojemny
Tak. Ty reszta też, bo przecież rozmawiamy na poziomie intelektu, posługując się logiką i to na dokładkę (przynajmniej na razie) zachodnią, dwuwartościową, arystotelejską. Co prawda teraz chcesz wykonać „manewr oskrzydlający”. Ciężka sprawa. Może coś z koanów?Bo prezentujesz powyżej argumentację logiczną, intelektualną.
Nie przekonuje mnie ten argument. Po pierwsze dlatego, że chrześcijaństwo o wiele silniej uwydatnia ten aspekt (przynajmniej w teorii), po drugie termin „serce' jest nazbyt nieokreślony i enigmatyczny, a po trzecie w dawnych czasach i kulturach, serce było uważane za siedlisko rozumu czyli intelektu – więc kółko się zamyka.Buddyjska droga to jednak nie tylko intelekt ale i serce.
Zgadza się. Ale mam wrażenie, że jesteśmy tutaj na tym etapie.Argumentacja intelektualna w buddyzmie jest tylko i wyłącznie narzędziem do wyzwolenia rozumu z jego kompulsywnych nawyków.
Buddyzm negował (i neguje) istnienie Brahmana. I nie tylko w kontekście intelektualnym – to by było zbyt proste, żeby nie powiedzieć prymitywne – ale w sensie pozazmysłowym i pozaumysłowym. A rozpowszechnione utożsamianie pojęcia Brahmana z naszym, dzisiejszym określeniem „Bóg”, prowadzi do zbyt wielu nieporozumień i jest stanowczo zbyt daleko idącym uproszczeniem.I w tym kontekście buddyzm neguje istnienie Boga.
To oczywiste. Skoro przekroczy się granice umysłu/intelektu, to dalej nie może nawet istnieć nauka, która jest pochodną właśnie tego umysłu i jego myśli. W pewnym sensie zresztą, o to w nim chodzi. Podejrzewam, że właśnie na Zachodzie, jest jej o wiele więcej, niż w oryginale, bo nasz umysł ma tendencję do intelektualizowania wszystkiego, a mówienie o tym, co będzie po jego przekroczeniu jako o niewerbalizowanym stanie, jest dlań niestrawne i robi tu własną nadbudowę.Tutaj buddyzm trochę jest kulawy, mało ma nauki w tym temacie. Szczególnie w wariantach buddyzmu najbardziej popularnych na zachodzie.
Hinduizm jest sztucznym terminem, wymyślonym przez Anglików w XIX wieku, którzy nie mogli się połapać w różnorodności religii panujących w Indiach oraz w panteonie tamtejszych bóstw i wpakowali wszystko do jednego wora. Czasem traktowano go, jako przeciwstawienie buddyzmowi, dżinizmowi i przede wszystkim islamowi, ale najczęściej wszystko było pomieszane (z wyjątkiem islamu). Choć trzeba przyznać, że z europejskiego punktu widzenia (zwłaszcza z punktu widzenia zawsze zadufanych w sobie kolonizatorów europejskich) mają one wiele wspólnych punktów (reinkarnacja, karma, dążenie do Oświecenia i Wyzwolenia i poniekąd uznawanie Wed). W hinduizmie znajdziemy zarówno monoteizm jak i politeizm czy ateizm. To określenie zbiorcze.Myślę iż to dlatego iż powstał jako opór przeciw hinduizmowi (taka rewolta wewnętrzna w Indiach).
Rozumiem. Tylko z buddyzmem, to nie ma wiele wspólnego.Stąd ja ostatecznie wylądowałem w naukach advaita-vedanty