martin1002 pisze:Pragnienia są prawdziwą naturą ciała fizycznego. Nie masz ciała - nie masz pragnień. To samo tyczy się wszystkich ciał subtelnych, niematerialnych. Dopóki one istnieją, istnieją także Twoje pragnienia.
"Uśmiercanie się" to dla mnie nic złego. Przecież nie możesz uśmiercić prawdziwej siebie, prawda?
Poszerzając świadomość, uśmiercasz swój dawny sposób postrzegania życia.
Czego zatem pragniesz, Lidko?
Poszerzając swoją świadomość jak najbardziej "uśmiercamy" poprzedni sposób postrzegania życia, masz rację. Jednak to znów dzieje się
samoistnie (tak, jak i samoistnie wygasają pragnienia w miarę poszerzania świadomości). I to jest naturalna droga zgodna z samym życiem, podczas gdy decyzja intencjonalnego "zlikwidowania" pragnień nie połączona ze wzrostem świadomości, to droga w odwrotnym kierunku.
Nie ma możliwości intencjonalnego "likwidowania" pragnień bez wzrostu świadomości. Można je zablokować, wyprzeć, a nawet "uśmiercić", jak się ktoś uprze. Ale to ma swoje konsekwencje, Marta.
Nie jesteśmy jedynie ciałem fizycznym
. A ponieważ
mamy ciała na dany moment, znaczy to, że to ma swój sens i cel. "Likwidując" intencjonalnie pragnienia, "likwidujemy" automatycznie samego siebie. Dlatego, że wszelkie pragnienia wywodzą się z jednego, jedynego:
duchowego pragnienia przejawienia się w rzeczywistości materialnej. "Się/siebie", czyli Miłości, którą jesteśmy i z której jest Wszystko, Co Jest.
Czyli mylisz się, sądząc, że jak nie ma ciała, nie ma pragnień. Nie ma ciała - jest pragnienie, które wyraża konkretną fazę istnienia i realizuje się poprzez wcielenie.
Inaczej mówiąc - na poziomie duchowym, gdzie jesteś integralną cząstką Jedności i Całości i jednocześnie Wszystkim, Co Jest - nie możesz się przejawić i nabrać wartości, bo jesteś jak ta świeca na tle światła słonecznego. Dlatego planujesz przejawić się (jakiś konkretny aspekt Miłości) w świecie względności, gdzie znajdziesz to tło, na którym staniesz się widoczna i które nada sens i Tobie, i Twojemu życiu. Do tego potrzebne Ci jest materialne ciało, ludzki rozum oraz tło w postaci materialnego życia.
Zatem na planie materialnym, gdzie "zyskujesz" odrębność (efekt uwarunkowań wynikający z postrzegania zmysłowego) i "tracisz" poczucie Jedności, masz dwie drogi do wyboru (oczywiście to bardzo uproszczony schemat, tylko po to, aby przekazać "mechanikę" zjawiska):
- Albo idziesz za pragnieniem duchowym, żyjesz pełną gębą, że tak powiem, szukasz sensu, stwarzasz go i jednocześnie automatycznie poszerzasz świadomość, co prowadzi nie dość, że do tego planowanego przejawiania się, to również do stopniowego i samoistnego wygasania pragnień,
- Albo nie słuchasz tego, co czujesz, kierujesz się swoim ludzkim rozumem i wybierasz to, co Ci się podoba, nie patrząc na to, czym to jest i wierząc innym, dzieląc, jak oni i wyobrażając sobie, że tam właśnie jest cała Prawda, podczas gdy samo życie aż krzyczy, że absolutnie nie (bo człowiek wtedy czuje się źle, traci sens, że nie wspomnę o całej tej życiowej negatywności, która zaczyna zalewać)).
Jeśli szuka się Prawdy w naszym umyśle, albo wokół niego, idzie się w dokładnie odwrotna stronę niż Prawda, którą, jako ludzie, możemy jedynie czuć (co nie znaczy, że nasz ludzki umysł "zły", dzięki niemu mamy też możliwość rozumienia, wyborów, wchodzenia poza uwarunkowania itd). I właśnie nasze materialne życie samoistnie koryguje nasze wybory, pokazuje nam, co jest prawdą, a co nie. Temu służy i taka w nim przeogromna wartość.
Kierowanie się umysłem ma miejsce na ogół w sytuacji, kiedy postrzega się życie od strony materialnej (swojego ludzkiego "ego", wielości, oddzielenia), kiedy zawierza się zmysłom i nie słucha duszy, kiedy człowiek wyobraża sobie Prawdę zgodną z postrzeganiem zmysłowym. A jest to dokładnie na odwrót i widzi się świadomość tam, gdzie jej nie ma oraz decyduje się na "odłączenie" tego, co materialne od tego, co duchowe, wierząc, że jedno z drugim ma niewiele wspólnego. To intencjonalne "pozbywanie się" pragnień wywodzi się z tego odwrotnego postrzegania i ma taki efekt, że jak "zabijesz" pragnienia, "zabijesz" jednocześnie to pragnienie, które Cię na ten świat powołało, czyli zniweczysz automatycznie cel i sens swojego życia, zanim jeszcze uświadomisz sobie sens i cel życia w ogóle.
Marta,
życie to jest jedna, spójna Całość, JEDNOŚĆ. Spokojnie, cokolwiek wybierzesz, do Źródła, z którego wszyscy się wywodzimy, i tak dotrzesz
. Ale możesz dotrzeć świadomie i do końca zachować samą siebie, że tak powiem, albo też, o ile uda Ci się "uśmiercić" Miłość, jaką jesteś w swojej prawdziwej Istocie wraz z Jej pragnieniem przejawienia się poprzez Ciebie - jako "energie do recyclingu", że tak brzydko, ale za to obrazowo powiem. Czyli jako energie, które posłużą innym duszom przejawiać się w ich aspektach Jedności.
Tu każdy dokonuje swoich wyborów i z ręką na sercu Ci mówię, że wszystkie są tak samo "dobre". Tak jak w przyrodzie nic nie ginie, tak i w Jedności, w tej jednej spójnej Całości, nic nie ginie. Zmienia tylko swoją postać. Masz rozum, posługujesz się nim, możesz dokonywać wyborów, które sama uznasz za najlepsze. Ja Ci tylko mówię, "że"...
A czego ja pragnę? W sumie tego, co właśnie robię, czym żyję, czyli wciąż żyć pełnią życia i przejawiać się na coraz wyższym poziomie (= w coraz bardziej bezwarunkowy sposób, ciało materialne w niczym tu nie przeszkadza, wprost przeciwnie, ono
umożliwia nam to przejawianie się w coraz pełniejszy sposób).