Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

332
To nie jest tak, ot wziąć i mieć.
Ta filozofia wdraża się nienachalnie.
Zasada powszechnej miłości odczytana po buddyjsku przemawia do mnie bardziej wyraźnie, niż ta sama zasada przekazana przez chrześcijan. I dlatego mi od buddyzmu łatwiej było ją zrozumieć i przyswoić.
Poznanie prostych praw Bożych danych światu - tego uczy buddyzm i to szalenie mi się przydało w rozumieniu świata. Chrześcijaństwo i nauka dały mi jedynie przekonanie, że takie prawa istnieją. Jednak same prawa poznałem dzięki buddyzmowi. Takie prawa jak prawo karmy, prawo wolnej woli. A przecież są one głęboko zapisane u źródeł wiary chrześcijańskiej, tylko przez chrześcijan słabo odkrywane. Niektórzy katolicy nawet uważają, że wszystko co ze Wschodu pochodzi - od diabła jest. Nie mogłem w to uwierzyć i badałem te wschodnie wpływy. Stąd moje rozeznanie. I przekonanie, że Bóg jest w Trzech Osobach, ale nie w dziesiątkach religii i sekt. Bóg jest Jeden, tylko objawia się i jest postrzegany na rozmaite sposoby. Stanowi to wyzwanie dla człowieka, by niezależnie od rodzaju wyznawanej religii ludzie kochali się. To wszystko mogłem zrozumieć dopiero po przyjrzeniu się własnej religii niejako z boku, z punktu widzenia religii i filozofii buddyzmu i w ogóle tak trochę z boku patrząc na religie, a skupiając główną uwagę na Bogu, którego buddyzm akurat nie zna zbytnio.
Cudne refleksje, cudne spostrzeżenia, niepowtarzalne i dające możliwość rozwoju własnej duchowości, własnego umysłu.
Ostatnio zmieniony 04 paź 2014, 9:53 przez maly_kwiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]https://zenforest.files.wordpress.com/2 ... .jpg?w=529[/img]

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

334
Crows pisze:coś ci sie nie klei
Dobrze powiedziane, Crows: ci

Uspokój nerwy i spróbuj ogarnąć to jeszcze raz.
Wszystkie znaczące religie nie są ze sobą sprzeczne. Gdyby były, to Bóg by się trochę ośmieszał, nieprawdaż?
A przecież się nie ośmiesza.
Ostatnio zmieniony 04 paź 2014, 11:11 przez maly_kwiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]https://zenforest.files.wordpress.com/2 ... .jpg?w=529[/img]

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

339
Poza tym rolą felietonisty forumowego nie jest doradztwo personalne ani psychoanalityczne.
Ta role polega na manifestowaniu odczuć, wyników analiz myślowych i opinii z nich wynikających.

Gdybym był doradcą Sienkiewicza, Tuska, czy Kopaczowej mówiłbym im inne rzeczy, niż tu piszę.
Tylko Sikorskiemu bym chyba mówił to samo, bo jemu jest, moim zdaniem, potrzebna terapia wstrzą - sowa.
Ostatnio zmieniony 04 paź 2014, 13:27 przez maly_kwiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]https://zenforest.files.wordpress.com/2 ... .jpg?w=529[/img]

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

342
maly_kwiatek pisze:No i nigdzie nie napisałem, ze jestem doskonały :P
Może tylko w treściach wymaganych do rejestracji na forum?
Poza tym podejrzeniem ... :rolleyes: istotnie, chyba nigdzie tego nie napisałeś.
Ostatnio zmieniony 04 paź 2014, 14:15 przez O'cet, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

353
jaka jest różnica pomiędzy umysłem a Jaźnią?
- Nie ma różnicy. Umysł zwrócony do wewnątrz jest Jaźnią; zwrócony na zewnątrz staje się ego i całym światem.
:yes:
Ostatnio zmieniony 13 lis 2014, 18:47 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

354
W rdzeniu buddyzmu jest mowa iż człowiek nie może osiągnąć oświecenia.
To błędny pogląd. Według buddyzmu człowiek jak najbardziej może osiągnąć oświecenie, jest to poniekąd celem jego ziemskiej wędrówki.
Ostatnio zmieniony 02 sty 2015, 19:19 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

355
Gorgiasz pisze:
W rdzeniu buddyzmu jest mowa iż człowiek nie może osiągnąć oświecenia.
To błędny pogląd. Według buddyzmu człowiek jak najbardziej może osiągnąć oświecenie, jest to poniekąd celem jego ziemskiej wędrówki.
No niezupełnie. To mylna, zachodnia interpretacja buddyzmu sprzed kilkudziesięciu lat i pokutuje do dziś. Dowód znajdziesz w Diamentowej Sutrze. Forma i Pustka są tym samym. Jak więc można cokolwiek osiągnąć? Owszem - jest cały pakiet ćwiczeń medytacyjnych w buddyzmie i podobnych. I z tego wziął się pogląd iż można "wypracować" oświecenie.

Advahuta Gita, wers 36:

"Jedni szukają jedności, drudzy dualności; jedni i drudzy nie znają
bezstronnej Rzeczywistości, poza podziałem na jedność i wielość."

Szukający oświecenia są jak dzieci błądzący we mgle.

To czego naucza buddyzm to fakt iż za tego życia każdy może osiągnąć oświecenie. Nie oznacza to bynajmniej iż może to uczynić własnym wysiłkiem. Ćwiczenia medytacyjne mogą buddystę przyprowadzić do punktu w którym jest blisko poznania prawdy o oświeceniu ale nie może już nic - dosłownie i w przenośni zrobić, by ją poznać całkowicie. Co nie oznacza iż nie może osiągnąć oświecenia w tym momencie i w każdym innym. To już jest kwestia Jaźni a nie jaźni. Jest to tożsame z chrześcijańskim zbawieniem przez łaskę Boga. To Bóg zbawia człowieka. To Jaźń oświeca jaźni. Nie na odwrót.

CM
Ostatnio zmieniony 02 sty 2015, 21:19 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

356
Dowód znajdziesz w Diamentowej Sutrze.
W Diamentowej Sutrze (Vajracchedika – prajna – paramita – Sutra) Budda poucza właśnie Subhuti jak osiągnąć Oświecenie : „Ogłoszę ci co mężczyzna i kobieta wielkiej cnoty szukający Doskonałego, Zupełnego Oświecenia mają czynić, jak kontrolować myśli.”

Nie wiem czy zauważyłeś, że sam sobie zaprzeczasz. Najpierw stwierdzasz, że jest mylną interpretacją to, że człowiek może osiągnąć oświecenie (jak ja stwierdziłem), a później:
To czego naucza buddyzm to fakt iż za tego życia każdy może osiągnąć oświecenie.
Natomiast jeśli chodzi o:
Nie oznacza to bynajmniej iż może to uczynić własnym wysiłkiem.
- to pamiętajmy, że w buddyzmie nie ma Boga/boga, więc kto ma wyręczyć człowieka? Owszem, jest jak najbardziej wskazana i pożądana pomoc (na pewnym etapie) wyżej rozwiniętej (popularnie: duchowo) osoby, zwanej Mistrzem czy Guru, ale nie jest to warunek sine qua non.
Ćwiczenia medytacyjne mogą buddystę przyprowadzić do punktu w którym jest blisko poznania prawdy o oświeceniu ale nie może już nic - dosłownie i w przenośni zrobić, by ją poznać całkowicie.
Obawiam się, że mylisz pojęcia. Poznanie prawdy o oświeceniu, jest to operacja czy osiągnięcie intelektualne/ rozumowe – sfera Manasu (wg terminologii rozpowszechnionej na Zachodzie) czy też „czitty” (według terminologii źródłowej). Natomiast osiągnięcie oświecenia jest stanem nieuwarunkowanym żadnymi czynnikami zarówno zewnętrznymi (świat fizyczny) jak i wewnętrznymi (umysł, psychika, poglądy). Istotnie, nie można poznać prawdy o oświeceniu, można je jedynie osiągnąć. I o tym mówi (miedzy innymi) buddyzm.
Szukający oświecenia są jak dzieci błądzący we mgle.
To są paradoksalne sformułowania z buddyzmu zen lub buddyzmu chan. Nie można na nie się powoływać w argumentacji opartej na intelekcie/umyśle, gdyż ich zadaniem jest właśnie go ominąć, przekroczyć i wyłączyć z działania.
To Bóg zbawia człowieka.
W chrześcijaństwie tak, ale nie w buddyzmie; choćby dlatego, że Go nie ma.
To Jaźń oświeca jaźni.
Jaźń (termin z kręgu kultury zachodniej). Podejrzewam, że może Ci chodzić o Atmana. I wtedy (w skrócie) obowiązuje reguła „Tat Twam Asi” (Ty jesteś Tym). I nikt nikogo nie oświeca w żadną stronę.
Ostatnio zmieniony 02 sty 2015, 22:56 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

357
Wreszcie ktoś mówi na poziomie o buddyzmie :) Dzięki za posta! Co prawda nie zgadzam się z Tobą. Buddyzm jest na szczęście pojemny i pozostanę przy swojej interpretacji.

A dlaczego się nie zgadzam. Bo prezentujesz powyżej argumentację logiczną, intelektualną. Buddyjska droga to jednak nie tylko intelekt ale i serce. Argumentacja intelektualna w buddyzmie jest tylko i wyłącznie narzędziem do wyzwolenia rozumu z jego kompulsywnych nawyków. I w tym kontekście buddyzm neguje istnienie Boga. Jednakże gdy umysł się od kompulsywnego myślenia uwolni to zaczyna się droga serca. A to inna sprawa. Tutaj buddyzm trochę jest kulawy, mało ma nauki w tym temacie. Szczególnie w wariantach buddyzmu najbardziej popularnych na zachodzie. Myślę iż to dlatego iż powstał jako opór przeciw hinduizmowi (taka rewolta wewnętrzna w Indiach). Hinduizm bardziej podkreśla drogę serca, bhakti. I tu pojawia się miejsce na Boga. Zderzenie tych dwóch poglądów - rozumu i serca, daje nieco inną perspektywę na Boga. Nie na osobowego dziadka ale na Brahmana właśnie. Stąd ja ostatecznie wylądowałem w naukach advaita-vedanty bo są dla mnie najbardziej kompletną drogą duchową. W advaita-vedancie jest więcej uczucia.

Co do używania przeze mnie innych terminów - np. Jaźni. Jestem zwolennikiem duchowości integralnej nauczanej przez Wilbera i podobnych. A to oznacza iż kompletność oraz skuteczność drogi duchowej wzrasta gdy łączy się doświadczenia religii wschodu i zachodu.

Ale dzięki za posta i miło by było czytać Cię w tych tematach więcej :)

CM
Ostatnio zmieniony 03 sty 2015, 11:59 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

358
Może na początek poprosimy Administrację, aby zechciała przenieść tę dyskusję o buddyzmie do nowego wątku lub już istniejącego o buddyzmie, bo tutaj ewidentnie nie jesteśmy już w temacie.
Obrazek

Buddyzm jest na szczęście pojemny
To prawda. Istnieje wiele jego nurtów; dwa podstawowe hinajana i mahajana są momentami wręcz sprzeczne między sobą. A w naszej kulturze i w naszych czasach, pakuje się często do niego wszystkie nurty myśli i religii Indii, łącznie z braminizmem i wedantą, którym buddyzm się przeciwstawiał (aczkolwiek z czasem przejął od nich sporo różnych elementów).
Bo prezentujesz powyżej argumentację logiczną, intelektualną.
Tak. Ty reszta też, bo przecież rozmawiamy na poziomie intelektu, posługując się logiką i to na dokładkę (przynajmniej na razie) zachodnią, dwuwartościową, arystotelejską. Co prawda teraz chcesz wykonać „manewr oskrzydlający”. Ciężka sprawa. Może coś z koanów?
Buddyjska droga to jednak nie tylko intelekt ale i serce.
Nie przekonuje mnie ten argument. Po pierwsze dlatego, że chrześcijaństwo o wiele silniej uwydatnia ten aspekt (przynajmniej w teorii), po drugie termin „serce' jest nazbyt nieokreślony i enigmatyczny, a po trzecie w dawnych czasach i kulturach, serce było uważane za siedlisko rozumu czyli intelektu – więc kółko się zamyka.
Argumentacja intelektualna w buddyzmie jest tylko i wyłącznie narzędziem do wyzwolenia rozumu z jego kompulsywnych nawyków.
Zgadza się. Ale mam wrażenie, że jesteśmy tutaj na tym etapie.
I w tym kontekście buddyzm neguje istnienie Boga.
Buddyzm negował (i neguje) istnienie Brahmana. I nie tylko w kontekście intelektualnym – to by było zbyt proste, żeby nie powiedzieć prymitywne – ale w sensie pozazmysłowym i pozaumysłowym. A rozpowszechnione utożsamianie pojęcia Brahmana z naszym, dzisiejszym określeniem „Bóg”, prowadzi do zbyt wielu nieporozumień i jest stanowczo zbyt daleko idącym uproszczeniem.
Tutaj buddyzm trochę jest kulawy, mało ma nauki w tym temacie. Szczególnie w wariantach buddyzmu najbardziej popularnych na zachodzie.
To oczywiste. Skoro przekroczy się granice umysłu/intelektu, to dalej nie może nawet istnieć nauka, która jest pochodną właśnie tego umysłu i jego myśli. W pewnym sensie zresztą, o to w nim chodzi. Podejrzewam, że właśnie na Zachodzie, jest jej o wiele więcej, niż w oryginale, bo nasz umysł ma tendencję do intelektualizowania wszystkiego, a mówienie o tym, co będzie po jego przekroczeniu jako o niewerbalizowanym stanie, jest dlań niestrawne i robi tu własną nadbudowę.
Myślę iż to dlatego iż powstał jako opór przeciw hinduizmowi (taka rewolta wewnętrzna w Indiach).
Hinduizm jest sztucznym terminem, wymyślonym przez Anglików w XIX wieku, którzy nie mogli się połapać w różnorodności religii panujących w Indiach oraz w panteonie tamtejszych bóstw i wpakowali wszystko do jednego wora. Czasem traktowano go, jako przeciwstawienie buddyzmowi, dżinizmowi i przede wszystkim islamowi, ale najczęściej wszystko było pomieszane (z wyjątkiem islamu). Choć trzeba przyznać, że z europejskiego punktu widzenia (zwłaszcza z punktu widzenia zawsze zadufanych w sobie kolonizatorów europejskich) mają one wiele wspólnych punktów (reinkarnacja, karma, dążenie do Oświecenia i Wyzwolenia i poniekąd uznawanie Wed). W hinduizmie znajdziemy zarówno monoteizm jak i politeizm czy ateizm. To określenie zbiorcze.
Stąd ja ostatecznie wylądowałem w naukach advaita-vedanty
Rozumiem. Tylko z buddyzmem, to nie ma wiele wspólnego.
Ostatnio zmieniony 03 sty 2015, 18:34 przez Gorgiasz, łącznie zmieniany 1 raz.
http://wydaje.pl/e/szelest-zamknietych-drzwi
http://chomikuj.pl/LittoStrumienski/Gen ... 705218.pdf
http://wydaje.pl/e/genesis-w-poszukiwan ... losci-cz-2

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

359
Hej.

Nie chodzi mi Gorgiaszu o manewr oskrzydlający. Dla jasności - nie piszę z Tobą by Cię przekonać. Piszę by przedstawić mój punkt widzenia. Dlatego koany sobie darujmy. To co chciałem Ci przekazać w tym stwierdzeniu o "intelektualnym podejściu" to dokładnie to co napisałem. Buddyzm bardzo mocno rozwinął się w obszarze dyskursu intelektualnego. Można w nim ugrzęznąć na lata. Ja tak miałem - za oświeconego uznałem się pierwszy raz wiele lat temu, jeszcze za czasów mojej praktyki zen w szkole Kwan-Um. To była oczywiście iluzja. Zrozumienie to nie to samo co wgląd. Ja miałem wtedy tylko zrozumienie. Z mojego doświadczenia każda ścieżka duchowa ze wschodu jest, nawet pomimo całej rozbudowanej otoczki jaką ma np. buddyzm, zależna od nauczycieli. Jeśli praktykuje się w szkole w której nie ma oświeconego nauczenia to jest trudno. Kontakt z żywym oświeconym człowiekiem budzi w człowieku to o czym ja próbuje mówić: ścieżkę serca. Może ona się obudzić na różne sposoby, najczęściej jest to bhakti - czyli oddanie się swemu guru. Na mnie to niestety nie działa. Za to działa na mnie to co jest esensją praktyki advaita-vedanty zapoczątkowaną przez Sri Ramane Maharisziego czyli zapytywanie się, najpierw w umyśle, potem w sercu a na koniec bez kontekstu "Kim jestem?". Jest to proste i wystarczające. A próbowałem z buddyzmu zarówno praktyk tybetańskich, zenu koreańskiego i praktyk theravady. Najbliższa temu co czuje teraz była z perspektywy czasu szkoła tybetańska. Tam jest więcej uczucia.

Serce w buddyzmie. Znasz nauki Gempo Roshiego? Mi swego czasu bardzo pomogła w drodze jego praktyka Big Mind Big Heart. W Polsce propaguje ją szkoła Kanzeon sp Małgosi Braunek. Gempo wyraźnie podkreśla w niej właśnie tą kolejność - najpierw Big Mind, potem Big Heart. Sam podkreśla iż odkąd wdrożył tą praktykę w swojej szkolę osiągnął znaczące postępy w pracy z uczniami (jeśli tak to można określić). Niestety różni podają iż w zasadzie tylko praktyki BMBH z nim prowadzone są skuteczne. Co znów jest argumentacją na to co pisałem powyżej iż żywy oświecony nauczyciel z którym się ma kontakt jest kluczowy. Praktyka serca otwiera się w obecności takiego nauczyciela. Jest to kluczowe jak diabli bo wiem co się ze mną działo podczas satsangu z Moojim w Krakowie. Zgadzam się iż określenie "droga serca" jest tak szerokie iż można do niego wrzucić wszystko i nic. Dlatego ja w drodze serca stosuje narzędzia porządkujące jakie wypracował Wilber w swej duchowości integralnej - rozróżniam drogę serca pre i trans personalną z całą domeną błędów pre-trans oraz fulkrum na poszczególnych etapach jakie rozpoznał i opisał Wilber. I tego właśnie w buddyzmie nie ma. To daje mądrość zachodu dopiero. W drodze umysłu trudno się cofać. Można utknąć co najwyżej w koleinach na długo. W drodze serca łatwo pomylił ckliwość i oddanie za którymi tak naprawdę jest potrzeba bezpieczeństwa, bycia kochanym i docenianym z miłością wychodząca, dająca, akceptująca. To dwie różne drogi. Próbowałem nie raz i nie dwa tu o tym rozmawiać ale okazało się to zbyt ciężko strawne. A szkoda bo to wg mnie bardzo duży wkład Wilbera (nomen omen buddysty zen) w duchowość.

Piszesz że jesteśmy tutaj na etapie uwalniania umysłu z jego kompulsywnego myślenia. Ja się nie przyłącze do tej samooceny jeśli pozwolisz :)

Buddyzm neguje Brahmana. Oczywiście. Trudno się z tym nie zgodzić. Buddyzm neguje wszystko. Dlatego JP2 określił mylnie buddyzm seterologią negatywną z czego na szczęście z czasem się wycofał. Ta negacja wszystkiego to tylko narzędzie. Droga 12 kroków wyraźnie to mówi. Cytowałem tu nie raz jeden bardzo dobry koan (a jednak...) o dziewczynce która idąc z babcią do świątyni buddyjskiej doznała oświecenia i zaczęła skakać po posągach buddy ku przerażeniu babci ale mnich szepnął jej coś do ucha i wtedy uklękła przy babci i zaczęła się modlić. O tym też pisał znakomity założyciel szkoły Kwan Um - Soen Sa Nim w swoich przypowieściach w tomie "Strzepując popiół na Buddę". Nazywał to zagubieniem w pustce. Wyjściem z tej pustki na powrót do życia jest właśnie droga serca. A tu znów trzeba nauczyciela. I koło się zamyka.

Zgadam się z iż hinduizm to pojęcie sztuczne. Ja go używam bo jest ogólnie przyjęte. Odnosząc się do hinduizumu odnoszę się jednak do całego bogactwa religii Indii, którego różnorodność tylko dodatkowo argumentuje na rzecz tego iż to wszystko to tylko narzędzia - dla każdego odpowiednio dopasowane, prowadzące do poznania natury rzeczy. Czy ktoś idzie za osobowym bogiem, bezosobowym, za pustką, za czymś tam - jeśli osiągnie sukces (nie on, to uproszczenie rzecz jasna) to będzie w tym samym miejscu, niezależnie z której strony przyjdzie. Kluczowe jest jednak rozpoznanie po drodze czy traktuje to jako narzędzie czy też jestem w tym czy innym iźmie z tradycji czy kultury. Bez tego rozpoznania trudno o sukces.

Co do advaita-vedanty i buddyzmu to raczej mają wiele wspólnego. Najbardziej z dzog-czen tybetańskim i zenem właśnie. Wszystkie te trzy drogi są maksymalnie radykalne w swej interpretacji doktryn swych, nazwijmy to macierzystych religii i wszystkie stawiają na prosty przekaz - zrób to teraz. Nie czekaj. Wszystko możesz osiągnąć właśnie w tym momencie. A to co w nich osiągasz jest dokładnie tym samym. Z mojego jednak doświadczenia dla umysłu zachodniego zen jest zbyt trudny bo za bardzo ciągnie w intelekt a na to jesteśmy niestety podatni. Tybet zaś zbyt ciągnie w stronę błędów pre-trans w drodze serca. Dlatego stawiam na advaite i ją polecam jak się mnie ktoś spyta.

CM
Ostatnio zmieniony 05 sty 2015, 11:20 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Buddyzm - Inny Punkt Widzenia

360
Znajomy buddysta, który wywarł duży wpływ na mnie i wiele się od niego nauczyłem, był mistrzem negacji. Potrafił w chwilach szczególnych zanegować WSZYSTKO.
Słyszałem mędrców ZEN, którzy swoją negacją zarażali słuchaczy.

Dlatego, nie wpadłem całkiem w objęcia buddyzmu, mimo, że to filozofia miłości, tylko zachowuję do niego należny dystans.
Zdecydowanie wolę chrześcijaństwo, w którym zamiast negacji jest akceptacja.
Akceptacja życia, które jest wielobarwne, a nie czarno - białe.
Jest prawdziwe. I bardzo przydatne dla nas - ludzi - jako szkoła.
Ostatnio zmieniony 05 sty 2015, 12:39 przez maly_kwiatek, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]https://zenforest.files.wordpress.com/2 ... .jpg?w=529[/img]

Wróć do „Buddyzm”

cron