DROGA REDAKCJO BRAWO GERL...
Piszę o tym na forum, co najmniej jak jakaś nastolatka, bo może odnośnie niezrozumienia płci przeciwnej, ktoś mi wytłumaczy zachowanie pewnego osobnika. Krótko mówiąc, musiałabym przeprowadzić jego eksterminację, ale że nie posiadam licencji na bazookę, na razie korzystam z opcji ''bądź chamska'', chociaż działa jak na razie nieskutecznie.
Jak na mój gust, koleś jest zwyczajnie tępy, ale może ktoś z was dostrzeże jakieś psychologiczne aspekty zagadnienia...
Dodam, że nie jest to historia z czasów gimnazjalnych, ale rzeczy dziejące się na dniach. Bohaterami są ludzie dorośli, przynajmniej według metryki.
Otóz pracuję dorywczo przy akcji promocyjnej pewnej szkoły. W grę wchodzi rozdawanie ulotek połączone z agitacją przez megafon i noszeniem flagi/transparentu. Akcje wyglądają tak, że po starówce chodzą razem wie osoby: jedna niesie flagę albo megafon, a druga rozdaje ulotki. Trwa to mniej więcej trzy, cztery godziny dziennie.
W tej pracy poznałam właśnie ową osobę, napiszmy o niej XXX.
Osobnik ówże nie jest traktowany przeze mnie w sposób szczególny. Wiadomo, że jeśli chodzę z kimś po 4 h po mieście, to trudno milczeć, po prostu rozmawialiśmy.
Pierwszego dnia pracy, w połowie mojej opowieści, ile zarabia się w Carrefourze na wykładaniu towaru, koleś nagle wypalił ''TO JESTEŚ WOLNA, TAK?'' Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się zorientować, o co mu chodzi. ''Wolna...że w sensie czy robię coś po pracy...a nie, czy mam chłopaka? '' ''Nooo...'' ''A to nie. Nie jestem wolna''. I zmieniłam temat. Nachal szuka dziewczyny, pomyślała, obczaił okazję do randki, ale powiedziałam mu że nie jestem wolna, da spokój.
Później, w gabinecie kierowniczki:
- Ja to byłabym skłonna tylko do końca ferii, bo potem wyjeżdżam...
XXX: (już na zapleczu, gdy chowaliśmy służbowe kurtki) Gdzie jedziesz?
Ja: Wyprowadzam się...do Olsztyna.
XXX: Po co? Tu ci niedobrze?
Ja: Nie no, mówiłam ci że mam chłopaka, do niego właśnie jadę. Tak liczyliśmy, że na dojazdy i telefony idzie więcej kasy niż na wynajem, więc...no przenoszę się...a poza tu mi się kończy praca...no i parę innych rzeczy, nie chcę o tym gadać. Nie będę miesiącami nosić tych ulotek.
XXX: (chwila namysłu) Aha. A przyjeżdżać będziesz? To skoczymy sobie gdzieś wtedy, nie?
Ja: Raczej będę, do znajomych do Ostrowa, albo tu po resztę rzeczy...
XXX: Ale spotkamy się wtedy?
Ja: (niezdecydowanie i zaskoczona) No nie wiem, może.
XXX: A długo jesteś z tym chłopakiem?
Ja: Na wiosnę będzie jakoś rok, a co...?
XXX: Nic....
**********
Dałam mu swój telefon, bo przychodził na zmianę godzinę przede mną, a było tak, że padał śnieg z deszczem i wtedy mieliśmy nie chodzić, więc miał mnie zawiadamiać, czy jest sens, żebym w ogóle zbierała tyłek i przychodziła do pracy, jeśli kierowniczka miałaby powiedzieć, że dziś nie chodzimy.
**********
Dostałam sms z misiem ułożonym ze znaczków interpunkcyjnych.
Ja: (sms) A z jakiej to to okazji?
XXX: Nijakiej hehe lubiem cie.
(pisownie oryginalna)
****************
Następnego dnia przyjęłam taktykę demonstracji, w jakim szczęśliwym związku żyję. Opowiadałam ciągle o przeprowadzce, demonstracyjnie mówiłam, że idę zadzwonić do chłopaka. Gdy poszliśmy po pracy na grzańca (miałam ochotę, towarzystwo mnie nie obchodziło, chciał postawić, ale się nie zgodziłam) dzwoniłam nawet przy nim, nie szczędząc ''kochanie'' itp.
***************
Smsy pisane były ciągle, choć mniej misiowo. Tzn.- on pisał, ja odpisywałam na jeden na pięć, głównie interesowało mnie, czy pada śnieg. xD
**************
W weekend stałam jako hostessa na psiej karmie. Każdego, komu o tym mówiłam, zapraszałam w żartach, że może kupić ode mnie whiskasa. XXX pytał, czy pójdę z nim w sobotę na piwo. Nawet jakbym miała czas, to mam 10 innych osób z którymi bym poszła chętniej niż z nim. Powiedziałam o tej karmie, żeby przyszedł sobie do Carrefoura kupić puszkę whiskasa. To było bardziej w żartach.
Stoję na promocji, XXX wyłania się zza półek. Chwilę mogłam pogadać, ale musiałam obsłużyć klientów. A ten lezie za mną! Na szczęście dochodziła 14, pora mojej przerwy. Powiedziałam, że idę.
XXX: Oki, poczekam
Ja: A nie musisz już na autobus?
XXX: Nie. Mam dopiero za 4 godziny.
Ja: No ale ja tu pracuję...
XXX: No to co, pogadać chyba możesz.
Ja: (wrukwiona) Idę na przerwę.
Wykombinowałam, że kontrola tego dnia już była, więc mogę sobie zrobić przerwę półgodzinną. Wtedy na pewno zniechęci się i zmyje.
Wracam.
Zadowolony XXX wychodzi zza półki....
Kręcił się jeszcze pół godziny, aż przylazła ochrona, opieprzając mnie że przychodzą znajomi, a jego przegonili. Jeszcze chciał się z nimi kłócić...
*********
Byłam naprawdę zła, co za bezmyślny kretyn, żeby mnie jeszcze w kłopoty w pracy wpędzać. Zaczęła się litania smsów z przeprosinami, na które nie odpisywałam. Wtedy zaczął wydzwaniać. Potem napisał smsa. ''Jesteś wspaniałom dziewczynom i to były cudowne 4 dni''.
Ja (sms) Sorki, nie ogarniam cię. Ja 4 dni roznosiłam ulotki.
XXX: Tak, ale jesteś wspaniałom osobom i szkoda że wyjerzdzasz.
Ja: A ja się cieszę, bo wreszcie zobaczę swojego chłopaka i uwolnię się od kłopotu z pracą i mieszkaniem.
XXX: Umrę, jak wyjedziesz
LOL.
Ja: WEz bez takich tekstow, znasz mnie 4 dni, a żyłeś beze mnie znacznie dłużej. Nie wiesz nic o mnie i mnie nie znasz.
Znowu jakiś słodzący sms, który olałam
*********
Potem, gdy byłam chora i jeden dzień nie zjawiłam się w pracy, wysłał mi sms ''jak tam katarek, biedactwo MOJE? Jak cos by było nie tak, wal do mnie jak w dym, SKARBUŚ''.
Nerwy mnie wzięły, jeszcze przez przypadek Nass by mi takie smsy przeczytał i pomyśli, że prowadzę naprawdę romans z tym burakiem!
Napisałam ''Nie jestem ''twoja'' a poza tym, skarbuś też się mówi do dziewczyny, a nie do koleżanki. ''
Odpisał : ''Dla mnie bendziesz wyjontkowom osobom zawsze.''
********
Potem od drugiego gościa pracującego przy ulotkach, dowiedziałam się, że XXX zawsze się dopomina, że chce chodzić z ulotkami, gdy ja idę z megafonem i kierowniczka myśli, że coś jest na rzeczy. I mówił mu ponoć, że ma zamiar mnie dziś odprowadzić pod sam dom, że ponoć mnie gdzieś w sobotę zaprasza. (?) [ Z tego co wiem ze swoich planów, w sobotę po pracy spotkam się pewnie z kimś ze znajomych, a potem idę się do końca pakować]. XXX dostał opierdol. ''Słuchaj, nie jestem ślepa, znam się na ludziach, gdyby nie to że wiesz, że mam faceta, tak na poważnie, to byś do mnie uderzał, prawda? Po co ty sobie robisz nadzieje...''
XXX: Nadzieja jest matką głupich...
Ja: No właśnie...to żeś dobrze ujął.
XXX: Ale jakby go nie było?
Ja: To pingwin by nie miesiączkował....
trzask drzwiami z mojej strony.
**********
Dziś:
Poprosił, czy jak będę wyjeżdżać, dam mu swoje zdjęcie, to będzie w portfelu nosił. Wyjęłam portfel i pokazuję zdjęcie swojego chłopaka.
Ja: Widzisz co to jest?
XXX: Co to za gościu.
Ja: Mój chłopak. To ci powinno wyjaśnić, co się nosi w portfelu i czemu ci nie dam mojego zdjęcia.
Zaczął gadać głupoty, że zrobi mi zdjęcie telefonem i wstawi na nk, (nie mam na szczęście...a może na nieszczęście, bo nie interweniuję) podpisując że fajną laskę poznał. Wkurzyłam się i szłam przez całą ulicę parę metrów przed nim.
*********
Po dłuższym czasie:
Ja: K****, XXX, czy ty jesteś głuchy, czy tępy? Zrozum, jestem w normalnym, fajnym związku, ty jesteś kolegą z pracy, sorry jeśli cię dotknęło, ale nie dosłownie nie potrafię wytłumaczyć! Nie wiem na co ty liczysz.
XXX: Na nic nie liczę...Tak po prostu...fajna jesteś, hehe.
Ja: To po co te smsy i od rana zapraszanie mnie na kawę, gadanie że mnie pod dom odprowadzisz? Ja nie chcę, to nie ma sensu!Nawet nie sensu, po prostu nawet nie ma sprawy! Kurde, gadam z tobą jak z Rafałem, jak z panią Jadzią, ja nic nie robię!
XXX: Samo się robi przecież, hehe
Ja: Chyba z twojej strony wyłącznie, bo ja nawet o tobie nie myślę, jeśli mnie nie denerwujesz akurat.
XXX: A niby w czym ten twój facet jest lepszy ode mnie?
Przegięcie. Miałam ochotę dać w pysk.
Ja: Łażę z tobą po mieście, bo razem pracujemy i jeśli odezwanie się do ciebie uważasz za podrywanie, to ja mogę milczeć. We wszystkim lepszy!
XXX: No co, taki zajebisty?
Ja: Nie chodzi o zajebistość,jest mi dobrze, mam k*** swoje życie, ty mnie znasz od tygodnia i naoglądałeś się za dużo seriali.
Do końca dnia się nie odzywałam, albo fukałam na niego, że krzywo niesie flagę.
Czy istnieje jakieś wyjście poza szybkim zabójstwem? Tłumaczę debilowi jawnie, że mam faceta, widzi że do niego jadę,a łazi za mną, pisze...Tzn, dziś na szczęście już milczy po tej awanturze. I jutro widzę go po raz ostatni na szczęście...ale cholera go wie...zapowiedział się, że przyjedzie do Olsztyna i mnie znajdzie.
Nawet jakbym była wolna, to bym się nim nie zainteresowała, bo jest raczej tępy, nie wiem za bardzo o czym z nim rozmawiać poza wysokością pensji brutto na terenie miasta i nie tylko, oraz imprezami. Nie jestem też pięknością, a w pracy łażę w firmowych czapeczkach i ohydnych, zielonych kurtałkach, w dodatku przyłażę czasem nieumalowana, ostatnio jestem total zakatarzona, więc teoria kuszenia wyglądem odpada. Nawet szpilek nie noszę.
Jednym słowem: już na wszelkie fronty jest powiadomiony, że nie ma szans, a mimo to się doczepia. Powiecie, nie przejmować się, ale to jednak irytuje....
W dodatku,wszelkie nachalne ataki w rodzaju ''W czym on jest lepszy'' i zapowiedzi, że pojedzie na drugi koniec Polski za mną, traktuję jako atak na swój związek, a tutaj się już robi ze mnie wściekły pitbull. Jeśli po weekendzie zacznie pisać bzdury, jestem skłonna nawet zmienić numer.