Re: motylki zen

1
Jestem skonfundowany. Zaczynam się zakochiwać w znajomej z pracy a ona na subtelne, spontaniczne - nieplanowane, flirty odpowiada. Zawsze uważałem, że potrafię kochać więcej niż jedną kobietę na raz :-) ale świat nie jest chyba gotowy na takie "standardy"...To jest dziwne bo rozsądek mówi mi stop, to efekt zmęczenia chorobą żony, szukasz ucieczki i inne takie pierdolety a każde spotkanie i tak elektryzuje... Cholercia. Z pewnej perspektywy jestem obrzydliwy, z innej naturalny. Znów się wszyscy buddowie budzą w głowie i zaczyna się sejmikowanie... A już cholery pozamykałem w klatkach nicości...
Ostatnio zmieniony 23 gru 2015, 17:34 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

3
Jako nieskończona świadomość przeżyłem już wszelkie możliwe lincze - żaden nie będzie dla mnie nowością :)
A prościej - naprawdę jestem wolnym człowiekiem. Jeśli czyjeś opinie poruszają we mnie nuty smakujące cierpko to tym lepiej, bo wychodzi na jaw mnie jeszcze więcej tego co konstytuuje moje subiektywne "ja" i nieświadomie filtruje mi teraźniejszość.
Ostatnio zmieniony 23 gru 2015, 18:29 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

4
Wiesz, ja to świadomie obserwuje jako syndrom ucieczkowy jakiejś części mnie. Zdaję sobie z tego sprawę. Co będzie dalej nie wiem - wszak wolnej woli nie mam :-) Mogę przewidywać, że przeważy ta część mnie która nie chce nikomu sprawiać zbędnego cierpienia i pewnie to zastopuje i wyciszy. Ale samo w sobie obserwowanie motylków teraz, gdy jestem daleko dalej na drodze niż przed laty jest bardzo ciekawe. Wyraźnie widać, że zakochiwanie się to czysty egoizm oraz ruch od nieświadomości - biologia po prostu a nie coś wzniosłego, druga strona "służy" do zaspokajania potrzeb własnych jeśli do nich pasuje, a jej "idealizowanie" to sztuczka umysłu by to przed sobą samym ukryć. Cóż, trick natury na zmuszenie nas do przedłużania gatunku :)

Jak widzisz nie jestem specjalnie kandydatem do wenezuelskich odcinków o miłosnych zakrętach ;)
Ostatnio zmieniony 23 gru 2015, 19:58 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

5
Z drugiej strony trzeba się zdawać na instynkt życia w nas - nie można wszystkiego pacyfikować idealistycznymi myślami i uczuciami. Wszak komu zaszkodzi mały prosty skok w bok? Zależy od oczekiwań stron. Niestety obawiam się o drugą stronę i intencje bo koleżanka jest samotną rozwódką. Ech. Jak widać buddowie we mnie się rozgadują. Czas zająć ich czymś innym ;)

A może to wszystko gra mojego umysłu? Dostrzeganie czegoś czego nie ma by uciekać od tego co na co dzień?

Z drugiej strony nikt inny z pracy nie zadzwonił do mnie wieczorem przed świętami jadąc właśnie na święta "do mamy" (czyt: nie jestem w związku) by od tak pogadać nawiązując luźnymi pretekstami do pracy.

No nie?

Interesują mnie wszelkie opinie. W sprawach damsko-męskich zawsze byłem pokraczny. W sumie to żona wyrwała mnie a nie ja ją ;)
Ostatnio zmieniony 23 gru 2015, 20:09 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

6
Chyba to nie istotne czy świat jest na coś otwarty czy nie, tak przynajmniej myślę.. Żyjesz życiem, w którym Twoja żona ma coraz mniejszy udział i problem jest taki, czy potrafisz tak żyć, by móc odważnie spojrzeć w lustro a żonie w oczy.
Ostatnio zmieniony 23 gru 2015, 22:53 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: motylki zen

7
Tak, potrafię. Dlatego to akurat nie jest istotne. Nieważne co zrobię to zawszę jestem ja więc jak można sobie samemu zaprzeczać? By nie mieć odwagi ktoś musi mieć znaczącą część siebie odłączoną lub nawet nierozpoznaną a naznaczoną tym co tą odwagę odbiera. Tym bardziej trudno mieć dylematy jak się ma świadomość iż to nie wybór a prawa przyczyny i skutku. To tylko siła wiary w kontrolera podtrzymuje inne fałszywe duchy w głowie. Tego który nie może spojrzeć w lustro i tego który może.

Z żoną, z racji Jej choroby, żyjemy jak brat z siostrą od około 10 lat. To zmienia relację. Właśnie na taką "towarzyszącą sobie w cierpieniu" a nie męsko-damską. Jednego dnia jestem współwinnym przyczyny a drugiego dnia jestem pomocą w walce. Nie pamiętam już dnia w którym byłem mężem. Dlatego mówię około 10 lat. Dlatego jestem na tym forum jako civil - monk. Teraz rozumiecie znaczenie :) Cywilny, tj. nie święcony, mnich. Proste.
Ostatnio zmieniony 23 gru 2015, 23:07 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

8
Tak to forma odskoczni, ale uwazaj, to raczej nigdy nie konczy sie dobrze, strasznie mąci w glowie i ogolnie odbija sie negatywnie na psychice wszystkich stron. I tak, to idealny spektakl do wewnetrznej obserwacji, najlepiej jednak jesli pozostanie tylko w sferze fantazji. Najlepiej delikatnie odmierz granice juz teraz, zanim atmosfera w pracy stanie sie niezreczna.
Ostatnio zmieniony 24 gru 2015, 6:54 przez rosa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: motylki zen

9
Uwzględniając drogę do pracy, pracę i powrót poza domem spędzam od bardzo dawna około 11-12 godzin dziennie.

W pracy przeżywam sukcesy małe i duże, w pracy się bawię. Z żoną spędzam poza weekendami może z 2 godziny w takim typowym dniu. Te 2 godziny to w zależności od dnia biczowanie mnie jako współwinnego choroby lub rozmowa sprowadzająca się do tego iż Ona nie ma już sił i chce umrzeć, że mam ją zabić lub sama to zrobi, oraz narzekanie na lekarzy i świat, "za co mnie to spotyka" i takie klimaty. Ja głównie walczę o podtrzymanie nadziei, rozluźnienie atmosfery choć o to mi trudno bo jestem "out of energy". Weekendy to to samo co te 2h w tygodni tylko przez 12h. Od paru lat subtelnie próbowałem skierować żonę na siłę w Niej samej, na wiarę w coś większego w czym może znajdować oparcie gdy mnie nie ma - a nie ma mnie większość czasu. Chyba się udało. Żona staje się coraz bardziej wierząca. Ostatecznie wybrała katolicyzm.

Poszła nawet do spowiedzi bo chciała przyjąć Komunię na święta. Niestety nie dostała rozgrzeszenia bo żyje w grzechu - mamy tylko ślub cywilny. Poprosiła mnie więc o ślub Kościelny. Dla mnie to nie problem - występuje jako innowierca, nie muszę do tego udawać Katolika.

Między nami nie ma od lat nawet czegoś tak oczywistego w małżeństwie jak pocałunek. Żona boi się zarazków, lata choroby sprawiły że jest bardzo paranoiczna pod tym względem. Jest tylko muskanie policzków.

Jak widać to wogóle nie jest związek kobiety i mężczyzny od lat.

Co do tajemnic - jest ich wiele. W domu nie ma normalnego jedzenia, tylko dieta. Ale to jest skrajna dieta - pięć produktów łączonych na przeróżne dopracowane przez lata sposoby. Nie mogę jeść nic w domu typowego. Gdybym jadał to co żona nie miałbym siły pracować. Większość posiłków jadam więc na mieście. Ale to nie jadanie. Często zrywam się z pracy by - a jakże, pojechać z żona do lekarza, zrobić zakupy jak nie ma siły lub by ugotować jej dietetyczne pakiety jedzenia. Więc w każdym tygodniu nie wyrabiam się z zadaniami w pracy. Zatem brakuje mi czasu. To oznacza że nawet lunchów nie jadam. Więc nawet jedzenie to dla mnie buła w drodze do pracy w aucie i mcd/kfc z okienka w drodze z pracy plus coś wieczorem "przemycone" - jakieś paczkowane świństwa.

Ze znajomymi się nie spotykam, na imprezy nie chadzam, kino, koncert - nie ma szans.

Moje życie poza pracą to poniekąd domowe hospicjum.

W trudnych momentach załamań żona zaczyna do mnie mówić że jak już umrze to wreszcie będę szczęśliwy, znajdę sobie zdrową (?!) kobietę i będę na pewno miał z nią dzieci. I tu pojawiają się we mnie odczucia trudne do wyrażenia w takiej rozmowie więc zostają we mnie bo druga strona ich nie ogarnie - tak, na pewno odpocząłbym. Na myśl o nowym związku "stałym" całe moje uwarunkowane jestestwo krzyczy w przerażeniu NIE, NIGDY bo taki związek to tylko "odpowiedzialność za drugą osobę, problemy, ograniczenia, pomaganie". Mój mózg jest już przeformatowany. Nie kojarzy związku ze szczęściem, z dawaniem sobie radości - od tych zwierzęcych do tych wysublimowanych. To jest chore, prawda? Nie byłbym w stanie już żyć z inną kobietą na stałe. Na samą myśl o tym natychmiast włączą mi się program "uciekaj chłopie!". Nie, nigdy. Wolałbym ciszę i spokój samotnego życia do śmierci. Możliwe iż po kolejnych 10 latach by się coś w mózgu przeprogramowało. Możliwe iż są kobiety, które potrafią to przeprogramować szybciej jeśli im na kimś zależy. Ale raczej nie dopuścił bym nikogo tak blisko.

I dlatego we mnie nie ma opcji na skok w bok na serio. Traktowałbym drugą osobę jako "zadowalacz mnie" - "długo wyczekiwana damsko-męska odskocznia" - "czyste carpie-diem bez zobowiązań". A jako że nie ma czegoś takiego jak "związek bez zobowiązań" - zawsze się tworzą bo buduje się zaufanie, skończyłoby się cierpieniem sprowadzonym na drugą stronę. A tego nie chcę.

Dlatego jestem skazany na życie mnicha a gdyby żona umarła na życie mnicha - pustelnika.

Ech. I taki to skok w bok. Bryndza jakaś. Kusi by odłączyć pakiet buddów współczucia i zostawić tylko pakiet buddów życia tym co teraz - oddać się hormonom i mieć na wszystko wyjebane :) Bo w sumie to wszystko tylko iluzja. Kary nie ma :) Ale jak wyłączyć pakiet buddów współczucia skoro to nie ja go wyłączam ale program we mnie? Nie wiem czy mój program ma taki "back door" by to zhakować. Poszukam a jak znajdę kluczyk to sobie na niego popatrzę i zobaczę co dalej.
Ostatnio zmieniony 24 gru 2015, 7:11 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

10
rosa pisze:Tak to forma odskoczni, ale uwazaj, to raczej nigdy nie konczy sie dobrze, strasznie mąci w glowie i ogolnie odbija sie negatywnie na psychice wszystkich stron. I tak, to idealny spektakl do wewnetrznej obserwacji, najlepiej jednak jesli pozostanie tylko w sferze fantazji. Najlepiej delikatnie odmierz granice juz teraz, zanim atmosfera w pracy stanie sie niezreczna.
Dokładnie - po refleksji tak to zaczynam postrzegać.
Ostatnio zmieniony 24 gru 2015, 7:23 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

12
Niby tak. Ale ja uważam iż w życiu wszystkiego trzeba spróbować o ile nie sprowadza to cierpienia na innych. Ale tu jest zgrzyt bo wszystko ostatecznie powoduje jakieś cierpienia u innych. Konstrukcja tej rzeczywistości taka już jest. Z drugiej jednak strony to wszystko iluzja i cierpienie spotyka każdego tak czy siak - z tej czy innej strony. Więc niby czemu się samo-ograniczać?

Sztuczne motylki można kupić za parę setek na godzinę. Też próbowałem ale sztuczne są do bani. To nie to samo.

Ja nie mam zahamowań własnych by czegoś spróbować. Moralne prawdy to dla mnie głupoty dzieci potrzebujących rusztowania by się nie zagubić w swoim chaosie. Ja mam od jakiegoś czasu wyraźny fundament, który nie jest moralnością, jest nieopisywalny. Więc mogę zrobić cokolwiek - konsekwencje są bez znaczenia.

Jedyne zahamowanie jakie mam, to minimalizacja sprawiania cierpienia innym. Tego uwarunkowania nie ruszam. W sumie nie wiem czemu. Tak jakoś zostało. Sobie tkwi. Może wyciąć chwasta i bawić się światem bez ograniczeń? Skoro defacto ich nie ma?

Swoją przygodę na Imladis zacząłem od postów o niebezpieczeństwach rozwoju duchowego. Bo właśnie takie są - znikają wszelkie ograniczenia. Dlatego drogi takie jak buddyzm, oprócz wyzwalania od ograniczeń subtelnie implementują własne - drogę mądrości i współczucia. Dlatego praktyki duchowe prowadzące tylko do pozbywania się ograniczeń nawet ja piętnuje jeśli nie mają w sobie komponentu "współczucia". Bo ludzie prawdziwie wolni są niebezpieczni dla świata :-) bo cokolwiek czynią czynią defacto sobie. A sobie mogą wszystko bo przetrwają wszystko. Dlatego Bóg i Szatan to z jednej strony to samo a z drugiej ze sobą walczą. W Ciszy są tym samym ale jak zaczną tworzyć rzeczywistość z tej Ciszy się rodząca - bo defacto są podstawowymi jej stworzycielami, to już splatają się w wiecznej walce. A człowiek wolny wie że jest Bogiem i Szatanem w jednym. Widzi, że ta walka to nieodłączona podstawa życia. Jeśli coś już zaistnieje to ma w sobie potencjał Boga i Szatana, i w zależności od chwilowych przewag jednej lub drugiej strony w sobie, podejmuje takie a nie inne zaprogramowane działania. A człowiek wolny widzi ostateczną iluzoryczność tej walki więc może dowolnie te przewagi kształtować. Raz może być Bogiem, raz Szatanem, raz mieszaniną obu z przewagą taką lub inną. I wie, że to niczego ostatecznie nie zmienia. Taki life. Taki klimat.

Dlatego Ci najbardziej wolni... nie czynią nic. Tkwią w Ciszy. Ale czasem z niej wychodzą. Wychodzą jak dostrzegają iż w pewnej perspektywie czasowej Szatan zyskuje przewagę. Więc wychodzą, nie by Szatana pokonać ale by przywrócić równowagę. Dlatego taki Ramana ostatecznie nie został w jaskini.

A w aktualnym cyklu rzeczywistości Szatan ma dużo przewag. Takie czasy. Więc pewnie dlatego i ja się samo-ograniczam. Dla wspierania równowagi. Dlatego Bóg nie wpuści mnie do Raju. Tam bym wspierał Szatana - co oczywiste :-)
Ostatnio zmieniony 24 gru 2015, 7:44 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

13
rosa pisze:Tak to forma odskoczni, ale uwazaj, to raczej nigdy nie konczy sie dobrze,...
I w sumie co z tego? Szukanie ucieczki to naturalny odruch organizmu w stanie zagrożenia.

Dziś w południe usłyszałem jak opowiadała Żona o kazaniu księdza z niedzieli - o istocie wybaczania. Bardzo mi się podobało. Ucieszyłem się bo wiem, że czasem tak bywa iż Bóg chcąc kogoś do siebie sprowadzić, by pomóc w tułaczce po życiach, najczęściej przeprowadza kogoś przez mroczną łez dolinę. Ucieszyłem zatem iż coś się w Żonie w tej kwestii otwiera i jeśli to ta sytuacja to coś się z jakiś czas zmieni w kwestii Jej zdrowia. Jednak przy Wigilii ... przy Wigilii ja i jej Rodzice zobaczyliśmy znów ile w Niej jadu. Jeśli ma się wytopić do końca... to dolina będzie długa. Może jednak akurat tu Bóg nie wymaga by teraz tak blisko do Niego doszła i wystarczy przejście przez formalne, zewnętrzne oznaki wiary.

Ale ja już w tych kwestiach wobec Niej przestaje się wypowiadać. Zostawiam to księdzu bo zazwyczaj każda moja wypowiedź w tych kwestiach kończy się poparzeniami duszy mojej. Jak dotykam mocniej tego w co w Niej jest i tak Ją tak męczy.

No i jak się dziwić iż w mnichu mężczyzna chce uciec? Mnich by został ale ...
Ostatnio zmieniony 24 gru 2015, 18:11 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

14
civilmonk pisze:Szukanie ucieczki to naturalny odruch organizmu w stanie zagrożenia.
Tak, ale tutaj wplecenie trzeciej osoby w fikcyjna ucieczke nie jest w porzadku wobec zadnej z trzech stron.
Ostatnio zmieniony 25 gru 2015, 21:50 przez rosa, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: motylki zen

15
Jesteś w zmowie z buddą współczucia. Inni buddowie czują się porzuceni. Porzuceni buddowie zazwyczaj nic nie robią. Zazwyczaj :)
Ostatnio zmieniony 25 gru 2015, 23:27 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

16
No i wykrakałem. Dziś peleton buddów znalazł punkt decyzyjny gdzieś w głębinach mojego mózgu. Budda współczucia się niestety spóźnił.

Stało się to rano, jak się obudziłem i trochę sobie posiedziałem na wyrku. Jednak moja wataha buddów zawsze zostawia w tyle tego niedorobionego buddę uciech cielesnych. Tak samo jak wtedy gdy chciałem kupić trochę sztucznych motylków. Ekscytacja z wyprawy szybko uleciała w obliczu kompletnego braku magii i smutnej pustyni w oczach motylka. Wtedy budda współczucia wygrał z dużą przewagą i skończyło się na prawie 3 godzinach rozmów i przytulania, dawania relaksu nie mnie ale motylkowi. Motylek na koniec popłakany powiedział że nigdy nie czuł się tak akceptowany, że tyle ciepłej energii we mnie ... ech. A miało być inaczej ;)

Teraz wygrał budda oświecenia uchylając jeszcze więcej rąbka tajemnicy czasu i przestrzeni. Ich naprawdę nie ma. Pora się z tym zmierzyć.
Ostatnio zmieniony 26 gru 2015, 11:02 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

17
Naprawdę potrzebny Ci budda by być sobą i czuć i myśleć samemu dla siebie?
A powiedz mi czy żeniąc się, wiem że nie przysięgałeś iż nie opuścisz aż do śmierci, czy brałeś pod uwagę, że Wasze życie może być nie tylko sielskie anielskie?
Nie potępiam motylkow jeśli o to chodzi, ludzka sprawa, tym bardziej że starych motylków nie masz zamiaru schować w klaserze.
Taka po prostu moja ciekawość i możesz nie odpowiadać :)
Ostatnio zmieniony 28 gru 2015, 22:25 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: motylki zen

18
Buddowie we mnie to programy które nami kierują. Pisałem o tym nie raz. Każdy je ma, każdym kierują, nie każdy ma świadomość lub odwagę by je nazwać woląc żyć iluzją wolnej woli :)

Reszta pytań zbyt iluzoryczna by być podstawą dla nieiluzorycznych odpowiedzi.
Ostatnio zmieniony 29 gru 2015, 17:21 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

19
Tak dużo gadasz o tym zaprogramowaniu, że zaczyna zalatywać trochę przeniesieniem. W sensie "co złego to nie ja". To też iluzja, z tym, że akurat według psychologii.
Ostatnio zmieniony 29 gru 2015, 18:07 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: motylki zen

20
Dużo Wam o tym gadam. A to różnica :-)
Co złego to moi buddowie. Ja nie mogę zrobić ani nic dobrego ani złego. Świadomość nic bowiem nie robi. Taka już jest :) Zgodnie z psychologią powinienem wypierać złe a podkreślać dobre. Zawsze jest bowiem podział w tym przenoszeniu. I bardziej chodzi w przenoszeniu na postrzeganiu w innych tego co w sobie nie widzimy. Trochę więc naciągana Twoja próba analizy mnie w ten sposób. Prędzej już pasowałby model ucieczkowy. Wycofania się przed decyzjami wszelkimi. Takie "dajcie mi spokój, ja przecież nic nie mogę, za nic nie odpowiadam, odwalcie się". Prawda? Masz prawo mnie tak postrzegać. Jest to ok. :)
Ostatnio zmieniony 29 gru 2015, 20:36 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

21
A czym różni się budda od szatana i anioła ewentualnie świętego? Ja też nic złego nie robię, to szatan :D a dobre rzeczy są we władaniu aniołów i świętych. Uprzedzając ja mam wolną wolę i to jest jej wybór...
Ostatnio zmieniony 29 gru 2015, 22:06 przez victoria, łącznie zmieniany 1 raz.
... Kiedy nie masz nic do podarowania, ofiaruj uśmiech ....

Re: motylki zen

22
Nie chodziło mi o przeniesienie, pomyliłem się. Chodziło mi właśnie o unikanie odpowiedzialności poprzez wytworzenie sobie świata, w którym nie masz odpowiedzialności. Jak tak się teraz wczytałem to to się jeszcze inaczej nazywa, chyba dysocjacja, ale nie o to mi chodziło. Nie chciałem Cię analizować ani robić psychoanalizy. Zaczytałem się w dukaju, a ten potrafi zrobić sieczkę z mózgu i jakoś mnie tak wzięło do przemyśleń, zobaczyłem twój post i przypomniała mi się ta reakcja obronna. Nie, że Cię jakoś postrzegam, to bardziej miało Ci dać do myślenia :D Jakbym miał się bawić w domorosłego psychoanalityka, to zaraz bym rzucił, że twoja odpowiedź, to zaprzeczenie i do niczego by to nie prowadziło jak tylko do przekonania samego siebie, że to moje pitolenie to prawda.

Według psychologii nie ma nienormalnej ani normalnej osoby, a zło czy dobro, istnieją tylko wtedy, gdy pacjent uznaje, że istnieją. Rozdzielenie tutaj jest tylko w przypadku groźnych i niegroźnych zaburzeń, bo zaburzenia ponoć ma każdy. Mi to się najbardziej kojarzy z uwarunkowaniami. W sumie całkowicie pozbawiona zaburzeń osoba, to tylko tabula rasa, małe dziecko itd. Więc w sumie z tym wypieraniem i podkreślaniem coś Ci się pomyliło.

Zacząłem czytać właśnie irrehaare dukaja i nadziwić się nie mogę, że Ty wierzysz w to co mówisz i bierzesz za prawdę :P
Ostatnio zmieniony 29 gru 2015, 22:07 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 2 razy.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: motylki zen

23
Irrehaare to jeszcze niezbyt wydumany przykład tego jak mózg postrzega rzeczywistość. Są lepsze lektury - pokazujące świat w połowie pomiędzy dukajem a zen ;) Nie pamiętam teraz. Taki Gamedec jest już lepszy.

Mnie też dziwi nieustannie iż inni wierzą iż świat jest taki jak ja wierzyłem jeszcze jakiś czas temu :-)
Ostatnio zmieniony 29 gru 2015, 23:04 przez civilmonk, łącznie zmieniany 1 raz.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

24
victoria pisze:A czym różni się budda od szatana i anioła ewentualnie świętego? Ja też nic złego nie robię, to szatan :D a dobre rzeczy są we władaniu aniołów i świętych. Uprzedzając ja mam wolną wolę i to jest jej wybór...
To to samo ale określanie tego "buddą" ma tą przewagę iż jesteśmy świadomi iż w każdym obiekcie psychicznym jest i dobro i zło. Mówienie i aniołach i diabłach idealizuje pewne obiekty co jest już fałszowaniem rzeczywistości czyli wzmacnianiem iluzji umysłu. Pisałem iż umysł ma skłonność to niczym nieuzasadnionego budowania w sobie obrazu rzeczywistości z punktami stałymi. Nic w otaczającej ten umysł rzeczywistości nie ma punktów stałych. Tym samym "wiecznie dobry anioł" to wymysł.

Nie możesz mieć wolnej woli bo jesteś człowiekiem. A fakt braku jej istnienia został potwierdzony naukowo. Lub precyzyjniej - jej istnienie, jako "punktu stałego" jest wymysłem umysłu, który w ten sposób próbuje "ogarnąć" wiecznie zmienną rzeczywistość definiując sobie jakieś stałe punkty odniesienia.
Ostatnio zmieniony 30 gru 2015, 10:51 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

25
Dla ciekawych jak się te motylki skończyły - zaprzyjaźniliśmy się i starannie pilnujemy granicy. Niektórzy twierdzą iż przyjaźń atrakcyjnej kobiety i fajnego faceta nie jest możliwa. Testujemy. Niedługo wspólne rejsy na jachcie z koleżanką i moją żoną. Szkoda że tylko ja jestem tak liberalnie zepsuty że akceptowałbym wszelakie trójkąty i czworokąty ;p Urodziłem się na to za wcześnie a moje serce jest bardzo pojemne. Przewiduje iż w przyszłości, gdy więcej ludzi się wyzwoli, takie konstelacje będą normą. Zniknie zaborczość w związkach i niezdrowa rywalizacja. Więcej będzie dawania niż brania. A przecież dawać można bez końca.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2016, 7:41 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: motylki zen

27
civilmonk pisze:Dla ciekawych jak się te motylki skończyły - zaprzyjaźniliśmy się i starannie pilnujemy granicy. Niektórzy twierdzą iż przyjaźń atrakcyjnej kobiety i fajnego faceta nie jest możliwa. Testujemy. Niedługo wspólne rejsy na jachcie z koleżanką i moją żoną. Szkoda że tylko ja jestem tak liberalnie zepsuty że akceptowałbym wszelakie trójkąty i czworokąty ;p Urodziłem się na to za wcześnie a moje serce jest bardzo pojemne. Przewiduje iż w przyszłości, gdy więcej ludzi się wyzwoli, takie konstelacje będą normą. Zniknie zaborczość w związkach i niezdrowa rywalizacja. Więcej będzie dawania niż brania. A przecież dawać można bez końca.
Jeszcze za dzieciaka miałem w głowie taką wizję, ja, moja dziewczyna i jej dziewczyna. Czysta miłość między nami trojga. To byłoby takie piękne :cool:
Ostatnio zmieniony 12 lip 2016, 10:18 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody

Re: motylki zen

29
k4cz0r200 pisze:Jeszcze za dzieciaka miałem w głowie taką wizję, ja, moja dziewczyna i jej dziewczyna. Czysta miłość między nami trojga. To byłoby takie piękne :cool:
Gdybyś prawdziwie kochał dziewczynę, to byś chciał tylko ją i nikogo innego
Ostatnio zmieniony 12 lip 2016, 10:25 przez Andy72, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: motylki zen

30
Andy72 pisze:
k4cz0r200 pisze:Jeszcze za dzieciaka miałem w głowie taką wizję, ja, moja dziewczyna i jej dziewczyna. Czysta miłość między nami trojga. To byłoby takie piękne :cool:
Gdybyś prawdziwie kochał dziewczynę, to byś chciał tylko ją i nikogo innego
Dla mnie bomba, mógłbym trochę kochać obie, a one trochę kochać mnie.
Ostatnio zmieniony 12 lip 2016, 10:29 przez k4cz0r200, łącznie zmieniany 1 raz.
Ani z kamienia ni z gliny tylko z Jasiowej przyczyny
Ani z kamienia ni z wody tylko z Jasiowej urody
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sprawy damsko - męskie”

cron