Snajper pisze:Rozmowa z Bogiem w czasie mszy jest dość dziwna. Rozmowa taka nie odbywa się bez pośrednika, który określa co, w jakiej kolejności i w jaki sposób wolno robić. Co należy powiedzieć. Kiedy wstać, kiedy klęknać, kiedy zapłacić za uroczystość wrzucając pieniądze na tackę. Msza to raczej starannie zainscenizowane przedstawienie z mistrzem ceremonii cennikiem, i ściśle określonym rytuałem zachowań. Trudno w niej dostrzec coś poza zrytualizowanymi gestami.
Dokładnie tak jest.
Kiedyś, dawno temu pisałem pracę z socjologii, której tematem była właśnie msza, a dokładniej porównanie jej do typowego przedstawienia teatralnego.
Jest tylko jedna różnica, bo w typowym teatrze publiczność jest bierna, a w kościele ma ona do odegrania własną rolę.
Inne elementy są identyczne.
1. Scena, na której toczy się przedstawienie w kościele nosi nazwę prezbiterium, którego centralnym punktem jest ołtarz.
2. Zarówno w teatrze, jak i w kościele mamy do czynienia z dekoracjami.
3. W obu wypadkach wszysto odbywa się zgodnie z napisanym wcześniej scenariuszem.
4. Dialogi rozpisane są na role i każdy wie co i kiedy ma powiedzieć.
5. W teatrze płaci się za przedstawienie kupując bilet, a w kościele dając na tacę.
6. Konstrukcja mszy przypomina typowy sceniczny dramat. Mamy wstęp, po nim przychodzi powolny rozwój akcji, aż do punktu kulminacyjnego, po którym następuje zakończenie.
Cóż, powiem brutalnie:
We mszy jest tyle samo świętości, co w przedstawieniu Hamleta.
To tylko przedstawienia.
Różnica polega jedynie na tym, że kiedyś kazano wierzyć wiernym, że msza jest "Święta".
Hamlet miał więcej szczęścia...