Re: Miłość???

1
Mówi się, że Chrześcijaństwo to religia miłości.
Podobno ta miłość jest najważniejsza.
Jej brak oznacza brak możliwości zbawienia.
Kochanie Boga i swego bliźniego jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia wyznaczonego celu.
O tym mówił Jezus, a za nim powtarzali Apostołowie.
Bóg, również nas kocha i jest to miłość bezgraniczna.

Hmmm...
Brzmi to pięknie i chyba każdy się z tym zgodzi.
Wielokrotnie starałem się rozmawiać o tym z różnymi ludźmi.
Większość zgadzała się zwykle, że miłość jest najważniejsza.
Był jednak mały, ale bardzo ważny problem, bo prawie każdy inaczej definiował pojęcie „miłości”, o której mówi religia.
Bardzo wielu ludzi zupełnie nie potrafiło tego zrobić.
Dla nich „miłość”, to miłość, ale czym ona jest w swojej istocie, tego nie potrafili już powiedzieć.

Czy to nie dziwne, że posługujemy się jakimś pojęciem, a nie potrafimy go zdefiniować?

Czym jest więc ta „miłość”, o której mówił Jezus i Jego następcy?
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 10:29 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Miłość???

2
Krzysztof, ja Ci powiem ze nie da sie kurcze kochac wszystkich bliznich swoich, jak Boga kocham; niejednego chcialoby sie przynajmniej kopnac w kostke albo szczypnac- bynajmniej nie z milosci. Z tego przyjazania, odczytywanego doslownie, rodzi sie poczucie winy tylko-kto wie, moze o to chodzi w tej ich bajce? Uwazam ze Jezus przekazujac te slowa w takiej formie zrobil wiecej zlego niz dobrego. Prawdopodobnie nie umial wyrazic tego co czul - w slowach dostosowanych do swiadomosci ludzi. Owczesnych, choc niewiele zmienilo sie od tamtych czasow niestety.
A czym jest milosc? Swiadomoscia jednego swiatla we wszystkich ludzkich kolorach. Jednoscia serc. Zycie jest tym jednym sercem Boga zawierajacym to co plynie z kazdego ludzkiego serca- uczucie jednosci. Milosc wyrazajaca sie poprzez swe dzielo- nas. Tak najkrocej:)
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 10:48 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

3
Moim zdaniem Jezus przede wszystkim pokazywał samym sobą, o jaką Miłość chodzi. Ludzie z Jego otoczenia ją po prostu czuli, słów nie potrzebowali. A wszyscy kolejni, który powtarzali słowa Jezusa i próbowali nieść ludziom to, co On niósł, posługiwali się głównie samymi słowami...

O jaką Miłość chodzi? Dla mnie - świadomą. Rzeczywiście trudno jest to ująć w słowach, tym bardziej, że religie bazują na ewidentnej sprzeczności: Bóg jest miłością bezwarunkową, ale stawia nam kupę warunków... To, moim zdaniem, 'przekłamanie', niezrozumienie...

Gdyby ująż to na takiej symbolicznej osi od '-' do '+', gdzie najwyższy punkt w '+' to Bóg, a '-' to Jego 'zaprzeczenie', jakie daje środowisko materialne, czyli energii 'ciężkich', 'spowolnionych' (negatywnych), człowiek to taka Boska cząstka, która celowo 'schodzi' do tego negatywnego środowiska, żeby dzięki temu mogła sama siebie doświadczać (albo inaczej - Bóg poprzez te swoje 'zmaterializowane' cząstki doświadcza Sam Siebie). Bo tylko konfrontacja z 'przeciwieństwem' stwarza warunki do doświadczania. I wraz z doświadczaniem, będzie wzrastała jej świadomość duchowa.

I ile doświadczy, tyle świadomości (duchowej) nabędzie.

Czyli ta Boska Miłość, która jest w każdym człowieku, jest dokładnie taka, jaka aktualna świadomość duchowa poszczególnej duszy.

A nabieranie świadomości to przesuwanie się duchowe po tej symbolicznej osi od '-' do '+'. O, to jest bardzo długi proces, patrząc na to w punktu widzenia naszego czasu. Przy czym '-' jest silnie uwarunkowany (jak wszystko, co materialne), a '+' wprost przeciwnie, bezwarunkowy.

A ponieważ każdy z nas jest innym w innym punkcie tego przesuwania się na tej osi, dlatego też inaczej określa miłość i inaczej ją w sobie kształtuje. Dla kogoś blisko '-' (mała 'baza danych' w związku z mała ilością życia doświadczonego) miłość jest silnie uwarunkowana i negatywna. Kojarzy się z cierpieniem i negatywnymi emocjami (wszystko, co wynika z wartości 'ego', którego miejsce na tej symbolicznej osi jest przy 'minusie').

A dla kogoś, kto jest już nabrał świadomości i przesunął się w stronę '+', ta negatywność powoli zanika, nie pojawiają reakcje i emocje negatywne, albo pojawiają się rzadziej i nie mają na te osobę większego wpływu. I ona określi miłość po swojemu, z punktu widzenia swojej świadomości.

I tak dla jednego 'nie ma miłości bez zazdrości' (bo wśród ludzi słowo 'miłość' kojarzy się głownie z uczuciem między partnerami, podczas gdy dosłownie wszystko nią jest, ale pozostańmy przy tym 'ludzkim' przykładzie, bo on to dobrze obrazuje), a dla drugiego największą miłością będzie szczęście ukochanej osoby, nawet jeśli od niego odejdzie.

Pierwsza z tych osób zna tylko miłość uwarunkowaną (stąd zazdrość, chęć 'posiadania' drugiej osoby 'na wyłączność', oczekiwania i wiara, że jak ktoś kocha, spełni te oczekiwania) i kogoś, kto nie kocha w ten sposób, uznaje za osobę nie potrafiącą kochać w ogóle.

A druga da wyraz swojej miłości 'odwarunkowanej'. Bo jest na innym etapie na tej symbolicznej osi, gdzie negatywność (uwarunkowania) nie mają takiego wpływu na nią. Ona będzie bliżej miłości Boga, czyli bezwarunkowej.

Myślę, że jednego życia za mało (choć zapewne zdarzają się wyjątki), żeby przejść na tej osi od '-' do '+'. I w ogóle całe nasze życie (cykl inkarnacyjny) do 'droga do'. Człowiek nie może osiągnąć '+', bo jego życie na Ziemi straci sens. Inaczej mówiąc - dusze, które osiągnęły ten poziom świadomości, nie muszą się inkarnować. Myślę, że Jezus był wyjątkiem: zrobił coś, czego robić nie musiał, po to, aby służyć za takie Światło wszystkim innym duszom, które jeszcze Jego etapu nie osiągnęły. Jakkolwiek Go zrozumiano, On przyniósł ludziom Miłość. Bo do Jego czasów, ludzie nie wiedzieli, że Bóg jest Miłością.

Czyli Jezus był Miłością (bezwarunkową, mimo iż jako człowiek ulegał uwarunkowaniom), a to, co pozostawił ludziom, to nie 'model do naśladowania' ('ślepego'), a 'obiekt refleksji', dzięki której człowiek mógł zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi z tym życiem i miłością... ;). Człowiek nie jest 'automatem', który ma się do czegoś dopasować, żeby na coś zasłużyć, człowiek to istota myśląca, która powinna wykorzystawszy swoje główne 'narzędzie' po to, aby się rozwijać, nabierać świadomości i tym samym, kształtować Boską Miłość w sobie.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 11:32 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

4
Lidus, a efekty tegoz myslenia widac golym okiem jakby nie patrzec...tyle dobrego z tego Dobrego, sama wiesz jak ludzie uskuteczniaja te Milosc miedzy soba. Najpierw sie pozabijaja a potem to juz faktycznie zapanuje Milosc, bo nie zostanie nikt kto mialby kogo nienawidzic za to ze nie nie jest taki sam. Choc skubany jest taki sam czlowiek, tylko ma inna skore, albo w glowie inaczej umeblowane. A to ze rodzi sie tak samo i tak samo umiera, kocha i boi sie, ze ma to samo serce- tego nie widza. Jezus mogl sobie dla siebie wiedziec, ale skoro mowil do ludzi- to Jego obowiazkiem bylo dopilnowac aby te slowa zostaly nalezycie zrozumiane. Wiec nie dopelnil swego dziela, a placa za to wszyscy. Przepraszam za ton, u nas znow strzelaja do siebie. Zabijaja sie. Niedawno walczyli ramie w ramie przeciw dyktatorowi. Jedna krew tej samej ziemi. Teraz ...zabijaja sie miedzy soba, to sa czystki przed wyborami. Tak sie kochaja ze az nienawidza. Wiec sama widzisz- co z tego ze jeden wiedzial? Nikt nie zyje w oderwaniu od zycia, moze dlatego Jezus musial odejsc- zanadto odlecial z ziemi. Choc mial niesc swiatlo....gdziez Ono?
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 11:52 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

5
Lidko, napisałaś "świadoma miłość" i tu właśnie jest pies pogrzebany.
To prawda, że prawdziwa miłość jest miłością świadomą.
Jakim cudem jednak ludzie mają "świadomie" kochać, jeżeli nie wiedzą i nie rozumieją, czym jest miłość?
To jest właśnie absurdalne.
Wszyscy trąbimy o miłości, ale nie wiemy, czym ona jest.

Nieświadoma, czy jak napisałaś; uwarunkowana miłość stawia warunki tym, na których jest skierowana.
"Kocham cię, ale musisz, zrobić to, czy nie robić tego" - jak często słyszy się te słowa?
Mówi się, że ktoś zabił kogoś z miłości, ale czy z miłości można zabić?
Gdy mężczyzna zabije kobietę, bo ta go zostawiła, to czy jest to czyn z miłości?
Nigdy!
Gdyby on ją kochał, to chciałby tylko jej dobra.
Jej decyzja o odejściu byłaby więc dla niego może smutna, ale nigdy nie pchnęła by go do zbrodni.
To jego egoizm był przyczyną tego morderstwa, anie miłość.
Prawdziwa, świadoma miłość nie zabija tylko z tego powodu, że ktoś nas opuścił.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 12:11 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Miłość???

6
Krzys:) Milosc sama z siebie nie robi nic. Ona jest. Ludzie maja rece i to ludzie ktorzy wepchneli Ja do glowy- w Jej imieniu dokonuja zbrodni zgodnie z tym co dyktuje im ego. Co to ma wspolnego z Ta na ktorej obraz i podobienstwo jestesmy? Ego wykoslawia nam ten obraz nas samych
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 12:18 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

7
Andra pisze:Jezus mogl sobie dla siebie wiedziec, ale skoro mowil do ludzi- to Jego obowiazkiem bylo dopilnowac aby te slowa zostaly nalezycie zrozumiane. Wiec nie dopelnil swego dziela, a placa za to wszyscy.
Andra, nie oskarżaj, nie wiesz, jak było naprawdę. Jestem przekonana, że dopilnował, żeby Jego słowa były należycie zrozumiane. Ale weź pod uwagę, że nie spisywali ich ci, którzy je słyszeli i rozumieli. Zerknij do historii, kiedy zostały spisane Ewangelie, ile lat po śmierci Jezusa i Apostołów.

Rozumiem Twoją gorycz z powodu wojny... Spróbuj sama nieść to Światło, które tu deklarujesz, przełóż swoją deklarowaną ufność na życie... Bo albo jest ufność i Światło, albo ich nie ma, nie może być ufności oddzielonej od życia materialnego, jakiekolwiek ono jest...
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 12:21 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

8
Krzysztof K pisze:Lidko, napisałaś "świadoma miłość" i tu właśnie jest pies pogrzebany.
To prawda, że prawdziwa miłość jest miłością świadomą.
Jakim cudem jednak ludzie mają "świadomie" kochać, jeżeli nie wiedzą i nie rozumieją, czym jest miłość?
To jest właśnie absurdalne.
Wszyscy trąbimy o miłości, ale nie wiemy, czym ona jest.

Nieświadoma, czy jak napisałaś; uwarunkowana miłość stawia warunki tym, na których jest skierowana.
"Kocham cię, ale musisz, zrobić to, czy nie robić tego" - jak często słyszy się te słowa?
Mówi się, że ktoś zabił kogoś z miłości, ale czy z miłości można zabić?
Gdy mężczyzna zabije kobietę, bo ta go zostawiła, to czy jest to czyn z miłości?
Nigdy!
Gdyby on ją kochał, to chciałby tylko jej dobra.
Jej decyzja o odejściu byłaby więc dla niego może smutna, ale nigdy nie pchnęła by go do zbrodni.
To jego egoizm był przyczyną tego morderstwa, anie miłość.
Prawdziwa, świadoma miłość nie zabija tylko z tego powodu, że ktoś nas opuścił.
Krzysiu, całkowicie się z Tobą zgadzam. Ale czy Ty widzisz możliwość sprawić, żeby inni sobie uświadomili absurd swoich przekonań? Że Miłość nie może być negatywna, naszpikowana wartościami 'ego', bo to nie jest Miłość?

Jak mają sobie ją uzmysłowić np. katolicy, podczas gdy sami księża tego nie rozumieją? Te słowa nienawiści kierowane przeciwko 'innym' (czytaj: spoza tego kręgu), ten brak tolerancji i świadomości tego, co w tymże samym kościele powtarza się w kółko: Bóg jest Miłością bezwarunkową. Więc jeśli chcesz nauczyć się kochać na Boski sposób, uświadom sobie swoje uwarunkowania i zauważ to, co nimi jest w Twojej miłości.

Tego w kościołach nie słychać, za to jest nawoływanie do naśladownictwa bez świadomości. Straszenie potępieniem wiecznym. Oscylowanie z wolną wolą tylko w granicach religii. Czczenie cierpienia (które samo w sobie jest dokładnie po przeciwnej stronie Miłości). Jest też, niestety, czczenie księży, jakby byli bogami... Jest panoszenie się z bogactwem, pycha, nie wiem, co jeszcze, ale NIE MIŁOŚĆ...

Jesteś w stanie cokolwiek zmienić?

Ja nie. Bo mam świadomość, że to są wybory tych ludzi, oni nie potrafią inaczej... Nie są na etapie, w którym mogliby zdać sobie sprawę, że jest 'coś więcej', niż te teologiczne 'meandry', które dają wrażenie wielkiej mądrości, a które z Miłością i słowami Jezusa już nie mają prawie nic wspólnego...
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 12:34 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

9
Andra pisze:Jezus mogl sobie dla siebie wiedziec, ale skoro mowil do ludzi- to Jego obowiazkiem bylo dopilnowac aby te slowa zostaly nalezycie zrozumiane. Wiec nie dopelnil swego dziela, a placa za to wszyscy.
To prawda, że ludzie nie zrozumieli Jezusa.
Skoro, twoim zdaniem, nie mówił On w zrozumiały sposób, a Ty wiesz czym jest miłość, to powiedz nam o tym.
Wyjaśnij to tak, by wszyscy zrozumieli.

Mówiąc szczerze, to właśnie Twoje posty stały się inspiracją, do otworzenia tego tematu.
Tak często piszesz o miłości, że postanowiłem dać Tobie szansę, byś mogła się dokładnie wypowiedzieć.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 12:41 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Miłość???

11
Lidka,a Ty uwazasz ze ja gdzie zyje? Na ksiezycu? Nie wymagaj zebym wlazla na czubek palmy i nawolywala do powszechnej milosci, nie o to chodzi zeby dac zamknac sie w wariatkowie. Zyje miedzy ludzmi, rozmawiam z nimi, z kazdym z osobna...na tyle na ile jest w stanie uslyszec to o czym mowie. Zyje posrod ludzi obcych mi kulturowo, mentalnie, a jednak przyjaciol, od wielu lat.
A Jezus...nie oskarzam Go. Ale mam Mu za zle grzech zaniedbania. Rozpoczal dzielo, nie baczac na to czy ludzie sa na nie gotowi. Sadze ze wyprzedzil swoje czasy...czy to jest Jego wina? Zaplacil za swoja wine cierpieniem miliardow ludzi ktorzy opacznie przyjeli Jego slowa- zaniedbal dopilnowac by trafily do serc a nie glow. Widzisz- pozwolisz ze uzyje Twojego zwrotu- przekladajac to na sfere duchowa: Jego swiatlo pozostalo rozszczepione, nie osiagajac pelni. A zauwaz: jakiz potworny smutek bije z Jego oczu? On wie Lidko ze za jego blad- nie wine, a blad placimy my wszyscy. Jesli sie cos rozpoczyna- trzeba byc gotowym na wszystko w drodze do konca tego co sie rozpoczelo. A On zapomnial o ludziach, przejety swa boska misja oswiecania. Totez i mizerne efekty to swiatlo dalo. Nie oskarzam Go, bardzo mi Go zal....cierpi za miliardy ktore ponosza koszta Jego bledu pozostajac nieswiadomymi nawet tego. Zmarmowal nawet wlasna smierc.
Skoncze lepiej ten temat zanim znow spala mnie na jakims gustownym stosie za prawde...
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 12:52 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

12
Krzysztof, Ja- sadze ze wyrazilam sie jasno w pierwszym poscie? Inaczej- wszystkim. A wiec niczym czego by nie bylo nie ma i nie bedzie...
swiadomoscia jednosci zycia podzielonego na rozne formy. Jeszcze inaczej? Tym co brzmi w ciszy pomiedzy nami:)
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:01 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

13
Andra pisze:Lidka,a Ty uwazasz ze ja gdzie zyje? Na ksiezycu? Nie wymagaj zebym wlazla na czubek palmy i nawolywala do powszechnej milosci, nie o to chodzi zeby dac zamknac sie w wariatkowie. Zyje miedzy ludzmi, rozmawiam z nimi, z kazdym z osobna...na tyle na ile jest w stanie uslyszec to o czym mowie. Zyje posrod ludzi obcych mi kulturowo, mentalnie, a jednak przyjaciol, od wielu lat.
A Jezus...nie oskarzam Go. Ale mam Mu za zle grzech zaniedbania. Rozpoczal dzielo, nie baczac na to czy ludzie sa na nie gotowi. Sadze ze wyprzedzil swoje czasy...czy to jest Jego wina? Zaplacil za swoja wine cierpieniem miliardow ludzi ktorzy opacznie przyjeli Jego slowa- zaniedbal dopilnowac by trafily do serc a nie glow. Widzisz- pozwolisz ze uzyje Twojego zwrotu- przekladajac to na sfere duchowa: Jego swiatlo pozostalo rozszczepione, nie osiagajac pelni. A zauwaz: jakiz potworny smutek bije z Jego oczu? On wie Lidko ze za jego blad- nie wine, a blad placimy my wszyscy. Jesli sie cos rozpoczyna- trzeba byc gotowym na wszystko w drodze do konca tego co sie rozpoczelo. A On zapomnial o ludziach, przejety swa boska misja oswiecania. Totez i mizerne efekty to swiatlo dalo. Nie oskarzam Go, bardzo mi Go zal....cierpi za miliardy ktore ponosza koszta Jego bledu pozostajac nieswiadomymi nawet tego. Zmarmowal nawet wlasna smierc.
Skoncze lepiej ten temat zanim znow spala mnie na jakims gustownym stosie za prawde...
Uznałem ten post za na tyle ciekawy, by otworzyć nim nowy temat:

http://imladis.p2a.pl/viewtopic.php?pid=209410#p209410
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:04 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Miłość???

14
Andra, co Ty opowiadasz? SKĄD możesz wiedzieć, czy Jezus cokolwiek zaniedbał? SKĄD możesz widzieć Jego oczy? Byłaś tam i widziałaś Jezusa? Czy może opowiadasz tu, jakie jest Jego ludzkie wyobrażenie? (twórców obrazów i rzeźb). Nie żyj iluzją, skup się na tym, co rzeczywiście możesz powiedzieć. Bez osądzania (chyba, że Cię na to nie stać, bo jesteś na tej symbolicznej osi z postu wyżej gdzieś bliziutko '-', tego nie wiem, ale takimi słowami sugerujesz to sama).

Za Twoją prawdę nikt Cię na żadnym stosie nie spali, masz do niej prawo. Tylko nie myśl sobie, ze to jest 'jedynie słuszna' prawda...

Nie nakłaniam Cię do biegania między ludźmi, nie zrozumiałaś mnie... Wystarczy, że zachowasz to (czyli wcielisz w życie), co deklarowałaś: całkowitą ufność w Życie... Jeśli to rzeczywiście prawda, Twoja ufność sprawi, że wojna się skończy. Bez Twojego dosłownego udziału. To będzie dla Ciebie doskonały sprawdzian i po nim będziesz mogła się zorientować, czy rzeczywiście masz tę ufność, czy tylko Ci się wydaje... ;)
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:06 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

15
Krzysztof- milosc czuje kazdy. Nie trzeba rozumiec aby czuc. A rozumienie czesto wiedzie na manowce. Dlatego ja nie mowie jak rozumiem milosc- mowie o tym co czuje:). O sercu- z serca- do serca,o ile jest gotowe ja uslyszec i odpowiedziec tym samym. To jest fala ktora wzbudza fale, a nie ciag logiczny przyczyny i skutku. Ta fala napotykajac zamkniecie- odbija sie bez echa. Jesli zatem nie widzisz swiatla- nie pytaj gdzie sie podzialo...otworz serce by poczuc Jego cieplo. Tylko tyle.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:08 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

16
Andra pisze:Krzysztof, Ja- sadze ze wyrazilam sie jasno w pierwszym poscie? Inaczej- wszystkim. A wiec niczym czego by nie bylo nie ma i nie bedzie...
swiadomoscia jednosci zycia podzielonego na rozne formy. Jeszcze inaczej? Tym co brzmi w ciszy pomiedzy nami:)
Dla mnie to za mało i nie rozumiem.

Myślę, że jak na tak wielki i ważny temat, oraz na poziom Twego duchowego rozwoju, to stanowczo zbyt mało.
Naucz nas swojego pojmowania miłości, skoro Jezus nie potrafił tego zrobić.
Naucz nas jak czuć tą miłość, skoro tak wielu tego nie potrafi.

Piszesz, że miłość czuje każdy.
Czy jest to jednak zawsze to samo uczucie, skoro ludzie potrafią zabijać w jego imieniu?
Jaka jest zatem ta prawdziwa miłość Twoim zdaniem?
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:09 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Miłość???

17
Lideczko, wyrazam moje zdanie- nie narzucajac go nikomu, i wyrazam moja ludzka milosc- w sposob dostepny mi- czlowiekowi. Ale bardzo Cie prosze- przylec tu, polatamy razem rozbrajac to towarzystwo. Badz pewna ze powyduszaja sie, najpierw duszac nas. Meczenska smierc jednostki- acz uswiecajaca te jednostke, ma znikomy wplyw na ogol. Znajdzmy lepszy sposob bo ja w tej chwili korzystam z jedynego dostepnego- traktujac otaczajacych mnie ludzi jako przyjaciol, szanujac ich odrebnosc i kochajac to co nas laczy. I to tlumacze kazdemu z nich z osobna. Pomagajac potrzebujacym, i nie przeszkadzajac tym ktorzy pomocy nie potrzebuja. Znasz lepszy sposob? Prosze, zdradz wszystkim jaki?
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:21 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

18
Krzysztof- nie ma milosci prawdziwej i nie- jest tylko jedna, czysta, z serca, albo znieksztalcona przez ego.
Milosc nie musi uczyc siebie milosci, to jakis rozumowy lapsus. Kazdy czlowiek jest wyrazem milosci ucielesnionej w formie. Wiec i czujemy to samo- majac to samo zrodlo- serce. Mozemy tylko przypominac o tym- tym czastkom siebie ktore zapomnialy kim sa. Podpowiadajac im jak odnalezc siebie, wygrzebujac z mysli, wyobrazen, idei narzuconych im przez innych. Z tego ze Ty, Lidka czy ktos inny wie i powie- nic nie wynika. Kazdy musi sam odnalezc siebie- by byc pewnym ze jest tym kim jest. Wiec mozna podpowiadac jak przypomniec sobie - ale nic wiecej. Nie wolno swojej wiedzy narzucac komus, raczej pomoc komus wydostac sie z jego zapomnienia.
Lidus, pytasz o Jezusa...i co ja mam Ci odpowiedziec? Uwierzysz ze nawiedza taka jedna nawiedzona wiedzme ktora widzi Jego swiatlo, i ze w koncu zaprzyjaznili sie? Ano i widzisz sama ile pozytku z cudzych slow. Trzeba samemu...
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 13:55 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

19
Andro,napisałaś:

Andra pisze:Jezus mogl sobie dla siebie wiedziec, ale skoro mowil do ludzi- to Jego obowiazkiem bylo dopilnowac aby te slowa zostaly nalezycie zrozumiane. Wiec nie dopelnil swego dziela, a placa za to wszyscy.
Ty też mówisz do ludzi.
Czemu więc nie starasz się, by Twoje słowa zostały należycie zrozumiane?
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 14:03 przez Krzysztof K, łącznie zmieniany 1 raz.
Krzysztof K

Re: Miłość???

20
Andra pisze:Lideczko, wyrazam moje zdanie- nie narzucajac go nikomu, i wyrazam moja ludzka milosc- w sposob dostepny mi- czlowiekowi. Ale bardzo Cie prosze- przylec tu, polatamy razem rozbrajac to towarzystwo. Badz pewna ze powyduszaja sie, najpierw duszac nas. Meczenska smierc jednostki- acz uswiecajaca te jednostke, ma znikomy wplyw na ogol. Znajdzmy lepszy sposob bo ja w tej chwili korzystam z jedynego dostepnego- traktujac otaczajacych mnie ludzi jako przyjaciol, szanujac ich odrebnosc i kochajac to co nas laczy. I to tlumacze kazdemu z nich z osobna. Pomagajac potrzebujacym, i nie przeszkadzajac tym ktorzy pomocy nie potrzebuja. Znasz lepszy sposob? Prosze, zdradz wszystkim jaki?
Ja nie o tym mówię... :).

(ale w sumie nieważne)
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 14:06 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

21
Andra pisze:Lidus, pytasz o Jezusa...i co ja mam Ci odpowiedziec? Uwierzysz ze nawiedza taka jedna nawiedzona wiedzme ktora widzi Jego swiatlo, i ze w koncu zaprzyjaznili sie? Ano i widzisz sama ile pozytku z cudzych slow. Trzeba samemu...
Dlaczego mam nie uwierzyć? :)

Ale wiedz, że Jego obraz przechodzi przez Twój osobisty 'filtr', który zniekształca go zgodnie z tym, czym sami jesteśmy. To jest Twój subiektywny obraz Jezusa.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 14:09 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

22
Lidka, tak - obraz moj. Ale odczucie jest jedno i to samo- ci ktorzy czuja sercem, i odczuwaja Jego obecnosc- jednym glosem mowia o ogromnym smutku i bolu, nie zauwazylas? A o czym Ty mowisz wiec? Prosze, dokoncz, nie lubie gdybac co autor mial na mysli. Dokoncz zdanie, jesli nie zrozumiem- zapytam . Nie wzoruj sie na Jezusie urywajac mysl w polowie- bezgraniczne zaufanie nalezy sie sercu, nie ludzkiemu rozumowi.
Krzysztof- bo kazde slowa trafiaja do glowy, i sa rozumiane przez rozum. A on nie wiadomo jak zrozumie i co z tego zrobi. Moge tlumaczyc do upojenia ze masz fioletowe swiatlo- i co Ci z tego, jesli tego nie odczujesz- to i nie zobaczysz swiatla w innych. Moge natomiast zapytac Cie: kim nie jestes? Jezeli zechcesz- pomoge Ci odnalezc odpowiedz. Ale ona jest w Tobie i to ma byc Twoja odpowiedz- aby byla wiarygodna dla Ciebie przede wszystkim. Wowczas bedziesz mogl odbyc te droge z innymi ktorzy jeszcze nie wiedza kim sa. Tylko tyle, i temu sluza moje pytania- wydobywajace zapomniana wiedze z pokladow nieswiadomosci.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 14:43 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

23
Andra pisze:Lidka, tak - obraz moj. Ale odczucie jest jedno i to samo- ci ktorzy czuja sercem, i odczuwaja Jego obecnosc- jednym glosem mowia o ogromnym smutku i bolu, nie zauwazylas? A o czym Ty mowisz wiec? Prosze, dokoncz, nie lubie gdybac co autor mial na mysli. Dokoncz zdanie, jesli nie zrozumiem- zapytam . Nie wzoruj sie na Jezusie urywajac mysl w polowie- bezgraniczne zaufanie nalezy sie sercu, nie ludzkiemu rozumowi.
Prawie wszyscy z naszego kręgu kulturowego są uwarunkowani religijnie Jezusem cierpiącym na krzyżu... Stąd i efekt, taki obraz przebija. Czy Ty myślisz, że jakakolwiek dusza ze sfery 'czystej' (nie zapominaj, że Jezus to najwyższy poziom) w ogóle może czuć i przekazywać negatywne??? No, Andra, litości... :rolleyes:

Co do ufności - jeśli rzeczywiście masz ją bezgraniczną w sercu - rozum nie ma nic do gadania, jakby nie sitniał... A jak wątpisz, nie widzisz sensu emanować tą ufnością, nie wierzysz, że cokolwiek zdziałasz bez 'wchodzenia na barykady', to wniosek prosty: wydaje Ci się, że masz tę całkowitą ufność... Ona istnieje tylko w Twoim umyśle, nie sercu...

(sorry, nie staram się Ciebie oceniać, to TYLKO logiczny wniosek, sama chciałaś go usłyszeć)
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 15:55 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

24
Na jakie barykady, co Ci sie uroilo ?
Lidko, ano logika...szwankuje Ci najwyrazniej skoro analizujac czastki:wierze we wszystko+ nie odrzucam niczego - Twoj analityczny umysl nie laczy w= UFAM. Ale to plynie z serca, wiec sama widzisz do czego prowadzi milosc rozumowa. Amen Lidko, nie wyszukuj argumentow na sile, roznica jest taka ze Ty wierzysz umyslem ktory dzieli na czastki, a ja ufam sercem ktore jest jedno.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 16:47 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

25
Na jakie barykady, co Ci sie uroilo ?
Lidko, ano logika...szwankuje Ci najwyrazniej skoro analizujac czastki:wierze we wszystko+ nie odrzucam niczego - Twoj analityczny umysl nie laczy w= UFAM. Ale to plynie z serca, wiec sama widzisz do czego prowadzi milosc rozumowa. Amen Lidko, nie wyszukuj argumentow na sile, roznica jest taka ze Ty wierzysz umyslem ktory dzieli na czastki, a ja ufam sercem ktore jest jedno.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 16:47 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

26
Lidko, ano logika...szwankuje najwyrazniej skoro analizujac czastki:wierze we wszystko+ nie odrzucam niczego - Twoj analityczny umysl nie laczy w= UFAM. Ale to plynie z serca, wiec sama widzisz do czego prowadzi milosc rozumowa. Amen Lidko, nie wyszukuj argumentow na sile, roznica jest taka ze Ty wierzysz umyslem ktory dzieli na czastki, a ja ufam sercem ktore jest jedno, totalne- tak jak milosc.
Nie wiem o jakich barykadach mowisz?
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 16:49 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

27
O tych, żebyś poszła w lud 'gasić' te wojnę...

Andra, logika mnie nie zawodzi. Ale jakie założenia, takie wnioski. Nie masz świadomości jednego, prostego faktu: to, co masz w sercu, nabierze wartości dopiero, jak przełożysz to na MATERIALNE życie... Po to jesteś człowiekiem... I po to jest ten cały plan materialny: żeby mieć 'tło' do przełożenia naszych uczuć.

Więc jeśli masz tę 100%-ową ufność w życie, co stoi na przeszkodzie, żeby tego doświadczyć materialnie? Nie strach, przypadkiem?...
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 16:54 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Miłość???

28
Lidusiu, mam swiadomosc ze gdybys zeszla na ziemie i pozyla w zyciu- wiedzialabys ze podzial na duchowe i materialne istnieje w glowie jedynie, i nie jest to moja glowa. A w zyciu - zycie jako jednosc przeklada sie na zycie. Rozumiem Twoje rozterki, ale wybacz, nie rozwieje Twoich watpliwosci powstalych na styku teorii z praktyka. Naucz sie teorii na temat oddychania, a potem dopiero to wprowadz w czyn...o ile zdazysz.
I nie proponuj mi bzdur ktore tylko ego moglo wymyslec- juz powiedzialam co sadze na temat poswiecania zycia na oltarzu glupoty. Tylko rozum cos takiego moze wydumac. Wiec sama widzisz- potwierdzasz to o czym juz powiedzialam Ci kiedys...o ile pamietasz. Zejdz na ziemie...nie jestes duchem wcielonym. Jestes czlowiekiem wierzacym w to ze jest duchem ktory teraz usiluje nagiac zycie do siebie. Popatrz na drzewo Lidus, i badz jak ono. Zyj, czuj to zycie. A potem mysl o tym co czujesz. Ale nie odwrotnie.
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 18:24 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Miłość???

30
Lidka pisze:O tych, żebyś poszła w lud 'gasić' te wojnę...

Andra, logika mnie nie zawodzi. Ale jakie założenia, takie wnioski. Nie masz świadomości jednego, prostego faktu: to, co masz w sercu, nabierze wartości dopiero, jak przełożysz to na MATERIALNE życie... Po to jesteś człowiekiem... I po to jest ten cały plan materialny: żeby mieć 'tło' do przełożenia naszych uczuć.

Więc jeśli masz tę 100%-ową ufność w życie, co stoi na przeszkodzie, żeby tego doświadczyć materialnie? Nie strach, przypadkiem?...
A teraz odpowiem na to pytanie Twoimi własnymi słowami z innej rubryki:
Andra pisze:Chcialam powiedziec ze teoria zycia w jego wszystkich aspektach nie powinna wyprzedzac praktyki, bo bedzie praktyka umyslowa, niewiele wspolnego majaca z zyciem.
Zatem czym jest jest Twoja 100%-owa ufność w życie, jeśli nie zastosujesz jej w praktyce na planie materialnym? Praktyką umysłową...

Cieszę się, że sama to powiedziałaś (choć zapewne nie dociera do Ciebie, CO, tak naprawdę powiedziałaś, bo najwyraźniej wyparłaś ze swojej świadomości drobny fakt, że jesteś człowiekiem i że praktyka dla człowieka to plan materialny...)
Ostatnio zmieniony 06 cze 2012, 18:47 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Religia chrześcijańska”

cron