Strona 2 z 3

Re: Miłość???

: 06 cze 2012, 20:37
autor: Gość
Kochana moja- to ja Ci jeszcze raz powtorze, skoro uznajac ze nie da sie ze mna rozmawiac, robisz to jednak: gdybys bedac czlowiekiem nie uwierzyla bez reszty ze jestes dusza wcielona - to Twoje slowa- rozumialabys ze to sie samo przeklada. Zycie na zycie. To ktore czujesz na to co czujesz- znajdujac odzwierciedlenie w tym co robisz. Wiec nie wciagaj mnie w swiat swoich wyobrazen na temat zycia, przypisujac mnie do swoich koncepcji myslowych. Amen Lidko, takze w tym temacie- oczywiscie propozycja aktualna, pokaz jak Ty przekladasz to o czym mowisz? O milnosci bezwarunkowej i uwarunkowanej- choc ona jest jedna. Ale to trzeba poczuc sercem a nie dzielic w glowie. Ja do Twojej glowy dzieki Bogu zupelnie nie pasuje. Wole swoja:)

Re: Miłość???

: 06 cze 2012, 20:40
autor: Gość
Aha, przeoczylas ze ja zyje posrod tego ludu, a nie w zaciszu bezpiecznych czterech scian...bez komentarza

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 6:23
autor: Lidka
Andra, przestań się bać życia materialnego, po prostu...

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 7:17
autor: Gość
A dokladniej? Na jakiej podstawie to wymyslilas? Zycie jest jedno droga Lidko, to Twoja glowa ustawicznie dzieli wszystko:p. To sie nazywa: zgubne skutki naduzywania rozumu. Pozwol ze Cie uswiadomie- nie boje sie zycia. Poniewaz bezgranicznie mu ufam...tak jak sobie. Poniewaz jestesmy jednym. Ale to trzeba czuc droga Lidko, o czym najwyrazniej zapominasz. Wiec nie badz smieszna- wyciagasz nieprawidlowe wnioski na podstawie rownie blednej interpretacji powstalych w oparciu o to co znane Tobie. Sadze ze dalsza rozmowa jest zbyteczna:) Zrozum wreszcie ze to nie ja nie daje Ci spokoju przymuszajac do rozmowy ze mna. To Twoja wlasna podswiadomosc...

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 10:31
autor: Krzysztof K
1 Kor 13:1-13
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
nie jest jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie...

Hmmm...
Czy to nie jest piękne?

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 10:35
autor: Crows
miłość nie może być do końca wyrażona językiem bo nie była by miłością .
a już wszelkie próby jej wyrażania przez jakieś plusy + czy minusy to juz jakas szopka Lidko ;)

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 10:38
autor: Lidka
Crows, niektórzy rozumieją tę 'szopkę'... ;)

Krzysztof, ten 'Hymn o Miłości' trzeba by rzeczywiście częściej przypominać, jest przepiękny... :). A człowiek to taka 'bestia', która bardzo łatwo zapomina...

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 10:45
autor: Crows
tak niektórzy rozumieją ale nie czuja , wiec kit

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 10:57
autor: Lidka
Crows pisze:tak niektórzy rozumieją ale nie czuja , wiec kit
Rozumienie jest pierwszym krokiem do świadomości duchowej. A tę się czuje...

Więc nie 'przekreślaj' tych, co rozumieją, a jeszcze nie czują, wszystko w swoim czasie.

(a czuć bez zrozumienia też 'kit'... ;))

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 11:27
autor: Crows
Lidka pisze:(a czuć bez zrozumienia też 'kit'... ;))
nie kit , bo zwierzęta nie rozumia a czuja , mają wiecej miłości niz ci rzekomo rozumiejacy plusy i minusy :P

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 11:59
autor: Gość
Rozumienie:) ...slowa pewnego zydowskiego medrca:
,, w chwili, w ktorej probujesz zrozumiec Boga, bezpowrotnie tracisz mozliwosc dotarcia do Niego"...
Plus madre slowa naszego wielkiego poety, ktory lata temu powiedzial ze wiecej znaczy czucie niz medrca szkielko...
Plus slowa ktore niedawno zacytowal CM: CZUJ, ZYJ, BADZ SOBA.
A potem zrozum co czujesz...co zawsze czules nie wiedzac ze to Milosc. Ta ktora jestes, Jej cialem i z Jej krwi. Ta ktora boli gdy widzi jak ranisz siebie, uderzajac w innych...ktora widzi jak poszukujesz Jej w swym rozumie nadajac dziesiatki znaczen setkami slow, rozdzielajac Ja od siebie, i Ciebie od Niej, w zasplepieniu swa madroscia nie dostrzegajacym ze jestescie Jednym...krwia z krwi i cialem z ciala; z Milosci , dla Milosci i poprzez Nia. Nie szukaj Jej wiec tam gdzie wiedzie Cie Twoj rozum. Ucisz mysli, zapomnij o madrosciach swiata...w ciszy posluchaj bicia Twego serca- slyszysz? To Milosc puka do drzwi swego domu...w domu Twej Milosci czekajac az otworzysz drzwi serca przed Nia, bys mogl zrozumiec ze jestesmy jednym....jedna Miloscia wielu serc:)

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 12:20
autor: Lidka
Crows pisze:
Lidka pisze:(a czuć bez zrozumienia też 'kit'... ;))
nie kit , bo zwierzęta nie rozumia a czuja , mają wiecej miłości niz ci rzekomo rozumiejacy plusy i minusy :P
Ale moje zdanie dotyczy akurat ludzi: czuć bez zrozumienia też 'kit'.

(rośliny też czują)

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 13:48
autor: Gość
Lidko, czuja wszystkie zywe istoty. A potem to co czuja trafia do glowy. I tam rozum robi swoje. Co mozna zrobic z czuciem... opowiedziec o tym, dobierajac jak najwierniej slowa. Mozna to zinterpretowac ,, po swojemu". Jak sadzisz- co jest blizsze temu co czujemy? Co trafniej oddaje to czucie- opis czy interpretacja?

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 14:34
autor: baabcia
odniosę się do postu wstępnego :tea:

czy kochanie bez rozumu się zdarza - tak to miłość do idola, królewny i królewicza jak ja to zwykłam nazywać - no niby czemu nie mamy pokochać najlepszego egzemplarza - ktoś wyrazi sprzeciw?
(jest w tym pomyśle i Oblubieniec - nie ukrywam)

taka miłość jest niedojrzała, bo nie uwzględnia tego co możliwe - kończy się przespaniem się po koncercie z bóstwem; czy kiedyś dzieckiem z paniczem;

jednak rozum powinien się przebijać przez hormony - trudna droga czasem ale z reguły dajemy radę :tea:

czym jest miłość - różnie bywa - teorię i ideały warto ustalać na starcie a nie w czasie sprawy rozwodowej i kilku lat przed rozwodem ;-) - i czego kto nie wymyśli wcześniej - dla stron rozwodzących się, ich słowa definiują miłość - z reguły przez zaprzeczenie - bo on mnie nie (szanuje np)* albo a ona mnie tak (zdradza np)*
*(lista przedługa) bez końca moglibyśmy dopisywać co jest powodem rozpadu związku

:tea:

czym jest miłość - zaufaniem drugiemu człowiekowi i oddawaniem mu swojego życia dla wspólnego dobra - spróbujmy tak krótko - pamiętając o liście *()

konsekwencją tego jest zgoda na rozstanie, na odejście osoby, którą kochamy - jeśli ufamy i chcemy jej dobra - to wyrażamy zgodę na odejście od nas - z żalem itd ale taka jest miłość - szanuje prawo do szczęścia :tea::tea::tea:

zacząć nienawidzić kiedy partner odchodzi ??? no dziwny tok przemiany uczuć

czasem osoby nie znajdujące oferty miłości, akceptacji, samotne pośród ludzi szukają ideału akceptującego je bezwarunkowo - zaufanie bogu (np nazwanie syna bożego oblubieńcem) daje nie jednemu szansę na znalezienie miłości zupełnie nie związanej z rozumem, szansę na ucieczkę od wszechogarniającej samotności, z poczucia krzywdy i nieuchronności poddawania się cierpieniu w realnym życiu i często depresji;

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 14:57
autor: Gość
Baabciu, a czym u licha jest nienawisc? Pytam i jakos nikt nie odpowiada...
To o czym mowisz jest miloscia przepuszczona przez ego, a nie ta plynaca z serca

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 15:21
autor: Lidka
Baabciu wielkie brawo za Twoje zdanie! Tyle w nim mądrości życiowej... My tu skaczemy w stronę duchowości, szerszych planów, a Ty proszę bardzo, stoisz twardo na ziemi, a i tak trafiasz w sedno... ;). Mogłabym Twoje słowa z powodzeniem przetransponować na całą moja wiedzę z tego 'szerszego planu', zero problemu, bo skopiłaś się na meritum. Ale nie zrobię tego, bo i po co? :).

Ale za to dodam drobny i może trochę przewrotny komentarz do opinii chyba wielu ludzi, którzy protestują przeciwko miłości bezwarunkowej. Nie da się i już, ich zdaniem.

Otóż da się, jak najbardziej i ku temu zdążamy choć droga jeszcze daleka. Najbliższy człowiekowi 'pierwowzór' takiej miłości to miłość do dziecka, a zwłaszcza do malutkiego dziecka. Swojego! ;).

Jak byłam dzieckiem (podrośniętym, chyba koniec podstawówki), sąsiadka urodziła dziecko. O, Boże, jakie ono mi się wydało brzydkie i obrzydliwe... A kiedyś, jak się sfajdoliło, za przeproszeniem, ta sąsiadka ledwie mu tyłek podtarła, to zaczęła go w ten tyłek całować i dosłownie 'fruwała', roztkliwiając się nad swoim synkiem. A mnie zbierało na wymioty, autentycznie!

Minęły lata, miałam swoje malutkie dzieci. Po brudnych tyłkach ich nie całowałam, ale dopiero wtedy zrozumiałam, co znaczy miłość do dziecka... I to miłość BEZWARUNKOWA!

Bo spójrzcie sami: takie małe rzeczywiście jest obrzydliwe: robi pod siebie, pluje, ma dziwne proporcje ciała, jest nieporadne, brzydkie, bezradne, nie ma z nim kontaktu, budzi po nocach, wymiotuje od byle czego, całe życie rodzinne stawia na głowie, wszystko kręci się wokół niego, no, kłopot na kłopocie, kłopotem pogania...

Tak może powiedzieć ktoś, kto patrzy z boku, jak ja w dzieciństwie. I trudno temu zaprzeczyć, jeśli się chce spojrzeć z dystansu, trudno temu zaprzeczyć, tak rzeczywiście jest.

Natura (o, właśnie, a cóż to takiego? ;)) wspomaga rodziców i od razu 'funduje' im (o drobnych wyjątkach od reguły nie ma co mówić) taka falę czułości i uczucia do dziecka. Oni po prostu zaczynają je kochać i dlatego te 'negatywy', które wymieniłam, widzą z pozycji swojej miłości, czyli bardzo pozytywnie, to dla nich nie są negatywy!

Starcza im na tego na kilka lat. Potem, jak dziecko dorasta i zaczyna rozumować, niestety, bezwarunkowość na ogół się kończy, a szkoda...

Wróćmy do tego okresu miłości bezwarunkowej.

To nic, że nasze dziecko płacze dniami i nocami, to nic, że ma kolki, że wymiotuje, że robi pod siebie. Bez znaczenia, że dezorganizuje całe życie rodzinne, wszyscy się na to godzą i nawet cieszą się z takiego obrotu rzeczy. Bo po prostu KOCHAJĄ i przelewają swoją miłość na dziecko, które, choćby koszmarnie brzydkie, i tak będzie dla nich najpiękniejsze i najmądrzejsze na świecie.

Każda 'zdrowa kupka' cieszy, jakby to był kilogram złota, potem pierwszy ząbek, pierwszy kroczek, PIERWSZE SŁOWO! Rodzice są szczęśliwi jak w raju, cokolwiek dziecko się nauczy i zrobi. Nie oczekują od takiego malucha, że będzie spało całą noc, że nie trzeba będzie się nim opiekować, nie oczekują, że jak usiądzie w łóżeczku, zacznie z nimi rozmawiać jak 'stary', nie oczekują, że zrobi coś tak, jak oni sobie zaplanowali, NIC nie oczekują... A jak dziecko narozrabia, ściągnie coś ze stołu i stłucze, porwie książkę, uderzy mamę czy tatę w głowę klockiem, zacznie dusić kota - to nic takiego...

A potem zaczynają oczekiwać i kończy się bezwarunkowość ich miłości...

Ci, którzy mają dzieci, wiedzą, o czym mówię. Ci, którzy nie mają - zdaje się nie zrozumieją. Oni będą prawdopodobnie protestować przeciwko twierdzeniu, że człowiek może kochać bezwarunkowo.

A wiecie, na czym to polega z miłością bezwarunkową? Na tym, że rodzice mają świadomość, że ich malutkie dziecko jest na takim etapie, na którym nie może spełniać oczekiwań. Nie potrafi, nie dorosło do tego, nie leży to w jego naturze. Dlatego kochają go bardzo mocno i akceptują takie, jakie jest: brzydkie, nieporadne, 'fajdolące' pod siebie itd.

Jak człowiek nabierze takiej samej świadomości względem życia, wtedy dopiero będzie zdolny zaakceptować je, każdy jego przejaw, na tyle, na ile jego świadomość sięgnie. Im więcej świadomości, tym większa akceptacja i bezwarunkowość.

(a jak dojdzie do wniosku, że w zasadzie nie ma nic w życiu, co miłością nie jest?...)

W każdym razie człowiek jest zdolny do miłości bezwarunkowej, która będzie jakby naturalnym efektem nabierania świadomości życia i miłości.

I temu właśnie służy życie ;).

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 15:36
autor: Krzysztof K
Andra pisze:Baabciu, a czym u licha jest nienawisc? Pytam i jakos nikt nie odpowiada...
To o czym mowisz jest miloscia przepuszczona przez ego, a nie ta plynaca z serca
Czym jest nienawiść?

Nienawiść jest zaprzeczeniem miłości, tak jak ciemność jest zaprzeczeniem jasności.
Kto nie pozna ciemności, ten nigdy nie będzie wiedział, czym jest jasność.
Podobnie jest z nienawiścią i miłością.

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 15:41
autor: Gość
Lidka, i z tym nie mozna nie zgodzic sie, tylko powiedz: czy rodzice to swoje ukochane malenstwo rozpracowuja rozumem? Oni czuja te milosc, pomimo tych niedoskonalosci- dla nich staja sie doskonale. Czuja to,wiedzac ze kochaja swoje dziecko...
Nie wiem czy widzialas z bliska porod. Niewiele osob pozostaje obojetnymi , choc niewiele w tym sielanki, to bol, krew, i tak dalej. To cierpienie, ale zawsze gdy rodzilo sie dziecko, uczestnicze w tym zawodowo i przede wszystkim jako czlowiek- razem przemy, razem, trzymajac sie za rece unosimy ten bol, i razem placzemy z radosci gdy juz pojawi sie to jej dziecko. Dziecko jest jej, ale zycie ktore przychodzi na swiat- jedno i to samo. Moge nie rozumiec tego placzu radosci, ale nie radowac sie wraz z obca mi przeciez kobieta- nie potrafie. Bo ta radosc, az po lzy- jest przejawem milosci zycia. Nie swojego, jej, Twojego. Jednego zycia a wiec i jednej milosci:). Pozniej- moge to rozumiec. Ale ta milosc objawia sie tym co czujemy a nie tym co z tego czucia zrozumiemy. Rozumiesz?

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 15:48
autor: Gość
Krzysiu, gdyby nie bylo dnia, co wiedzialbys o nocy? Nie sa sobie przeciwne, dopelniaja sie, nadajac sobie wzajemnie sens. A nienawisc...chyba tak jak milosc, ma rozne odcienie- mozna lubic, czuc przyjazn, kochac. Mozna zloscic sie wiec, czuc gniew. Choc tam gdzie jest swiatlo, mrok cofa sie, prawda?

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 15:55
autor: Lidka
Andra pisze:Lidka, i z tym nie mozna nie zgodzic sie, tylko powiedz: czy rodzice to swoje ukochane malenstwo rozpracowuja rozumem?
Nie, mają tę miłość w sobie, to się nazywa 'instynkt macierzyński' (i 'tacierzyński' też ;)). Do instynktu świadomość nie jest potrzebna. To, co zapisane jako instynkty, służy temu, żeby gatunek przetrwał.

Ale człowiek to nie zwierzę, jego życie nie opiera się na samych instynktach. Dostał zdolność abstrakcyjnego myślenia, dzięki czemu nabiera świadomości tego, czego w nie ma wpisanego jako instynkt.

I po to właśnie duch wciela się w ciało: żeby tej świadomości życia nabrać.

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 20:15
autor: Gość
Lidka, swiadomosc jest jedna, po co ja rozdzielasz na zycia i umyslu. To o czym mowisz jest rozumieniem tego co sie czuje, niczym wiecej. Nalezy do swiadomosci, ale nie jest nia. Zrozumze to wreszcie

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 20:55
autor: voltaren
Krzysztof K pisze:Mówi się, że Chrześcijaństwo to religia miłości.
Podobno ta miłość jest najważniejsza.
Jej brak oznacza brak możliwości zbawienia.
Kochanie Boga i swego bliźniego jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia wyznaczonego celu.
O tym mówił Jezus, a za nim powtarzali Apostołowie.
Bóg, również nas kocha i jest to miłość bezgraniczna.

Hmmm...
Brzmi to pięknie i chyba każdy się z tym zgodzi.
Wielokrotnie starałem się rozmawiać o tym z różnymi ludźmi.
Większość zgadzała się zwykle, że miłość jest najważniejsza.
Był jednak mały, ale bardzo ważny problem, bo prawie każdy inaczej definiował pojęcie „miłości”, o której mówi religia.
Bardzo wielu ludzi zupełnie nie potrafiło tego zrobić.
Dla nich „miłość”, to miłość, ale czym ona jest w swojej istocie, tego nie potrafili już powiedzieć.

Czy to nie dziwne, że posługujemy się jakimś pojęciem, a nie potrafimy go zdefiniować?

Czym jest więc ta „miłość”, o której mówił Jezus i Jego następcy?
Czasem jest tak że wiemy co jest czym doskonale, ale nie potrafimy wyrazić tego słowami. Cóż napisać co jest miłość też mi byłoby teraz trudno

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 21:25
autor: Gość
Czuciem. Uczuciem. Swiadomoscia ze jestesmy jednym Swiatlem, ktora odczuwamy jako fale ciepla bioraca poczatek w sercu, przeplywajaca przez nas. Fala ktora wzbudza fale. Jesli nie napotka blizniaczej, wraca do morza.:) Odlotowo moge Ci powiedziec ze zlotym swiatlem ktore przywedrowalo na Ziemie z Oriona. Jeszcze?

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 22:03
autor: Abesnai
voltaren pisze:
Krzysztof K pisze:Mówi się, że Chrześcijaństwo to religia miłości.
Podobno ta miłość jest najważniejsza.
Jej brak oznacza brak możliwości zbawienia.
Kochanie Boga i swego bliźniego jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia wyznaczonego celu.
O tym mówił Jezus, a za nim powtarzali Apostołowie.
Bóg, również nas kocha i jest to miłość bezgraniczna.

Hmmm...
Brzmi to pięknie i chyba każdy się z tym zgodzi.
Wielokrotnie starałem się rozmawiać o tym z różnymi ludźmi.
Większość zgadzała się zwykle, że miłość jest najważniejsza.
Był jednak mały, ale bardzo ważny problem, bo prawie każdy inaczej definiował pojęcie „miłości”, o której mówi religia.
Bardzo wielu ludzi zupełnie nie potrafiło tego zrobić.
Dla nich „miłość”, to miłość, ale czym ona jest w swojej istocie, tego nie potrafili już powiedzieć.

Czy to nie dziwne, że posługujemy się jakimś pojęciem, a nie potrafimy go zdefiniować?

Czym jest więc ta „miłość”, o której mówił Jezus i Jego następcy?
Czasem jest tak że wiemy co jest czym doskonale, ale nie potrafimy wyrazić tego słowami. Cóż napisać co jest miłość też mi byłoby teraz trudno
"Następcami" Jezusa są przekazane przez Niego wartości i nauki.
Sama "miłość" (w znaczeniu duchowym) to nie pusty frazes. Poniekąd jest naturalnym zaprzeczeniem nienawiści, stoi w opozycji do wrogości oraz pustki egzystencjalnej. Nie ma jednej formy "miłości" i jej okazywania. Nie istnieje jednorodna definicja, już tym bardziej religijna. To jest zależne od ludzi, w tym przypadku kapłanów, którzy ją głoszą, tą miłość Jezusa do Wszystkich ludzi. Ważne słowo - Wszystkich, On bowiem nikogo nie odrzucał, nie odtrącał, nie skazywał, to tylko człowiek potrafi czynić drugiemu człowiekowi. Postępując wbrew Jego naukom, postępujemy niezgodnie z Jego ideą miłości wobec bliźniego.
Ludzie często piszą, mówią, że "Jezus jest miłością", nawet nie zagłębiając się, przyjmując często bezwzględnie i jednoznacznie to określenie. Owszem ... ale był.
Ciągle Jest, jeżeli tylko będziemy pamiętać czym się kierował i postępować zgodnie z Jego naukami. Wszystko niestety jest uwarunkowane. Jezus wiecznie żywy wśród Nas, tylko trzeba mieć na uwadze, że pod postacią owej praktycznie bezwzględnej miłości wobec ludzi, takimi jakimi są.

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 22:11
autor: Gość
Abe, wartosci same z siebie nie maja zadnej wartosci. To my- ludzie nadajemy soba te wartosc ideom zrodzonym z mysli- obrazow naplywajacych z ciszy. I to my jestesmy spadkobiercami Jego idei. Milosc jest, ale tylko jest. Zeby byla az Miloscia- musi ucielesnic sie w ludziach i poprzez ludzi zaistniec jako czyny.

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 22:15
autor: Abesnai
Andro, czy ja pisałem o czymś innym ? :)

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 22:31
autor: Gość
Tak, nie o czym innym, a co innego. Pierwsze zdanie Abe. To my jestesmy nastepni po Nim. W nas drzemia te wartosci oczekujace na urzeczywistnienie, nie sadzisz?

Re: Miłość???

: 07 cze 2012, 22:36
autor: Abesnai
Raczej nie za bardzo rozumiem, ponieważ jedno nie stoi w sprzeczności z drugim, wręcz je uzupełnia, skoro Jego nauki odnajdują w nas swe odzwierciedlenie, prawda ? :)

Re: Miłość???

: 08 cze 2012, 0:02
autor: Gość
One maja poprzez nas sie urzeczywistnic, prawda?

Re: Miłość???

: 08 cze 2012, 0:19
autor: Abesnai
Andro, a czyż tak właśnie nie jest ? :)