Poli, temat jest ogólnopoglądowy i całkowicie otwarty (byleby się poruszał w obrębie zagadnienia), także zdecydowanie nie postrzegam tylko i wyłącznie z perspektywy mojego rzymskokatolickiego kościoła, tym samym konkretnego wyznania
Ale zgadłeś. Jestem chyba stosunkowo, przynajmniej we własnych odczuciach, kiepskim chrześcijaninem. Z szeregu różnych przyczyn, dość prozaicznych, dodam. To raczej nie jest powód do zbytniej dumy u mnie, wierz mi na słowo.
Ponadto, w chwili obecnej znajduje się na forum niemałe grono chrześcijan nie będących katolikami. Lepiej żeby jedno nie przesłaniało drugiego, tak przynajmniej sądzę. Są pewne priorytety, rzeczy nadrzędne, które bardziej łączą niż dzielą.
Nebo, coś więcej ... ?
Fanatyków odnajduję w tak szerokiej grupie społecznej, że religia zajmuje gdzieś zupełnie drugorzędne znaczenie. Ale myślę, że i również masz rację w tym co napisałeś.
Filipie, dobrze i ładnie napisane - naśladować słowem i czynem Jezusa, biorąc przykład z Jego postępowania. W pełni się zgadzam.
Lawenda, da radę być "dobrym chrześcijaninem" bez popadania w skrajności ?
Wyszło by - dobry chrześcijanin to martwy chrześcijanin, czego ani sobie ani innym bez względu na światopogląd nie życzę
Viki, owszem, chrześcijanin powinien znajdować oparcie we własnej wierze i religii oraz czerpać wzorce z nauk Jezusa. Ludzka natura jednak, pomimo najlepszych czasem chęci, jest krnąbrna i niepodatna na tak bezinteresowne i wzniosłe ideały, ze skłonnościami do chadzania w przeciwnym kierunku
Może by tak zacząć od podstaw ... od samych dość uniwersalnych prawd dotyczących norm moralnych, etycznych, obyczajowych. Uniwersalizm nauk Jezusa odnajduje bowiem właśnie w nich swą głębię i potwierdzenie.
Miłość wobec bliźniego. Co za tym idzie ? Dużo by wymieniać ... tolerancja, zrozumienie, szacunek wobec drugiej jednostki ludzkiej, zdolność wybaczania, solidarność w cierpieniu, niesienie pomocy, pocieszenia itd. Takie to proste, kiedy się pisze
Ale czy nie tak powinno być, czy chrześcijanin w swoim życiu (bez względu na wyznanie bądź indywidualne poglądy, zaznaczam) nie powinien hołdować właśnie danym nadrzędnym wartościom ? O ile świat dzięki temu stał by się lepszy i przyjaźniejszy, nawet przy minimalnym lecz powszechniejszym stopniu realizacji tych idei właśnie w gronie chrześcijan ? Czy można tkwić im na przekór i uważać się ciągle za "dobrego chrześcijanina", w ogóle - za chrześcijanina a nie zwyczajnego hipokrytę ? Praktykowanie - odpada. Przecież życiem świadczymy o naszej wierze a nie tylko uczęszczaniem do danej świątyni bądź częstotliwością modlitw. Czy nie powinniśmy być choć odrobinę bliżej założeń pierwszych wspólnot chrześcijańskich, zachowując przy tym własną tożsamość ?
Czy to wszystko co nas dzieli, jest wszystkim co nas łączy ?
Dobry chrześcijanin, przynajmniej jak dla mnie, powinien reprezentować zaprzeczenie tego stwierdzenia. W drugim chrześcijaninie widzieć swego brata bądź siostrę w wierze, pomimo, w drugim człowieku - bliźniego, pomimo.