egoista99 pisze:Każdy świadoma decyzja człowieka jest efektem jego przekonań (będących efektem istnienia układu połączeń w korze mózgowej, czyli myślenia) oraz procesów emocjonalnych (będących efektem istnienia hormonów zwierzęcych i neuroprzekaźników).
Powiem Ci tak
Miałem dzieciństwo do kitu do tego stopnia, że w mojej podświadomości utrwaliła się niezliczona ilość lęków i szkoda czasu, abym wszystko opisywał.
Jest na mojej uczelni dziewczyna, którą po prostu chcę poznać. Ale nie w sensie że lecę na nią czy coś w tym stylu. Ja odbieram ludzi bardzo intuicyjnie, a od niej bije spokój i prawda. I tu nie chodzi o emocje, powodowane przez różne procesy myślowe, tworzenie w głowie rzeczywistości, której nie ma (mam na myśli zakochanie). Odbieram ją tak jak napisałem.
Dziś ją zauważyłem, siedziała i czytała książkę. Ona mnie nie widziała. Chciałem podejść i porozmawiać. Ale lęki ugruntowane w podświadomości dały o sobie znać. Momentalnie serce zaczęło mi walić - odruch bezwarunkowy; nie miałem jasności postrzegania - niby widziałem, co się dzieje dookoła, ale to tak jak czujesz, że jesteś na dobrej drodze do omdlenia: widzisz, co się dzieje, ale kompletnie Cię to nie interesuje i jesteś w tym miejscu tylko ciałem. Byłem pewien, że jeśli podejdę do niej, to wszystko pójdzie źle i że będzie bez sensu.
Takie były moje przekonania i emocje.
Wiesz, jaki był koniec? Powiem ci.
Rozmawiałem z nią z pełną swobodą, jakbyśmy się znali od lat. I nie odgrywałem żadnej roli. Po prostu byłem sobą. Nie byłbym sobą, gdybym posłuchał swoich przekonań i emocji. Bo lęk sprawia, że ten, który go ma, nie jest sobą, jest to oczywiste.
Więc za przeproszeniem nie pieprz mi głupot o decyzjach jako efektach przekonań i emocji
Wiesz, dlaczego tak się stało? Jedna osoba na tym forum ma w sygnaturze piękny cytat, którego fragment brzmi: "just let there be simple looking, without identifying with anything".
Prawdziwe życie polega na braku decyzyjności. Bo ja właściwie nie miałem wyboru, aby zrobić tak a nie inaczej. Miałem tylko teoretycznie.
I a propos wolnej woli, o której piszecie: gdybym jej nie miał, koniec byłby taki, że uległbym swojemu umysłowi. A to, co napisałem, czyli "Prawdziwe życie polega na braku decyzyjności" wynika (wcale nie paradoksalnie) z tego, że mamy wolną wolę. Bo skoro ją mamy, to korzystajmy z niej do cholery, a gdy zaczniemy korzystać, to okazuje się, że po prostu nie ma między czym wybierać. Zastanawianie się nad "życiem w życiu" a życiem w swoim umyśle to błąd i wyrządzanie samemu sobie wielkiej krzywdy.