Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

61
Jakiz trojkat? Czlowiek obdarzony sercem ktoremu ma sluzyc rozum? Co i w czym wybiera, to juz absurd: wybierz miedzy sercem a rozumem - zredukujesz siebie albo do bezrozumnego zwierzecia albo do komputera. Problem w tym ze czasem ego przeslania serce, zaczynajac rzadzic rozumem, jesli ktos utozsamia siebie z forma.
Swoja droga, chyba po drodze gdzies zawieruszyl sie nam Jezus?
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 12:53 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

62
Ayalen, odchodzimy od tematu... :)
Ayalen pisze:No i wracamy do wyborow? A co z pozostalymi kolorami? A co ze swiadomoscia ze i tak i tak sa one tymsamym rozproszonym swiatlem? Zachwycasz sie tecza jako caloscia zjawiska, czy tez debatujesz nad kazdym kolorem z osobna, oceniajac jeden jako lepszy niz inny?
Te wszystkie barwy i odcienie to wyraz naszej świadomości. I nasze 'narzędzia', Ayalen. 'Bawimy się' nimi przez całe nasze ludzkie życie, tworząc z nich nasz indywidualny 'portret', który wyrazi tę właśnie naszą świadomość, jaką zyskujemy na bazie doświadczania. Więc nic tu nie jest 'na zmarnowanie', niedocenione czy zbędne.

Co ze świadomością, że one wszystkie są tylko tym rozproszonym światłem? No, jak to co, wykorzystujemy w życiu! :). Staramy się poczuć, że tak właśnie jest, a jak poczujemy, stąd już maleńki kroczek do Miłości. Bo uświadamiamy sobie, po co ta cała 'gra', a to JUŻ zdejmuje z nas jakąś część postrzegania wydarzeń w życiu jako negatywne. Ale nie 'wyrywa' nas z tego życia, więc jedyne, co możemy zrobić, to przełożyć tę wartość na samo życie.
Ayalen pisze:Dusza, dusza...Lidka: z punktu duszy plan materialny jest iluzja, z punktu swiadomosci plan duchowy jest snem. I teraz powiedz: jesli snisz o kims kto cierpi - to jaki sens ma wyjasnianie cierpienia tej postaci z Twojego snu - planem jej duszy, skoro to Ty snisz o niej.
Ma taki sens, że może stać się bodźcem dla osoby cierpiącej do własnych refleksji i poszukiwań. Bo dopiero to będzie dla niej miarodajne, nie czyjeś opowieści.

Ale nie każdemu i nie w każdej sytuacji trzeba cokolwiek wyjaśniać. My to robimy na forum, bo jesteśmy w takim właśnie celu: wymieniać nasze punkty widzenia. Ale w życiu poza forum wcale tak nie jest. Wyjaśniamy tylko tym, którym czujemy, że to może coś dać. We wszystkich innych przypadkach po prostu działamy zgodnie z tym, co nam nasze serce dyktuje. A im bardziej to serce świadome, tym i nasze działanie jest inne.

Ayalen pisze:Po co snisz akurat o tym, czemu w Twoim snie pojawia sie cos- kazde ma przyczyne. Wiec jaki sens ma objasnianie tego co dzieje sie w Twoim snie - nie rozumiejac ze to Tobie sie sni, a nie postaci z Twojego snu.
Ayalen, życie to 'jeden organizm', w którym wszystko ze wszystkim jest połączone i wpływa na siebie nawzajem. Jeśli masz potrzebę mówić na jakiś temat - mów. Jakkolwiek inni Cię odbiorą, to już naprawdę nie Twój problem. Nigdy nie wiesz, gdzie Twoje słowa padną i jakim ziarnem się staną. Jednych wzburzą, będą dla nich okazją do zanegowania, bo są jeszcze nieświadomi, że negując kogoś innego, wyrażają swoje włąsne negacje. Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto czeka na Twoje słowa, bo już jest gotowy na nie. I wtedy one sypną mu ziarnem, które szybko wzejdzie, nawet jeśli Ty nie będziesz o tym wiedziała. I to właśnie ta gotowość jednej osoby potrafi w tym 'jednym organizmie' skrzyżować Wasze drogi i narodzić w Tobie potrzebę mówienia o czymś.

Taki to ma sens, Ayalen... Ta jedna osoba, która potrzebuje Twoich słów już teraz, jest uzasadnieniem i sensem tego, że warto mówić. Nie zapominając o tym, że to co w tych wzburzonych i negujących powstało, może z czasem również zakiełkować bardzo dobrym ziarnem. Jeśli mówisz od serca, czyli dzielisz się tym, co masz najlepszego, nie dbasz o to, jak to będzie przyjęte, bo tego swojego dawania nie warunkujesz.

(piszę 'Ty', ale mówiłam o sobie, mama nadzieje, że się domyśliłaś :D).

Ayalen pisze:Widok, czy sen o zakatowanym dziecku jest Twoim snem, ktory realizuje Twoja dusza - po co? Jaki sens ma ustawianie sie na pozycji niezaangazowanego obserwatora wlasnych snow? A one wracaja i wracaja, dopoki nie zrozumiemy ze to my snimy, ze nie bez celu akurat o tym co widzimy wokol. Dopoki nie reagujemy tak jak trzeba. Zgodnie ze swoja istota.
Zrozumienie, że to my śnimy, to jedna strona. Drugą jest przydatność, że tak powiem, umiejscowienie tego na planie materialnym, na którym wszystko jest ze sobą połączone, choć zmysłami tego nie postrzegamy i możemy nawet nie wiedzieć, jak to się łączy. Ale tu wystarczy świadomość ŻE to się łączy i ufność w samo życie. Ono z czasem bardzo często pokazuje te połączenia.

Ayalen pisze:Ostatnie zdanie - mowisz o sobie. Po zrobieniu malego kroku juz nie trzeba wybierac, bowiem wszystko co robisz jest zgodne z wola milosci, ktorej sluzy ego, wiec nie jestes w stanie zamknac otwartych oczu. I jaki sens ma wybor miedzy Twoja reka trzymajaca widelec, a widelcem? A to ego jest narzedziem sluzacym milosci.
Wybory nie dotyczą widelca i ręki, czyli Miłości i 'ego'. Wybory dotyczą wartości, jakie wynikają z Miłości i z 'ego'.

Wartość 'ego' - zazdrośnie trzymać coś dla siebie.

Wartość serca (Miłości) - podzielić to z innymi.

Wybieramy do końca życia, Ayalen, dopóki jesteśmy ludźmi i żyjemy w tym dualnym świecie. Tylko wraz ze wzrostem świadomości inaczej oceniamy wydarzenia w życiu. 'Ego' nijak się pozbyć nie możemy, bo, jak słusznie mówisz, jest ono 'narzędziem' Miłości.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 13:54 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

63
Ayalen pisze:Lidko - to na co mamy wplyw, lub nie mamy, zalezy od naszej woli. Jako forma energii - jestesmy przeplywem polegajacym na wplywie i wyplywie, wiec to istnieje zawsze, w zasiegu naszych serc, oczu i dloni. Bo tym tworzymy swiat. Chyba ze wolimy zamknac sie w sobie, ograniczajac siebie w ten sposob - ale to juz nie jest przejaw dobrej woli milosci. Rzecz w tym czy jestesmy swiadomi wplywu ktory niesie nasza obecnosc, czy tez nie, a nie w tym czy on istnieje - mamy go zawsze. O ile chcemy. Nasza obecnosc iwszystko co sie z nia wiaze - uczucia, mysli i czyny sa tym wplywem. Swiadomym lub nieswiadomym.
Prawie ze wszystkim się zgodzę :). Poza tym, co podkreśliłam. Moim zdaniem to tez jest przejaw miłości, tyle, że nieświadomej.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 13:56 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

64
Ayalen pisze:I wiesz - nic nie jest niewazne. To co uznasz w tym wcieleniu za niewazne - wroci zwielokrotnione w nastepnym, poniewaz swiadomosc uwzglednia wszystko, wiec kazde zlekcewazenie czegos odplaci sie.
No właśnie to samo pisałam wyżej: nie ma NIC, co by było nieważne, zbędne, wszystko się ze wszystkim łączy i ma swój sens, choć jako ludzie tego nie postrzegamy.

Czy Ty z jakichś moich wypowiedzi wywnioskowałaś, że coś może być nieważne???
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 13:58 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

65
Crows pisze:
Lidka pisze:
Crows pisze: masz na to jakieś dowody ( z wyjatkiem twych duchowych egzaltacji )
Tak, mam. Ale dla Ciebie one nie będą dowodami.
wiec nie masz , wypchaj sie z takimi textami , z jednej strony nauke osmieszasz i negujesz naukowe dowody a z drugiej uzywasz textów jakbys miała jakies ponad wszelką watpliwość dowody, , masz sie za jakies ponad ludzkie indywiduum ?
jeśli podajesz jakąś teze to ja obroń w sposób logiczny , oczywiście jak zwykle w takich momentach zarzucisz mi że sie czepiam słówek .
Crows, znów jak kulą w płot :D.

Wprost przeciwnie, ja bardzo się cieszę, że nauka się rozwinęła i może częściowo wyjasnić zjawiska związane z energiami, które są podstawą duchowości. I jestem ZA nauką, a nie przeciwko niej.

Ale zauważam, że nauka ma swoje granice i że duszy nie sięgnie. Nie jest to w żadnym wypadku 'ośmieszanie nauki', przynajmniej dla mnie, a jak dla Ciebie - pojęcia nie mam.

I nie, nie uważam się za kogoś innego niż człowiek, którym jestem. Jednak mam świadomość, że dowody na istnienie i funkcjonowanie rzeczywistości duchowej są indywidualne. I mój dowód nie będzie dowodem dla nikogo innego, a tylko opowieścią o dowodzie, w którą ktoś może uwierzyć lub nie. Dla Ciebie dowodem byłoby Twoje własne doświadczenie (i też nie byłbyś w stanie niczego nikomu udowodnić).

Ja doświadczam wielu rzeczy poza ciałem. Poznaję tę rzeczywistość w taki właśnie sposób i po prostu wiem, że nie ma czegoś takiego jak 'pustka'. Dla mnie to jest 'namacalne', bo tego doświadczam. A dla Ciebie? Dla Ciebie mój dowód jest tylko moimi słowami, a nie dowodem... Więc nie unoś się, nie ma ku temu najmniejszego powodu.

A poza tym ten problem już kilkakrotnie wyjaśnialiśmy przy wielu innych okazjach.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 14:09 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

66
Czyli wszystko jest wazne. Nie musialam wnioskowac, to Ty napisałaś " niewazne że te wymierne efekty objawia sie dopiero na planie duchowym"
Juz pomijajac drobnostke, iz kazdy plan ma swoje prawa, i zasady i uwarunkowania - z tego wzgledu na planie materialnym pojawiaja sie materialne, wymierne efekty, a na niematerialnym - niewymierne. Jedne przekladaja sie na drugie, wiec nie mieszaj dwoch postaci - dusze nie sadza ziemniakow, i ich nie zbieraja. Po to my - ludzie, tu i teraz mamy dwie rece, zeby tworzyc wymierne efekty naszej obecnosci - zgodnie z poziomem naszej swiadomosci i tym co nam w duszy gra. Pamietaj tez ze to co nie umiera - nie rodzi sie, a dusze sa niesmiertelne, moga sie tylko starzec, zmieniajac formy materialne. Nie mozna przec do przodu, zostawiajac za soba pusta przestrzen, wiec to takze my ludzie, tu i teraz tworzymy jutro dla tych ktorzy ida naszym sladem.
Mowisz o nieswiadomej milosci...swiadomosc to przytomna obecnosc, nieswiadomosc jest nieprzytomnym byciem. Czy nieprzytomna - a wiec jakby nieobecna sama dla siebie milosc jest miloscia? Jakosciowo?
Jesli musisz wybierac - wybieraj.
Nie zrozumialas tego co mowilsm o snie - to nie Ty - czastka swiadomosci, snisz o sobie, to swiadomosc sni o sobie. W roznych aspektach powtarzajac ten sam sen, rozproszony na czastki, ktore snia swoja czastke snu. Jesli snisz kogos cierpiacego - to nie tlumacz mi jego cierpienia, a zrozum dlaczego snisz o kims cierpiacym. Bo to jest aTwoj sen, i dla Ciebie, Twoje doswiadczenie - i dla Ciebie, to Twoja dusza podsuwa Ci taki obraz. Po co? Zeby tlumaczyc postac ze snu? A to Twoje zycie, w ktorym gdy widzisz katowane dziecko - reagujesz zgodnie z sercem, widzac cos czego byc nie powinno. A potem uzasadniasz te scene zaplanowanym doswiadczeniem duszy dziecka - wiec albo Twoja reakcja jest niewlasciwa, albo to co widzisz, snisz - nie powinno miec miejsca. Wybierz i postepuj zgodnie z tym. Poniewaz Twoja reakcja jest nielogiczna - skoro wiesz ze to dusza dziecka zaplanowala takie doswiadczenie, jakim prawem przeszkadzasz w tym katowaniu? Skoro wiesz ze czyjas duszs zaplanowala sobie doswiadczenie smierci pod kolami samochodu - jakim prawem powstrzymasz ja przed wtargnieciem na jezdnie, wprost pod kola? Nie masz powodu przerywac doswiadczenia.
Sek w tym ze to Tobie sie sni ktos wlazacy na jezdnie, a nie temu komus.
O to mi chodzi, Lidko
Wiesz - wartosc widelca polega na uzytku jaki z niego zrobie. Inaczej jest bezwartosciowy, wiec to ja nadaje mu wartość, a nie wybieram. A serce - ono jest bezcenne, poza jakimkolwiek wartosciowaniem, oczywiscie - caly czas mowimy o tym co z niego plynie.
Nie zgodze sie z tym ze nie jest moja sprawa jak jestem odbierana. Oczywiscie, nie kazdy do kazdego trafia, nie kazde nadanie jest odebrane, bywa odebrane mylnie, jednak za jakosc odpowiada nadawca - a to, ile warta jest ta jakosc - o tym decyduje odbiorca. I mysle ze kazdemu czlowiekowi jest przykro, gdy daruje komus cos, co uwaza za bezcenne, lub cenne na tyle, ze chce sie tym podzielic - a to cos zostaje uznane za bezwartosciowe, prawda?
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 14:46 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

67
Ayalen pisze:Jakiz trojkat? Czlowiek obdarzony sercem ktoremu ma sluzyc rozum? Co i w czym wybiera, to juz absurd: wybierz miedzy sercem a rozumem - zredukujesz siebie albo do bezrozumnego zwierzecia albo do komputera. Problem w tym ze czasem ego przeslania serce, zaczynajac rzadzic rozumem, jesli ktos utozsamia siebie z forma.
Swoja droga, chyba po drodze gdzies zawieruszyl sie nam Jezus?
No, właśnie, wróćmy do Jezusa na bazie tego trójkąta.

Ayalen, wszystko jest energią. A energia rozwija się na bazie trójkątów energetycznych właśnie (gdyby Cię zainteresował problem od strony fizyki, zawsze można poszperać w necie, to jest już odkryte przez naukę). Wszelkie łańcuchy energetyczne składają się z trójkątów, bo to wprawia energię w ruch i tych 'trójek' w życiu, począwszy od Trójcy Świętej, można zaobserwować całe mnóstwo.

Wyobraź sobie jeden trójkąt równoboczny - to jest podstawa. Ale każdy wierzchołek tego trójkąta jest jednym z trzech wierzchołków kolejnego, który wynika z tego podstawowego (i to idzie nie tylko 'na płasko' ale we wszystkie strony, tworząc bryłę).

Ja wspomniałam o jednej z podstaw życia ludzkiego, która jest trójkątem, w którym człowiek jest jednym z wierzchołków. Dwa pozostałe to wartości tych dwóch biegunów w ludzkim życiu.

Człowiek żyje na bazie dokonywania wyborów między tymi wartościami, tak został 'zaprogramowany' (i tego nie analizujemy). Ja wyżej pisałam, że najpierw jest nieświadomy, więc bierze rzeczywistość materialną ORAZ jej wartości za podstawowe, więc uruchamia swój trójkąt energetyczny (przepływ energii w nim) w jedną stronę: wybiera wartości 'ego' (tego świata) za podstawowe, w związku z czym kieruje energię uwarunkowaną na wartość drugiego wierzchołka tego trójkąta - na z natury rzeczy nie uwarunkowaną Miłość i 'wpycha ją' w Nią. Czyli warunkuje ją. I ta uwarunkowana miłość kieruje się do wierzchołka człowieka, co skutkuje jego cierpieniem.

Energia w każdym trójkącie obiega go bez przerwy, dzięki niej człowiek w ogóle żyje.

Taki obieg, z tę właśnie stronę, ma miejsce jako wyraz nieświadomości człowieka.

Ale wraz ze wzrostem świadomości człowiek ma możliwość dokonania innego wyboru. I o tym właśnie mówił Jezus, z tą misją przyszedł na ten świat.

Otóż Jezus zwrócił uwagę ludzi, że ten drugi wierzchołek trójkąta to Miłość. Powiedział ludziom, że to Bóg. I że kierując energię uwarunkowaną na Boską Miłość (którą każdy ma w sobie - Królestwo Boże jest w was), człowiek wcale się do Boga nie zbliża, a oddala. Bo taki kierunek jest kierunkiem negacji, nie akceptacji. Że trzeba przekierować ten obieg w drugą stronę. To będzie skutkowało tym, że nieuwarunkowana Boska Miłość, będzie przekładana na uwarunkowane ludzkie życie z jego wartościami i odwarunkowywała je.

Wszystkie opowieści Jezusa kierują uwagę człowieka na ten trzeci wierzchołek tego ludzkiego trójkąta i na bazie przypowieści i samego życia Jezusa wykazują nie dość, że różnice w wartościach między obydwoma wierzchołkami, to jeszcze dają wskazówki, jakie powinno być podejście człowieka, żeby ta energia rzeczywiście zmieniła kierunek. Bo dopiero ta zmiana prowadzi do efektywnego rozwoju duchowego. Przy czym nie da się zanegować kierunku odwrotnego, gdyż jest on niezbędny u podstaw poszerzania świadomości: żeby móc doświadczać tego, kim jesteśmy w Istocie, trzeba zacząć od doświadczania tego kim nie jesteśmy. Dopiero to daje podstawę do świadomego wyboru zmiany.

Ja się do Jezusa nie przyrównuję, uważam, że w świadomości jeszcze mi daleko do Niego, tym niemniej też mówię na swój sposób dokładnie to samo. Postrzegam życie 'od wewnątrz na zewnątrz', taki kierunek nadaję tej energii, a większość ludzi, niestety, ma na odwrót, postrzega życie 'od zewnątrz do wewnątrz' i, niestety, warunkuje Miłość, cierpi w efekcie tego i stwarza negatywne. I dlatego też tak trudno jest mnie niektórym zrozumieć, bo patrzymy 'na odwrót' i widzimy 'na odwrót'.

Nie oceniam tego, nie mówię, że jedno jest 'lepsze', drugie 'gorsze', choć i tak w ten sposób jestem rozumiana i to bardzo często. Ja nie wiem, co jest 'lepsze' a co 'gorsze' w tej sytuacji. Ale wiem, że wszystko jest, jak ma być. Nie ma w życiu NIC, co by było zbędne, niepotrzebne, przypadkowe, bez sensu itd. Jeśli nie widzimy sensu czegoś - znaczy tyle, że nie postrzegamy go, ani nie jesteśmy świadomi. Nie musimy wszystkiego doświadczyć i wszystko sobie uświadomić, tu wystarczy, jak pojmiemy, ŻE rzeczywiście wszystko ma ten sens i ŻE on faktycznie jest.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 14:47 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

68
Oj Lidka - mowiac o kolorach teczy, Ty nie przeoczylas ze to my jestesmy jej kolorami? Nie bawmy sie soba, i nie wykorzystujmy sie - tecza to jedno, wielobarwne swiatlo. Wiec zawsze siebie i sobie dajemy, przyjmujemy. Korzystajmy z tych naszych kolorow, dzieki nim jestesmy widoczni.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 14:51 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

69
Wiesz co - dla mnie te dwa ramiona trojkata to odpowiedniki sfer mozgu - wiec promien serca i swiatlo rozumu. Dwie rece, dwie nogi. Zauwaz ze one lacza sie w nas, zapewne - mozna wybrac sobie jedna reke, jednak sensowniej poslugiwac sie obiema, prawda? Korzystac z tego co nasze. Problemem bywa ego tkwiace na czubku nosa zwykle, czasami tak rozrosniete ze samo sobie przeslania swiat, i zaczyna uwazac sie za wszystko. Ale tez nie ma co go demonizowac - dzieki niemu jestesmy indywidualnosciami.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 15:10 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

70
Ayalen pisze:Czyli wszystko jest wazne. Nie musialam wnioskowac, to Ty napisałaś " niewazne że te wymierne efekty objawia sie dopiero na planie duchowym"
No, teraz Ty łapiesz mnie za słowa? :D.

Ayalen, nieważne - w sensie bez znaczenia dla tego, kto kieruje się sercem i nie oczekuje.

Bo jak oczekuje tych 'wymiernych efektów' - znaczy warunkuje i koło się zamyka.
Ayalen pisze:Juz pomijajac drobnostke, iz kazdy plan ma swoje prawa, i zasady i uwarunkowania - z tego wzgledu na planie materialnym pojawiaja sie materialne, wymierne efekty, a na niematerialnym - niewymierne. Jedne przekladaja sie na drugie, wiec nie mieszaj dwoch postaci - dusze nie sadza ziemniakow, i ich nie zbieraja. Po to my - ludzie, tu i teraz mamy dwie rece, zeby tworzyc wymierne efekty naszej obecnosci - zgodnie z poziomem naszej swiadomosci i tym co nam w duszy gra. Pamietaj tez ze to co nie umiera - nie rodzi sie, a dusze sa niesmiertelne, moga sie tylko starzec, zmieniajac formy materialne. Nie mozna przec do przodu, zostawiajac za soba pusta przestrzen, wiec to takze my ludzie, tu i teraz tworzymy jutro dla tych ktorzy ida naszym sladem.
Ayalen, to, co dla człowieka 'wymierne', dla duszy takie wcale nie jest. Plan materialny powstaje zgodnie z jakimś scenariuszem z życia na Ziemi, ale nie on jest celem duszy, a jedynie środkiem do celu. Celem jest stworzenie takich okoliczności (zgodnie z rozwojem cywilizacyjnym), dzięki którym duchowo możemy się rozwijać. Czyli tak czy siak - tylko uczucie w takim kształcie, w jakim uświadomimy sobie życie i siebie w nim, jest tym, co zabieramy ze sobą po śmierci.
Ayalen pisze:Mowisz o nieswiadomej milosci...swiadomosc to przytomna obecnosc, nieswiadomosc jest nieprzytomnym byciem. Czy nieprzytomna - a wiec jakby nieobecna sama dla siebie milosc jest miloscia? Jakosciowo?
Ayalen, ale ja nie mówię o świadomości umysłowej, a duchowej. 'Przytomne bycie' tu nie ma nic do rzeczy, chodzi o zrozumienie (i adekwatne do niego uczucie!) aspektów życia i siebie w nim.
Ayalen pisze:Nie zrozumialas tego co mowilsm o snie - to nie Ty - czastka swiadomosci, snisz o sobie, to swiadomosc sni o sobie. W roznych aspektach powtarzajac ten sam sen, rozproszony na czastki, ktore snia swoja czastke snu.
Zrozumiałam. Ale na dany moment jestem jednym z tych aspektów Świadomości i wiem, że wszystko ma swój sens, cel oraz że nic się przydarza przypadkiem i wszystko w życiu się wiąże. Więc mam coś do przeżycia, do uświadomienia sobie i robię to.

Za bez sensu uważam zaplątywanie się w zawiłości, jak to jest od strony Świadomości, bo po pierwsze - nie jestem Świadomością, a człowiekiem, po drugie - nawet jeśli uda mi się zrozumieć, jak to ewentualnie może być, i tak na dany moment jestem ograniczona i uwarunkowana, więc każda moja interpretacja może być jak kulą w płot w porównaniu z Prawdą. Szkoda mi czasu i energii na 'wyważanie otwartych drzwi', wolę robić to, po co się wcieliłam.
Ayalen pisze:Jesli snisz kogos cierpiacego - to nie tlumacz mi jego cierpienia, a zrozum dlaczego snisz o kims cierpiacym. Bo to jest aTwoj sen, i dla Ciebie, Twoje doswiadczenie - i dla Ciebie, to Twoja dusza podsuwa Ci taki obraz. Po co? Zeby tlumaczyc postac ze snu? A to Twoje zycie, w ktorym gdy widzisz katowane dziecko - reagujesz zgodnie z sercem, widzac cos czego byc nie powinno. A potem uzasadniasz te scene zaplanowanym doswiadczeniem duszy dziecka - wiec albo Twoja reakcja jest niewlasciwa, albo to co widzisz, snisz - nie powinno miec miejsca. Wybierz i postepuj zgodnie z tym. Poniewaz Twoja reakcja jest nielogiczna - skoro wiesz ze to dusza dziecka zaplanowala takie doswiadczenie, jakim prawem przeszkadzasz w tym katowaniu? Skoro wiesz ze czyjas duszs zaplanowala sobie doswiadczenie smierci pod kolami samochodu - jakim prawem powstrzymasz ja przed wtargnieciem na jezdnie, wprost pod kola? Nie masz powodu przerywac doswiadczenia. Sek w tym ze to Tobie sie sni ktos wlazacy na jezdnie, a nie temu komus.
O to mi chodzi, Lidko
O raju, czemu tak strasznie to wszystko mieszasz?...

Wiesz, co to jest wolna wola? Jak tak, powinnaś wiedzieć, że wszystko możesz zmienić. Nawet jeśli coś jest zaplanowane - jest to po coś i na ogół ma miejsce. Ale to też nie jest reguła. Bo jeśli człowiekowi uda się to osiągnąć, zanim nadejdzie czas danego zdarzenia, które ma do tego doprowadzić - to się nie wydarzy, bo nie będzie już takiej potrzeby.

A jest to możliwe dzięki naszej wolnej woli, na mocy której możemy rozwijać się szybciej i inaczej niż to zaplanowaliśmy.

Podejście - nie ma powodu nic robić, bo i tak to było zaplanowane - nie jest twórcze! A my tu, w ludzkich ciałach, niczego nie odtwarzamy, a właśnie tworzymy. Życiem nie rządzi determinizm, choć jest wielu zwolenników takiego myślenia. Życie to ciągły ruch, ciągłe wybory, ciągły rozwój w tempie zależnym od naszej woli uczenia się. Więc każda reakcja powstrzymująca inną osobę przed czymś ma sens. Bo to jest doświadczenie nie tylko dla tego, kto ratuje kogoś, ale równie mocne dla osoby ratowanej.

My nie jesteśmy jak marionetki, które tylko odtwarzają coś, co zostało zaplanowane. Zaplanowany jest rys ogólny: czas i miejsce urodzenia, środowisko, cechy psycho-fizyczne i niektóre wydarzenia z życia. I to tworzy ramy naszego życia. Po przyjściu na ten świat my, każdą naszą myślą, uczuciem, wyborem 'tkamy' taką potężną sieć energetyczna, która wypełnia te ramy. To jest czyste tworzenie, a nie odtwarzanie. Mało tego, na mocy wolnej woli jesteśmy w stanie jednym gestem zniszczyć nawet olbrzymie fragmenty już utkanej sieci, żeby w jej miejsce 'utkać' coś zupełnie innego. W życiu wszystko może się wydarzyć, ale zależy to tylko od nas, od naszej świadomości i od naszego działania. Nie od ulegania życiu i przeczekiwania go, nie od uciekania od trudnych sytuacji, a od aktywnego uczestnictwa w nim i stawiania czoła wyzwaniom.

Ayalen pisze:Wiesz - wartosc widelca polega na uzytku jaki z niego zrobie. Inaczej jest bezwartosciowy, wiec to ja nadaje mu wartość, a nie wybieram.
A ja nie o takich wartościach mówię... :)
Ayalen pisze:A serce - ono jest bezcenne, poza jakimkolwiek wartosciowaniem, oczywiscie - caly czas mowimy o tym co z niego plynie.
Z serca uwarunkowanego przez wartości 'zewnętrza' płynie ból, cierpienie, zazdrość, zawiść, pożądliwość, egoizm itd... I co Ty na to?...

Ayalen pisze:Nie zgodze sie z tym ze nie jest moja sprawa jak jestem odbierana. Oczywiscie, nie kazdy do kazdego trafia, nie kazde nadanie jest odebrane, bywa odebrane mylnie, jednak za jakosc odpowiada nadawca - a to, ile warta jest ta jakosc - o tym decyduje odbiorca. I mysle ze kazdemu czlowiekowi jest przykro, gdy daruje komus cos, co uwaza za bezcenne, lub cenne na tyle, ze chce sie tym podzielic - a to cos zostaje uznane za bezwartosciowe, prawda?
Tu każdy zareaguje zgodnie z samym sobą. Mnie osobiście nie jest przykro, jeśli ja komuś ofiarowuję coś z serca, a ten ktoś podciera sobie tym tyłek, a mnie lży przy okazji. Dzięki świadomości, że on w ten sposób wyraża siebie samego. Nie mnie. Swoje uczucia. Nie moje. Jeśli mną kieruje Miłość, jak mogę oczekiwać czegokolwiek?... Przecież oczekiwania są wyrazem uwarunkowania: daję Ci, pod warunkiem, że będziesz zadowolony, a jak nie - niespełnione jest moje oczekiwanie i jest mi przykro.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 17:18 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

71
Ayalen pisze:Wiesz co - dla mnie te dwa ramiona trojkata to odpowiedniki sfer mozgu - wiec promien serca i swiatlo rozumu. Dwie rece, dwie nogi. Zauwaz ze one lacza sie w nas, zapewne - mozna wybrac sobie jedna reke, jednak sensowniej poslugiwac sie obiema, prawda? Korzystac z tego co nasze. Problemem bywa ego tkwiace na czubku nosa zwykle, czasami tak rozrosniete ze samo sobie przeslania swiat, i zaczyna uwazac sie za wszystko. Ale tez nie ma co go demonizowac - dzieki niemu jestesmy indywidualnosciami.
Promień serca łączysz z mózgiem??? :D

No widzisz, sama mówisz o czymś, co jest niezbędne i bez czego nie bylibyśmy ludźmi, a widzisz w tym jakąś przeszkodę... Ayalen, to nie jest 'ego' tkwiące na czubku nosa, a fakt że my (nie 'ego', MY!) wybraliśmy jego wartości za priorytetowe. Na ogół nieświadomie, bez świadomości, czym są te wartości i że mamy w sobie inną wartość, tę naszej Istoty.

Czy ktoś nieświadomy jest 'winny' swojej nieświadomości?

Czy wiedząc (czując, mając świadomość), że ktoś jest okrutny, bo nie ma świadomości swojej Istoty, osądzisz go?...

Osądzić możesz jego czyn. Ale jak Twoje uczucia względem osoby są negatywne, to...

To może ja nie będę tego kończyła, bo czuję, że wywołam tym zdaniem zbyt dużą burzę w szklance wody ;)
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 17:28 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

72
Lidka pisze:
Crows pisze:
Lidka pisze:Tak, mam. Ale dla Ciebie one nie będą dowodami.
wiec nie masz , wypchaj sie z takimi textami , z jednej strony nauke osmieszasz i negujesz naukowe dowody a z drugiej uzywasz textów jakbys miała jakies ponad wszelką watpliwość dowody, , masz sie za jakies ponad ludzkie indywiduum ?
jeśli podajesz jakąś teze to ja obroń w sposób logiczny , oczywiście jak zwykle w takich momentach zarzucisz mi że sie czepiam słówek .
Crows, znów jak kulą w płot :D.

Wprost przeciwnie, ja bardzo się cieszę, że nauka się rozwinęła i może częściowo wyjasnić zjawiska związane z energiami, które są podstawą duchowości. I jestem ZA nauką, a nie przeciwko niej.

Ale zauważam, że nauka ma swoje granice i że duszy nie sięgnie. Nie jest to w żadnym wypadku 'ośmieszanie nauki', przynajmniej dla mnie, a jak dla Ciebie - pojęcia nie mam.

I nie, nie uważam się za kogoś innego niż człowiek, którym jestem. Jednak mam świadomość, że dowody na istnienie i funkcjonowanie rzeczywistości duchowej są indywidualne. I mój dowód nie będzie dowodem dla nikogo innego, a tylko opowieścią o dowodzie, w którą ktoś może uwierzyć lub nie. Dla Ciebie dowodem byłoby Twoje własne doświadczenie (i też nie byłbyś w stanie niczego nikomu udowodnić).

Ja doświadczam wielu rzeczy poza ciałem. Poznaję tę rzeczywistość w taki właśnie sposób i po prostu wiem, że nie ma czegoś takiego jak 'pustka'. Dla mnie to jest 'namacalne', bo tego doświadczam. A dla Ciebie? Dla Ciebie mój dowód jest tylko moimi słowami, a nie dowodem... Więc nie unoś się, nie ma ku temu najmniejszego powodu.

A poza tym ten problem już kilkakrotnie wyjaśnialiśmy przy wielu innych okazjach.
to nie jest dyskusja tylko bełkot , gadasz jak ksiądz proboszcz , mowa była o twej tezie na temat prózni , nie odpowiedziałas insynuując mi jakies niecheci wiary w twe urojone dowody , nie potrafisz mówic jak człowiek o zdrowym rozumie ? jesli nie to milcz w tematach o których twa wiedza jest tylko bujaniem w w obłokach , pisz sobie o swych duchowościach ale jesli dotykasz nauki to zmień jezyk z beblacego na naukowy podparty wiedza a nie duchową fiksacją .
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 20:00 przez Crows, łącznie zmieniany 1 raz.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

73
Lidka, odpowiem juz rano, teraz tylko wyjasnie te hipotetyczna proznie, czy pustke - to byla jedynie przenosnia, poniewaz logicznym jest ze jesli jest ktos, kto stwierdza istnienie prozni - nie jest ona proznią, wiec jaki sens jest spierac sie o to, czego nie ma?
Poza tym - przestrzen ducha, to jest nasza wewnetrzna przestrzen, ktora kazdy sobie zagospodarowuje zgodnie z mozliwoscia postrzegania, wiec w sumie kazdy spor o te przestrzeń jest bezpodmiotowy.
Ostatnio zmieniony 01 cze 2014, 22:22 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

74
Crows pisze:
Lidka pisze:
Crows pisze: wiec nie masz , wypchaj sie z takimi textami , z jednej strony nauke osmieszasz i negujesz naukowe dowody a z drugiej uzywasz textów jakbys miała jakies ponad wszelką watpliwość dowody, , masz sie za jakies ponad ludzkie indywiduum ?
jeśli podajesz jakąś teze to ja obroń w sposób logiczny , oczywiście jak zwykle w takich momentach zarzucisz mi że sie czepiam słówek .
Crows, znów jak kulą w płot :D.

Wprost przeciwnie, ja bardzo się cieszę, że nauka się rozwinęła i może częściowo wyjasnić zjawiska związane z energiami, które są podstawą duchowości. I jestem ZA nauką, a nie przeciwko niej.

Ale zauważam, że nauka ma swoje granice i że duszy nie sięgnie. Nie jest to w żadnym wypadku 'ośmieszanie nauki', przynajmniej dla mnie, a jak dla Ciebie - pojęcia nie mam.

I nie, nie uważam się za kogoś innego niż człowiek, którym jestem. Jednak mam świadomość, że dowody na istnienie i funkcjonowanie rzeczywistości duchowej są indywidualne. I mój dowód nie będzie dowodem dla nikogo innego, a tylko opowieścią o dowodzie, w którą ktoś może uwierzyć lub nie. Dla Ciebie dowodem byłoby Twoje własne doświadczenie (i też nie byłbyś w stanie niczego nikomu udowodnić).

Ja doświadczam wielu rzeczy poza ciałem. Poznaję tę rzeczywistość w taki właśnie sposób i po prostu wiem, że nie ma czegoś takiego jak 'pustka'. Dla mnie to jest 'namacalne', bo tego doświadczam. A dla Ciebie? Dla Ciebie mój dowód jest tylko moimi słowami, a nie dowodem... Więc nie unoś się, nie ma ku temu najmniejszego powodu.

A poza tym ten problem już kilkakrotnie wyjaśnialiśmy przy wielu innych okazjach.
to nie jest dyskusja tylko bełkot , gadasz jak ksiądz proboszcz , mowa była o twej tezie na temat prózni , nie odpowiedziałas insynuując mi jakies niecheci wiary w twe urojone dowody , nie potrafisz mówic jak człowiek o zdrowym rozumie ? jesli nie to milcz w tematach o których twa wiedza jest tylko bujaniem w w obłokach , pisz sobie o swych duchowościach ale jesli dotykasz nauki to zmień jezyk z beblacego na naukowy podparty wiedza a nie duchową fiksacją .
Wygląda na to, że Ciebie nie zadowolę mimo szczerych chęci :). Myślę, że sprawę mogłaby rozwiązać Twoja szczera chęć zrozumienia, o czym mówię. Bo mówię normalnie, jako ja, Lidka. Tak samo do Ciebie jak i do każdej innej osoby. I jakoś część osób mnie rozumie bez żadnego problemu, więc źródło niezrozumienia chyba jednak nie we mnie?...

Powiem to jeszcze raz, inaczej.

Doświadczyłam, że próżni nie ma. Moje osobiste doświadczenie jest dla mnie dowodem na to, że jej nie ma.

Czy to może być dowód również dla Ciebie?... Nie sądzę. Myślę, że stanie się nim dopiero, jak sam tego doświadczysz. Bo moje doświadczenie dla Ciebie jest tylko moimi słowami, w które wierzyć nie musisz (i które interpretujesz zgodnie ze samym sobą).
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 5:42 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

75
Lidka pisze:Doświadczyłam, że próżni nie ma. Moje osobiste doświadczenie jest dla mnie dowodem na to, że jej nie ma.
.
pomimo najszczerszych chęci zaden człowiek normalny nie może tego przyjąc za dowód , chyba że nie rozumiem co to znaczy dowód :zemdlala:
w ogóle to jak można doświadczyć czegoś , że czegoś nie ma :ahah:
kończę tą chora dysputę bo szkoda energi na to :bye:
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 6:44 przez Crows, łącznie zmieniany 2 razy.
:
:

..PHZ - poza horyzontem zdarzeń ..

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

76
No, to jest fakt - nie mozna doswiadczyc tego, czego nie ma, ale tez Lidka napisala wyraznie: doswiadczyla ZE nie ma, a nie: doswiadczyla tego, czego nie ma, wiec spor wynikl z nieporozumienia.
Swoja droga, swego czasu ktos przekonywal mnie namietnie ze " nie ma nikogo swiadomego; jest tylko swiadomosc" Dla mnie, na logike - jesli nie ma nikogo swiadomego - to jest nieswiadomosc, a przedziwnie na moje pytanie, kto stwierdza, kto widzi ze jest tylko swiadomosc, ten ktos zapadl w milczenie. Podobny nonsens jak w przypadku prozni.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 7:18 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

77
Crows pisze:
Lidka pisze:Doświadczyłam, że próżni nie ma. Moje osobiste doświadczenie jest dla mnie dowodem na to, że jej nie ma.
.
pomimo najszczerszych chęci zaden człowiek normalny nie może tego przyjąc za dowód , chyba że nie rozumiem co to znaczy dowód :zemdlala:
No, widzisz :D. Rozumiesz, co to jest dowód i dlatego od pierwszej mojej odpowiedzi napisałam Ci, że mam ten dowód, ale nie będzie on dowodem dla Ciebie :D.

Problem doświadczania czegoś, czego nie ma, Ayalen bardzo ładnie ujęła.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 8:21 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

78
No dobrze Lidka, sprobuje odniesc sie do kilku punktow
-napisalas ze nie widzisz sensu zaplatywania sie w zawilosci jak to jest od strony swiadomosci - bo nie jestes swiadomoscia - a czlowiekiem.
Ale sens wdawania sie w zawilosci jak to jest od strony duszy - widzisz, choc rownie dobrze moglabys powiedziec ze nie jestes dusza -a czlowiekiem.
Na czym polega roznica, ze jedno uwazasz za dotyczace Cie, drugie nie? Rzecz w tym ze jestes swiadomoscia i dusza i cialem - jestes czlowiekiem.To jest calosc. Dopiero to jest calosc. Wiec nie mozna opisywac te calosc z pozycji jakiegos aspektu - a jest nim czastka, czyli dusza, i swiadomosc, i postac materialna, poniewaz opisywanie calego organizmu z pozycji czastki tegoz organizmu wiedzie do nieporozumien - w koncu co reka wie o pozostalych konczynach, uwazajac ze sluza jej, a nie organizmowi - to zaweza widzenie, poza tym sens zawiera sie w calosci poprzez rozne aspekty, a nie kryje sie w jakims aspekcie.
Popatrz na swoje dysputy z Sosanem, ktory robil dokladnie to co Ty, ze swoim aspektem. A co z pozostalymi, tym bardziej ze sa one postaciami jednego. Czlowieka. I zycia. W kazdym momencie jestesmy wieloaspektowym przejawem zycia, prawda?
Tego dotyczy nasze nieporozumienie, a nie tego co mowisz o swiecie duchowym, ja kwestionuje tylko tylko te stwierdzenia, ktore traktuja jeden aspekt jako calosc - zgoda, kazdy aspekt jest caloscia sama w sobie, ale nie jest dla siebie i sobie. Tak jak nie jest dla siebie i sobie nasza doskonale zorganizowana i funkcjonujaca reka. Wiec cialo i dusza iswiadomosc sa czastkami Ciebie - czlowieka - nie jest czlowiekiem cialo, dusza lub swiadomosc. Dopiero calosc, a wiec cialo i dusza zjednoczone swiadomoscia wyrazaja pelnie.
Tu jeszcze jedna sprawa - sama twierdzisz, ze nie mozna opisywac rzeczywistosci niematerialnej - materialna, poniewaz nie sa tozsame, choc obie dotycza swiata form.Ale dokladnie tak samo nie da sie opisac swiatem form tego co nie jest forma -a wiec swiadomosci; ona przejawia sie formami, nie bedac nimi, wiec postrzeganie jej przez pryzmat formy bardzo ogranicza zakres widzenia, sama wiesz ze forma jest ograniczeniem. Dlatego tak bezcenne jest to czego uczy Sosan - zeby zrozumiec sens istnienia formy, trzeba wyjsc poza nia. Wracajac swiadomie do postaci w ktorej istniejemy.
To tak mniej wiecej Lidko, chce zebys zrozumiala ze ja nie przecze temu co mowisz o rzeczywistosci duchowej, nie moglabym tego zrobic, uznaje Twoja niebagatelna wiedzę na ten temat, i zawsze z przyjemnoscia tego slucham. Ale zawsze zakwestionuje proby czynienia z tego calosci zwanej czlowiekiem.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 8:37 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

79
Dalej: skad pomysl o burzy w szklance wody?
Skad mysl o osądzaniu czlowieka? Jesli rozumiesz czym jest nieświadomość - wiesz z czego wynika zlo, wiec takze wiesz dlaczego ktos postepuje tak a nie inaczej. Wiec my mozemy oceniac ludzkie uczynki - to one osadzaja człowieka, wydaja swiadectwo jego swiadomosci.
Obrazowo, powiedzialabym tak: nic nie izoluje skuteczniej niz zamkniete oczy, to one sprawiaja ze czlowiek jest sam. Zdaje sie sam sobie byc sam. Nie dostrzega innych, wiec idac - potraca ich, rani innych i rani siebie w ciemnosci ktora jest nieswiadomoscia. Koncentruje sie na sobie, bo przeciez nie zdaje sobie sprawy ze nie jest sam jeden na swiecie. Wzrost swiadomosci - otwieranie oczu wydobywa z ciemnosci innych ludzi - ja przeradza sie w my, w polu widzenia pojawia sie coraz wiecej szczegolow. Dlatego mowie ze tylko nieswiadomosc jest bezwzgledna - takze w zakresie ocen czy osadow, swiadomosc uwzglednia przebyta przez siebie droge - wiec rozumie z czego wynikaja zachowania, bledy czy pomylki innych. Tu jeszcze dochodzi kwestia tego " my" - uderzajac, raniac - zawsze robimy to sobie - nam. I kazdy cios powraca z drugiej strony do nas. To jest tak jakos, ze slaby kopie, a silny zbiera. Do czasu az slaby nabierze sily zeby samemu zbierac to co wczesniej ukopal - taka drabinka wariatow. Ile razy dostaje pstryczka w nos - zawsze siadam na tylku i szukam w pamieci tego pstryczka, ktory wylecial ode mnie przeciez. Czasem kamieniem wraca piorko, a my nie wiemy przeciez, czy to co dla nas jest piorkiem, nie stanie sie czyims kamieniem. Warto o tym pamietac.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 9:02 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

80
Dalej: skad pomysl o burzy w szklance wody?
Skad mysl o osądzaniu czlowieka? Jesli rozumiesz czym jest nieświadomość - wiesz z czego wynika zlo, wiec takze wiesz dlaczego ktos postepuje tak a nie inaczej. Wiec my mozemy oceniac ludzkie uczynki - to one osadzaja człowieka, wydaja swiadectwo jego swiadomosci.
Obrazowo, powiedzialabym tak: nic nie izoluje skuteczniej niz zamkniete oczy, to one sprawiaja ze czlowiek jest sam. Zdaje sie sam sobie byc sam. Nie dostrzega innych, wiec idac - potraca ich, rani innych i rani siebie w ciemnosci ktora jest nieswiadomoscia. Koncentruje sie na sobie, bo przeciez nie zdaje sobie sprawy ze nie jest sam jeden na swiecie. Wzrost swiadomosci - otwieranie oczu wydobywa z ciemnosci innych ludzi - ja przeradza sie w my, w polu widzenia pojawia sie coraz wiecej szczegolow. Dlatego mowie ze tylko nieswiadomosc jest bezwzgledna - takze w zakresie ocen czy osadow, swiadomosc uwzglednia przebyta przez siebie droge - wiec rozumie z czego wynikaja zachowania, bledy czy pomylki innych. Tu jeszcze dochodzi kwestia tego " my" - uderzajac, raniac - zawsze robimy to sobie - nam. I kazdy cios powraca z drugiej strony do nas. To jest tak jakos, ze slaby kopie, a silny zbiera. Do czasu az slaby nabierze sily zeby samemu zbierac to co wczesniej ukopal - taka drabinka wariatow. Ile razy dostaje pstryczka w nos - zawsze siadam na tylku i szukam w pamieci tego pstryczka, ktory wylecial ode mnie przeciez. Czasem kamieniem wraca piorko, a my nie wiemy przeciez, czy to co dla nas jest piorkiem, nie stanie sie czyims kamieniem. Warto o tym pamietac.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 9:04 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

81
No i zostaly wybory - tu roznimy sie podejściem: Ty wolną wole kojarzysz z możliwością wyboru, dla mnie wolna wola jest od momentu wyjscia z etapu wyboru miedzy.
I popatrz: mowimy o swiadomosci i nieswiadomosci - zawsze jednosci, ktora przejawia sie miloscia. Wiec albo jednostka jest swiadoma jednosci, albo nie jest swiadoma, kierujac sie jednostkowym instynktem przetrwania ktorym zawiaduje ego. Wiec jesli ktos jest nieswiadomy - ma zamknięte oczy - nie widzi - nie wie, jakim cudem moze wybrac to, czego nie widzi/ nie czuje?
A sama powiedzialas ze nie da sie zamknac otwartych oczu - wiec jesli jes sie swiadomym jednosci - widzi, wie, czuje - jak mozna wybrac to czego juz nie ma?
No, na logike Lidko. Albo jest albo nie ma, albo widzisz, albo nie, albo czujesz, albo nie. Czego dotyczy wiec wybor?
U mnie to byla kwestia zrozumienia, dlaczego nie mam wyboru, dlaczego moj jednostkowy instynkt nie przeslonil instynktu zycia. To nie jest nawet kwestia: mam - nie mam. Takiego wyboru po prostu nie ma, mysle ze etap wyboru pomiedzy jest okresem rownowazenia sie tych dwoch instynktow.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 9:18 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

82
Ayalen pisze:No dobrze Lidka, sprobuje odniesc sie do kilku punktow
-napisalas ze nie widzisz sensu zaplatywania sie w zawilosci jak to jest od strony swiadomosci - bo nie jestes swiadomoscia - a czlowiekiem.
Ale sens wdawania sie w zawilosci jak to jest od strony duszy - widzisz, choc rownie dobrze moglabys powiedziec ze nie jestes dusza -a czlowiekiem.
Na czym polega roznica, ze jedno uwazasz za dotyczace Cie, drugie nie? Rzecz w tym ze jestes swiadomoscia i dusza i cialem - jestes czlowiekiem.To jest calosc. Dopiero to jest calosc.
Jak najbardziej zgadzam się z Tobą, to jest jedna całość. Ale bliższa ciału koszula, niestety, w tym przypadku w związku z tym drobnym faktem, że na dany moment dysponuję tylko świadomością człowieka, którym jestem. Dlatego też nie mogę wiedzieć ani mówić, jak to jest od strony Świadomości.

A jestem w stanie odkryć i powiedzieć, jak to jest od strony człowieka i duszy, bo jestem nim (i nią, choć, jak napisałam wyżej, tylko ze świadomością człowieka, którym jestem).

Jako człowiek jestem też w stanie zrozumieć, czym jest świadomość ludzka i że jest ona w 100%-ach uwarunkowana. Więc nie znajdę Prawdy, a nawet jak się do Niej dobiorę, zostanie to przekształcone i zdeformowane prze mój umysł. Jaki to ma sens?...

A zwłaszcza w sytuacji, kiedy wiem iż po powrocie blokady świadomości pękną i natychmiast sobie przypomnę to, co musiałam zapomnieć na czas bycia człowiekiem. Nie mam potrzeby poszukiwania tego, po prostu :).

Ayalen pisze:Wiec nie mozna opisywac te calosc z pozycji jakiegos aspektu - a jest nim czastka, czyli dusza, i swiadomosc, i postac materialna, poniewaz opisywanie calego organizmu z pozycji czastki tegoz organizmu wiedzie do nieporozumien - w koncu co reka wie o pozostalych konczynach, uwazajac ze sluza jej, a nie organizmowi - to zaweza widzenie, poza tym sens zawiera sie w calosci poprzez rozne aspekty, a nie kryje sie w jakims aspekcie.
Tu jest też nieporozumienie... Bo jak najbardziej można opisywać od strony aspektu. I ja to robię. Ale ja nie opisuję 'różnych aspektów', bo nie mam pojęcia, co kto doświadcza, czyli jakim aspektem tej Całości jest (i co sugerujesz, że robię). Ja skupiłam się na czymś zgoła innym: na zasadach i prawach, które przypisane są wszystkim aspektom. Czyli na tym, co rządzi ludzkim życiem, na ogólnych prawach. I każdy aspekt doświadcza na swój sposób i swojego (czegoś, czego nie wiem i nawet nie próbuje się domyślać), ale na tych zasadach.

Coś jak: każdy człowiek jest inny, ale każdy ma podobny organizm, oddycha, je, wydala, śpi, czuje, myśli itd. I oddychając, śpiąc, jedząc, wydalając, czując itd. realizuje ten swój indywidualny aspekt Całości.
Ayalen pisze:Popatrz na swoje dysputy z Sosanem, ktory robil dokladnie to co Ty, ze swoim aspektem. A co z pozostalymi, tym bardziej ze sa one postaciami jednego. Czlowieka. I zycia. W kazdym momencie jestesmy wieloaspektowym przejawem zycia, prawda?
No właśnie, Sosan też nie mógł załapać, że ja mówię o tym, co dotyczy każdego człowieka, o tych ogólnych prawach, którym przeczył, zresztą....

Ayalen pisze:Tego dotyczy nasze nieporozumienie, a nie tego co mowisz o swiecie duchowym, ja kwestionuje tylko tylko te stwierdzenia, ktore traktuja jeden aspekt jako calosc - zgoda, kazdy aspekt jest caloscia sama w sobie, ale nie jest dla siebie i sobie.
Problem polega na tym, że ja wcale nie mówię tego, co mi sugerujesz, Ty sama tak rozumiesz moje wypowiedzi :D. Oczywiście, że nie jesteśmy tu (na ziemi) 'sami dla siebie', jesteśmy ludźmi, każdy innym, ale możemy żyć tylko w zbiorowości, społecznie.

Jesteśmy Jednością, jedną wielką duszą ludzką, duchowo. Czyli na poziomie duchowym, nie materialnym (oczywiście nie zapominam, że duchowy funkcjonuje na materialnym, spokojnie :D). I duchowo każdy odrębny człowiek jest właśnie tym innym 'aspektem' jednej Całości. One doświadczają każdy swojego, ale w połączeniu z innymi 'aspektami', nie w oderwaniu od nich (tylko w tym połączeniu można się rozwijać, poszerzać świadomość). I dlatego każdy duchowo odpowiada tylko za samego siebie. A ponieważ duchowość w człowieku przejawia się w postaci uczuć - duchowo jesteśmy odpowiedzialni tylko i wyłącznie za swoje własne uczucia.

Ja wiem, że na tym się 'zacięłaś', bo skojarzyłaś to z egoizmem, z patrzeniem na czubek własnego nosa. A tu nie o to chodzi! Nie wiem, jak Ci to jaśniej wytłumaczyć, może powiem to tak:

Cokolwiek tu robimy, czymkolwiek się kierujemy, czy sercem, czy wartościami 'ego' - to nasz wybór 'tu i teraz', świadomy albo i nie. Po powrocie, czyli po śmierci ciała, przeanalizujemy całe nasze życie, żeby zorientować się, na ile osiągnęliśmy stawiane sobie cele. Blokady świadomości już nie będzie, sami obejrzymy ten 'film' z naszego życia, sami przyjrzymy się naszym własnym uczuciom i sami będziemy wiedzieć, co poszło tak, a co nie.

To jest ten słynny moment, który religie opowiadają, że staniemy przed Bogiem i On nas 'rozliczy'...

Ja to mówię inaczej. Powiem, że zawsze z nami będzie ktoś, kto nas poprowadzi przez tę analizę i pomoże wysnuć wnioski. Zresztą, nieważne, jak to się opowiada, ważne, że w tej sytuacji nie będzie mowy o tym, że ja zachowałem się jak świnia, bo ktoś to, ktoś inny tamto. Na tym poziomie okoliczności materialnych już nie ma i nikogo nie będzie interesowało, że X nas sprowokował do czegoś. Na tym poziomie jest 'czysta Prawda' o nas samych, czyli nasze rzeczywiste uczucia bez żadnych usprawiedliwień, które funkcjonują tylko na ziemi. Pytanie będzie inne: dlaczego TY dałeś się sprowokować?... Dlaczego TY w tej sytuacji kierowałeś się wartością 'ego', a nie sercem. Dlaczego TY to i tamto...

I tak samo będzie względem tego X: dlaczego TY, dlaczego TWOJE uczucie itd...

To dotyczy każdego 'aspektu' tej Całości, każdy 'rozliczy się' odrębnie, choć każdy jest cząstką tej samej Całości.

A dlaczego każdy odrębnie? Gdyż każdy jest innym 'aspektem' tej samej Całości i odpowiada za kształt, jaki sobą reprezentuje. I dopiero wartości tych wszystkich aspektów razem łączą się na wartość Całości.

I to pod tym kątem każdy duchowo jest odpowiedzialny za samego siebie. I łączy się z tą 'odrębną' odpowiedzialnością we wspólne życie wszystkich 'aspektów' z danej grupy, w której bezpośrednio funkcjonują.

Bardzo odbiegłyśmy od tematu, więc wtrącę tu choć to, że wszystkie przypowieści Jezusa kierują ludzi uwagę właśnie na czystość uczuć i intencji. Na to, że nie możemy znać uczuć innego człowieka, jedynie swoje własne. I że po pozorach oceniamy innych, bo to, co wielu robi, wcale nie świadczy o czystości ich uczuć i intencji. Poszukam przy okazji słów na temat tej indywidualnej odpowiedzialności duchowej za swoje własne uczucia, nie za uczucia innego. Bo 'mając Boga w sercu' (= czyste intencje i czystą miłość, bez oczekiwań) nie jesteśmy w stanie nikogo skrzywdzić. Jako przykład często podaję sytuację tego typu:

Widzisz pod sklepem żebrzącą osobę, marnie ubrana, chuda, brudna, no, żal Ci jej. Robisz zakupy, zapominasz o niej. Ale wychodzisz ze sklepu i znów ją widzisz, siedzi taka biedna, nikt jej nic nie daje... Podchodzisz, dajesz jej część swoich zakupów. A ta 'biedna osoba' nagle zaczyna na Ciebie krzyczeć, że nie potrzebuje suchego chleba, że masz go sobie wsadzić gdzieś, ona potrzebuje pieniędzy! Nie masz ich, w sklepie płaciłaś kartą, więc odchodzisz. Kierowałaś się czystymi intencjami i dobrym sercem. A spowodowałaś jej wściekłość, rozgoryczenie i co tam jeszcze tą kobietą miotało.

Czy rzeczywiście jesteś odpowiedzialna za jej uczucia?...

Przykład może rzadki, ale czy w normalnym życiu nie zdarza się tak, że coś komuś z dobrego serca ofiarowujemy, a on na nas wrzeszczy, że nie tego oczekiwał i że jesteśmy złośliwi, że mu nie chcemy dać tego, czego on chce?...

Czy naprawdę uważasz, że naszą 'winą' jest wybuch czyjejś negacji pod najróżniejszymi postaciami?...


Ayalen pisze:Tu jeszcze jedna sprawa - sama twierdzisz, ze nie mozna opisywac rzeczywistosci niematerialnej - materialna, poniewaz nie sa tozsame, choc obie dotycza swiata form.Ale dokladnie tak samo nie da sie opisac swiatem form tego co nie jest forma -a wiec swiadomosci; ona przejawia sie formami, nie bedac nimi, wiec postrzeganie jej przez pryzmat formy bardzo ogranicza zakres widzenia, sama wiesz ze forma jest ograniczeniem. Dlatego tak bezcenne jest to czego uczy Sosan - zeby zrozumiec sens istnienia formy, trzeba wyjsc poza nia. Wracajac swiadomie do postaci w ktorej istniejemy.
Można, a nawet trzeba opisywać rzeczywistość niematerialną na sposób materialny, bo innej możliwości człowiek nie ma, po prostu :D. Jeśli używa 'narzędzia' przynależnego do rzeczywistości materialnej (uwarunkowanego od A do Z), czyli umysłu ludzkiego, zrozumie tylko to, co w zostanie przez nasz 'transformator' przekształcone.

Ja mówiłam, że nie można 'mierzyć' duchowego 'miarką' materialnego. Czyli przekładać wartości z materialnej rzeczywistości na wartości rzeczywistości duchowej. Bo one są zupełnie inne.

Sosanowe 'wychodzenie poza formę' ma miejsce wtedy, gdy jedna z form zaprzestaje naturalnego funkcjonowania. Moim zdaniem ma to niewiele wspólnego z wychodzeniem 'poza formę' :). Sprawia takie wrażenie i tyle. Bo póki co, póki dusza w ciele, ma miejsce blokada świadomości na poziomie duchowym (duszy sprzed wcielenia). Zjawisko jest niezwykle ciekawe, tym niemniej nie jest wartością samą w sobie, według mnie. A interpretacja i tak zachodzi na poziomie uwarunkowanym, więc wracamy do punktu wyjścia.

I jaki to sens istnienia formy Sosanowi wychodzi z tego doświadczenia? (bo tego za Chiny nie pamiętam z tych dyskusji z nim).

A Świadomość dla człowieka jest pod postacią uczucia, więc?... Jak to się ma do Sosana twierdzeń?... Żeby odnaleźć Świadomość, czy tam zbliżyć się do Niej, trzeba przestać myśleć, czy może za pomocą myśli oczyścić się z uwarunkowań mentalnych?... :D
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 12:10 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Pozdrawiam!

Lidka

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

83
Lidka;
- mowisz: ze swiadomoscia czlowieka i z dusza czlowieka. Wiec w czym problem? A swiadomosc jest nieograniczona - przeciez wiesz ze forma jest iluzja - wiec blizsza jest Ci iluzja formy, niz to co ja tworzy? Mowisz o blokadzie - co ja tworzy? Czy jestes w stanie zamknac powietrze w iluzji butelki?
Jesli Ty - czlowiek, tu i teraz - jestes swiadoma duszy, to dlaczego Twoja dusza nie jest swiadoma ze jest postacia swiadomosci - ktora przejawia sie Toba? Nie duszą i nie cialem - a Toba? Czlowiekiem?
Dlaczego Twoj umysl mialby deformowac cokolwiek, skoro jest czytnikiem? Poza tym, nie mowimy o rozumieniu czegos, a doswiadczeniu tego- rozumienie wynika z doswiadczenia, a nie wiedzy o czyms. To roznica: wiedziec o morzu, a plywac w nim. Nie wiem skad pomysl o ograniczonym umysle - on nie jest materialny, wiec co ogranicza to co nieograniczone? Gdyby podstawic pod mozg slowo motor - to umyslowosc bylaby praca tego motoru, wiec praca zalezna bylaby od wydolnosci motoru. Ale ten nasz pilot ma to do siebie, ze poprzez prace rozwija wydolnosc, wiec nic go nie ogranicza, poza tym co uznamy za ograniczenie. Jak moze nas ograniczac to co nasze - czy Twoje ubranie Cie ogranicza? Czy Ci sluzy? Dokladnie tak jest z forma w ktorej istniejemy.To nie jestes Ty, wiec co stoi na przeszkodzie aby doswiadczyc
iluzji tego ubrania? Nieświadomość iluzji, albo strach przed zniknięciem, albo utozsamienie sie z ubraniem. Tylko nie mow ze nie mozna go zdjac - niemozliwe jest to, co uznajemy za niemozliwe.
- mowiac o aspektach, mowilam o postaci cielesnej - materialnej, bezcielesnej - niematerialnej, i tej z ktorej wynikaja dwie poprzednie - foremne. Wiec jesli czlowiek jest fala - to dusza jest ruchem tej fali, ruchem ktory postrzegamy jako obiekt w miare staly. A swiadomosc jest bezgranicznym morzem. I mowie o tym ze opisywanie morza od strony fali lub jej ruchu nie jest caloscia, i nie mowi o calosci - poniewaz obszar widzenia formy jest zawsze zawezony. To prowadzi do nieporozumien poprzez uogolnienie tego co dotyczy jednej formy, na calosc zasad i praw morza. Wiec jeszcze raz - Jesli Ty jestes caloscia - a Twoja dusza, czesc Ciebie porownamy do reki, to co ta reka moze wiedziec o Twojej nodze? Czy moze zasady kierujace nia - przypisac nodze? Chyba nie.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 12:40 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

84
Dalej: wiec Sosan mowil o jednym aspekcie istnienia, Ty - o innym aspekcie istnienia. Sosan ten jeden aspekt uogolnial na calosc, Ty rowniez. Robicie to samo, dlatego te aspekty nie skladaja sie w calosc - zaden z nich nie jest caloscia. Przy czym zauwaz ze to ze swiadomosci wynikaja formy, a nie odwrotnie.
- Lidko, duchowosc to sfera czucia, wiec jesli czujemy te jednosc, nie przeszkadzaja nam indywidualne formy. Pozostaje zrozumiem co czujemy.
I wybacz - to nie ja sie zacielam na uczuciu, a raczej Ty na swiadomosci iz sa one indywidualnym przejawem jednego. A swiadomosc jednosci to takze odpowiedzialnosc za to jedno, wieloczasteczkowe. Poobserwuj morze, popatrz jak fale wspoistnieja w sobie, poprzez siebie, jak przenikaja sie - jak chcesz to ograniczyc, zatrzymac to co jest bezgraniczne? To bardzo statyczne postrzeganie ruchu - Ty jestes tym przeplywem, bez granic i niepowstrzymanym. Nieswiadomosc tego prowadzi do zawezenia do : ja i to co we mnie i moje. A w istocie Ja - to zbiorowosc My, przeplywajaca p zez siebie i oddzialywujaca na siebie. Nie wiem czy jakiekolwiek opisy zastapia doswiadczenie tego przeplywu - a to ono zmienia postrzeganie tego co wydaje sie zewnetrzne - to jest swiadomosc kazdej kropli wody, niezaleznie od postaci, formy czy ksztaltu w ktorym ta woda zaistnieje.
Przyklad z kobieta - a wiesz, mowi sie ze dobrymi checiami ktore wynikaja z czystych intencji pieklo jest wybrukowane. I nie bez powodu sie tak mowi.
Uzyje innego przykladu: jesli kogos niechcacy uklujesz, jakie znaczenie dla tego kogos bedzie mial fakt ze nie zrobilas tego celowo? I tak i tak odczuje bol. Potem moze zechciec zrozumiec ze bo to nieumyslne - moze nie zechciec, to juz jego sprawa. Ale bol ktory poczul sprawilismy my, prawda? On poczul to co wyszlo od nas - wiec jak mozna przerzucac na niego odpowiedzialnosc za to co czuje? On odpowiada za reakcje na to co czuje, ale sprobuj nie poczuc bolu gdy ktos Ci wsadzi szpile w tylek? Potrafisz? Wiec chodzi o swiadome reakcje. Albo nieswiadome. To jest odpowiedz na akcje, a nie czucie ktore jest przyczyna akcji, a skutkuje reakcja -to jest lacznik, spoiwo laczace w jedno akcje i reakcje, przyczyne i skutek.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 13:08 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

85
Lidka - pytanie jaki jest sens jest pytaniem o sens nieba po ktorym przeplywaja chmury - mysli. Tylko brak doswiadczenia moze prowadzic do nonsensow w stylu: zaprzestanie myslenia, lub nie myslenie.
Jaki jest sens doswiadczenie bezgranicznego istnienia, jaki jest sens rozpuszczenia iluzji formy - obojetmie: materialnej, niematerialnej? A jaki jest sens zycia w iluzji?
Wlasnie temu sluzy to doswiadczenie - zeby zrozumiec ten sens. Forma nie pojmie sensu siebie, dopoki nie stanie sie jednoscia tresci i formy, i wciaz bedzie przedkladala siebie przed tresc. Choc powstala z tresci, wiec trzeba doswiadczyc nieistnienia formy, zeby zrozumiec sens iluzji jej istnienia. Trzeba przejsc przez nicosc formy, zeby stac sie wszystkim. Nie ma innej drogi, pozbawienie sie tego doswiadczenia zatrzymuje w drodze, ograniczajac nas do krecenia sie w kolku czegos. A kazde cos to zaledwie czastka wszystkiego.
To jest cisza, stan ktorego doswiadczamy wszyscy bez wyjatku, tyle ze nie rozumiejac czym jest. I to jest roznica pomiedzy byciem czyms- a wiec wszystkim wyrazonym forma, a byciem czyms uwazajacym sie za wszystko.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 13:20 przez ayalen, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

86
Jeszcze bym refleksje dopisala: w sumie zycie jest wieczna droga, podzielona na etapy gdy albo idziemy przed siebie, albo wracamy do siebie. w sumie to jest jedno.
W watku o Kabale Efroni sefirotami opisal fontanne, z wiecznie zywa woda, ktorej krople mienia sie koloramu teczy. Zadzuwiajace podobienstwo fontanny, drzewa i klepsydry, z dwiema podstawami, i tym co je łączy; dla swiadomosci podstawa rozwoju jest istnienie w materii, dla podstawy materialnej - swiadomosc ktora tworzy te podstawe. Tym co przeklada jedno na drugie jest polaczenie miedzy nimi, czyli sfera duchowa. Serce. Tiferet, najpiekniejsza sefira w Drzewie Zycia.
Fontanna, drzewo, klepsydra...W skali mikro, i w skali makro.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 14:52 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Jezus Chrystus - świadectwo historyczne.

88
Jesli klamia, tylko po co? Slowa wyrastaja z mysli, mysli - z uczuc. To co czujemy - nie klamie, wiec czasami oszukuja nas mysli.
Ciemno widzisz swiat Crows, to musi byc ciezko tak zyc, zakladajac lub doszukujac sie we wszystkim falszu.
Po co? On i tak wylazi, wczesniej czy później.
Ostatnio zmieniony 02 cze 2014, 17:38 przez Gość, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Religia chrześcijańska”

cron