Re: Żywe słowa, żywe idee

1
Tak mi to tu pasuje do rozważania. Pod chrześcijaństwem bo odkrywam nieznane mi wcześniej idee. Odkrycia te są znaleziskami z życia mojego, a konkretniej tego jego etapu, który tak mi na koniec tak mi się domknęło w kompletność. Tak sobie je czuje i czasem kreuje to we mnie coś co z czasem określiłem żywym słowem tak jak me doświadczenia życiowe tak w oglądzie całości stało się dla mnie ożywieniem idei.

Czym to ożywienie jest... hmm tak kiedyś to ja wszystko widziałem jako kwanty informacji ze sobą połączonych definiujących czym jest coś co opisują. Jak działa. Z czym się klei... To dawało mi pod koniec sporo przydatności lecz było to modelem, nie tym co reprezentowało. Był to zawsze uproszczony model czy też raczej szkic tego czym coś jest dla mnie. Szkic którego kontemplacja coś tam skromnie sama z siebie wnosiła. Dopiero wiele takich modeli przetworzonych zaczęło ujawniać pewne wzorce i ta zdolność identyfikacji wzorów byłą przydatna. Gdy chciałem wtedy dojść co warto zrobić to było to zawsze wywnioskowane z tego modelu.

Teraz zaś przetwarzam słowa i idee żywe. Tak to przynajmniej nazywam. Takie słowa - jedno czy wiele to są żywe gdyż odbieram je w całości zawsze to raz a dwa są pełne nazwijmy to wibracji włąsne której odbieranie jest tym życiem tego gdyż jest to jak podrożowanie po wszelkich sprawach związanych z tym słowem czy idea. Można tak przeżyć to słowo, tą idee. I przeżyte się realizuje jeśli chce i jak chce. Nie wiem dlaczego ale właśnie moje życie całe jest teraz dla mnie taką lekturą bez końca żywych słów, ideii napotkanych z idą ostatnią której kontemplacja zajmie wiele chwil bo to jest pierwotna boska idea i można z niej czerpać bardzo ciekawie.

I właśnie mam wrażenie że to jest podejście chrześcijańskie. Takie żywe słowa. To inna forma tego czym jest podejście wibracji, fal... tak czuje bo tak samo się to mniej więcej wyraża w doświadczaniu. Żywe jest czyli samo z siebie otwiera coraz to nowe miejsca do poznania klimatu danego w pełni.

I to czego mnie to wszystko nauczyło czuję że jest ważne dla tych którzy bazują na tekstach choćby o naukach Jezusa, tym co miało być dla nas źródłem - Biblią. My jednak w większości albo traktujemy to jako informacje i potem interpretujemy wszelako lub odbierany dosłownie i stosujemy bezwzględnie.

To nie jest domena chrześcijaństwa to ból naszej cywilizacji. Że to co ważne mamy tylko w znaczkach takich co są informacją. Bo nie ma w tym właśnie życia zatem trudno nam pozyskać wiedzę bo jej nie ma. A my nawet nie wiemy już że to wiedza zawsze jest tym co prawdziwe to jakby przepływ uczuć, znaczeń, doświadczeń, połączeń z resztą istnienia. Taka wiedza czyni coś żywym i może czynić nawet momentalnym, epickim co może determinować bardzo dużo gdy jest zastosowane.

To wymaga jednak przekazu przez ciąg ludzi. I tego nie ma w naszej rodzimej religii. Nie było mi dane nigdy odnaleźć napotkać kogoś w ktrórym idee Jezusa były żywe. Choćby jedna idea. Nic z tego, tylko słowa jak instrukcja lub czasem trochę namiętności bym to określił a nie życia czy też odczuć. I to wszystko.

Jeśli też czujecie podobnie że takie coś jest to ciekawi mnie jak to widzicie.... Bo dla mnie to coś co powinno wydawać żywe owoce ot tak i w miarę bez oczekiwania na nie. To jest dla mnie wyznacznik prawdziwości wtedy lub też że tam gdzie idea jest w użyciu jest ona żywa. No i tu się łatwo domyślić ze mało powodów do radości mamy jeśli chodzi o to jak odnosimy się do twórcy, tak żarliwie, pomniki, korony, śpiewy.... a co z tym najważniejszym. Dla mnie Jezus zaprasza do przyjęcia go do siebie co jest właśnie ożywieniem w sobie jego idei jakimi chciał nas obdarzyć... To jest bycie chrześcijaninem. A dopiero żywa idea zbawienia w nas czyni to co obiecano. Tak. Że też taki wist mi życie zrobiło w ostatnich sekundach. Po prostu zajebiste. I teraz zatem jak to odnieść do tego jak chrześcijanie żyją.

Kontempluje to bo jestem w polsce, moi bliscy są polakami a za te słowa i idee są jakoś tam znane. I tylko owoców brak niestety. I zastanawiam się jak mogę ewentualnie pomóc. Idąc tropem wiadomym to musiałbym te żywe słowa manifestować wokół w tym świecie. Ale to było wtedy. Byliśmy inni. Jeszcze byliśmy na tyle zdrowsi że nie tak ograniczeni do przyczyn i skutków materii jak teraz. Dumam i na pewno coś się kiedyś wyduma jak będzie już czas.

Odczuwam chęć spotkania się z ludźmi mającymi za soba to co ja. By się wymienić, by pogadać. Szczególnie właśnie o relacjach z tymi co nas nie widzą prawdziwie. Niestety widzę już że to czasem w kimś agresje budzi i lecą ulubione gówienka by mnie oblepić. A ja czuję tą energie w tym kogoś, i widzę jak cudna jest gdy wolna... nawet jakbym wchodził w do innego czasu gdzie już się witamy ... na razie tak zwiewnie ... No generalnie to aktualnie nic nie poradzę. Nie mam wpływu co kto jak widzi. Widocznie tak wybrał przecież. Wola wola.

Też miałem inny epizod gdzie tak będąc bez jakiegoś wielkiego powodu poczułem taką fale agresji napierająca na mnie gdy tak się miło byciem istniało. To było zaskakujące bo gdy odpowiedziałem taką radością niby na odczucie tak nowe to było to widoczne jak ta siła agresji w kimś starła się zawsze zbalansować moje światło. A ja odbieram bez interpretacji w sensie istoty czegoś bo obrazki to jak tam w duszy gra rzecz jasna.

To jest dla mnie do poznania bo tego w życiu mym nie było. Teraz czuje ochotę funkcjonowania w tym a nie poprzez zamrożone w zapisie znaczki. Rozpoznawania tych fal i niuansów w nich. To istotne dla relacji tego typu. Poza tym jak czuje na razie wątło ale widać że to się zmieni różne emocje w tym i jak kolejne nuty popychają melodię od przerażenia ego widzącego potencjalnego kata do agresji by czymś kata pogonić ;) Jaki tam kat. Przy mnie ego umiera z uśmiechem na ustach ;)

Jaki bogaty nawet ten świat się mi teraz widzi ... no no
Ostatnio zmieniony 10 cze 2018, 13:09 przez civilmonk, łącznie zmieniany 2 razy.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest

Re: Żywe słowa, żywe idee

2
No i znalazłem wszystkie odpowiedzi na pytania powyżej. W ciekawych czasach przyszło nam żyć.

Wielu katolików czuje się swobodnie w swej nieco już samodzielnej wersji wiary, nie czując się zobowiązanymi do akceptacji wszystkich pomysłów Kościoła jako instytucji. Wierzę że dzieje się to poprzez coś co można nazwać rozbudzoną zdolnością odczuwania rezonansu obejmującego głównie głębokie uczucia - czy coś jest zgodne z tym w co wierzą jako "nauki Jezusa" a z czym nie. Liczę na to bo coraz bardziej warto ufać temu rezonowaniu gdyż czasy takie, że nie symboliki, etykiet, słów warto się trzymać ale tego rezonansu wiary w sercu, wzorca uczucia jakie wiara manifestuje w nas.
Happiness is peace in motion, peace is happiness at rest
ODPOWIEDZ

Wróć do „Religia chrześcijańska”

cron